Oczywiście ani Nirmal, ani Lakshman nigdzie już tego dnia nie wyszli z domu. Spędzili go na miłosnych igraszkach,
ignorując kompletnie uporczywie terkoczące komórki. Jednak następnego poranka
postanowili podjąć zajęcia, które zaplanowali na swój miodowy miesiąc.
Właściwie, to naciskał na nie chłopak, bo mężczyzna wolałby spędzić ten czas w
łóżku. Nirmal nie miał zamiaru zrezygnować ze swoich wymarzonych studiów, na które
przez tyle czasu ciężko pracował. Nawet jeśli nie pracowałby potem nigdy jako
weterynarz, chciał chociaż zaznać tego sławnego, studenckiego życia. U boku
zazdrosnego i upartego męża nie wydało mu się to rzeczą łatwą, ale postanowił
jednak spróbować. Ubrał się z ogromną starannością, chcąc zrobić jak najlepsze
pierwsze wrażenie. Dzięki Chandiemu jego
szafa pękała od modnych ciuchów, które zapobiegliwy elf kazał mu poukładać
zestawami. Stanął przed dużym lustrem w przedpokoju, pokazującym całą jego
sylwetkę i spiął czarne włosy do tyłu srebrną spinką, wypuszczając kilka
drobnych loczków nad czołem. Obrócił się kilka razy wokół swojej osi.
- Może nie jak model, ale
nie najgorzej – mruknął zadowolony na widok swojego odbicia. Chandi miał
nienaganny gust, git , że przeciągnął go kilka razy przez cały Kraków, aż padł
na twarz. – Było warto tak cierpieć. – Pokręcił pośladkami w opiętych dżinsach.
Jedynym jego zmartwieniem była noga, która właśnie się pod nim ugięła. Został
jednak zaraz złapany przez parę silnych rąk.
- Ty idziesz się uczyć, czy
masz inne plany? – Mruknął Lakshman i klepnął go w tyłek, gryząc jednocześnie w
szyję, aby tam zostawić swój autograf. Zbyt podobało mu się to co zobaczył, by
chciał się jeszcze tym z kimś dzielić.
- Spadaj paskudny gryzoniu!
Przez ciebie będą się ze mnie nabijać! – Prychnął zarumieniony, wiercąc się na
wszystkie strony. Wstrętny macho ledwo wstał, a już zaznaczył swój teren.
- Przyjadę po ciebie mój
książę, więc baw się tam grzecznie z innymi dziećmi. Jak się któreś za bardzo
do ciebie przyklei, wyssam go do ostatniej kropelki! – Uśmiechnął się
drapieżnie.
- Ani się waż wszczynać
awantur! - Tupnął nogą chłopak i spojrzał groźnie na męża. – Masz się zatrzymać
gdzieś za rogiem, a ja do ciebie dojdę. Jeszcze ludziska pomyślą, że zaborczy
tatuś mnie tak uroczo pilnuje!
- Wyglądam tak staro?
–Lakshman puścił chłopaka i popatrzył na swoją potężną sylwetkę w lustrze nieco
zbity z tropu. Miał co prawda 2345 lat, ale nie czuł się jakoś specjalnie
wiekowo. Mięśnie były równie sprężyste jak zwykle, a w ciemnej, nieco
rozwichrzonej czuprynie próżno by szukać siwego włosa.
- Pa...pa, muszę się pośpieszyć!
– Mały spryciarz natychmiast skorzystał z okazji, w jednym skoku dopadł drzwi i uciekł,
zanim zaskoczony mężczyzna wdał się z nim w dyskusję o swoim wieku. Przystanek
był po drugiej stronie ulicy. Poprawił na ramieniu niewielki plecak i
uśmiechnął się do siebie.
- Jeden : zero dla mnie! - Zawołał zadziornie i
wskoczył do nadjeżdżającego tramwaju. Był z siebie dumny, udało mu się
wyprowadzić w pole zaborczego męża. Wiedział, że przyjdzie mu zapłacić za ten
żarcik. Miał nawet kilka niezłych pomysłów na pokutę od których jego policzki
zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
Tym sposobem wylądował w pełnej sali
wykładowej na swojej pierwszej lekcji anatomii zwierząt. Na szczęście
profesora jeszcze nie było, a rozdokazywana brać zawierała znajomości. Wszyscy
rozglądali się zaciekawieni dookoła, zawzięcie mieląc językami. Zawierano pierwsze
przyjaźnie, przyszła elita zajęła oczywiście najlepsze miejsca i trzymała się
zwartą grupką. Jej lider, wysoki, jasnowłosy chłopak zerkał co chwilę na
Nirmala. Najwidoczniej miał wątpliwości, gdzie go zaklasyfikować.
- Co to za goście? – Zapytał
siedzącej obok niego pulchnej dziewczyny o żywych, inteligentnych oczach.
-
Ci na przedzie? – Zmierzyła go wzrokiem, ale widać się jej spodobał, bo skinęła
mu głową. – To wszystko synalkowie i córcie bogatych tatusiów. Mają zapewnione
ciepłe posadki w ich prywatnych klinikach. Właściwie, w tych firmowych
szmatkach powinieneś siedzieć z nimi.
-
No co ty, mój ojciec ma małą piekarnię – zachichotał. – Raczej nie mieszczę się
w ich rankingu.
-
Poważnie? – Wyciągnęła z torebki zeszyt do notatek. – Moja matka jest fryzjerką,
więc też odpadam. Zjedzmy potem razem śniadanie, poznamy się lepiej.- Uścisnęła
po koleżeńsku jego rękę.
-
Pewnie. – Kamień spadł mu z serca. Trochę się obawiał, aby nie powtórzyła się
sytuacja z liceum, gdzie był ledwo tolerowanym odludkiem.
-
Chwila, jesteś zaręczony? – Spojrzała na jego obrączkę.
-
Niezupełnie – speszył się lekko – mam męża. Wolałbym, żebyś to zachowała dla
siebie.
-
Stary! – Klepnęła go w plecy aż zadudniło. – Szybki jesteś. Ja nawet nie
nauczyłam się całować. Wiesz, takie pączki nie mają wysokich notowań.
-
Pączki są smaczne – zachichotał. – Na pewno znajdzie się niejeden amator. –
Dziewczyna miała wiele uroku, piękną kremową skórę i jasny niczym słońce
uśmiech, nastawiający do niej pozytywnie każdego, kto go zobaczył. Nie rozumiał
jak inni mogą tego nie dostrzegać.
-
Akurat, wolą takie szkapy jak ta blondyna! – Wskazała na brylującą wśród
chłopaków wysoką dziewczynę w mini i z dekoltem, przez który można było
zobaczyć jej pępek.
-
Przejdzie im, zobaczysz. Faceci nie są aż tacy głupi jak się na pierwszy rzut
oka wydają. Zobacz, jak się ta niunia marszczy na widok każdej zgrabnej laski?
Widać, że jest złośliwą zołzą szukającą bogatego faceta.
-
Te znawca! Dobrze ci się gada, bo już kogoś masz, ale coś w tym jest to fakt.
Teraz się lepiej zamknijmy, bo idzie Kobra, ponoć pluje jadem aż do ostatniego
rzędu. – Wskazała na chodzącą do sali nauczycielkę. – Chyba spodobałeś się
liderowi tych nadętych, cały czas się na ciebie gapi.
-
Ten ulizany? – Wyszeptał, oglądając się za siebie.
-
Nie mów, że nie zauważyłeś. Niezły przystojniak – Zachichotała.
-
E tam. Zupełnie zwyczajny laluś. Mógłby mojemu mężowi co najwyżej buty czyścić.
– Skrzywił się jak po zjedzeniu cytryny, na co przyglądający się mu chłopak zareagował
sporym zdziwieniem. Najwyraźniej przyzwyczajony do hołdów nawet nie pomyślał,
że mógłby się komuś nie podobać.
-
Muszę poznać to twoje ciacho. Chociaż się pogapię skoro zajęty – Szturchnęła w
bok nowego znajomego.
-
Nie ma sprawy, ale łapki przy sobie. – Ostrzegł ją Nirmal. Resztę wykładów i
przerw przesiedzieli razem, wymieniając poglądy. Okazało
się, że mają podobne poczucie humoru, szczerzyli się więc do siebie co chwilę,
zarabiając niejedno nieprzyjazne spojrzenie.
***
Balraj od kilku dni przeczesywał Amalend w
poszukiwaniu Immanel. Miała bardzo rzadkie imię i powinna być w wieku, kiedy to
córkom szukano odpowiednich kandydatów na męża. Wiele wampirów nadal hołdowało
tradycji małżeństw aranżowanych, które klanowi przyniosłyby jak najwięcej
korzyści. W takim wypadku dziewczynę czy chłopaka chętnie wystawiano na pokaz
niczym cenny przedmiot na wystawie. Demon zaczął więc bywać na balach,
przyjęciach, imprezach charytatywnych i modnych ostatnio grillach. Nudził się
tam śmiertelnie i nigdzie nie natrafił na żaden ślad Immanel. Najczęściej
przybierał postać modnie ubranego chłopaka z zamożnego domu, dyskretnie
szukającego dla siebie partnerki. W ten sposób mógł wypytywać gości, nie
zwracając na siebie zbytniej uwagi.
Tym
razem trafił na urodziny nowego przywódcy klanu Orgolion – Khana. Przez cały
czas towarzyszył mu syn, równie dumny i nieprzystępny jak ojciec. Balraj po
dwóch godzinach wśród tych wyniosłych arystokratów nie potrafił ukryć ziewania.
Wymknął się więc pod byle pretekstem do ogrodu. Oświetlony nielicznymi
latarniami, pogrążony w mroku park wydał mu się o wiele bardziej pociągający,
niż napuszona elita mieląca od wieków te same frazesy. W oplecionej winoroślą
altanie dostrzegł samotną postać. Starszy mężczyzna palił w zamyśleniu wonne
cygaro.
-
Przepraszam, że przeszkadzam...- odezwał się po chwili wahania Balraj. – Trochę
tam duszno..- Wskazał na rozświetlony zamek.
-
Nie dziwię się... Ten palant nie pozwolił swojej córce nawet zjeść kolacji z rodziną!
– Warknął nieznajomy. - Jestem jej dziadkiem i myślałem, że w końcu zobaczę
moją Immanel. Nie widziałam tej kruszyny ze dwadzieścia lat, odkąd zachorowała.
Khan ciągle wymyśla jakieś przeszkody. Boję się, że coś jest nie w porządku.
Żałuję, że pozwoliłem mojej córce poślubić tego drania. Ona już nie żyje, a ja
nie mogę nawet odwiedzać wnuczki.
-
Nie wiedziałem o tym, myślałem, że ma jedynie syna. – W demonie aż podskoczyło
z radości serce. Nareszcie trafił na jakiś trop, to z pewnością była ta, której
szukał. – Dziwne, wygląda na to, że wstydzi się córki albo coś ukrywa.
-
Też tak myślę. Nala zginęła w podejrzanych okolicznościach, nic mu jednak nie
dało się udowodnić. Jako ojciec objął opiekę nad nieletnią wtedy Immanel. Gdyby
trafiła do mnie, musiałby zwrócić ogromny posag mojej córki. Przepraszam, że
zawracam panu głowę moimi rodzinnymi problemami. Nie mam z kim o tym
porozmawiać – westchnął głęboko. – Nikt mi nie wierzy.
-
To bardzo ciekawa historia. Chętnie pomogę, jeśli w zamian za to będę mógł
potem porozmawiać z Immanel. Również muszę rozwiązać familijna zagadkę, a ona
jest prawdopodobnie jedyną osobą, która mi w tym pomoże. – Spojrzał uważnie na
mężczyznę, który wydawał się być godny zaufania.
-
W takim razie zawrzyjmy układ. Panu jako obcemu będzie łatwiej coś zdziałać.
Jestem Zafron z klanu Mortest. – Wyciągnął do niego rękę. Demon wiedział, że
członkowie tego klanu są zazwyczaj bardzo honorowi, dlatego bez wahania podał
mu swoją.
-
Balraj, wolałbym nie zdradzać swojej tożsamości. Zrobię wszystko, by dowiedzieć
się czegoś o Immanel, a może nawet uda mi się trafić na jakiś ślad dotyczący
Nali.
Nowi znajomi, połączeni osobistymi
problemami rozstali się pełni nadziei. Każdy z nich tak samo samotny, pragnął
zdobyć dla siebie jakąś namiastkę szczęścia. Istotę bliską sercu, która
wypełniłaby pustkę i ogrzała serce. Demon
nie miał okazji doznać tego rodzaju uczuć, a wampir sam zniszczył wszystko,
unosząc się ambicją i oddając Nalę w ręce Khana, który wydawał mu się ideałem
zięcia.
***
Laksham
został zatrudniony przez teścia do rozwożenia pieczywa. Ubrał się w jego
pojęciu stosownie do tej jak mu się wydawało prostej, fizycznej pracy. Wiedzę
o tym zaczerpnął z kolorowych magazynów dla nastolatków. Obtargane dżinsy
opinały zgrabne nogi, podkoszulek bez rękawów ukazywał potężne muskuły w całej okazałości. Na ramionach widać było blizny i liczne tatuaże z motywami satanistycznymi.
Czarne włosy opadające w nieładzie na szerokie ramiona i złote, błyszczące niczym
u drapieżnika oczy nadawały mu wyglądu niebezpiecznego gangstera, którego jakiś lekkomyślny sędzia zmusił do pracy na
rzecz miasta. Pan Lustrzański na jego widok jedynie westchnął z rezygnacją. Miał
niewielką nadzieję, że nie odstraszy wszystkich klientów swoim kontrowersyjnym
wyglądem. Za to jego córki złożyły ręce w nabożnym zachwycie. Pierwszy raz
widziały mężczyznę, który tak bardzo przypominał rzymskiego gladiatora. Ich mały
braciszek miał niesamowite szczęście posiadać go na własność.
Starą
bagażówkę załadowano po brzegi chlebem, bułkami i drożdżówkami i teraz
wystarczyło jedynie rozwieźć towar pod wskazane adresy do szkół i przedszkoli.
Przy pomocy mapy bardzo szybko odnalazł Liceum Ogólnokształcące nr.2. Duży, szary budynek niczym się nie wyróżniał spośród
tysiąca innych. Zadzwonił do bocznego wejścia, prowadzącego wprost do kuchni.
Korpulentna kucharka na jego widok upuściła trzymaną w rękach pustą skrzynkę po
pieczywie. Wpatrywała się w niego z otwartymi ustami, niczym w jakąś zjawę, najprawdopodobniej
wprost z Hollywoodu.
-
Russell Crowe?- Wyszeptała z nabożnym zachwytem i poprawiła wymykające się spod
czepka siwe włosy.
-
Franka, co ty pieprzysz? Zabalowałaś wczoraj czy co? – Idąca za nią podkuchenna
klepnęła ją w tyłek. – Posuń ten zad, niosę resztę pudeł!
-
O...o...o...! – Udało się jedynie wydusić kobiecie i podnieść rękę, wskazując na
seksowne zjawisko przed drzwiami.
-
O matuchno! Skąd się wziął ten smaczny kąsek? – Zajrzała koleżance przez ramię
i natychmiast zrozumiała, że ten facet wyskoczył wprost z jej mokrych snów,
kiedy to jak każdej nocy kochała się z szefem sycylijskiej mafii. Wyciągnęła
komórkę i bez pytania o zgodę cyknęła kilka fotek. – Uszczypnij mnie!
-
Więc chcecie te bułki czy nie? - Lakshman
kompletnie nie wiedział, dlaczego te dwie baby ubrane w białe fartuchy tak się
gapią, zamiast brać się do roboty. Jak tak dalej pójdzie do wieczora będzie
jeździł po mieście.
-
Ocywiście, że tak nas ty królewicu! – Starsza ruszyła mu na pomoc, ale wyminął
ją, wziął trzy ciężkie skrzynki z pieczywem naraz i wszedł do środka. Położył je na
największym stole, za nim stanęły obie kobiety, wpatrując się niczym
zahipnotyzowane w napięte mięśnie na jego plecach. Obie się oblizywały
koniuszkami języków.
-
Chyba umiecie pisać? – Wyciągnął fakturę i długopis. Prawdę mówiąc miał co do
tego niejakie wątpliwości, widząc ich nieprzytomne, maślane spojrzenia.
-
Pewnie. – Młodsza złożyła nieco drżący i koślawy podpis. – Codziennie, będzie
pan przyjeżdżał? –Jej głos był pełen nadziei, a ręce zatrzymały się o włos od opalonego
na złocisty brąz, kuszącego je kaloryfera, raz po raz wyglądającego spod przykrótkiej
koszulki.
-
Obawiam się, że przez najbliższy miesiąc tak. – Wywrócił oczami i odsunął się
na bezpieczną odległość od tych dwóch napalonych kocic. Wycofał się powoli do
drzwi i dopiero za progiem odetchnął z ulgą. Ludzkie kobiety okazały się
jeszcze gorsze niż wampirzyce. Postanowił na przyszłość zachować większą czujność, niestety okazało się to bardzo trudne do wykonania. Udało mu się
jedynie zachować pewien dystans przy pomocy wyćwiczonego przez lata chłodnego,
królewskiego spojrzenia. W każdej kolejnej szkole czy przedszkolu, było ich
więcej i więcej. Wieść o super przystojnym kierowcy ciężarówki rozeszła się po
całej okolicy w mgnieniu oka. Ledwo się pojawiał witały go nie tylko kucharki,
ale w oknach pojawiały się także podekscytowane nauczycielki, a nawet piszczące
radośnie uczennice. Komórka była zaiste diabelskim wynalazkiem i przekazywała
wiadomości z szybkością błyskawicy. W ciągu jednego dnia udało mu się zyskać
sporą popularność. Po południu był już zupełnie wykończony, a na widok kobiet
zaczął dostawać dreszczy. Odstawił więc samochód do teścia i wziął w domu szybki
prysznic, musiał jeszcze odebrać ze szkoły swojego młodziutkiego męża. Miał ogromną
ochotę rozkwasić komuś nos, ot tak dla poprawy humoru i rozładowania emocji.
Postanowił czekać na Nirmala przed bramą uniwersytetu, gdzie na pewno nie
zabraknie chętnych do porządnej bijatyki. Zapomniał biedak, że sam jego wygląd
skutecznie odstraszy jakichkolwiek poszukiwaczy przygód.
***
Rajit nie miał się wiele lepiej od swojego władcy,
który zwalił mu na głowę prawie wszystkie swoje obowiązki. Jeśli do tego
jeszcze doliczyć kapryśnego męża, przewracającego jego zamek do góry nogami, to
można zrozumieć, że był równie wykończony. Od tygodni, jak większość świeżo
poślubionych małżonków, walczyli ze sobą o każdy drobiazg. Chandi ze swoim
wyrafinowanym gustem oraz zamiłowaniem do wygody i ekstrawagancji był dla niego
kompletnie niezrozumiałą istotą z zupełnie innej planety. Nie mówiąc już o panoszących
się po całym domu roślinach, wyrastających niespodziewanie w najdziwniejszych
miejscach i kwitnących, wydzielając oszołamiający zapach. Jako wojownik
gustował w surowym, prostym wystroju. Dla niego marmurowa posadzka i drewniana
ława w jadalni była szczytem luksusu. Kiedy wieczorem wszedł do sypialni przepadł
przez nowy, puchaty dywan, sięgający mu prawie do kostek, potem potknął się o
stos poduszek leżący przed kominkiem, by z przerażeniem zobaczyć na ścianie
zamiast wuja Hassana, zdobywcy siedmiu
nagród w turniejach rycerskich, arras z pląsającymi w jeziorku nimfami. Nerwy
puściły mu zupełnie.
-
Co się do cholery stało z moim domem?! – Ryknął na rozpierającego się w łóżku
elfa, podjadającego z kryształowej miseczki truskawki. – Ta komnata wygląda
jakby należała do luksusowej kurtyzany!
-
Chcesz powiedzieć, że jestem twoją dziwką?! – Chandi zmarszczył jasne brwi i uklęknął
na materacu z groźną miną. Rajit miewał ostatnio takie humorki, jakby to on był
w ciąży. – Rób sobie co chcesz, możesz wyrzucić wszystko! Mieszkaj w jaskini
niczym yeti, którym jesteś! – Wstał, ubrany jedynie w ledwo zakrywającą jego pośladki,
półprzeźroczystą białą koszulę i mocno wycięte stringi. Mężczyźnie aż zaparło
dech w piersiach, nadal był wrażliwy na wdzięki elfa tak, jakby zobaczył go po raz pierwszy.
– Myślałem, że spędzimy miły wieczór, ale
skoro masz muchy w nosie, to dobranoc! – Wieszcz zadarł do góry nos i ruszył w kierunku
oszklonych drzwi. Drzewo życia było już tak wysokie jak zamek, a w jego potężnych
konarach znajdowała się sypialnia dla ich maleństwa, wyhodowana przy pomocy elfiej
magii. Służba podziwiała ją z daleka, traktując jak swoisty cud. Połączona była
bezpośrednio z balkonem cienką kładką pod którą widniała kilkunastometrowa przepaść.
Obrażony Chandi wszedł na nią bez wahania i przeszedł lekkim krokiem na drugą
stronę, nie oglądając się za siebie.
-
Nie przekręcaj moich słów! – Rajit mimo posiadania skrzydeł, których prawdę mówiąc bardzo rzadko
używał, miał lęk wysokości. Oczywiście nie przyznałby się za żadne skarby do
tej niemęskiej słabości. – Zaczekaj, nie jestem wiewiórką! – Z sercem w gardle podążył
za mężem, zrobił się blady niczym chusta, a na jego czole pojawiły się krople potu.
Kładka pod wpływem mocnego podmuchu wiatru odrobinę się zachwiała i to go zgubiło.
Stanął, nie mogąc zrobić dalej ani jednego kroku.
Chandi
wszedł do środka, zaniepokoiła go jednak cisza za plecami. Odwrócił się powoli
i na widok miny mężczyzny zadrżało w nim serce. Sytuacja wyglądała naprawdę niebezpiecznie. Rajit za wszelką cenę próbował opanować strach, ale z każdą
sekundą szło mu coraz gorzej, zaczynał wpadać w panikę. Elf wrócił na kładkę,
wyciągnął z kieszonki koszuli chusteczkę i przewiązał nią oczy męża.
-
Ufasz mi – szepnął mu łagodnie wprost do ucha i pogładził szorstki policzek.
-
Wiesz, że tak – wykrztusił po kilku sekundach wampir.
-
Daj mi rękę i chodź. – Krok za krokiem wrócili z powrotem do sypialni. Usadził
chwiejącego się Rajita na łóżku. Uklęknął przed nim i odsłonił mu oczy. – Ty głupi
wampirze, dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Gdybyś zginął, umarłbym razem z
tobą!
-
Bzdury gadasz elfie. – Spojrzał z miłością w niebieskie, teraz pełne łez
ulgi oczy. Kochał go tak bardzo, niestety nie umiał odpowiednio wyrazić swoich uczuć
i tylko niepotrzebnie ranił tego delikatnego mężczyznę.
-
Jesteś moim sercem i duszą. Nikt nie może żyć bez jednego czy drugiego, durny
krwiopijco! – Rozpłakał się na dobre. Cały się trząsł, emocje dopiero teraz zaczęły
z niego uchodzić, zamieniając w galaretę. Poczuł jak podnoszą go silne ramiona.
Przytulił się do ciepłej piersi z przyjemnością wsłuchując w uspokajający rytm.
-
Przepraszam...przepraszam... przepraszam... - Każdemu słowu towarzyszył słodki
pocałunek. – Jestem idiotą! Możesz zrobić z tego zamku wschodni harem, chiński
pałac, dom siedmiu wróżek, czy co tam chcesz.
Nareszcie! Brawo!! Czekamy na więcej i życzymy weny!!!
OdpowiedzUsuńTo było cudowne i teraz chce więcej :)
OdpowiedzUsuńNo to władca nie ma łatwego życia w pracy ale czyta się o tym wspaniale. Podoba mi się że małżonkowie się kłócą i wszystko nie jest takie kolorowe. Oby młody książę znalazł przyjaciela na tych studiach. No i kwestia demona on chyba rzeczywiście jest ojcem.
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny i chęci:)
Podoba mi się nowa koleżanka Nirmalna. Wydaje się taka pozytywnie zakręcona. Mam nadzieję, że wspomnisz o jej reakcji na Lakshmana ;)
OdpowiedzUsuńWidzę że poszukiwania Balraja też idą pełną parą, więc czekam na jakieś efekty. Sprzymierzeniec i punkt zaczepienia już jest.
No i jeszcze Chandi i Rajit. Nie dziwię się, że wampir się wkurzył. Dużo zmian, w krótkim czasie i to bez uzgodnienia. Grunt że mały spacerek na koniec dobrze się skończył :)
Po raz pierwszy nie wiem na którą część bardziej czekam tyle się to dzieje. Duuużo weny!
Gabi
,,Oczywiście ani Nirmal, ani Lakshman nigdzie się już tego dnia nie wyszli z domu." bez ,,się" albo chcialas dac ,,nie wybrali z domu"
OdpowiedzUsuń,,Dzięki Chandiemu jego szafa pękała od modnych ciuchów., które zapobiegliwy elf kazał mu poukładać zestawami." bez kropki po ,,ciuchów"
,,Obtargane dżinsy opinały zgrabne nogi, podkoszulek bez rękawów ukazywał potężne muskuły w całej okazałość i. Na ramionach widać było..." bez kropki po ,,i"
,,Starsza ruszyła mu na pomoc, ale wyminął ją, wszedł trzy ciężkie skrzynki naraz i wszedł do środka." nie rozumiem troche tego zdania.
Rajit jaki biedny.. Nie dosc, ze ma lek wysokosci to musi zyc w zamku z wrozkami :D
Balraj z kazdym rozdzialem podoba mi sie bardziej. Ciekawe czy bedzie z ta Immanel. Kto wie, moze?
A Laksman.. I tak go nie lubie :D
Pozdrawiam
Damiann
Chce zobaczyć jak Chandi robi z pałacu Rajita dom siedmiu wróżek :D
OdpowiedzUsuńNo. Ja od kilku dni czytam twoje opowiadanie i jestem zachwycona! Przyznam, że nieraz brakuje słowa w zdaniu, albo źle której odmieniono, ale z własnego doświadczenia wiem, że takie coś się wkrada nawet niepostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńLakshama mimo wszystko bardzo polubiłam :) Nirmal jest uroczy, a Rajit zabawny. Tak jak na początku byłam zachycona Chandim to teraz wydaje mi się on nieco... nadęty. Jego humorki są irytujące. Aha! Poruszę dosyć niejasną kwestię. W opowidaniu pojawia się taki fakt o elfach, że te nie potrafią ukazywać uczuć itp. ale skoro tak jest to czy czasem Chandi nie powinien ukazywać całkowitej obojętności? Ukazywał zirytowanie, gniew, oburzenie, ale te emocje są równie intensywne co czułość i wylewność. Wiadome, że człowiek, elf, czy demon nie zmieni się tak hop siup, ale chciałabym widzieć Chandiego jako wyniosłego, ale z czasem czułego mężczyznę. Cóż.. sądzę, że bez tych ich epickich kłótni byłoby nam nudno.
I mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Nie wiem czy kto inny tak ma, ale ja odczuwam nieco, jakby to ująć, zagubienie czytając niektóre dialogi. Po przeczytaniu muszę jeszcze raz wrócić i przeanalizować całość, czego bardzo nie lubię :/
Koniec końców opowiadanie mnie zaciekawiło na tyle, że trzy dni siedziałam i każdą wolną chwilę przeznaczałam na czytanie.
Pozdrawiam :)
Co do błędów masz rację, nie mam stałej bety, czasem ktoś coś tam gościnnie poprawia, a samej strasznie trudno je wytępić. Co do elfa miał być nieco próżny i nadęty, taki był mój zamiar. Sprawę z okazywaniem uczuć przez elfy chyba nieco zepsułam, mnie chodziło o to, że okazują większe emocje jedynie na osobności, za zamkniętymi drzwiami. Strasznie trudno jest równo, zgodnie planem prowadzić postać. Nie mam zbyt wielkiej wprawy w pisaniu.
UsuńTymi niezrozumiałymi dialogami mnie zaskoczyłaś, nikt nigdy się na to nie skarżył. Czy mogłabyś dokładniej wytłumaczyć o co chodzi?
Hm, fajnie, że Nirmal poszedł na studia i zapoznał się z tą dziewczyną. Ciekawi mnie jej imię ^^. Lakshman ciężko przeżył pierwszy dzień pracy he he... Hm, jaka będzie jego reakcja na nową znajomą małżonka? Poczekam cierpliwie na kolejny rozdział. Weny życzę i pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńCześć! Pragnę się przyznać, że czytam z zapartym tchem twoje kolejne opowiadania są zabawne, lekki i yaoi ;) Chcę takich jak to więcej, w necie mam kilka ulubionych niestety większość nie posiada humoru tylko opisuje ból i łzy, u Ciebie jest to wszystko ale polana takim fajnym sosem że chciałoby się krzyknąć więcej chcemy więcej pisz jak najdłużej...
OdpowiedzUsuńGreat info. Lucky me I raan across your website by chance (stumbleupon).
OdpowiedzUsuńI've book marked it for later!
Czemu tak rzadko dodajesz teraz coś nowego na swoich blogach?
OdpowiedzUsuńJa nie mam wakacji, pracuję i się uczę. Nie mam zbyt wiele czasu, ale przecież i tak dodaję więcej niż inni autorzy. Chyba trochę was rozpuściłam co? :))
UsuńNo wiem... Może troszeczke nas rozpuściłaś, ale tak fajnie się czyta i zawsze czekam na Twoje opowiadania...
OdpowiedzUsuńI have been browsing on-line greater than 3 hours as of late, but I by no means discovered anyy attention-grabbingarticle likie yours.
OdpowiedzUsuńIt's lovely value enough for me. In my view, iff all webmasters annd bloggers made just right content material as you did,
the internet can be a lot more helpfuul than ever before.
I know this web site gives quality dependent posts
OdpowiedzUsuńand extra information, is there any other site which presents such data inn quality?
My brother suggested I would possibly like this blog. He was
OdpowiedzUsuńonce totallly right. This poist truly made mmy day. Youu cann't imagine just how so much time I
had spent for this information! Thank you!
I seriously love your site.. Excellent colors & theme.
OdpowiedzUsuńDid you create this web site yourself? Please reply back as
I'm attempting tto create my own site and would love to learn where you got
this from oor just what the theme iis named. Thanks!
Design of my all blogs was created by my friend Michael.Gimp
UsuńI have been browsing on-line greater than 3 hours as of late, but I by no means discovered anyy attention-grabbingarticle likie yours.
OdpowiedzUsuńIt's lovely value enough for me. In my view, iff all webmasters annd bloggers made just right content material as you did,
the internet can be a lot more helpfuul than ever before.
Hmm it appears like your site ate my first comment (it was super long) so I guess I'll
OdpowiedzUsuńjust ssum it up what I submited and say, I'm thoroughly enjoying your blog.
I as well am an aspiring bllg blogger but I'm still new to the whole
thing. Do you have any helpful hnts for first-time blog writers?
I'd gebuinely appreciate it.
Witam,
OdpowiedzUsuńLankshman zrobił furorę dostarczając to pieczywo, może teraz piekarnia jeszcze lepiej będzie prosperować, Raijt i lęk wysokości tego to się nie spodziewałam....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia