Daniel szedł za Rajitem długim
korytarzem z mocno markotną miną. Miał nadzieję, że z powodu wypadku wieszcza
uda mu się wymigać od dzisiejszych lekcji. Jeśli za nauką magii nie przepadał, to
treningów z mężczyzną wręcz nienawidził. Wampirzy wojownik starał się mu
pokazać podstawowe techniki walki wręcz i fechtunku. Tutaj kalectwo chłopaka
widać było w całej okazałości. Próbując wykonać odpowiednie ruchy często
potykał się, upadał i zbierał kolejne sińce. Weszli na salę do ćwiczeń i Daniel
ze spuszczoną głową stanął na arenie, wzdychał przy tym jak lokomotywa rozcierając,
pokiereszowane poprzedniego dnia palce. Spiął czarne włosy do tyłu, by mu nie
przeszkadzały. Dawno nie był u fryzjera i sięgały mu już niemal do łopatek.
- Z taką postawą daleko nie
zajdziesz – Rajit rzucił mu lekki miecz. Żal mu było dzieciaka, który robił
wszystko by wymigać się od lekcji do których prawdę mówiąc nie miał zupełnie serca, ani talentu, przynajmniej tak wynikało z jego dotychczasowych
obserwacji.
- Może pójdziemy najpierw coś
zjeść, już pora kolacji – zaproponował i zrobił szczenięce oczka. W brzuchu mu
rzeczywiście burczało, a chora noga ze zdenerwowania zrobiła się cała sztywna.
- Najpierw obowiązki, potem
przyjemności – Mężczyzna był bezlitosny. Wiedział, że jak raz ulegnie temu
błagalnemu spojrzeniu, to już nigdy mu się nie uda zaprowadzić podczas ćwiczeń
jakiejkolwiek dyscypliny. Poza tym elf miałby z niego niezły ubaw, a tego by nie zniósł, chociaż jemu
też wcale nie szło lepiej z nauką magii.
- Ech… - jęknął Daniel i
spróbował przyjąć właściwą postawę, zerkając w lustra na ścianie.
- Masz garba czy coś? – Rajit
w mgnieniu oka znalazł się za nim. Obejmując chłopaka ramionami ustawił go we
właściwej pozycji. Potrzymał go w nich może zbyty długo, ale smarkacz pachniał
tak ładnie, a smukła szyja znajdująca się blisko jego ust wyglądała wyjątkowo
smakowicie.
- Coś jeszcze nie tak? –
zapytał niepewnym głosem Daniel i oblał się rumieńcem. Jemu bliskość wampira
też nie była obojętna. Zapiszczała siedząca na żyrandolu Alisa, głos nietoperza natychmiast przywrócił mu rozsądek. Zrobił krok do przodu i stracił kontakt z kuszącym go ciałem.
- Co powiesz na mały
pojedynek? – rzucił miękko Rajit, który nie wiadomo kiedy znalazł się
naprzeciwko chłopaka. Zmrużył błękitne oczy i popatrzył z przyjemnością na
zarumienioną twarz podopiecznego. – A jeśli wygram wybiorę sobie nagrodę –
zamruczał.
- Chyba ci się z kimś
pomyliłem! – Daniel natarł na niego bez ostrzeżenia, aż poleciały iskry. Miecze starły się ze sobą zgrzytając, a zdenerwowany bezczelną propozycją chłopak
wkładał w każde uderzenie całą swoją siłę. Niestety nie była ona zbyt
imponująca, a jego umiejętności w fechtunku równały się zeru. Mężczyzna bawił się z nim jak kot
z myszą, podziwiając zgrabną sylwetkę przeciwnika w ruchu. Dzieciak niewątpliwe
miał w sobie coś pociągającego, o czym przekonywał się z każdym nowym dniem.
***
Za dużym, gotyckim oknem stały ukryte tradycyjnie
dwie postacie w długich pelerynach, zakrywających całkowicie ich sylwetki i
kapturach mocno spuszczonych na oczy. Na zewnątrz panowały ciemności nieco tylko
rozjaśniane przez nikłe światło księżyca, więc możliwość, że ktoś ich zobaczy
była naprawdę niewielka. Coraz częściej zdarzało im się obserwować treningi.
Mimo wcześniejszych szumnych deklaracji o znikomości roli Daniela w Wielkim
Planie, coś ciągnęło tutaj nieodparcie wyższego z mężczyzn.
- Co ten dureń z nim
wyprawia? - burczał pod nosem. – Dzieciak wybije sobie zęby, potykając się o
własne stopy!
- Kiepsko im idzie, nie da
się ukryć – przytaknął mu nieodłączny sługa. – Czy on musi mu tłumaczyć
wszystko ręcznie? A może to jakaś nowa zbliżeniowa metoda? – zapytał niewinnie,
wskazując na obejmującego chłopaka Rajita.
- Zabić go powoli, czy od
razu wyrwać mu serce?! – zazgrzytał zębami. Scena przed nim bardzo mu się nie podobała,
gorzej, czuł wzbierającą w swoim wnętrzu furię. Starał się zachowywać zdrowy rozsądek, ale średnio mu to wychodziło. Właściwie nie miał powodu do tak
gwałtownej reakcji. Po prostu dbał o znajomego dzieciaka, nie mógł przecież pozwolić, by jakiś trzeciorzędny wampir próbował go zbałamucić. Daniel był zbyt młody na podobne doświadczenia, powinien się uczyć i rozwijać. Na TE sprawy miał jeszcze sporo czasu.
***
W tym momencie pojedynek całkowicie wyrwał
się spod kontroli. Daniel prychając niczym rozzłoszczony kot za wszelką ceną
chciał wygrać, choć doskonale wiedział, że z doświadczonym wojownikiem nie miał
praktycznie żadnych szans. Przyszedł mu jednak do głowy pewien pomysł,
postanowił pomóc sobie magią. Zrobił wypad do przodu i jednocześnie skupił
swoją moc na podłodze, chciał sprawić by zafalowała i mężczyzna stracił
równowagę. Oczywiście jak zwykle w
takich wypadkach wszystko poszło na odwrót. Sam się potknął, poleciał z
impetem do tyłu i walnął plecami o parkiet aż jęknęło. Miecz wysunął mu się z
dłoni i pchnięty magia poleciał pod sam sufit, przecinając łańcuch na którym
umocowany był spory żyrandol. Przerażony Rajit rzucił się chłopakowi na pomoc,
jedyne co mu przyszło do głowy to zasłonić go swoim ciałem. Niestety kiepsko wycelował
i padł jak długi między szeroko rozłożone uda Daniela, trafiając nosem w
najczulszy punkt.
- Jednak go zabiję! – Zdecydował
ukrywający się mężczyzna, uniesieniem brwi odrzucił spadający przedmiot, a
potem z głuchym warkotem zeskoczył z parapetu okiennego i złapał leżącego
mężczyznę za kark niczym szczeniaka. Podniósł go do pionu bez najmniejszego
wysiłku, mocno potrząsnął, a potem posłał na ścianę po której spłynął jak woda.
– Miałeś go uczyć, a nie obmacywać łachudro!
- Ożesz ty! – Rajit zerwał
się na nogi, to samo uczynił Daniel i obaj rzucili się na nieznajomego. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg.
- Zatrzymajcie się kretyni! –
Głos wieszcza był niczym dzwon. Wpadł jak burza do pomieszczenia i
wysforował się przed swoich porywczych przyjaciół. Rozpostarł ramiona i powstrzymał
ich od rozpoczęcia regularnej bijatyki. Chandi doskonale wiedział z kim mają do
czynienia. Rozpoznałby tę niezwykłą moc, nawet gdyby był ślepy i głuchy. Nie mieli
pojęcia z kim zadzierają i jak bardzo potrafi być niebezpieczny.
- Wasza wysokość wybaczy tym głupcom, pochodzą z głuchej prowincji i nie umieją się zachować. – Uklęknął
przed mężczyzną oraz odsłonił szyję na znak poddaństwa. Rajit przyjrzał się mężczyźnie i dopiero w tym
momencie zrozumiał jak wielką gafę popełnił. Przed nim stał, uznany od tysiąca
lat za zmarłego, legendarny władca wampirów Lakshman. Upadł na kolana obok
przyjaciela i zawstydzony spuścił głowę.
- Wybacz panie. Jestem
szczęśliwy, że widzę cię w dobrym zdrowiu – odezwał się niepewnie. Nigdy nie poznał
osobiście króla, ale o jego temperamencie i okrucieństwie krążyło wiele
opowieści. Cokolwiek by nie powiedziano o jego wadach był z pewnością
najlepszym władcą jakiego kiedykolwiek mieli, oczywiście dopóki ktoś nie wyprowadził
go z równowagi, tak jak on przed chwilą. Wystawił ulegle kark, mając niewielką
nadzieję, że może tym razem mu się upiecze.
Obaj przyjaciele zafascynowani i wystraszeni obecnością władcy zupełnie zapomnieli o drobnym szczególe. Daniel nadal stał za ich plecami niczym słup soli i intensywnie wpatrywał się w przybysza. Kaptur peleryny opadł do tyłu ukazując śniadą twarz o surowych, męskich rysach. Złote oczy o pionowych niczym u smoka źrenicach wpatrywały się w niego z pobłażaniem. Natychmiast skojarzył się zafascynowanemu chłopakowi z tym właśnie mitycznym stworzeniem. Nie czuł bynajmniej lęku, choć pewnie powinien, jak w transie zrobił krok do przodu, potem następny i następny, aż znalazł się przed władcą.
Obaj przyjaciele zafascynowani i wystraszeni obecnością władcy zupełnie zapomnieli o drobnym szczególe. Daniel nadal stał za ich plecami niczym słup soli i intensywnie wpatrywał się w przybysza. Kaptur peleryny opadł do tyłu ukazując śniadą twarz o surowych, męskich rysach. Złote oczy o pionowych niczym u smoka źrenicach wpatrywały się w niego z pobłażaniem. Natychmiast skojarzył się zafascynowanemu chłopakowi z tym właśnie mitycznym stworzeniem. Nie czuł bynajmniej lęku, choć pewnie powinien, jak w transie zrobił krok do przodu, potem następny i następny, aż znalazł się przed władcą.
- Wszystko w porządku? - Zapytał
mężczyzna rozbawiony jego beztroską i graniczącą wręcz z głupotą, odwagą. Nigdy
nie widział smarkacza z tak bliska, wydał mu się bardzo kruchy i dziecinny jak
na swój wiek. Na jego głos znieruchomiał, nastawił nieco szpiczaste uszy i
otwarł ze zdumienia usta.
- Pan Nietoperz?! - pisnął
zachwycony swoim odkryciem, po czym bez wahania rzucił się oniemiałemu
Lakshmanowi na szyję i wycisnął na jego policzku mokrego całusa. Słuchał go
tyle lat, że teraz nie miał najmniejszych wątpliwości. – Strasznie za panem tęskniłem,
na żywo wygląda pan o wiele bardziej imponująco, niczym jakiś starożytny wódz. –
Osunął się nieco do tyłu, by zaraz ponownie się zbliżyć. – Czy to z tyłu to
skrzydła?! Mogę zobaczyć?! – Na jego szczupłej twarzy odmalował się bezbrzeżny
podziw, a srebrne oczy napełniły się ciepłymi iskierkami.
Władca pewnie po raz pierwszy w życiu nie wiedział jak zareagować. Ten delikatny chłopak, którego mógłby zmiażdżyć jednym uderzeniem pięści witał go jak dawno nie widzianego przyjaciela. Okazał mu czułość i serdeczność bez najmniejszego wahania. Nikt nigdy nie odważył się wobec niego na tak wiele. Nawet najbliższe mu osoby zawsze zachowywały wobec niego dystans.
Władca pewnie po raz pierwszy w życiu nie wiedział jak zareagować. Ten delikatny chłopak, którego mógłby zmiażdżyć jednym uderzeniem pięści witał go jak dawno nie widzianego przyjaciela. Okazał mu czułość i serdeczność bez najmniejszego wahania. Nikt nigdy nie odważył się wobec niego na tak wiele. Nawet najbliższe mu osoby zawsze zachowywały wobec niego dystans.
- Proszę… proszę … - Daniela
omal nie rozsadziło z ciekawości. Miał przed sobą ucieleśnienie jego dziecięcych
marzeń, kogoś kto naprawdę mógł latać. Jako kaleka wielokrotnie śnił o tym, że
wolny niczym orzeł unosi się ponad chmurami.
- Jeśli ty pokażesz mi swoje.
– Mężczyzna dotknął delikatnie jego ramion.
- Ale ja przecież ich nie mam
– Chłopak popatrzył na niego zdumiony.
- To sobie wyobraź, chcesz i
masz – rozpostarł na pełną rozpiętość swoje potężne, nietoperze skrzydła i uniósł
się nieco nad podłogą. – Nie chciałbyś się przyłączyć? – Doskonale znał zafascynowanie dzieciaka wszelkimi latającymi stworzeniami.
- Iiii… - rozległ się nad ich
głowami przenikliwy pisk Alisy. Zatrzymała się przed Danielem i zawisła nieruchomo
w powietrzu, jakby chciała zachęcić go do działania.
- No dobra, jakby coś to mnie
złap – popatrzył ufnie na władcę i zamknął oczy. – Mam skrzydła…, mam skrzydła…
- zaczął powtarzać niczym mantrę i ku zdumieniu wszystkich po chwili naprawdę się
pojawiły - smoliście czarne, nieco mniejsze niż u Lakshmana z delikatnym, srebrnym wzorkiem. Niestety zamiast poprzestać na tym wyczynie, chłopak machnął
nimi kilkakrotnie i wystrzelił w górę niczym pocisk, o mało nie rozbijając się o
sufit. Na szczęście mężczyzna w porę go powstrzymał, łapiąc za nogi i ściągając
z powrotem na ziemię.
- Czy ty nie możesz niczego
robić jak inni? – mruknął do pobladłego z wrażenia smarkacza, a potem wymierzył
mu solidnego klapsa w tyłek.
- Za co?! – Nadąsał się
natychmiast Daniel. – Zrobiłem co mi kazałeś! – Znał króla tylko jako Pana
Nietoperza, którego uważał za swojego najlepszego przyjaciela, dlatego nie
rozumiał dlaczego Chandi z Rajitem reagują na niego tak nerwowo i wyraźnie
czegoś się boją.
- Chcesz jeszcze jednego?! –
zapytał groźnie.
- Przepraszam! – Przezornie przywarł
tyłkiem do ściany. – A mogę nimi chociaż pomachać? – zapytał po sekundzie
milczenia, ale zaraz ucichł pod ciężkim spojrzeniem mężczyzny.
- Do sypialni marsz, chyba
masz dość wrażeń na jeden dzień – Lakshman wskazał mu drzwi. – Ja sobie jeszcze
porozmawiam z tymi nauczycielami od siedmiu boleści. – Wbił oczy w nadal
klęczących mężczyzn, którzy nie odważyli się podnieść z podłogi. Scena
rozgrywająca się przed nimi wydala się im wyjątkowo dziwnym snem. Potężny władca
wampirów całowany przez jakiegoś znajdę, choćby i z królewskim znamieniem
uczący go cierpliwie jak rozłożyć skrzydła, to było coś czego ich umysły nie potrafiły
pojąć. Gdyby na miejscu Daniela był ktoś inny już dawno zostałby posłany w zaświaty.
Zżerała ich ciekawość skąd tych dwóch tak dobrze się zna i dlaczego dzieciak
nazywa króla Panem Nietoperzem.
- Wiesz, to przyjaciele,
uratowali mi życie – rzucił jeszcze chłopak i zamknął za sobą drzwi.
- I co ja mam teraz wami z
robić?! – odezwał się chłodno Lakshman. - O co chodzi Chandi? - rzucił widząc, że wieszcz ledwo powstrzymuje się od zasypania go pytaniami.
- Dlaczego właśnie teraz? Tyle lat czekaliśmy, tyle lat szukaliśmy Waszej Wysokości. Co skłoniło cię Panie do wyjścia z ukrycia? - odezwał się z szacunkiem elf.
- Tak naprawdę, to trudno jednoznacznie odpowiedzieć na twoje pytanie...- Zamyślił się na moment władca.
- Dlaczego właśnie teraz? Tyle lat czekaliśmy, tyle lat szukaliśmy Waszej Wysokości. Co skłoniło cię Panie do wyjścia z ukrycia? - odezwał się z szacunkiem elf.
- Tak naprawdę, to trudno jednoznacznie odpowiedzieć na twoje pytanie...- Zamyślił się na moment władca.
Od
kiedy chłopak po raz pierwszy przyszedł do parku i przerwał mu sen, w jego
grobowcu pod fontanną, nie zaznał chwili spokoju. Trwał w otępieniu wiele lat i
niezbyt interesował się otaczającym go światem, tyle razy się na nim zawiódł, że nie miał najmniejszej ochoty do niego wracać.
Zdradzili go wszyscy którym ufał i wierzył, nie chciał wtrącać
się w niesnaski między klanami. Gdy jednak wsłuchał się mocniej w głosy w swojej głowie, a Kass zaczął
przynosić mu niepokojące wieści o okrutnych praktykach i niesprawiedliwym
prawie, nie potrafił pozostać obojętny na cierpienie swojego ludu. Jak zwykle w
takich wypadkach potężnieli najbogatsi, kosztem niczemu niewinnej większości.
Najbardziej wstrząsnął nim rytuał zabijania słabych magicznie niemowląt. W ten sposób arystokratyczne rody chroniły się przed potomkami o niewielkiej mocy. Wampiry nie mogły mieć więcej niż dwoje dzieci, magia powstrzymywała kolejne ciąże, aby rodzice nie rozdrabniali swojej uwagi na kolejne maluchy, chyba, że któreś z żyjących zmarło, wtedy na świat przychodziło następne. Z maniakalną precyzją wybierały swoje małżonki, kierując się przede wszystkim płodnością i genami, które mogły przekazać. Stąd każdy silny magicznie, zdolny do rozrodu osobnik był dla niech niezwykle cenny. Moc decydowała o władzy, jaką można było potem zdobyć. Im więcej takich wampirów w klanie tym był potężniejszy.
Najbardziej wstrząsnął nim rytuał zabijania słabych magicznie niemowląt. W ten sposób arystokratyczne rody chroniły się przed potomkami o niewielkiej mocy. Wampiry nie mogły mieć więcej niż dwoje dzieci, magia powstrzymywała kolejne ciąże, aby rodzice nie rozdrabniali swojej uwagi na kolejne maluchy, chyba, że któreś z żyjących zmarło, wtedy na świat przychodziło następne. Z maniakalną precyzją wybierały swoje małżonki, kierując się przede wszystkim płodnością i genami, które mogły przekazać. Stąd każdy silny magicznie, zdolny do rozrodu osobnik był dla niech niezwykle cenny. Moc decydowała o władzy, jaką można było potem zdobyć. Im więcej takich wampirów w klanie tym był potężniejszy.
Daniel
swoimi dziecinnymi opowieściami sprawił, że ten zgorzkniały mężczyzna o skamieniałej
duszy zapragnął znowu żyć. Mały kaleka o gorącym sercu wiele go nauczył. Dziecko skrzywdzone
przez krewnych i adoptowane przez obcych ludzi radziło sobie z przeciwnościami
losu jak umiało najlepiej, z uśmiechem na drobnej buzi, wdzięczne za każdy,
najmniejszy objaw uczucia. Czasami było mu ciężko, ale nigdy się nie poddawał,
nie przestawał kochać i ufać swoim najbliższym. Choć często wyszydzany i
wyśmiewany, nigdy nie odpłacał tą samą monetą.
Lakshman miał zupełnie inną naturę, ale
rozumiał jak bezcennym skarbem był Daniel oraz podobne mu istoty. Z czasem
nauczył się dostrzegać dobro także w innych. Sam nie potrafiłby się tak
zachowywać, zbyt wiele miał w sobie mroku, ale postanowił ocalić swój lud od
kompletnego pogrążenia się w ciemnościach i chaosie. Chłopiec ze znamieniem,
był światełkiem dla nich wszystkich, z pewnością to o nim mówiła stara
przepowiednia................................................................................................................
Betowała Ariana
Bardzo mi się podoba wprowadzenie króla, istne wejście smoka.
OdpowiedzUsuńUrocza jest ta zażyłość między Lakshamem a Danielem, widać że młody tęsknił za swoim Panem Nietoperzem. Widać że chłopak ma na niego zbawienny wpływ.
Rajit... oh głupi wampir jak zwykle się nie popisał i gdyby nie Chandi, który uratował mu dupę, źle by z nim było. :D
Bardzo dobry rozdział. Czekam na ciąg dalszy. Zdecydowanie swietne opowiadanie, na miarę krasnej. Wiesz że krasną uwielbiam ponad życie ;P
Ha :) Tak podejrzewałam, że dotąd tajemniczy władca jest tak dobrze znanym Danielowi Panem Nietoperzem ^^. Stworzyłaś mu niezłe wejście, a scena ze skrzydłami - urocza. Chandi, jak zwykle, uratował Rajita i mam nadzieję, że ten wreszcie otworzy oczy dostrzegając uczucia elfa. Opowiadanie jest niesamowite i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńwitam, cieszę się, że wróciłaś do tego opowiadania. Uwielbiam takie klimaty wampiry, elfy itp. Pojawienie się Pana Nietoperza to jak wejście smoka niesamowite i zaskakujące. Mam wrażenie, że ten zimny i porywczy władca zaczyna coś czuć do Daniela. Choć mogę się mylić. A wampir niech otworzy i zauważy, że elf jest nim zauroczony :o)). Co za gapa potrzebne są mu okulary :o))) Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę weny i dużo pomysłów :o) Pozdrawiam Joanna
OdpowiedzUsuńNo i bosko *.*
OdpowiedzUsuńNoe spodziewałam się że królem okaże się Pan Nietoperz... chociaż to w sumie pasuje. No i ta jego coraz mniej ukrywana zazdrość i troska o Daniela. Drogi Rajita weź ty się w końcu za tego elfa bo on się znudzi i zwieje sprzed nosa. Ale fajnie że młody się podoba komuś jeszcze. Ciekawy rozdział ale jestem zaskoczona że król tak się odnosi do chłopaka owszem znają się tak jakby ale mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńJuż czekam na kolejny.
Dużo dużo weny i chęci:)
Już się nie moge doczekać kolejnych notek. jestem bardzo ciekawa co zrobi król skoro już się pokazał i jak będzie się zachowywał przy Danielu . A za razem ciekawi mnie co zrobi chłopak jak usłysz o tym jaki król był.A za razem mam nadzieje że wieszcz i wampir będą razem. Spodobała mi się reakcja Daniela na pojawienie się króla.
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny
Ruda
Pięknie rozdział! Hahah a miny Chand'iego i Raji'ta bezcenne haha żałuje, że tego nie widziałam haha.
OdpowiedzUsuńWładca się pojawia ci wystraszeni a dzieciak się na niego rzuca awww Pan Nietoperz wrócił.
Awww klaps w tyłek xD haha. Mam nadzieję, że teraz pod okiem władcy treningi chłopca będą szły lepiej :)
Nie mogę się doczekać kolejnej notki ;3
Twoja Maru;3
No i król nie wytrzymał, i dobrze, bo też bym zaraz nie wytrzymała i walnęła Rajitem o ścianę, niech patrzy tam, gdzie powinien...Ale takiego powitania się chyba nie spodziewał xD Słodki rozdział, czekam niecierpliwie na kolejne i zapraszam do siebie na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwprowadzenie króla wspaniałe, takie wspaniałe wejście, Daniel tak beztrosko się zachowywał, no i się okazało, że władca jest naszym „panem nietoperzem”... oj władcy wspaniale musiało się zrobić na takie przywitanie ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Lankshman sie w końcu ujawnił, ale właśnie to pokazało że mu zależy na Danielu i to jak się wkurzał że Raijt go dotyka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka