Nirmal został sam
z czego na początku bardzo się cieszył. Miał wreszcie chwilę dla siebie, a całe
to weselne zamieszanie nareszcie się skończyło. Nieznośny mąż gdzieś sobie poszedł, a
przyjaciele nie odpowiadali na jego telefony i zaczynał się o nich nieco
niepokoić. Z drugiej strony jeżeli poprzedniego dnia zaszaleli, to teraz pewnie
leczą kaca i lepiej było dać im czas na dojście do formy.
Pokręcił się trochę
po mieszkaniu, szukając jakiegoś zajęcia. W końcu wyszedł na balkon i odetchnął
głęboko rześkim, porannym powietrzem. Oparł plecy o mur zamku, który wydał mu się zbyt ciepły jak na tak wczesną porę. Lekko wibrował, niczym fotel
do masażu mamy, kupiony jej przez rodzinę na czterdzieste urodziny. Kosztował
fortunę i wszyscy się na niego poskładali. Tęsknił za najbliższymi, tak dawno nie widział sióstr. Odwrócił się i zaczął obmacywać
solidną ścianę. Dotykał jej prawie nosem, wodził palcami po pulsujących,
szkarłatnych liniach. Na czarnym tle robiły niesamowite wrażenie, wzbudzały
niepokój i ciekawość. Wydawało mu się, że dotyka wielkiego, mitycznego
zwierzęcia, a nie wiekowej budowli. Nacisnął nieco mocniej, wodząc dłonią
wzdłuż ,,żył” i poczuł lekkie drżenie.
- Co u licha? – Odskoczył gwałtownie do tyłu, przypominając
sobie, co o pałacu opowiadali mu dworzanie. Nie miał zamiaru zostać porażony
,,prądem” lub czymkolwiek innym. Przez oszklone drzwi zobaczył krzątającego się
Bansi i wszedł do środka, porzucając swoje badania. – Dobrze, że jesteś.
- Wasza Wysokość. – Ukłonił się zgrabnie mężczyzna. Polubił
młodziutkiego księcia i był ciekaw, co tam znowu wymyślił.
- Dobrze znasz zamek?– Nirmal zwinął się w kłębek na fotelu.
– Słyszałeś o nim jakieś legendy? Podobno pomaga prawowitym władcom Amalendu.
- Niby tak, nie wpuszcza do środka żądnych władzy
kombinatorów, przynajmniej tak opowiadała mi babcia. Wielu przez to straciło
życie, kiedy Lakshman był nieobecny. Panowało przekonanie, że jeśli ktoś weźmie
w posiadanie zamek, zostanie królem. Pawie wszyscy, którzy próbowali go
zagarnąć zginęli w dziwnych okolicznościach.
- Widzę, że nie jesteś zwolennikiem tych bajek. Dworzanie wydawali się nimi zachwyceni. – Popatrzył na
lokaja zamyślony. Sam miał mieszane uczucia, do tej pory uważał wszystkie te
opowieści za zmyślone. Wychowany w ludzkiej rodzinie, jak większość chłopców z
zapałem oglądał seriale o super bohaterach i różnych, dziwnych stworzeniach.
Nigdy jednak nie wierzył, że istnieją naprawdę. Już sama magia i latające wyspy
były dla niego szokiem. Pałac do tej pory był dla niego jedną z wielu baśni.
Teraz już jednak nie był tego taki pewien.
- Moja rodzina pracuje tu od pokoleń. Wiem, że wiele osób podziwia zamek, ja też to robię przy każdej okazji. Jest bardzo piękny i dostojny.
Ale im dłużej go znam, tym bardziej się boję. Nigdy nic mi nie zrobił, jednak uważam,
że jest bardzo niebezpieczny, niczym schwytany w pułapkę smok, niby spętany,
ale nadal groźny i w każdej chwili może kłapnąć szczęką.
- Masz bujniejszą wyobraźnię niż ja. – Uśmiechnął się niepewnie chłopak. Odkąd tu
zamieszkał miał dziwne uczucie, że cały czas był obserwowany, nawet jeśli w
komnacie przebywał zupełnie sam.
- Mama, która pracowała tu jako pokojówka przez wiele lat twierdziła, że widziała pojawiające się znikąd pokoje, czasami posadzka rozwierała
się ukazując bezdenną przepaść, w murach niejednokrotnie zostawały uwięzione
wampiry i nawet najsilniejsi magowie, mieli problemy z ich uwolnieniem. Wyglądało to jakby ściana ich wchłonęła. Widać było
jedynie przerażone twarze, ale nie mogli wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Bzdury, pewnie twoja matka wypaliła jakieś halucynogenne zioło. – Nirmal
popatrzył na lokaja niedowierzająco.
- Może i tak. – Przytaknął mu bez przekonania Bansi.
Otworzył usta, jakby jeszcze chciał coś dodać, ale natychmiast je zamknął. – Niektóre
rzeczy lepiej zostawić w spokoju.
- Może w bibliotece znajdę coś na ten temat i tak nie mam
nic lepszego do roboty. – Chłopak zafascynowany historyjkami ruszył do drzwi.
Skoro ten dziwny zamek, miał być teraz jego domem, należało sprawdzić co się za tym wszystkim kryje, zdobyć trochę informacji.
***
Chandi skończył się
właśnie pakować, całą noc myślał o swoim problemie i doszedł do wniosku, że
rzeczywiście powinien zniknąć na jakiś czas. Rajit w tym czasie się ogarnie,
wróci mu rozsądek i wtedy porozmawiają o przyszłości. Chociaż prawdę mówiąc nie było o czym, mogli zostać jedynie potajemnymi kochankami, a taka relacja mu nie odpowiadała. Usiadł przy stole i
zaczął przeglądać gazety – Wyborczą, Fakty, Panią Domu. Świat ludzi wydał mu się
idealnym miejscem na kryjówkę. Pogryzał przy tym bez przekonania rogalik z
dżemem. Przymknął na chwilę zmęczone całonocnym czuwaniem oczy. Natychmiast
pojawiła się przed nim przystojna twarz wampira. Wiele dałby, żeby znaleźć się
teraz w jego czułych ramionach. Zacisnął usta w wąska kreskę, starając się
opanować. Musiał być odpowiedzialny i zachowywać się jak na dorosłego elfa
przystało, chociaż wcale nie miał na to najmniejszej ochoty. Chciał płakać,
krzyczeć, tupać nogami na niesprawiedliwy los, a potem ukryć twarz na szerokiej
piersi przyjaciela.
Usłyszał ciche pukanie i w drzwiach pojawił się sam władca
Amalendu z nieco kwaśną miną. Jego życie też nie rozpieszczało, ale większości
kłopotów sam sobie był winien.
- Mam do ciebie prośbę. – Lakshman usiadł obok wieszcza,
który podsunął mu kubek z kawą. – Chciałbym, żebyś przywrócił pamięć rodzinie Nirmala.
Teraz, kiedy prawie wszyscy buntownicy zostali pojmani i moja pozycja się umocniła, będziemy mogli ich odpowiednio chronić.
- Świetnie, chłopak się ucieszy, strasznie za nimi tęsknił –
stwierdził z zadowoleniem elf. – Widzę, że starasz się zdobyć jego serce –
uśmiechnął się ze zrozumieniem do władcy.
- Nie miałem pojęcia, że jest tak uparty i zawzięty. Nie
wpuścił mnie nawet za próg sypialni, a udało mu się wymóc miesiąc miodowy i to
na bardzo twardych warunkach – westchnął mężczyzna.
- Masz panie talent do utrudniania sobie i innym życia.
Dobrze, że chociaż ocknąłeś się w porę. Książę cię lubi, inaczej nie zgodziłby
się na ten ślub.
- Sprytny dzieciak wodzi mnie za nos. Masz pojęcie jak się szuka
pracy tam na dole?
- Najmniejszego, ale widziałem w Internecie i czasopismach
ogłoszenia. Szukasz panie drugiego etatu? – Wieszcz wyszczerzył zęby. Doskonale się bawił, widząc zakłopotanego władcę.
- Na to wygląda, nie mam pojęcia jednak, co ja tam mogę
robić. – Lakshman podrapał się po głowie.
- Znasz dużo języków, więc możesz pracować jako tłumacz – zaproponował. –
Ludzie nie mają takich translatorów mowy jak my, muszą się uczyć na pamięć.
- Dobry pomysł, mam nadzieję, że utrzymam za to rodzinę,
inaczej mój ukochany mąż zabije mnie śmiechem i zostawi dla jakiegoś kucharza. Muszę się przygotować do tego
miodowego miesiąca. – Skrzywił się i wstał od stołu, dopijając kawę.
- Ja bym go tak nie nazwał, nie zapowiada się zbyt słodko. –
Chandi mimo kiepskiego humoru miał ochotę głośnio się roześmiać. Udręczona mina
wielkiego króla była bardzo komiczna. A jak pomyślał, że wszystko to za sprawą
drobnego, kalekiego chłopaka, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Zaraz się
tam udam, dzisiaj jest sobota, więc cała rodzina powinna być w komplecie.
***
Kiedy Rajit wrócił
do sypialni, mając nadzieję zastać tam zaspanego, nieco skacowanego elfa,
zobaczył jedynie puste poslanie i rozrzucone koce. Zrobiło mu się przykro, że
przyjaciel na niego nie zaczekał, nie przyszedł się pożegnać. Liczył, że
po upojnej nocy, coś się między nimi zmieni, widać nie miał racji. Ruszył na
poszukiwanie szpiczastouchego niewdzięcznika, który zostawił go bez słowa i
bez porannego całusa. Zwłaszcza tego ostatniego nie zamierzał mu darować. W
zamku nigdzie go nie było, udał się więc do domu wieszcza, ale tam też go nie
zastał. Służba powiedziała, że pan wyjechał w niewiadomym kierunku prawdopodobnie
na bardzo długo, bo miał ze sobą sporo bagażu. Nikt jednak nie miał pojęcia
dokąd. Dopiero napotkany po drodze młody kapłan rzucił nieco światła na tą tajemniczą sprawę.
- Gdzie się podział Chandi, wiesz coś na ten temat? –Złapał chłopaka
za rękaw.
- Nic nie powiedział, ale wrócił rano bardzo smutny. Widać
było, że czymś się martwi. Wieszcz się z nami nie spoufala, nie zwierza nikomu. Ktokolwiek go skrzywdził powinien się wstydzić. – Spojrzał wymownie na
wampira, którego nie lubił od pierwszego wejrzenia. Piękny elf zasługiwał na
kogoś lepszego, niż ten prosty żołnierz, za jakiego miał Rajita. Taki delikatny
mężczyzna powinien być rozpieszczany i wielbiony, a nie narażony na przebywanie
wśród pospólstwa. Wyrwał się i pomaszerował przed siebie, mrucząc pod nosem niepochlebne
epitety na temat klanu Coraggion.
Wampir wrócił do
domu, nie mając pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. Próbował dodzwonić się
do elfa, ale łącze milczało jak zaczarowane. Zwykle odpowiadał chociaż
pisemnie, więc pewnie faktycznie się pogniewał. W holu spotkał podskakującą
na jednej nodze Miki.
- Wujeczku, pokłóciłeś się z elfem? – zapytała bezpośrednia
jak zwykle dziewczynka.
- Dlaczego tak myślisz? – Rajita tknęło złe przeczucie.
- Rano widziałam go na korytarzu, stał pod twoim gabinetem i
wyglądał, jakby piorun w niego strzelił. Masz niewyparzoną buzię i pewnie znowu
coś palnąłeś. Idź go przeproś, bo miał w oczach łzy. Co z ciebie za przyjaciel?
– Pokręciła głową i umknęła do ogrodu.
Mężczyzna stał przez
chwilę nieruchomo głęboko zamyślony. Niczego nie zbroił, dzisiaj miał
nawet zamiar oświadczyć się oficjalnie o rękę Chandiego. Po to właśnie poszedł
do swojego gabinetu. W ukrytym sejfie znajdowały się rodzinne klejnoty, a jeden z nich
wybitnie pasował do pięknego elfa. Niestety przeszkodził mu jeden z członków
Rady starszych i... W tym momencie Rajit doznał olśnienia. Chłopak na pewno
podsłuchał ich rozmowę na temat czystości rasy i związanych z tym problemów.
Dla dumnego wieszcza uwagi o mieszańcach musiały zabrzmieć jak oblega, nie mówiąc
już o kłopotach na jakie narażone byłyby ich dzieci, gdyby oczywiście je mieli.
On ze swojej strony nie miałby nic przeciwko kilku jasnowłosym brzdącom. Postanowił
jak najszybciej odszukać przyjaciela, zanim uroi sobie coś dziwnego w tym pomysłowym
łebku, o ile już tego nie zrobił. Będzie też musiał porozmawiać z Lakshmanem w
sprawie jak najszybszej zmiany krzywdzącego prawa, dotyczącego zakazu
mieszania ras.
***
Chandi przy pomocy
teleportu udał się do parku, gdzie jako dziecko bawił się Nirmal. Płyta na której się pojawił przypominała do złudzenia
studzienkę kanalizacyjną i znajdowała się w bardzo ustronnym miejscu. Nie było
więc możliwości, aby natknął się tutaj na przypadkowego przechodnia. Przez internet
godzinę wcześniej wynajął w pobliżu mieszkanie. Niewielki domek od razu mu się
spodobał, wątpił by ktoś go szukał w takim miejscu. Posapując targał ogromne
niczym szafy walizy, na szczęście nie miał zbyt daleko. Otworzył drzwi i rozejrzał się dookoła. Mieszkanie składało się z dwóch pokoi, ładnej,
jasnej kuchni i łazienki. Dla samotnego kawalera, nie prowadzącego bujnego życia
towarzyskiego było tutaj wystarczająco miejsca. Szybko się rozpakował i porozkładał potrzebne mu
drobiazgi. Przywiózł ze sobą same ludzkie ubrania. Często oglądał z
zainteresowaniem krakowską telewizję regionalną i znał się na panującej obecnie modzie.
Trochę zaczął go boleć brzuch, ale po chwili odpoczynku poczuł się dużo lepiej.
Postanowił potem zrobić zakupy, miał nadzieję, że rodzina Nirmala będzie na tyle
uprzejma i mu w tym odrobinę pomoże. Nałożył prosty niebieski podkoszulek oraz dopasowane dżinsy, włosy spiął srebrna spinką w luźny koński ogon, ukrył pod
nimi swoje szpiczaste uszy. Nie była to wytworna fryzura do jakiej był przyzwyczajony,
ale długowłosi ludzie właśnie tak się najczęściej czesali. Zapadł wieczór i elf uznał, że najwyższy
czas zająć się swoją misją. Szybko dotarł do domu chłopaka, furtka była otwarta, więc bez wahania wszedł do ogrodu. Rodzina właśnie jadła kolację i przez otwarte okno w kuchni dochodziły go chichoty dziewcząt, obrzucających się fistaszkami. Zapukał
i nie czekając na zaproszenie otworzył drzwi z nazwiskiem Jezierscy, po czym skierował
się tam, skąd dobiegały głosy.
- Niczego nie kupujemy, jesteśmy spłukani – odezwała się na widok nieznajomego ładna kobieta po czterdziestce .
- Znowu jakiś domokrążca – westchnął pan domu.
- Tato, dajcie panu dojść do słowa. Jesteście niemożliwi! –
Oburzyła się w imieniu przystojnego gościa Asia i przygładziła jasne warkocze,
których nadal się nie pozbyła, mimo swoich dwudziestu czterech lat.
- Sierotka ma rację, niecodziennie do chałupy przychodzi takie
ciacho. – Ola obrzuciła mężczyznę zaciekawionym spojrzeniem. – Ma dłuższe włosy
od ciebie! – Pokazała język wściekłej siostrze.
- Jestem tutaj w ważnej sprawie. Pamiętacie Nirmala, znaczy
się Daniela?
- A kto to taki? – Kobieta podała mu szklankę kompotu i
zaprosiła do stołu.
- Moje tłumaczenie pewnie zabrzmi nieco dziwnie, ale zaraz
się przekonacie, że to prawda. Wasza pamięć została zmodyfikowana z powodu niebezpieczeństwa jakie wam groziło.
Teraz przywrócę wam wspomnienia i wszystko stanie się jasne. - Chandi pstryknął
palcami, a w pomieszczeniu pociemniało, mimo palącego się światła.
Przestraszeni ludzie chcieli wstać z krzeseł, ale jakaś siła zatrzymała
ich na miejscu, nie mogli nawet drgnąć. – Przepraszam, to niestety konieczne, muszę
być precyzyjny. Zaklęcie jest dość trudne i wymaga skupienia. – Mężczyzna wyciągnął
w ich kierunku dłonie, a cała jego sylwetka zaczęła emanować delikatną poświatę.
Wypowiadał zawiłe słowa w nieznanym języku, kreśląc w powietrzu lśniące znaki,
trochę przypominające pogańskie runy. Wszystko trwało jedynie kilkanaście
sekund, po chwili siedzieli już oszołomieni w swojej kuchni i potrząsali głowami.
- Co się stało? - Zapytała Asia.
- Znacie Daniela? – ponowił pytanie Chandi, trochę zaniepokojony
milczeniem reszty rodziny.
- Tak, to przecież nasz syn – odezwała się po chwili
kobieta, masując sobie skronie. – Dawno go nie było w domu – spojrzała na
kalendarz i pobladła. – Gdzie mój synek draniu?! Nie widziałam go od kilku
miesięcy! – Złapała niespodziewającego się ataku elfa za szyję.
- Spokojnie proszę pani – wykrztusił z trudem – jutro się
zobaczycie.
- Puść go mamo, bo niczego się nie dowiemy – odezwała się
rozsądnie Ola.
- Chłopak wpadł w poważne kłopoty związane z jego dziedzictwem.
Chyba zauważyliście niezwykłe znamię, które ma od urodzenia. Razem z
przyjacielem spotkałem go w parku, kiedy uciekał przed prześladowcami.
Udzieliliśmy mu schronienia, a bojąc się, że mogą skrzywdzić także i was,
wymazaliśmy wam wszystkie wspomnienia o Danielu. W naszym świecie nazywamy go
Nirmalem, to jego prawdziwe imię nadane mu przez matkę.
- Wystraszyłeś nas nie na żarty młody człowieku – odezwał się w końcu ojciec, który najwyraźniej najmocniej odczuł skutki zaklęcia. – O co w
tym wszystkim chodzi?
- Najważniejsze, że chłopakowi nic się nie stało. Was też
udało się ocalić. Większość buntowników siedzi w więzieniu, a reszta pochowała
się po dziurach, bojąc się naszego władcy. Myślę, że opowiem wam legendę o Władcy
Ciemności i Amalendzie. Prywatne sprawy, Daniel powinien przekazać wam sam. –
Uśmiechnął się pojednawczo.
Rodzina Jezierskich
słuchała tego z niedowierzaniem, dokładnie jak kilka godzin wcześniej Nirmal,
historii o zamku. Nie mieściło się im w głowach, że gdzieś ponad chmurami był
inny, nieznany im świat. Gdyby nie rzucone zaklęcie, którego skutki odczuli na
własnej skórze, daliby swojemu gościowi adres najbliższej kliniki odwykowej
oraz znajomego psychiatry. Chandi widząc, że nie traktują go zbyt poważnie
pokazał im swoje uszy, co jednak nie wywarło na ludziach spodziewanego
wrażenia. Dopiero rozłożenie delikatnych, na wpół przeźroczystych skrzydeł spowodowało,
że pootwierali szeroko oczy, zupełnie zbici z tropu. Dotykali ich ostrożnie, z
ogromnym zachwytem i fascynacją. Koniecznie chcieli zobaczyć natychmiast cuda,
o których im opowiadał. Niestety na to potrzebna była zgoda króla.
.............................................................................................................................................
.............................................................................................................................................
Betowała Ariana
Trochę spokojniejszy rozdział, ale rany, mam wielką nadzieję, że Rajit złapie Chandiego zanim ten postanowi zniknąć... Podoba mi się też biedny zmieniony w pantoflarza Lakshman, dobrze mu tak, niech go Nirmal przytemperuje xD Przygody króla z rodziną mogą być ciekawe, pewnie gdyby się dowiedzieli, że źle traktuje ich Daniela, nieźle by mu utarli nosa... Czekam z niecierpliwością na dalszą część i życzę dużo weny <3
OdpowiedzUsuńCałkiem niezły rozdział. spokojniejszy. ciekawa jestem jak nirmal się wytłumaczy rodzinie. i co dalej zrobi rajit. dlaczego chandiego bolal brzuch?
OdpowiedzUsuńRzeczywiście rozdział spokojniejszy w stosunku do poprzedniego. Jestem ciekawa jak potoczą się sprawy pomiędzy Rajitem i Chandim. Oby szybko wszystko pomiędzy sobą wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńNiemogę się doczekać miesiąca miodowego Nirmala i Lakshman. Ciekawe czy władca poradzi sobie w pracy i zarobi na rodzinę:-)
Pozdrawiam i dużo weny
ayane
Oby nie było za późno jak się elf gdzieś zaszyje to lata go nie znajdą. Nie mogę się doczekać "miesiąca miodowego" ale wcale nie jest mi żal króla. Jestem bardzo ciekawa jak rodzina Daniela zareaguje na to że chłopak wrócił z mężem.
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny i już czekam na kolejny:)
Dużo dużo weny i chęci:)
Mam nadzieję, że Rajit sprawnie i szybko odnajdzie elfa. Co do Nirmala liczę, że Da popalić swojemu mężowi :D
OdpowiedzUsuńDużo weny
ofeliaroseopyaoi.blogspot.com
Mam nadzieję, że Rajit znajdzie Chandiego i wszystko między sobą wyjaśnią. Dobrze, że przynajmniej wampir dowiedział się przyczyny odejścia elfa. Fakt, z drugiej ręki, ale to zawsze coś. Najważniejsze by nie zwlekał i jak najszybciej znalazł swoją zgubę.
OdpowiedzUsuńPozytywnym akcentem w tym rozdziale jest to, że rodzina Jezierskich odzyskała wspomnienia o Danielu. Ciekawa jestem, jak zareagują na wieść o tym, że chłopak się chajtnął ^^. Sytuację Lakshmana mogę podsumować jedynie powiedzeniem: "Trafiła kosa na kamień". Niech trochę zapracuje na swojego młodego męża, który sporo wycierpiał przez jego wielkie ego. Już nie mogę się doczekać, jak władca będzie radził sobie z ludzkim życiem podczas miodowego miesiąca.
No i pozwoliłam sobie wypisać kilka błędów.
- Masz bujniejszą wyobraźnię iż ja. – Uśmiechnął się niepewnie chłopak. [chyba powinno być niż zamiast iż]
- Mama, która pracowała tu jako pokojówka przez wiele lat twierdziła, że widziała pojawiające się znikąd pokoje, czasami posadzka rozwierała się ukazując bezdenną przepaść, w murach niejednokrotnie zostawały uwięzione wampiry i nawet najsilniejsi magowi, mieli problemy z ich uwolnieniem. [w słowie magowie zjadłaś ostatnią literę "e"]
Natychmiast pojawiła się przednim przystojna twarz wampira. [Chyba miało być: "Natychmiast pojawiła się przed nim przystojna twarz wampira",]
-Tato, dajcie panu dojść do słowa. Jesteście niemożliwi! – Oburzyła się w imieniu przystojnego gościa Asia i przygładziła jasne warkocze, których nadal się nie pozbyła, mimo swoich dwudziesty czterech lat. [chyba dwudziestu czterech lat ^^ - zamiast y wstaw u]
- Sierotka ma rację, niecodziennie do chałupy przychaci takie ciacho. – Ola obrzuciła mężczyznę zaciekawionym spojrzeniem. – Ma dłuższe włosy od ciebie! – Pokazała język wściekłej siostrze. [chyba miało być "przychodzi" zamiast "przychaci"].
Tyle znalazłam błędów, no plus minus dwie lub trzy literówki w zjadaniu ogonków i kreseczek. Rozdział ciekawy aczkolwiek spokojniejszy w porównaniu z poprzednimi. Miło mi się go czytało ^^ i zapewnił mi chwilę odpoczynku. Weny życzę i pozdrawiam ^^.
P.S. Czy nie przeszkadza Ci, że piszę o błędach w komentarzach? Może wolałabyś żebym pisała o nich na GG?
Poprawiłam wszystkie błędy, które wypisałaś. Co ja mam z tym zjadaniem i przekręcaniem liter? Jestem wdzięczna za wyłapywanie tego wszystkiego, strasznie trudno zobaczyć błędy w swoim tekście. Mnie jest wszystko jedno, gdzie o nich piszesz, jeśli ci wygodniej może też być na GG. Dziękuję.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak widać Lankshman się stara, oby Raijtowi udało się odnaleźć Chandiego i żeby wszystko się między nimi ułożyło.... „... - Nie miałem pojęcia, że jest tak uparty i zawzięty. Nie wpuścił mnie nawet za próg sypialni, a udało mu się wymóc miesiąc miodowy i to na bardzo twardych warunkach – westchnął mężczyzna.” to jest rewelacyjny tekst
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, o tak Nimrial owinąl sobie króla wokół małego paluszka, coś mi się zdaje że i siostry zawitają na zamek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka