Nirmal wstał w naprawdę kiepskim humorze.
Pół nocy się przewracał z boku na bok z powodu frustracji, którą właściwie sam sobie
zafundował. W pewnym momencie był już tak zdesperowany, że wziął swoją ulubiona
poduszkę pod pachę i pomaszerował do sypialni męża. Nie odważył się jednak
wejść. Postał na chwilę w progu, podziwiając oświetlone promieniami księżyca, leżące na łóżku muskularne, męskie
ciało, stworzone przez wrednych bogów na pewno specjalnie po to, by go dręczyć. Drań, chcąc mu chyba zrobić na złość spał całkiem nago. Ściskając
z całych sił biedny jasiek powoli się wycofał. Lakshman pewnie zabiłby go
śmiechem, gdyby teraz się na niego rzucił. Nie miał zamiaru dostarczać mu
rozrywki, miał swoją godność. Ciężko wzdychając wrócił do siebie, ale nie
zasnął już do rana.
Teraz, kiedy patrzył na uśmiechniętego męża, rozpierającego się za stołem w oczekiwaniu na śniadanie, wszystkie te wspomnienia wróciły i wywołały na jego twarzy ciemne rumieńce.
Teraz, kiedy patrzył na uśmiechniętego męża, rozpierającego się za stołem w oczekiwaniu na śniadanie, wszystkie te wspomnienia wróciły i wywołały na jego twarzy ciemne rumieńce.
- Przestań się szczerzyć!
Lepiej zawiąż mi fartuch! – Warknął nieprzyjaźnie i odwrócił się do mężczyzny
tyłem.
- Wstałeś lewą nogą kochanie? – Zapytał troskliwie z
szelmowskim błyskiem w oku. Doskonale
wiedział, co robił przez całą noc. Z przyjemnością słuchał jak się męczył,
widział jego minę, kiedy po północy wszedł do sypialni w lustrze naprzeciwko.
Przez chwilę nawet chciał wyciągnąć rękę i przytulić upartego głuptasa, ale się
w porę powstrzymał. Dzień Zwycięstwa, na który wyjątkowo jak na niego
cierpliwie czekał, zbliżał się wielkimi krokami. – A może materac
niewygodny?
- Ty się lepiej pośpiesz, podobno dzisiaj zaczynasz pracę...
– prychnął chłopak, sprytnie zmieniając niewygodny temat. Duże dłonie gmerające
leniwie w pobliżu jego tyłka, spowodowały, że zaczął leciutko drżeć. – Co ty nie umiesz zawiązać kokardki?! – Fuknął przestraszony swoją reakcją.
- Niby umiem, ale widoki mnie rozpraszają. – Pogładził
pośladki, prezentujące się wyjątkowo dobrze w opiętych dżinsach.
- Aaa...- pisnął i
gwałtownie odskoczył. Nie spodziewał się takiego bezpośredniego ataku. Przybrał groźny wyraz
twarzy i odwrócił się do męża.– Zrób to jeszcze raz, a śniadanie zjesz na
mieście.
- Powinieneś oglądać więcej seriali, dobra żona dałaby
najpierw buzi na dzień dobry. Jajecznica też mile widziana. – Uśmiechnął się
niewinnie. – No chyba, że się boisz?
- Ciekawe czego? – Warknął Nirmal, któremu panowanie nad swoim
ogłupiałym ciałem przychodziło z coraz większym trudem.
- Na przykład nieodpartego uroku mojej fascynującej osoby.
- Też coś... Masz się za jakiegoś modela? Wróć na ziemię
zarozumiały wampirze! – Z trudem przełknął ślinę.
- Więc daj mi buzi, bo pomyślę, że jesteś tchórzem. - Złapał
go za rękę i pociągnął na swoje kolana. Tak naprawdę miał dość tej zabawy w
kotka i myszkę. Spragnione ciało domagało się zaspokojenia. Nie chciał jednak
wystraszyć chłopaka zbytnią gwałtownością.
- Nie powinniśmy... – zaczął nieśmiało, nie spuszczając
wzroku z jego czerwonych warg. – Taki mały chyba nie zaszkodzi...
- O tak... – Ramiona Lakshmana były twarde jak skała. Dawno
już nie czuł czegoś podobnego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie tylko jego
ciało lgnie do chłopaka, także dusza była nim zafascynowana. Nie mógł uwierzyć,
że po tylu wiekach ponownie się zakochał, niczym nastolatek. Myślał, że już wystarczająco
dojrzał, pozbył się młodzieńczych mrzonek i ten etap miał za sobą. Okazało się
jednak, że życie przygotowało dla niego niespodziankę w postaci uroczego
uparciucha, który właśnie patrzył na niego wydymając wargi.
- Tylko szybko... – Pochylił się, zamknął oczy by pokusa
stała się mniejsza i cmoknął szybko męża, wpatrującego się w niego wygłodniałym
wzrokiem. Otoczył go mocny, piżmowy zapach od którego zjeżyły mu się wszystkie,
najmniejsze nawet włoski. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że cały drży.
- Jako dobry mąż, chyba powinienem się odwdzięczyć?
– Zamruczał Lakshman i wpił się w słodkie usta. Przysiągł panować na sobą, ale
gdy tylko ich wargi się zetknęły przepadł bez reszty. Chciał jedynie więcej i
więcej. Czuł palące pragnienie, które mógł ugasić tylko smukły chłopak w jego
ramionach. Smakować, badać, poznać wszystkie tajemnice – takie myśli przemykały przez jego głowę. Język wtargnął do wilgotnego wnętrza niczym
huragan, posiadł je natychmiast przy akompaniamencie cichych jęków.
- Och... yhm... - Nirmal nie potrafił się zdobyć na konkretny
opór. Zbyt długo czekał na tą chwilę, zapomniał o wszystkich swoich
postanowieniach. Pożądliwe, upajające niczym wino pocałunki odebrały mu
całkowicie wolę walki. Duże dłonie błądziły po jego ciele, poczynając sobie coraz śmielej. Już wkrótce jego koszulka leżała na podłodze, a dżinsy zostały
rozpięte i zsunięte bardzo nisko, odsłaniając krągłe pośladki.
- Mój... słodki... książę... – Każdemu słowu towarzyszyło
liźnięcie długiej szyi, na której obiecująco pulsowały tętnice, a serce
wybijało swój szalony rytm.
- Laki... ja... ja... – Nirmal o mało się nie popłakał z
desperacji. Przylgnął do twardego torsu całym sobą, delikatnie się o niego
ocierając. Zawstydzony swoją reakcją, miotany przez silne emocje, nadal nie
umiał się do końca poddać. Jednocześnie chciał tego i nie chciał.
- Szsz kochanie... już dobrze... pokaż jaki potrafisz być
namiętny...
- Ale... – Ostatni słaby protest został zduszony stanowczym
pocałunkiem. Mężczyzna ostrożnie wbił kły w aksamitną skórę na gardle,
pociekło kilka kropel krwi, które łapczywie zlizał z chrapliwym warkotem.
- O tak... jak dobrze... – wyszeptał chłopak z zamglonym
wzrokiem. Był już zupełnie nagi, spodnie zostały z niego zerwane jednym
szarpnięciem. Sam rozpiął koszulę partnera i zaczął kąsać jego obojczyk. –
Chodźmy do łóżka.
- Za daleko. - Został położony na kuchennym stole z szeroko
rozsuniętymi udami. – Skończysz dzisiaj jako główne danie. – Gorące, spragnione
usta zaczęły wędrować po rozpalonej skórze. Zobaczył jak chłopak odwraca głowę
na bok i robi się purpurowy nawet na szyi.
- A jak nas ktoś zobaczy? – Wyszeptał zawstydzony, wskazując
na otwarte okno przez które słychać było odgłosy budzącego się miasta.
- To będzie nam
zazdrościł. – Zacisnął usta na nabrzmiałym sutku, a dłoń na stwardniałym
penisie, który natychmiast powiększył swoje rozmiary.
- Wiesz ja mam blizny i w..wogule... – zaczął się jąkać
Nirmal, który jak każdy miał mnóstwo kompleksów. Zwłaszcza wstydził się swojej
pokiereszowanej nogi. Na stole, w dziennym świetle czuł się strasznie
wyeksponowany.
- Głuptas, nawet nie próbuj ze mną konkurować – Lakshman
pozbył się swojego ubrania i chłopak mógł zobaczyć, że mówi prawdę. Rysy na
jego ciele dobitnie świadczyły, że jako władca nie miał łatwego życia i brał
czynnie udział w wielu bitwach. – Poza tym, twoja noga jest na pewno smaczna –
Stanął między jego drżącymi udami, ujął za kostkę i zaczął sunąć po niej wargami w
górę. Milion drobnych pocałunków wyznaczało podniecający szlak.
- Chcesz... mnie... TAM...pocałować...? – Wyszeptał z
ogromnym trudem.
- Czy to jakiś teren zakazany? – Zamruczał Lakshamn na widok
sączącego członka, do którego powoli się zbliżał.
- N-nie.. – zdołał jedynie wydusić. – O cholera...- Wygiął się
w łuk, kiedy chciwe wargi zacisnęły się na penisie i zaczęły lekko ssać.
- Wspaniale smakujesz – powarkiwał mężczyzna, liżąc
zapamiętale słony czubek i zabawiając się z jądrami partnera. Tymczasem nawilżony
jedynym dostępnym w kuchni środkiem, czyli olejem rzepakowym, palec, zbliżał
się ukradkiem do zaciśniętego wejścia.
- Znęcasz się paskudny wampirze... – wystękał, a biodra
dostosowały się same do wyznaczonego przez męża rytmu.
- O tak... Będę cię torturował aż skonasz w moich ramionach. –
Palec delikatnie wsunął się w wejście i zaczął go masować od środka. Wkrótce
dołączył do niego drugi i trzeci. Lakshman ledwo nad sobą panował. Jego mięśnie
były napięte niczym stalowe liny.
- Aaa... – zapiszczał, omal nie spadając ze stołu. – Co to
było?
- Magiczny punkt kochanie. Pomyśl, co będzie jeśli zacznie go
pieścić coś znacznie większego. – Podniósł nogi kochanka do góry i ułożył na
swoich ramionach.
- Na przykład duża frytka? – Zachichotał miękko, bo zapach który
poczuł jednoznacznie skojarzył mu się z obiadem.
- Niemożliwy jak zawsze... – sapnął głośno, bo wilgotne
wejście otoczyło jego członka ściśle niczym aksamitna rękawiczka. Pchnął powoli,
delektując się każdym milimetrem uległego ciała i tłumiąc protest spinającego się
chłopaka namiętnym pocałunkiem.
- Och zatrzymaj się...
- Spokojnie... zaraz przestanie boleć... – Niepotrzebnie się
jednak martwił, bo Nirmal przebywał już w innym wymiarze. Oddychał ciężko, a
błyszczące od potu ciało zrobiło się niesamowicie wrażliwe. Skomlał jedynie ponaglająco,
oczekując na spełnienie.
- Taki piękny. – Dotarł do końca, zatrzymał się na chwilę,
uważnie obserwując reakcję partnera. Widząc pożądanie, wypełniające po brzegi
jego srebrne oczy wycofał się i pchnął mocno, prosto w magiczny punkt. Teraz już
jęczał bezustannie, ulegle rozsuwając najszerzej jak umiał nogi, wychodząc mu
naprzeciw. Krew gwałtownie ruszyła spienioną falą. Czerwona mgła przysłoniła mu
oczy. Wbił brutalnie kły w odsłonięta szyję.
- Aaa...
- Och...- rozległy się prawie jednocześnie dwa ochrypłe
okrzyki oznajmujące spełnienie. Chwilę leżeli bezwładnie w swoich ramionach,
drżąc w poorgazmowych dreszczach. Lakshman tulił do siebie męża, łagodnie gładząc smukłe plecy.
- Nie patrz tak na mnie, przecież nie żyję – zachichotał chłopak,
układając się wygodniej. Stół nie był najlepszym miejscem na takie igraszki.
- Udzielę ci pierwszej pomocy. – Zawładną pokąsanymi ustami w
czułym pocałunku. . – Och, przepraszam. – Zmieszał się na widok rany na jego
szyi. Zaczął ją lizać, dopóki nie zaczęła się goić. Niestety nie udało mu się
do końca nad sobą zapanować.
-
Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego, dostaniesz szlaban na gryzienie. – Chłopak objął go mocno rękami i nogami. – Za karę zaniesiesz mnie do łazienki.
-
No cóż, rozkaz to rozkaz. – Złapał
rękami za wiercący się tyłek, oczywiście tylko po to, żeby czasem nie spadł i
ruszył w kierunku prysznica. Po chwili z zaparowanej kabiny słychać było
wysokie piski Nirmala i niski rechot Lakshmana.
***
Balraj po powrocie do zamku myślał i myślał,
a od tego myślenia zaczęła go boleć głowa. Poszczególne kawałki układanki nijak
do siebie nie pasowały. Znamię Nirmala, było najdziwniejszym, jakie widział w
swoim kilku tyciącletnim życiu. Miało cechy zarówno jego jak i wampirzej rasy,
ale dzisiejszej nocy po dokładniejszym obejrzeniu, dostrzegł też zupełnie obcy
element. Od rana przetrząsał zamkową bibliotekę w poszukiwaniu jakiejś
wskazówki. Miał nieodparte wrażenie, że coś ważnego umyka jego uwadze.
Sam
za liczne wybryki i ciągłe sprzeciwianie się ojcu, został wygnany z domu. Potem zaufał niewłaściwej osobie i wylądował
jako więzień tego zamku. Starsi bracia, których był pupilkiem, choć bardzo tego
chcieli nie mogli mu w żaden sposób pomoc wrócić do domu. Demony bardzo rzadko
pojawiały się w tym świecie, mieszkające tutaj wampiry były do nich wrogo nastawione. Najwyraźniej
jednak znaleźli jakiś sposób na osłodzenie mu samotności. Nirmal niewątpliwie
był prezentem od jego rodziny, o czym świadczyły niektóre elementy znamienia. Dziwnym
i nieprzewidywalnym, ale jednak. Najwidoczniej los zakpił sobie z planów demonów i chłopak zamiast w jego szponach, wylądował w ramionach Lakshmana.
Doszedł
do wniosku, że najłatwiej dowie się całej historii od braci, jeśli to
oczywiście będzie możliwe, bowiem ojciec nadal nie odpuszczał i niczym sokół
czuwał nad ich rozmowami, dlatego zazwyczaj ograniczały się zazwyczaj do wymiany
oficjalnych wiadomości. Pewnie stary tyran się bał, że sprowadzi ich na złą
drogę. Uśmiechnął się pod nosem. Raz na dziesięć lat mógł skorzystać z międzywymiarowego portalu, by skontaktować się z najbliższymi. Używał tej możliwości
bardzo rozsądnie, najczęściej w ważnych przypadkach. Uznał, że teraz
właśnie taki zaistniał. Podążył do znanej Nirmalowi ukrytej komnaty. Na
kamiennej ścianie wisiało duże lustro, w ciężkich miedzianych ramach, o
dziwnej, nieodbijającej niczego tafli. Wyglądała jakby dawno temu zaparowała i
już nigdy nie wróciła do świetności. Stał przed nim jakąś godzinę, mamrocząc
bezskutecznie zaklęcia. W końcu jednak rozbłysło i pojawiła się w nim przystojna twarz
kuzyna Jordena.
-
Szybko, mamy jakąś minutę...- Wysoki mężczyzna nerwowo rozglądał się na boki. –
On dalej szaleje na samą wzmiankę o tobie.
-
Chłopak, Nirmal. Czy jest z nami jakoś związany? – Zaczął rzucać pytanie za
pytaniem. – Dlaczego nosi symbole naszego dominium? Skąd u niego te dziwne
łuski za uszami?
-
Tak, twoi bracia prosili mnie o to. Znajdź Immanel, ona wszystko ci wyjaśni.
Bądź ostrożny, twój ojciec nie może się o nim dowiedzieć, bo wykastruje nas
wszystkich... – Zniknął równie nagle jak się pojawił, a powierzchnia
zwierciadła znowu pozostała nieprzenikniona.
-
Immanel...Immanel... Kto to u licha jest? – Podrapał się po głowie. W domu
najwyraźniej stary tyran znowu szalał, bo bracia nawet się nie pojawili. Nie
pozostało mu nic innego jak wyruszyć na poszukiwania tajemniczej nieznajomej.
Nie wyglądało to na łatwe zadanie, bo nie wiedział nawet do którego klanu
należy.
***
Chandi siedział naprzeciwko Rajita przy
stole, z uwagą wpatrując się w jego talerz. Zazwyczaj wampirza dieta, na którą
składało się głównie mięso i to w postaci krwistych befsztyków wzbudzała w nim
obrzydzenie. Tym razem o dziwo było inaczej. Danie mężczyzny pachniało naprawdę
kusząco, wyglądało też nienajgorzej. Głośno zaburczało mu w brzuchu. Zamieszał
łyżeczką w swoim dżemie żurawinowym z niezdecydowaną miną.
-
Chcesz spróbować?- Zapytał Rajit rozbawiony jego wyrazem twarzy. Nie miał w tym
względzie żadnego doświadczenia, ale chyba pogłoski o ciążowych
zachciankach były prawdą. Elf wyglądał jakby się ze sobą mocował. – Daj spokój
temu głupiemu wegetarianizmowi. – Wyciągnął do niego rękę z małym kawałkiem mięsa.
-
Nie powinno się zjadać niewinnych istot – stwierdził niezbyt stanowczo,
zwilżając usta końcówką języka.
-
Wiesz, w zasadzie one nie mają z tym problemu. Taki większy kot, na przykład dajmy na to tygrys, z przyjemnością schrupałby cię na kolację. – Przysunął się bliżej, a elf
niespodziewanie zamiast za widelec złapał za jego talerz. Wziął befsztyk i
zanurzył go całego w dżemie, a potem zaczął ze smakiem zajadać.
-
E...? – Wampirowi zrobiło się niedobrze. Pozieleniał na twarzy, zaczął głęboko
oddychać, chcąc pozbyć się żołądkowych sensacji.
-
Czyżbyś miał poranne mdłości kochanie? – Poruszył kilkakrotnie brwiami w
zabawnym geście. – To naprawdę smaczne, chcesz trochę?
-
Ja muszę... – Poczuł jak wszystkie flaki podchodzą mu do gardła.W życiu nie widział czegoś równie ohydnego.
Lepkie, czerwone, o mdlącym słodkawym zapachu - prawdziwy koszmar porządnego
mężczyzny. Zasłonił sobie usta dłonią i zerwał się na równe nogi. Dotarł do
łazienki z szybkością światła. Po chwili
zaczęły stamtąd dochodzić odgłosy gwałtownych torsji.
-
Co się stało lordowi Rajitowi? – Zapytała zaniepokojona, leciwa służąca podająca
właśnie do stołu. Była bardzo przywiązana do swojego pana, którego pamiętała
jeszcze w krótkich spodenkach.
-
Biedactwo. Chyba ciężko przeżywa tę ciążę – odparł beztrosko, wskazując oczami na swój
talerz.
-
No tak, faceci... – Posłała elfowi pełen zrozumienia uśmiech. – Im taki
twardszy, na każdym kroku pręży mięśnie i robi za bohatera, tym jakby delikatniejszy
– Zachichotała.
..............................................................................................................................
Boskie jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńNareszcie główni bohaterowie się połączyli, wspaniale to opisałaś :)
Jestem ciekawa co odkryje nasz demon?
Mam nadzieję, że elf da jeszcze popalić swojemu partnerowi :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
,,Wiesz ja mam blizny i w..wogule... – zaczął się jąkać Nirmal, który jak każdy miał mnóstwo kompleksów." pisze sie ,,W ogole".
OdpowiedzUsuńPodobala mi sie scenka seksu. Nie byla taka sztuczna jak w innych przypadkach tylko taka naturalna, ze swiadomymi slowami, bez takich jak "och jestes taki silny, itp".
Zastanawiam sie tak.. Czy Balraj moze nie jest ojcem Nirmala..?
Z niecierpliwoscia czekam na Bansiego! Moj kochany :D
A Rajit? Chyba nie jest w ciazy?
Dzisiaj dopiero sie dowiedzialem co to mpreg! Brawa dla mnie :D
Pozdrawiam
Damiann
Nareszcie:) Piękna scenka i to już któryś raz na stole. Fetysz? Ale serio super. Wyczekiwana i naturalna jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńWłaśnie co jest z tym demonem? Nie wydaje mi się że to ojciec ale może w sumie jest jeszcze wciąż mało informacji. Ciekawie zapowiada się ten wątek oj bardzo ciekawie.
Też nie wiem co z Rajitem ale jak będzie w ciąży to nie do końca będzie to pasować. Może ma po prostu podobne objawy są faceci co tak mają.
Czekam na kolejną notkę:)
Dużo dużo weny i chęci:)
Hej Witam gorąco Jak na razie udalo mi sie przeczytac wszystkie twoje opowiadania i jazde jedno jest lepsze od poprzedniego Ty I Luana jestescie w pierwszej 2 tworcow Yaoi Tylko nie wiem ktora jest lepsza 😇 Czekam niecierpliwie na twoje kolejne prace i z przyjemnoscia przeczytam je ponownie i sie posmieje 😄 Super by tyllo bylo gdyby twoja tworczosc dodatkowo byla dostepna w formacie pdf albo doc zeby ja czytac na okraglo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Annya
Rozdział świetny i wprowadzający pewną intrygującą sprawę. Chodzi mianowicie o historię demona Balraja. Z niecierpliwością czekam na naxt ^^
OdpowiedzUsuńFajer. kiedy next
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwięc jednak Mimrial, miał być towarzyszem dla Baltraja, czy przez te igraszki jakie urządzili Langshman nie spóźni się do pracy ;] Chandi zaczyna miewać dziwne smaki, a reakcja Raijta boska ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia