Ogromnie się popołudniami w tym szpitalu nudziłam, więc i
tutaj macie dzisiaj nowy rozdział. Ciekawe czy uda mi się was zaskoczyć.
W rozległym holu,
poprzedzającym wejście do sali tronowej zebrała się cała elita Amalendu. Cztery razy do roku odbywała się
ceremonia wprowadzenia, na której wampiry prezentowały władcy swoich potomków.
Rodzice Mikaeli będący znanymi uczonymi, z rodzaju tych zupełnie nieprzytomnych
i oderwanych od świata rzeczywistego, zupełnie zaniedbali ten obowiązek. Zwykle
przyprowadzano do pałacu kilkuletni dzieci.
Miki ubrana w odświętną sukienkę i buciki z niewielkimi obcasikami
czuła się bardzo nieswojo, tym bardziej, że wokół siebie widziała jedynie
maluchy, prowadzone za rękę przez dumnych rodziców. Przyzwyczajona do
wygodnych, luźnych bluz i spodni ciągle poprawiała na siebie ubranie.
Rajit z Chandim próbowali jej dodać odwagi, ale nie było to wcale
łatwe zadanie. Przez kilka dni uczyli ją jak ma się zachować i poruszać.
Dziewczynka okazała się bardzo pojętna, obdarzona naturalnym wdziękiem. Niestety zazwyczaj wygadana i rezolutna, w tych
sprawach okazała się zadziwiająco nieśmiała i niepewna siebie. Wampir prawdę
mówiąc był wściekły na siostrę, która tak bardzo zaniedbała jej wychowanie.
Przez całą drogę sprzeczał się z elfem, który w końcu stracił do niego
cierpliwość.
- Ty durny krwiopijco przestań w końcu histeryzować. Nie jesteś
wcale lepszy od niej, do niedawna byłeś przekonany, że Miki to chłopiec. –
Uszczypnął go w ramię.
- Zamiast mnie żałować, znęcasz się nad bezbronnym – jęknął cicho Rajit i
roztarł bolące miejsce. Rozejrzał się bacznie dookoła, czy ktoś zauważył ich
niestosowną sprzeczkę. Wszyscy jednak byli zbyt zajęci
strofowaniem swoich pociech, by zwracać uwagę na innych.
- Co będzie wujku jak cię skompromituję? Król wrzuci cię do lochu
ze szczurami? - Zapytała Miki, korzystając z chwilowego zawieszenia broni
pomiędzy mężczyznami, spoglądając na nich trwożliwie.
- Skarbie, masz się tylko ukłonić i przedstawić. Nie ma w tym
niczego trudnego. - Wieszcz pogłaskał ją uspokajająco po głowie.
- Podobno władca jest bardzo surowy, ma smocze oczy i potrafi
zabijać jednym spojrzeniem – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, denerwując się coraz bardziej i wyłamując sobie jeden po drugim szczupłe paluszki, które nieprzyjemnie
trzeszczały w stawach.
- Weź się w garść, tutaj są same dzieciaki, na pewno nie
narozrabiasz podczas prezentacji więcej niż te małe wiercipięty. – Starał się
ją pocieszyć Chandi. – Wyobraź sobie, że jesteś księżniczką i mieszkasz w tym
zamku od urodzenia.
- Jestem księżniczką…, jestem piękną księżniczką… - zaczęła w
kółko powtarzać Miki i zamknęła oczy. Próbowała sobie wyobrazić siebie jako
ślicznotkę podziwianą przez zachwycone tłumy.
- Mikaela z klanu Coraggion! - rozległ się donośny głos herolda i
drzwi do sali tronowej stanęły otworem. Dziewczynka weszła do środka
eskortowana przez Rajita. Chandi musiał pozostać na zewnątrz, ponieważ nie
należał do rodziny. Szeroko otartymi oczami podziwiała ogromną salę z
czarnego marmuru, ozdobioną płaskorzeźbami przedstawiającymi najważniejsze
wydarzenia z historii Amalendu. Przez całą długość komnaty ciągnął się czerwony
dywan, który kończył się przed tronem władcy. Po jego obu stronach stali
przedstawiciele wszystkich klanów i ważniejszych rodzin w państwie, pobłażliwymi
uśmiechami witając nowych Amalendczyków.
Miki chwyciła kurczowo rękę wujka i zatrzymała się dopiero przed
samym królem. Dygnęła tak jak ją tego uczono, sztywna ze zdenerwowania wzięła
zbyt duży zamach nogą, potknęła się o własną stopę i padła jak długa na ziemię.
Z kieszonek w jej sukience, z cichym szelestem wysypały się barwne, marmurowe
kulki. Rajit próbował podnieść
siostrzenicę, ale poślizgnął się na jednej z nich i podzielił los dziewczynki.
Stojący obok władcy Nirmal natychmiast podbiegł i pomógł dziecku wstać.
- Drogi przyjacielu – odezwał się Lakshman, zadowolony, że w końcu
coś zaczęło się dziać. Ceremonia trwała już od dwóch godzin, a on nudził się
śmiertelnie. – Przeszedłeś dzisiaj samego siebie. Nie wiedziałem, że wielbisz
mnie do tego stopnia, by całować proch pod moimi stopami. Jeszcze nikt nie
zdobył się na taki dowód oddania. - Przy akompaniamencie śmiechu wszystkich zebranych, wstał i podał
rękę czerwonemu jak burak mężczyźnie, który pośpiesznie otrzepał ubranie z
pyłu. Książę tymczasem zajął się zawstydzoną dziewczynką.
- Wszystko w porządku, coś cię boli? – zapytał troskliwie. – Po co
zabrałaś ze sobą te kulki? – zapytał z czystej ciekawości. – Chandi bardzo
dobrze wybrał, twoja sukienka jest śliczna – próbował dodać dziecku otuchy.
- Wcale nie – zaprzeczyła ku jego zdumieniu. – To sukienka –
podfruwajka, kiedy tu szliśmy wiatr ciągle ją podwiewał i było mi widać majtki.
- Tłumaczyła z przejęciem miłemu panu o oczach równie ciepłych jak te u mamy. Nie
zdawała sobie sprawy, że w sali ze świetną akustyką wszyscy słyszą każde jej
słowo. – Wzięłam więc z donicy z kaktusami trochę tych kulek, by obciążyć
kieszenie. – Była najwyraźniej bardzo dumna ze swojej pomysłowości.
- Yhy… yhy… - Nirmal wziął ją za rękę z trudem panując nad swoim
rozbawieniem. – Może pójdziemy do ptaszarni, a wujek podyskutuje tu sobie
trochę z królem? – zaproponował, po czym ukłonił się zebranym i pociągnął małą
za sobą, pozostawiając Rajita na pastwę duszących się ze śmiechu dworaków.
***
Nirmal od tygodnia
trzymał się od Lakshmana z daleka, nadal na ustach czuł bliznę powstałą na
skutek brutalnego pocałunku. Władca nie raczył ani się wytłumaczyć, ani też
nie przeprosił go za to co zrobił. Zachowywał się chłodno i z dystansem, jakby
nic się nie wydarzyło. Ich wieczorne spotkania w salonie, przestały przypominać
pogawędki dwóch przyjaciół. Stały się jedynie porą karmienia, po którym chłopak
grzecznie dziękował i wychodził. Obu mężczyznom nieprzyjemna atmosfera bardzo
ciążyła, żaden z nich nie miał jednak zamiaru wyciągnąć pierwszy ręki do zgody.
Rozmowy między nimi stały się niesamowicie puste i sztuczne.
- Wasza Wysokość – kłaniał się na powitanie chłopak podnosząc się
z kanapy. Wiele dałby za to by móc przytulić się do mężczyzny jak to robił
dawniej. Narzucił jednak sobie jakieś zasady i postanowił się ich trzymać.
Zacisnął więc jedynie usta w wąską kreskę i usiadł z powrotem.
- Witaj – odpowiadał równie chłodno Lakshman, który miał wyrzuty
sumienia, że tak obcesowo zachował się wobec chłopaka. Mała blizna na
delikatnych wargach stanowiła niepokojący dowód jego brutalności. Wiedział, że
powinien przeprosić, ale jakoś nie potrafił się na to zdobyć.- Głodny?- zapytał
jedynie po chwili milczenia i podał mu obnażony nadgarstek. Miał ogromną ochotę
zanurzyć dłoń w czarnych włosach chłopaka, ale szybko z tego zrezygnował i
schował ją za siebie.
- Dziękuję – mówił za każdym razem cicho Nirmal skończywszy
posiłek i nawet nie spojrzawszy na władcę wychodził z pokoju. Chciał jak
najszybciej zejść mu z drogi, aby nie zauważył ile wysiłku kosztuje go
utrzymanie pozbawionego emocji wyrazu twarzy.
Nirmal prawie codziennie
popłakiwał w poduszkę z tęsknoty i smutku. Bez wsparcia Lakshmana oraz przyjaciół
czuł się niesamowicie samotny w tym ogromnym zamku, pełnym zupełnie obcych mu
istot. Po kilku dniach takiej izolacji,
wypełnionymi jedynie obowiązkowymi lekcjami był już tak spragniony towarzystwa,
że postanowił zapoznać się bliżej z kilkoma młodymi dworzanami. Gdyby wiedział
jakie zamieszanie z tego wyniknie pewnie wolałby zamknąć się na cztery spusty w
swojej sypialni. Niewiele jednak
wiedział o świecie wampirów, nie znał ich zwyczajów, często bardzo różniących
się od ludzkich. Szczególnie polubił
dwóch z mężczyzn, niewiele starszych od niego – Aidana z klanu Orgolin i Jovela
z klanu Mentrios. Obaj średniego wzrostu, jasnowłosi, przedstawiali typ urody,
który zawsze mu się podobał. Szybko stali się nierozłączni, często można było
zobaczyć tę trójkę spędzającą ze sobą wolny czas. Nirmal starał się traktować
ich jak dobrych znajomych i żadnego nie wyróżniać. Razem szybowali wieczorami
nad dachami pałacu Yendal Ansorg, który z tej perspektywy wyglądał wyjątkowo
dostojnie. Strzeliste, czarne wieże o ścianach pokrytych szkarłatnymi runami
mieniącymi się w promieniach zachodzącego słońca, zdawały się sięgać nieba.
Rozgałęzione nitki czerwieni przypominały nieco pulsujące naczynia krwionośne,
które oplatały całą, potężną budowlę. Nirmal wielokrotnie pytał o ich
przeznaczenie, ale wszyscy tylko wzruszali ramionami, tratując je jak nieco
niepokojącą ozdobę, nadającą zamkowi specyficznego, groźnego wyglądu.
- Myślicie, że są magiczne? –wylądował zręcznie na parkowej
alejce. Latanie sprawiało mu ogromną przyjemność i przychodziło coraz łatwiej.
Usiadł na brzegu fontanny i poprawił czarne loki, które potargał mu wiatr.
- Nie wiem, ale kiedy byłem tutaj po raz pierwszy jako dziecko
próbowałem ich dotknąć. Doznałem jakby porażenia prądem, odrzuciło mnie na
dobry metr do tyłu – odezwał się Aidan. Ciekawski i żywy z natury wszystko
chciał zawsze sprawdzić osobiście, często pakując się w kłopoty.
- Bo jesteś głupkiem wpychającym wszędzie swój wielki nochal –
postukał go po czole Jovel, któremu w głowie się nie mieściło, że można być tak
nieodpowiedzialnym i igrać z potężną magią zamku. On z kolei zawsze wszystko
kalkulował, podejmował jakiekolwiek działanie dopiero po długim namyśle.
-Popatrz na siebie panie
Wielkie Ucho – Wykrzywił się do niego Aidan. Doskonale znał kompleksy
przyjaciela i skwapliwie z tego skorzystał. Zarobił nieprzyjazne spojrzenie.
- Przestańcie sobie dogryzać, zupełnie jakbym słyszał Rajita i
Chandiego. – Nirmal usiadł pośrodku, rozdzielając skutecznie warczących na
siebie mężczyzn. – Zrobiło się niesamowicie gorąco. – Ściągnął kaftan i rozpiął
kilka guzików koszuli, w powietrzu było o wiele chłodniej, teraz lipcowy upał
uderzył w niego z pełną siłą. Nie zdawał sobie sprawy, że dwie pary
błyszczących oczu śledzą każdy jego gest. Młode wampiry zauroczone księciem,
nie dostrzegały wcale jego kalectwa, ponadto słynne znamię sprawiało, że wydawał
się bardziej niezwykły i tajemniczy niż był w istocie. Subtelna twarz o
regularnych rysach i lśniących niczym wypolerowane srebro oczach, wystarczająco
rekompensowały niewielką wadę, jaką było utykanie. Nie mówiąc już o wdzięku i
cieple jakimi emanowała jego osoba, a które podziwiał cały dwór. Na tle zimnego i
wyniosłego władcy wypadał bardzo korzystnie. Swoją życzliwością, uprzejmością
nawet dla najniższego z sług zjednał sobie wiele serc. O charakterze osoby
świadczy bowiem najlepiej nie to, jak traktuje równych i wyższych od siebie, ale
jak odnosi się do tych najmniejszych, w pełni od niej uzależnionych.
Nirmal nie miał zbytniego doświadczenia z mężczyznami, nigdy nie
był w żadnym związku. Żył w swoim małym świecie z mamą i siostrami o wielu rzeczach
nie mając pojęcia. Nie zdawał sobie sprawy z uczuć nowych znajomych w stosunku
do swojej osoby, to co traktował jak spotkania towarzyskie w gronie kolegów dla
nich było czymś o wiele poważniejszym. Nie wiedział, że kiedy tylko odwróci
wzrok przyjaciele, coraz częściej się ze sobą kłócą, a ich zachowanie robi się
coraz bardziej agresywne. Spojrzał przed siebie i zobaczył na drzewie, w pobliżu
ścieżki dorodne brzoskwinie.
- Wyglądają bardzo smakowicie – westchnął, ale rozleniwiony upałem
nie miał ochoty się ruszyć z miejsca.
- Mówisz o owocach? – Aidan właśnie wrócił do siebie ze świata
podniecających snów, do którego zagnała go kropelka potu spływająca po smukłej
szyi Nirmala.
- Tak, lubię takie z mechatą skórką, fajnie łaskoczą podniebienie
– uśmiechnął się do niego chłopak.
- Znajdę dla ciebie najładniejszą! – Jovel wystartował niczym
wypuszczona z łuku strzała. Nie miał zamiaru dać się przegonić w wyścigu do
serca księcia temu krzywonosemu paskudzie.
- Ożesz ty!- wrzasnął Aidan i ruszył pośpiesznie za nim, mocno
uderzając skrzydłami.
- Bawicie się w wyścigi? Zupełnie jak dzieci – pokręcił głową
Nirmal. Miał niejasne wrażenie, że ta rywalizacja zaczyna się wymykać spod
kontroli. Po chwili na jego kolanach wylądował kopczyk złocistych, słodko
pachnących, zarumienionych od słońca brzoskwiń. – Wspaniałe,
dziękuje wam – uśmiechnął się do obu młodych wampirów, które nie przestawały na siebie powarkiwać.
***
Kiedy książę udał się do
swoich komnat, obaj mężczyźni bynajmniej nie poszli w jego ślady. Stanęli
naprzeciwko siebie błyskając groźnie oczami, które w zapadającym zmierzchu
zaczęły fosforyzować, jak u dzikich zwierząt. Przez wiele lat przyjaźnili się,
ale osoba Nirmala skutecznie ich podzieliła. Teraz byli dorastającymi samcami,
walczącymi o upragnioną zdobycz. Stanęli naprzeciwko siebie na parkowej ścieżce
zaciskając mocno pięści.
- Wycofaj się, specjalnie robisz mi na złość, zawsze wolałeś
dziewczyny! – warknął zapalczywie Aidan.
- Ale zmieniłem zdanie, mam do tego prawo –Jovel zmierzył go płonącym wzrokiem, siły były wyrównane. Nirmal idealnie pasował na jego małżonka, a
rodzina coraz mocniej na niego naciskała w tej sprawie. Na pewno byliby
zadowoleni, gdyby Wybraniec został członkiem ich klanu.
-Wiem, co się kluje w tej głowie liczykrupy. Wyliczyłeś sobie ile
skorzystasz, jeśli się z nim ożenisz, ty zimny skurczybyku! – Wziął rozmach i
rzucił w niego trzymaną w ręce brzoskwinią. Rozpłaszczyła się na klatce
mężczyzny, brudząc elegancki kaftan lepkim sokiem.
- Masz pojęcie jak trudno było go kupić?! – Jovel był bardzo czuły
na punkcie swojej garderoby, o czym Aidan doskonale wiedział. – Mam zamiar
poprosić króla o rękę Nirmala, a ty nie masz tu nic do gadania!
- To się jeszcze okaże śmieciu! – wysunął szpony i rozpostarł
bojowo skrzydła. – Albo ty, albo ja!
-Myślisz że się przestraszyłem?! Zrobię z ciebie miazgę narwany
głupku! – Wokół mężczyzny zawirowała magia. Obaj wznieśli się do góry z
gwałtownym łopotem, wzniecając tumany kurzu. Już po chwili w powietrzu świstały
zaklęcia, w ruch poszły także szpony i skrzydła. Oczy stały się czerwone,
niczym świeżo utoczona krew.
***
Lakshman skończył właśnie
pracę i miał zamiar opuścić swój gabinet. Tego dnia zajęcia wyjątkowo się
wydłużyły i był już bardzo zmęczony. Sekretarze krzątali się gorączkowo w kompletnej
ciszy, porządkując dokumentację. Przeciągnął się w fotelu i wypił ostatni łyk
ulubionej kawy. Miał ochotę na długą, ciepłą kąpiel. Nie zdążył jednak wstać,
kiedy drzwi się z impetem otworzyły i do środka wpadli dwaj wściekli
przedstawiciele arystokracji. Opanowali się jednak na tyle, by zatrzymać się
przed biurkiem i ukłonić na znak szacunku.
- Skoro już wtargnęliście bez zaproszenie, to mówcie. Mam
nadzieję, że macie dobre usprawiedliwienie swojego zachowania. – Zmierzył ich
chłodnym wzrokiem.
- Nie ośmielilibyśmy się tutaj wejść, gdybyśmy nie mieli ważnego
powodu Wasza Wysokość. Dotyczy nie tylko nas, a właściwie całego dworu.
Rozwiązać go możesz jedynie ty panie – zaczął ostrożnie straszy z nich, widząc
zły humor władcy.
- Nasi synowie pojedynkowali się dzisiaj z powodu młodego księcia.
Zadali sobie szereg poważnych ran – dodał drugi z wampirów. Wyraźnie było widać
z jakim trudem nad sobą panuje. – Myślę, że trzeba z tym skończyć zanim dojdzie
do nieszczęścia.
- Czy oni nie byli czasem przyjaciółmi? – zapytał po chwili
zamyślony Lakshman. Od kiedy zobaczył flirtującego z dworzanami Nirmala,
przeczuwał, że może dojść do czegoś takiego. Wampiry były bardzo ambitne i skłonne do awantur, lubiły ze sobą rywalizować nie przebierając w środkach. Młodzież
zaczęła rywalizować o względy chłopaka, w takich sprawach przestawały się
liczyć jakiekolwiek sentymenty. Pojedynki często kończyły się śmiercią lub
poważnym kalectwem jednej ze stron.
- Byli, to właściwe określenie, ledwo udało się nam ich rozdzielić
– pokręcił głową siwowłosy. – Zupełnie stracili rozsądek.
- Rozumiem, zajmijcie się dziećmi i postarajcie się trzymać te dwa
koguty z dala od siebie. Porozmawiam z księciem – skinął im ręką, wyraźnie dając do
zrozumienia, że posłuchanie skończone.
Kiedy wyszli cicho
dyskutując między sobą, nalał sobie do szklaneczki alkoholu i głęboko się
zamyślił. Nie chciał by jego dwór zamienił się w pole bitwy, gdzie młode samce
walczyłyby o względy Nirmala. Wampiry nie były zbyt płodne i strata potomka, często stawała się dla nich ciosem nie do przeżycia.
Ze swojej strony coraz trudniej mu było utrzymać dystans do
chłopaka. Nie chciał zbytnio się do niego przywiązywać, a ten brutalny
pocałunek, uświadomił mu dobitnie, że traci nad sobą kontrolę. Jeden zdradziecki narzeczony zupełnie mu wystarczył, nie miał ochoty przeżywać wszystkich tych
idiotycznych emocji zwanych przez zdurniałych, opitych winem poetów
najwznioślejszym z uczuć czyli miłością. Dostał już wystarczającą nauczkę i
miał zamiar, jak każda rozsądna osoba nauczyć się czegoś na swoich błędach. Po
dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że najlepiej będzie wydać Nirmala za mąż,
inaczej awantury i pojedynki nigdy się nie skończą. Zwykłe zaręczyny nie
poprawiłyby sytuacji, narzeczony zostałby pewnie uznany za jeszcze jednego
rywala do pokonania. Przeleciał w pamięci wszystkie znane mu osoby, nadające
się do tej roli. Chciał by to był ktoś silny, kogo chłopak lubił i dobrze znał.
Skinął głową na jednego z sekretarzy.
- Przyprowadźcie mi tu lorda Rajita.
..........................................................................................................................
..........................................................................................................................
Betowała Ariana
Wejście Mikaeli do zamku, niezłe, niezłe.
OdpowiedzUsuńEh, Nirmal i Lakshman oddalają sie od siebie. Straszne uparciuchy.
Chyba wiem, do czego zmierzasz i strasznie mi żal będzie jednego bohatera. Nic to, czekam na ciąg dalszy.
Miki na dworze... wiedziałam że zdarzy się coś zabawnego i dobrze:) Nirmal nie zdane sobie sprawy jaki jest atrakcyjny to dobry wątek a te wszystkie walki o niego majstersztyk. Szkoda mi i jego i króla bo się męczą a władca jest zbyt dumny żeby coś zrobić. Ok ma obawy ale przecież go za mąż nie wyda.
OdpowiedzUsuńA ta końcówka... wiem co mi kiedyś pisałaś ale obawiam się co z tego wyniknie bo tam jest w to tyle osób tak ściśle zaplątanych boję się że komuś stanie się duża krzywda. Poczekamy zobaczymy.
Rozdział świetny i już niecierpliwie czekam na kolejny:)
Dużo dużo weny i chęci:)
Ojej, Miki jest słodka... Ugh, dlaczego tak niszczysz moje nerwy, nie mogę patrzeć jak Nirmal z Lakshmanem się od siebie oddalają ;_____________; On nie może być z nikim innym ;_; Dwójka idiotów a Chandi nie lepszy, za to że mu tak nagadał, chociaż wiem że to z troski...Mało mi Chandiego i Rajita, ale przeżyję, pisz szybciutko nowy rozdział, dużo weny :D
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam na nowy rozdział :D
Przewiduję jeszcze większe kłopoty. Rajit? O_O Chandi chyba zwariuje!
OdpowiedzUsuńWejście Miki było wspaniałe:D Przynajmniej się tam nie nudzili :)
I nasz maluch znowu ma kłopoty... On się nie zgodzi na ślub, tego jestem pewna.
No ale zobaczymy co tam wymyślisz:)
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę;3
Twoja Maru;3
Lakshman ty głupku! Chcesz wydać Nirmalabza mąż? Przecierz go kochasza. Mam nadzieje, że nasz władca przejrzy na oczy lub go ktoś uświadomi, że jest zakochany w księci, zanim będzie za późno.
OdpowiedzUsuńAż mi samej jest smutno, gdy czytam, że Nirmala i Lakshman się oddalają, mam nadzieje, że te dwa uparciuchy się pogodzą.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawia i dużo weny
ayane
No Miki dosłownie powaliła Rajita tymi kulkami he he. Już sobie wyobrażam co jej wujek przeszedł na audiencji, kiedy Nirmal zabrał ją ze sobą.
OdpowiedzUsuńPrzeczuwam niezły ambaras... Rajit?! O mamuniu, Chandi chyba zawału dostanie, jak się dowie co Lakshman szykuje. No cóż, może to co nieco między nimi wyjaśni.
Nirmal nieświadomie flirtuje z młodymi dworzanami i niezły bigos z tego powstał. Ciekawe jak zareaguje na decyzję króla w kwestii jego przyszłości.
Ogólnie znalazłam kilka literówek, ale rozdział w pełni mi się podobał. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Weny życzę i pozdrawiam ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńDaniel skradł serca dwóm przyjaciołom, aż doszło do ostrej walki o jego względy.. ciekawe czy tego nie zauważa, czy po prostu uważa, że nie jest atrakcyjny... Miki w pałacu, no i oczywiście zaliczyła upadek, wraz z Raijtem... och jak jak ja bym chciała aby trochę ociepliły się stosunki między Nimalem a Lanshman'em.. ze co? Władca chce aby to Raijt był narzeczonym Daniela, a co z Chandim, przecież ich ciągnie do siebie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, niech w końcu wyciągną do siebie rękę obaj na tym cierpią... czyżby Lankhsman chciał go wydać za Raijta? Nimrial zupelnie nie zdaje sobie sprawy że jest kimś pożądanym przez młodych samców..
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka