Nirmal przebywał w pałacu dopiero od dwóch
tygodni, a już żałował, że miesiąc miodowy nie potrwał nieco dłużej. Prawie nie
widywał męża, który ciągle był zajęty i jak twierdził nadrabiał zaległości. Sam
też nie był bez winy próbując pogodzić dworskie obowiązki z nauką na
uniwersytecie. Jakoś nie potrafił zrezygnować z ludzkiej szkoły, o której przez
tyle lat marzył. Spotkania z przyjaciółką też stanowiły miłą odskocznię od
codziennego życia pełnego intryg, kłótni i awantur. Wampiry jak to wampiry
zawsze skłonne do manipulacji innymi, nadmiernie ambitne raczej nie miały
zamiaru się zmienić. Starzy przywódcy klanów, którzy egzystowali gdzieś na
wygnaniu w ukryciu stali się ostatnio bardzo aktywni. Ciągle wybuchały jakieś
zamieszki, a ostatnio doszło nawet do kilku zaginięć wydawałoby się nic nie
znaczących osób. Z tego powodu Lakshman
bardzo niechętnie patrzył na codzienne wyjścia męża poza obręb wyspy, na której
stał zamek Harash- Andrum. Na szczęście zaczęły się właśnie ferie i między
małżonkami nieco opadło napięcie, niestety nie na długo.
Nirmal,
mający teraz nieco więcej czasu zauważył rosnące zainteresowanie jego
mężem i to nie bynajmniej w tym
pozytywnym znaczeniu tego słowa. Młode wampiry spoglądały na władcę pożądliwie,
wyraźnie dając do zrozumienia, że chętnie służył by mu w każdy możliwy sposób.
Niektóre czyniły do subtelnie pilnie się strzegąc, by książę niczego nie
zauważył. Inne nie miały zamiaru się ukrywać tak jak młodziutki sekretarz
Jamal. Na jego widok chłopak zaczynał ostatnio dostawać gęsiej skórki.
Dosłownie kleił się do Lakshmana, nie omieszkując się wykorzystać żadnej
okazji, by otrzeć się o mężczyznę czy zaprezentować swoje wdzięki. Starał się
jednak zachować cierpliwości i nie robić niepotrzebnej afery, która
spowodowałaby jedynie lawinę plotek oraz domysłów na temat królewskiego
małżeństwa, zawartego w tak pośpieszny i
niecodzienny sposób.
W dodatku, jakby
mało miał kłopotów z mężem chłopak ostatnio nie czuł się zbyt dobrze. Niby nie
było to coś szczególnie uciążliwego, co skłoniłoby go do wizyty u medyka, ale
odczuwał coraz większy niepokój i nie za bardzo miał się komu zwierzyć. Najpierw
zaczęła swędzieć go skóra zwłaszcza za uszami i w okolicach nadgarstków. Po
jakimś czasie zauważył w tych miejscach niewielkie łuski podobne do tych u
węży, ale dużo twardsze. Udało mu się je skutecznie ukryć pod koszulami z
długim rękawem i rozpuszczonymi włosami. Niestety na łuskach się nie skończyło,
zaczął coraz częściej odczuwać uderzenia gorąca, jakby coś z jego brzucha
usiłowało się wydobyć, wędrowało jednocześnie do góry i na dół. Do tego doszedł
dziwny smak w ustach, jakby wysokoprocentowego alkoholu połączonego z ziołami i
minerałami. Nie miał pojęcia co o tym wszystkim sądzić, próbował znaleźć jakieś
informacje w książkach, ale nie wiedział czego szukać. Do tego od kilku tygodni
ciągle chodził poirytowany, a jego magia, mimo codziennych ćwiczeń stała się
jeszcze bardziej niestabilna. Nauczyciele jedynie kręcili głowami i rozkładali
ręce nie wiedząc jak mu pomóc.
Nirmal tęsknił za przyjaciółmi, dlatego
postanowił zaprosić Ankę do siebie. Inteligentna i spostrzegawcza dziewczyna
szybko domyśliła się, że miał wiele niezwykłych sekretów. Zwłaszcza Chandi z
ciążowym brzuszkiem strasznie ja zafascynował. Chłopak obiecał jej pokazać swój
świat, tak odmienny od tego, który znała. Musiał jednak uzyskać na to zgodę
Lakshmana. Mimo późnej pory udał się do jego gabinetu, zapukał, ale nikt mu nie
odpowiedział. Przekonany, że komnata była pusta wszedł do środka. Widok jaki
zobaczył natychmiast podniósł mu ciśnienie. Za biurkiem siedział jego mąż
obłożony ze wszystkich stron papierami, a na obramowaniu fotela z wielce
zadowoloną mina rozpierał się Jamal. Nachylał się do mężczyzny omal nie
dotykając ustami jego ucha.
- Może przenieś
się na kolana Jego Wysokości, będzie ci wygodniej – zaproponował chłodno
książę. – Ta poręcz wygląda na niewygodną i pewnie wpija się w pośladki.
- Och…-
Sekretarz cały czerwony poderwał się na nogi. Zmieszany zaczął pośpiesznie
zbierać drżącymi rękami z blatu dokumenty. Winę miał wypisaną na pobladłej
twarzy. Przepadł przez dywan i wylądował z jękiem na kolanach.
- Nie strasz tak
tego chłopca, bo skręci sobie kark, a ja zostanę tu na zawsze pogrzebany pod
papierami. – Król podniósł oczy na pomrukującego pod nosem męża.
- Widzę, że wam
przeszkadzam – rzucił złośliwie.
-Ależ skąd. –
Lakshman upił łyk kawy z kubka. – Potrzebujesz czegoś? – Nie miał pojęcia
dlaczego ostatnio jego młodziutki mąż ciągle się złościł.
- Pozwolenia na
pobyt w Amalendzie dla przyjaciółki. - Ze wszystkich sił starał się nad sobą
zapanować. Jak zwykle to co powiedział zostało zbagatelizowane. Miał nieodparte
wrażenie, że ostatnio przestał się kompletnie nim interesować. Wieczorem
zasypiał prawie natychmiast jak przyłożył głowę do poduszki. Zaczynało mu coraz
bardziej brakować czułości i pieszczot. Nie pamiętał kiedy ostatnio został
przytulony. Czyżby Balraj miał rację? Został zdobyty i pozostawiony samemu sobie?
- Proszę.- Laksham
podał mu wyciągniętą z szuflady bransoletkę. Jeszcze niedawno w takim wypadku
przynajmniej starał by się go chociaż dotknąć, teraz nawet na niego nie spojrzał.
Chciało mu się płakać. – Mam nadzieję,
że ta dziewczyna jest tego warta i nie sprawi nam żadnych kłopotów. – Nirmal…
Bądź cierpliwy…- Zauważył, minę chłopaka i próbował go złapać za rękę.
- Daruj sobie…- Odsunął
się i włożył do kieszeni bransoletkę. Nie wyróżniała się niczym szczególnym,
wyglądała jak zwykła, srebrna biżuteria ze skomplikowanym splotem ozdobiona
niewielkimi turkusami w kształcie nietoperzy. Była przepustką do Amalendu,
którą mógł wydać jedynie władca. Rzucił jeszcze jedno chmurne spojrzenie i
wyszedł z gabinetu. Gdyby został tam chwilę dłużej, któremuś z nich wydrapałby
oczy. Zrobiło mu się gorąco i niedobrze. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. W
ustach poczuł dziwny smak, który ostatnio ciągle go prześladował. Paznokcie
zaczęły się zmieniać w szpony bez udziału jego woli. Przestraszony nie na żarty
nie miał pojęcia co się z nim dzieje.
Postanowił jak najprędzej porozmawiać z wieszczem, który był najbardziej
wykształconą osobą jaka znał. Niestety tego dnia już nie zdążył, a następnego
żadna siła nie wyciągnęłaby go z komnaty….
Lakshman chciał za nim pobiec, ale doszedł
do wniosku, że to nie miało sensu. Na razie niewiele mógł mu ofiarować. Nie był
wcale tak ślepy jak sądził jego młodziutki mąż. Widział, ze od jakiegoś czasu
coś go gnębi, niestety obowiązki pochłonęły go niemal całkowicie. Każdego dnia
przysięgał sobie, że najdzie czas na chwilę rozmowy i każdego o tym zapominał.
Starał się ze wszystkich sił nadrobić zaległości, jakie powstały przez miesiąc
miodowy. Miał nadzieję, że już wkrótce pozałatwia najpilniejsze problemy i
znowu będą spędzać razem przynajmniej wieczory. Nie wiedział, ze w tym czasie
Balraj usilnie się starał, aby kłopotów przybywało, a nie ubywało. Uparty demon, pragnący rozdzielić królewską
parę za wszelką cenę nie zasypiał gruszek w popiele. Robił co mógł, żeby ich
skłócić i oziębić między nimi stosunki. Całkiem nieźle mu szło, nawet dworzanie
zaczęli już szeptać, że idylla się skończyła. Udało mu się nawet skontaktować z
ukrywającymi się przywódcami klanów. Podjudzał ich do działania przeciwko władcy
i podsunął kilka pomysłów.
O tym wszystkim
ani Nirmal, ani Lakshman nie mieli pojęcia. Demon był zbyt sprytny by dać się
złapać. Chciał mieć chłopaka tylko dla siebie, tak jak mu obiecano i
konsekwentnie do tego dążył. Mało go obchodziło co się stanie z Amalendem i pozostałymi
wampirami. Zawsze traktowały go jak intruza, więc nie czuł się z nimi w
jakikolwiek sposób związany.
***
Wysoki, jasnowłosy elf i przysadzisty wampir
stali obok siebie w eleganckim salonie, noszącym ślady ręki Chandiego. Ponure, kamienne
mury zostały ozdobione kobiercami
przedstawiającymi mityczne sceny. Kominek emanował ciepłem i miękkim,
naturalnym światłem, ale mężczyźni odczuli jego dobroczynnego wpływu. Spoglądali
na siebie chłodno, mierzyli się wzrokiem niczym zapaśnicy przed walką. Obaj
byli znanymi medykami i zostali tutaj zawezwani w celu zbadania wieszcza. Każdy
z nich uważał, że obecność tego drugiego była zbędna. Rozkazu króla nie mieli jednak
zamiaru podważać. Lakshman, widząc, że małżonkowie nie mają zamiaru w tej
sprawie się pogodzić, postawił ich przed faktem dokonanym. Lekarze mieli za
zadanie przebadać upartego wieszcza, który był przecież niezmiernie cenny dla
Amalendu ze względu na swoje unikalne talenty. Oczywiście dumny władca za nic
by się nie przyznał, że zwyczajnie martwił się o przyjaciół i ich nienarodzone
dziecko. Doskonale wiedział, że ciąże międzygatunkowe był zazwyczaj trudne,
często kończyły się poronieniem lub śmiercią płodu.
Nagle drzwi
sypialni się otworzyły i wyszedł z nich Rajit. Z marsem na czole powiódł
wzrokiem po medykach. Właśnie stoczył z mężem prawdziwą walkę, drań był o wiele
silniejszy, niż na to wyglądał. Kilka siniaków które mu zrobił, na pewno długo będzie
odczuwał.
- Zapraszam
panów i proszę o wyrozumiałość dla Chandiego. Jest ogromnie zdenerwowany – westchnął
i przepuścił ich w drzwiach. Mężczyźni weszli do przestronnej, jasnej komnaty.
Na łóżku siedział nadęty wieszcz, ubrany w jedwabną, niebieską piżamę, podkreślająca
kolor jego oczu. Gdyby wzrok mógł zabijać z pewnością nie przekroczyliby progu.
- Jestem doktor
Tristan – skłonił się elegancko elf.
- Doktor Farel –
mruknął wampir i wypchnął się przed
niego, chcąc od razu pokazać wszystkim, kto zasługuje na pierwsze miejsce.
- Chyba nie mam
wyjścia – warknął wieszcz. – Róbcie, co do was należy. Ułożył się wygodnie na
poduszkach i próbował przewiercić wzrokiem Rajita, który stał w nogach łóżka ze
skrzyżowanymi ramionami i bardzo niepewną miną. Przezornie trzymał się z daleka
od niebezpiecznych palców męża. Chciał, żeby było już po wszystkim. Ogromnie
się martwił o zdrowie maleństwa i blondwłosej szczypawki, którą przytargał
tutaj niemal siłą.
Lekarze widząc,
że zapanował względny spokój przystąpili do pracy. Rozpięli koszule pacjenta dokładnie
oglądając jego klatkę, piersi i wykonując szereg tajemniczych gestów nad jego
wydatnym brzuchem. Oczywiście każdy robił to na swój sposób.
- Czy to nie
zaszkodzi dziecku? - Zaniepokoił się mężczyzna.
- W żadnym
wypadku, to tylko rutynowa kontrola – odpowiedzieli zgodnym chórem. Mimo, że
się nie polubili od pierwszej chwili, starali się ze sobą współpracować dla
dobra wieszcza, który starał się zachować cierpliwość.
Tymczasem Rabit był
coraz bardziej niezadowolony, że dwaj, obcy mężczyźni obmacują bezceremonialnie
jego skarb. Kiedy zaczęli dotykać jego sutków głośno warknął.
- Uspokój się
idioto! Sam ich tutaj wpuściłeś! – Głos Chandiego przywołał go do porządku. Elf
miał ochotę go czymś walnąć, przytargał go tutaj niczym worek kartofli, a teraz
śmiał się jeszcze fochać. – Już koniec? – Zapytał z nadzieją, widząc jak medycy
się szeptem naradzają.
- Proszę się rozebrać
od pasa w dół. Musimy sprawdzić kanał rodny i inne rzeczy – odezwał się
łagodnie Tristan, podziwiając ognisty rumieniec wpływający na piękną twarz
pacjenta. Dawno nie widział równie uroczego ciężarnego.
- Och … - Tego się
nie spodziewał. Zmieszany miał problem ze zdjęciem spodni. – Chwileczkę…
- Co takiego…?! –
Wybuchnął niespodziewanie Rajit. – Nie ma mowy! Koniec tego obmacywania! –
Wyciągnął gwałtownie ręce przed siebie z zamiarem złapania bezczelnych
łapiduchów za kołnierze i wywalenia ich z JEGO sypialni. Zwłaszcza ten
wymuskany elf nie przypadł mu do gustu.
- Zamknij się
durny krwiopijco i zjeżdżaj stąd! – Wrzasnął naprawdę zły Chandi. – Nie pomagasz,
więc przynajmniej nie przeszkadzaj. – Rajit chcąc nie chcąc posłusznie zaczął wycofał
się z sypialni. Nie przestał jednak powarkiwać i spoglądać na męża zaborczo.
- Już cię tu nie
ma! – Temu okrzykowi towarzyszył celny rzut poduszką w głowę. Warknął ostatni
raz i zamknął za sobą drzwi. Pozostał jednak na korytarzu podsłuchując i podglądając
przez dziurkę od klucza.
Jakieś pól
godziny później został wezwany do sypialni. Chandi był już w pełni ubrany, ale
nadal czerwony i potargany, co rzadko mu się zdarzało. Samo to świadczyło jak niepewnie
się czuje w tej sytuacji. Obdarzył go nieśmiałym uśmiechem. Rajit
natychmiast podszedł i usiadł na łóżku, wziął szczupłą dłoń i złożył na niej
czuły pocałunek.
- Dobrze się
czujesz? – Zapytał łagodnie nie spuszczając oczu z ukochanej twarzy. Gdzieś,
wewnątrz nadal czuł niepokój.
- Nie denerwuj
się już, maluszek jest zdrowy. To chłopczyk – wyjaśnił drżącym szeptem. Nagle
podniósł się i przytulił mocno do męża, kładąc mu głowę na ramieniu. Tutaj czuł
się najbezpieczniej. – Strasznie się bałem.
- Ja też
kochanie, ja też… Teraz już wszystko będzie w porządku. – Zaczął delikatnie
masować nadal napięte plecy, mrucząc do szpiczastego ucha słodkie głupstwa.
Lekarze widząc,
ze przeszkadzają z porozumiewawczymi uśmiechami wycofali się z sypialni. Małżonkowie
mieli prawo do spokoju po takiej dawce emocji. Cieszyli się razem z nimi, że
ciąża przebiega bez powikłań i już niedługo na świat zawita nowy obywatel
Amalendu.
***
Nirmal denerwował się coraz bardziej. Był
wczesny ranek. Stał właśnie przed lustrem i oglądał łuski za uszami. Przybrały
jasną, szkarłatno srebrną barwę i niesamowicie swędziały. Na domiar złego fale
gorąca przetaczały się przez jego ciało jakby miał gorączkę. Nie mógł też
znaleźć ani jednych całych spodni, ta komedia powtarzała się już co najmniej od
tygodnia. Wszystkie miały dziury na tyłku, a jego lokaj właśnie gdzieś przepadł
na wieść o przybyciu Anki, w której skrycie się podkochiwał.
Książę postanowił odszukać męża, który
poprzedniego wieczora chciał z nim najwyraźniej porozmawiać, ale zanim wyszedł
z łazienki on już zasnął. Wiedział, że tego ranka miał być w zamkowych
koszarach i tam skierował swoje kroki, oczywiście po znalezieniu ocalałej pary
portek. Gdyby w tym momencie przystanął i poświęcił tej drobnej niedogodności
odrobinę uwagi, zaoszczędziłby sobie okropnego wstydu i upokorzenia. Niestety
do swojej garderoby nigdy nie przywiązywał zbytniej uwagi, a teraz jeszcze
wyręczał go lokaj. Skro jednak go nie było założył to, co wpadło mu w rękę.
Wyszedł wzdychając z pałacu i skierował się na plac ćwiczebny. O tej porze pałacowa
straż zawsze miała trening. Wyszedł na zalaną słońcem, otwartą przestrzeń
otoczoną wiekowymi kasztanami i od razu o mało nie trafił go szlag .Kilkudziesięciu,
nagich do pasa wspaniale zbudowanych mężczyzn , dobranych w pary toczyło
pojedynki przy pomocy nowych, nie znanych mu mieczy, wydających śpiewne
odgłosy. Jego mąż w rozpiętej koszuli, prezentując imponujące mięśnie stał
razem z przeklętym kapitanem, który z maślanym wzrokiem pokazywał mu jakieś
skomplikowane cięcie. Przywarł przy tym bezczelnie do jego pleców z błogą miną
i objął ramionami, niby coś tam tłumacząc. Przykładał się do tego nauczania w
zupełnie wyjątkowy sposób.
- Za każdym
razem jak cię spotykam z kimś się migdalisz! – Odezwał się poirytowany Nirmal,
a świetna akustyka placu spowodowała, że słychać go było niemal w każdym
zakątku. Wszystkie oczy oczywiście skierowały się na niego niczym pociągnięte
za sznurek.
- Opanuj się
dziecko – rozległ się chłodny głos Lakshmana wyraźnie niezadowolonego z jego
zachowania. – Gdybym chciał coś zrobić wybrałbym ustronniejsze miejsce!
- Jako dziecko,
miałem prawo nie wiedzieć, że lubisz takie perwersyjne zagrywki na oczach
wszystkich! – Zupełnie stracił kontrolę nad ty co mówi. Właściwie dlaczego miał
być spokojny? Miał ochotę
zetrzeć mu ten zimny wyraz z twarzy przy pomocy pięści. Tym bardziej, że
zauważył złośliwy uśmieszek kapitana.- Co się tak śmieszy złodzieju mężów! –
Wrzasnął na mężczyznę aż ten podskoczył z wrażenia.
- Przepraszam
Waszą Wysokość, wykonywałem tylko swoje obowiązki – odparł bezczelnie, próżno
by szukać w jego głosie poczucia winy. Odsunął się jednak od władcy, nieco
zaniepokojony miną chłopaka.
- Może idź do
parku, zaraz do ciebie dołączę – Lakshman niezbyt umiejętnie próbował załagodzić
awanturę, widząc jak magia wokół nich zaczyna gęstnieć.
- Pokazywałem
tylko królowi nowa broń. Nie było potrzeby aż tak się denerwować.
Protekcjonalny niczym do niegrzecznego maluch, na granicy kpiny ton jego głosu przepełnił
puchar.
- Niech mnie
szlag, jeśli ci na to pozwolę! – Krzyknął rozwścieczony książę, a szalejące w
nim od jakiegoś czasu gorąco wybuchło z ogromna siłą. Chciał jeszcze coś
powiedzieć otwarł usta…
- Ahrh… - Zionął
najprawdziwszym ogniem niczym smok z bajek o księżniczkach. Na szczęście jego
wróg miał niezły refleks i zasłonił się trzymana w ręce tarczą, bo zostałaby z
niego jedynie kupka popiołu jak z rosnących za nim drzew.
- Aaa…! – Zawył z
bólu, kiedy czubek jego głowy i buty zostały jednak liźnięte językami ognia.
Upadł na marmurowe płyty machając bezładnie rękami.
- Ja pierd… -
zdołał jedynie wydusić zupełnie skamieniały z wrażenia Nirmal. Przerażone oczy
omal nie wypadły mu z orbit. Nie miał najmniejszego pojęcia co się tak
właściwie stało. Nogi się pod nim ugięły i klapnął na tyłek. Otwierał i zamykał
usta, bojąc się wypowiedzieć choćby jedno słowo. Lakshman pierwszy odzyskał
przytomność umysłu i władzę w członkach. Też był zaskoczony tym co się stało,
ale miał nieco więcej doświadczenia choćby z racji wieku, zachował więc zimną krew.
Czuł prawdę mówiąc niewielkie wyrzuty sumienia.
- Już dobrze…,
już dobrze… Pozwól, że zasłonię co nieco. –
Chwycił go pod ramiona i postawił do pionu, po czym zdjął swoją koszulę
i owinął wokół jego pasa niczym spódniczkę, nie wiedząc czy ma się śmiać razem z innymi czy przylać
temu głuptasowi.
- Co…? Och …! –
Książę dopiero teraz poczuł na swoim dolnych partiach powiew wiatru. Z niepewną
miną przesunął dłoń do tyłu i dotknął swoich nagich pośladków. Miał tam
niewątpliwie ogromną dziurę. Widocznie ogień poszedł nie tylko górą, stąd
zniszczone spodnie. Czerwony jak burak rozejrzał się ukradkiem dookoła, dwaj
żołnierze zabierali właśnie z placu jęczącego kapitana, reszta gwardii tkwiła
na swoich miejscach wpatrując się jak urzeczona w jego tyłek.
- Zabierz mnie
stąd zanim umrę ze wstydu – wyszeptał do męża. Lakshmanowi zrobiło się żal porywczego chłopaka, bo wziął go na ręce i przytulił do twardego torsu. Natychmiast schował
w nim twarz, która zdawała się płonąć. – Już nigdy nie wyjdę ze swojego pokoju,
możesz mnie dokarmiać przez klapę dla kota – pisnął upokorzony do ostatnich
granic.
dobra, rozdział długi. Dziękuję :3
OdpowiedzUsuńKońcówka mi się zdecydowanie nie podoba... Biedny Nirmal...
BUAHAHAHAHA, Nimral stanie się wężem i będziemy mieć pierwsze na bloggerze zoofilskie boy's love :D
A tak poważniej... Jakie są objawy ciąży u wampirów? :P
Lakshman - panie, grabisz sobie!
Nirmal - współczuję...
Balraj - *Bianeczko, Ty już dobrze wiesz, co sądzę o demonie i jego przyszłości z pewnymi małżonkami*
Bianeczko... Życzę Ci weny, powodzenia z Mrokiem, kontynuacji Mrożonki i Pieprzyka, kocham Twoje opowiadania... chyba znowu muszę spróbować wejść z Tobą w jakiś układ, coby szybciej rozdziały były :P
Weny <3
O matko, koncowka mnie rozwalila xDDD Zionacy ogniem tylek? xD
OdpowiedzUsuńCiekawe, co mu dolega. Moze ma dziecko? Ale takie objawy? Zachowanie Balraja mi sie nie podoba. Zachowuje sie jak zazdrosny gowniarz. Mimo wszystko mam nadzieje, ze znajdzie kogos lepszego, ale i tak licze na dramat xD
Pozdrawiam
Damiann
Oo końcówka najlepsza :D
OdpowiedzUsuńWenyy :)
I nie mogę się doczekać następnego rozdziałuu :)
Naprawdę jesteś niesowita. Każdy twój wpis trzyma mnie w napięciu. Życzę wielkiej weny.
OdpowiedzUsuńP.S.Dziękuję Ci za rady.
No to ciekawostka:-) coraz bardziej mi się podoba niby taki maluch ale ciekawe co z niego wyjdzie, ktoś chyba zapomniał o szkoleniach bo inne rzeczy przesłoniły to jak nasz bohater jest nieświadczony w swoim jestestwie hi hi hi.... Nie broni swojego wszystkimi sposobami:-) czekam na dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuńTak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak. Wreszcie nowy rozdział, świetny jak zawsze.
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Witam. Początek dobry, środek moze być ale końcówka mi nie przypadła. Teraz chcesz jeszcze z niego smoka zrobić. Spodziewałam się czegoś lepszego. Niech Nirmal sprawi żeby Laki zazdrosny był a nie pokazuje takie szczeniackie zachowanie. Ale to tylko moje zdanie, innym się podobało.
OdpowiedzUsuńDużo weny i lepszych pomysłów. JJ
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ale smutno mi że ich stosunki się oziębiają, zachowanie Balraja mi się nie podoba i mam nadzieję, że jednak odpuści, może zrozumie w końcu, że Nimrial kocha Lankshmana... końcówka super, może właśnie to jest wyjaśnieniem dlaczego ostatnio wszystkie spodnie mają dziurę na tyłku... a może Nimrial jest w ciąży... Raijt i Chandi oni są fantastyczni, a to musiała być długa walka...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
heeeeeeeeejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj
OdpowiedzUsuńKwik kwik (to ze śmiechu). Końcówka powalająca.
OdpowiedzUsuń