Balraj przyglądał
się przez okno jak władca wampirów obmacuje swojego młodego małżonka na ławce w
pałacowym parku i zgrzytał zębami. Nie miał pojęcia po jakie licho się tak
torturował, ale nie mógł oderwać wzroku od tej pary. W chwilach bezsilnej
złości uderzył nawet kilka razy rogami o ścianę, robiąc w niej głębokie dziury.
- Masz chyba siedem żyć przeklęty krwiopijco! – warczał w
stronę Lakshmana, wpijającego się właśnie we wrażliwe miejsce na szyi Nirmala.
– Gdzie z tymi kłami pożądliwy draniu?!
Nikt jednak nie słyszał jego mamrotania. Było już dość późno
i większość mieszkańców zamku spała. Na zewnątrz trwała ciepła, letnia noc
pełna upojnych zapachów kwiatów i cichego świergotu ptaków. Gdzieś niedaleko,
na wysokim dębie pohukiwał puszczyk. Zakochana para nie zwracała jednak na to
wszystko uwagi, wpatrzeni w swoje oczy mieli w swoich ramionach cały świat. Ich
świat.
Demon z dnia na
dzień robił się coraz bardziej ponury i zły. Wszystkie jego niecne plany nie
wypaliły. Nirmal okazał się o wiele mniej naiwny, a za to bardziej rozsądny niż
mu się wydawało. A Lakshman nie był aż tak porywczy i okrutny jak to opowiadały
mity, którymi zaczytywał się w bibliotece. Jednym słowem Balraj kiepsko ocenił
charaktery obu mężczyzn. Dzisiejszy dzień dał mu jednak mała nadzieję, że nie
wszystko stracone i miał jeszcze szansę na odzyskanie swojego towarzysza.
Podsłuchał plotki krążące o ponownej debacie w sprawie Prawa o Mieszańcach. Temat
nadal był gorący i wzbudzał w Amalendzie wiele sporów, zapalał gorące
głowy, niezadowolone z rządów władcy. Przede wszystkim konserwatywnej starszyzny,
która była mu przeciwna, ponieważ wraz z jego wstąpieniem na tron straciła wiele ze
swoich przywilejów. Każdy niezadowolony z jej decyzji wampir mógł teraz udać się do króla, który był
ostateczną wyrocznią. Władza, którą tak kochali, wymykała im się z rąk. To
właśnie postanowił wykorzystać Balraj, który w końcu zrozumiał, że jeśli władca
zapłodni księcia nie będzie już odwrotu. A ta chwila zbliżała się szybkimi
krokami, Lakshman ostatnio dosłownie nie odrywał od męża rąk.
Demon, kiedy był
naprawdę w kiepskim humorze, włóczył się przebrany za turystę po tatrzańskich szlakach. Niewielkie góry znajdowały się
wystarczająco blisko stolicy Amalendu, aby mógł tam przebywać bez uszczerbku na
zdrowiu. Im dalej znajdował się od zamku, tym był słabszy. Klątwa nawet po
setkach lat działała bez zarzutu. W pobliżu Morskiego Oka nie było żadnych
wampirów, które nie lubiły zatłoczonych tras spacerowych, nie przepadały też za
ludźmi, chyba, że w charakterze przekąski. Choć nawet to zostało ostatnio
zabronione przez prawo i musiały korzystać jedynie z banków krwi.
Idący wąską, stromą ścieżką zamyślony Balraj,
pogrążony we własnych niewesołych myślach, trafił nosem prosto w plecy
doskonale mu znanego przywódcy klanu Orgolion. Na jego widok dumny wampir
zbladł niczym chusta, wszak wraz ze swoimi przyjaciółmi był poszukiwanym
zbiegiem, odkąd gamoniowaci synowie na ich rozkaz porwali księcia Nirmala.
- Witaj o szlachetny. – Tanish skłonił się nisko demonowi,
którego bez trudu rozpoznał po zapachu. Doskonale wiedział, że ta obca w ich
świecie istota kierowała się jedynie swoimi zachciankami. Za nic miała wszelką
władzę. Jako sprzymierzeniec byłaby nieoceniona.
- O.. nasz władca… ucieszy się. Bardzo tęsknił. Przygotował
nawet trzy urny na wasze prochy. – Demon uśmiechnął się ironicznie na widok
strachu w oczach wampira. W Amalendzie przestępców palono, a ich prochy
zamykano w glinianych pojemnikach, by już nigdy nie mogli się odrodzić.
- Czyżbyś nie lubił naszego wspaniałego króla? – zapytał
ostrożnie. Był doświadczonym strategiem, wyczuł natychmiast kpinę w słowie
,,władca”.
- Wygląda na to, że podzielasz moje poglądy. – Usiadł i
poklepał miejsce obok siebie. Wampir z wahaniem umościł kościsty tyłek obok. –
Możemy sobie nawzajem pomóc, ale potrzeba jeszcze sprzyjających okoliczności.
Jeśli nadejdą, zostawię w tym drzewie wiadomość. – Wskazał na dziuplę wiekowej
limby, zgiętej pod dziwnym kątem przez wiejący tu prawie cały rok halny.
- Będziemy czekać. – Kiedy Tanish wypowiedział te słowa Balraj rozpłynął się na jego oczach niczym dym. Zrobił to tak szybko, że wiążący nieopodal buty turysta z ciężkim plecakiem niczego nie zauważył. – Nareszcie! – Westchnął z zadowoleniem i zatarł ręce. Miał już dość ukrywania się w wilgotnej jaskini. Lubił wygody, więc spanie na karimacie uważał za niezasłużoną karę z niebios. Przyśpieszył kroku, by zawiadomić przyjaciół polujących właśnie na pogrążone w południowej drzemce nietoperze. Ich menu było ostatnio strasznie monotonne. Oni też mieli swój plan przywrócenia starego porządku, potrzebowali jednak sojusznika w zamku, aby wprowadzić go w życie.
- Będziemy czekać. – Kiedy Tanish wypowiedział te słowa Balraj rozpłynął się na jego oczach niczym dym. Zrobił to tak szybko, że wiążący nieopodal buty turysta z ciężkim plecakiem niczego nie zauważył. – Nareszcie! – Westchnął z zadowoleniem i zatarł ręce. Miał już dość ukrywania się w wilgotnej jaskini. Lubił wygody, więc spanie na karimacie uważał za niezasłużoną karę z niebios. Przyśpieszył kroku, by zawiadomić przyjaciół polujących właśnie na pogrążone w południowej drzemce nietoperze. Ich menu było ostatnio strasznie monotonne. Oni też mieli swój plan przywrócenia starego porządku, potrzebowali jednak sojusznika w zamku, aby wprowadzić go w życie.
Demon zmrużył oczy i
warknął, kiedy Lakshman podniósł męża i posadził na swoich kolanach. Spotkanie
z Tanishem miało miejsce kilka miesięcy wcześniej, kiedy jeszcze myślał, że sam
sobie poradzi z problemami. Przywódca klanu Orgolin i jego towarzysze mieli być
taką furtką awaryjną. Nadszedł czas by z niej skorzystać.
***
Nirmal ubił
bezczelne łapska męża, próbujące ściągnąć z niego spodnie. Nie miał zamiaru
kochać się z nim w parku, gdzie licho mogło zawsze przynieść jakiegoś
spóźnionego dworzanina. Czerwony na twarzy, z narastającym twardym problemem ugryzł
go w dolną wargę. Mieli porozmawiać, tymczasem ten łobuz od razu przystąpił do
ataku, nie zważając na jego protesty. Być może dlatego, że nie były zbyt
przekonywujące. Od gorących liźnięć w szyję kręciło mu się w głowie.
- Siad! – warknął w końcu, łapiąc niepoprawnego krwiopijcę
za uszy. Znieruchomiał z niewinnym uśmieszkiem na ustach. Oblizał nabrzmiałe
wargi ze smakiem, a Nirmal znowu poczuł napływ rozkosznych dreszczy. – Nosz kurde! – Otrząsnął się z trudem. - Związek
naszych przyjaciół legł w gruzach, a ty myślisz tylko o miętoleniu się w
krzakach!
- Nie tylko. – Posłał mu przeciągłe spojrzenie. – Chcę się
wbić w ten ciasny tyłek, który kusił mnie cały dzień. Trzeba było nie wkładać
takich obcisłych spodni. Teraz weź za to odpowiedzialność!
- Lakshman, zlituj się! Jesteś władcą wampirów, czy
napalonym nastolatkiem z wiadrem buzujących hormonów zamiast mózgu? –
Uszczypnął go w umięśniony brzuch.
- Moje ty rozsądne kochanie, zbyt wiele ode mnie wymagasz.
Niby co mielibyśmy zrobić z tym faktem, że Rajit jest idiotą wprost ze
średniowiecza, a Chandi narwany jak mało kto? – Popatrzył zdumiony na słodko
zarumienionego męża, który chciał go wykończyć, co chwilę poprawiając się na jego udach.
- Trzeba przemówić mu do rozumu! Musi przeprosić, błagać o
wybaczenie czy coś! Hiral powinien mieć normalną rodzinę. – Usta chłopaka
ułożyły się w podkówkę. Sam posiadał kochających rodziców i wiedział jakie to
ważna dla dziecka, zwłaszcza kalekiego.
- Pewne rzeczy trzeba przetrawić w sobie. Nic nie pomogą
moje tłumaczenia, bo Rajit ich nie przyjmie, ani do serca, ani do umysłu. Sam
musi zrozumieć, jak okrutne i bezmyślne było jego zachowanie. Na razie nic do
niego nie dociera. – Pogładził łagodnie ciemne loki. Nie wiedział jak to się
stało, ale reagował na zmienne nastroje męża niczym lustrzane odbicie. Kiedy
się uśmiechał jego serce drżało z radości, kiedy był smutny on też natychmiast
tracił humor.
- Ale nie możemy tego tak zostawić… - NIrmal nie potrafił
odpuścić. Cały czas miał przed oczami bladą, pełną bólu twarz elfa.
- Dajmy im trochę czasu na ochłonięcie. – Objął chłopaka mocno
ramionami i przytulił. Z ulgą usłyszał jak jego puls się uspokaja. – Posłuchaj.
Wyobraź sobie małe dziecko, dajmy na to sześcioletnie. Wie, co to miłość, matki,
babci, taty, ale nie zrozumie uczuć między kochankami, bo nie jest na to
gotowe. Brakuje mu odpowiedniej dojrzałości. Musi dorosnąć. Podobnie jest z
Rajitem.
- Więc nie ma nadziei? – Nirmal chlipnął w koszulę męża. –
Miną lata świetlne, aż ten głupek się ocknie. Pewnie ze sto lat będą się
unikać, a Hiral wyrośnie bez ojca.
- Głuptasie, zastanów się co mówisz. – Pocałował zadarty
nos. – Chandi ma swoje obowiązki jak święto Ayati, a ja nie pozwolę mu się od
nich wymigać. Poza tym, żeby malec mógł się dobrze rozwijać potrzebuje krwi
ojca. Masz problemy z mocą, bo nie otrzymałeś jej na czas. Na twoim miejscu
uświadomiłbym to delikatnie wieszczowi. Ja zajmę się tym głąbem Rajitem.
- Czyli chcą czy nie, będą musieli się spotykać? – Chłopak od
razu się ożywił i nabrał otuchy. Zmarszczył brwi oraz zagryzł górną wargę jak
zawsze, kiedy intensywnie myślał. Wtedy w jego głowie powstawały najdziksze
pomysły przed którymi wszyscy drżeli.
- Nie rób tego! – Zaniepokojony Lakshman, próbował palcem
wygładzić zmarszczkę na jego jasnym czole. Znał tą minę, jego mąż wpadł w
twórczy trans, który z pewnością zaowocuje czymś strasznym i nieprzewidywalnym.
Skorzystał z chwili jego niepoczytalności i przyssał się ustami do aksamitnej
skóry na szyi, w miejscu, gdzie bił niespokojny puls. Wbił się znienacka kłami
w oszałamiająco pachnącą tętnicę. Zaskoczony Nirmal, wyrwany z alternatywnego
świata, szarpnął się kilka razy, by po chwili wyprężyć się w jego ramionach z
przeciągłym pomrukiem aprobaty. Wampirzy jad rozchodzący się błyskawicznie w żyłach
wprawił całe ciało w rozkoszne drżenie, a pożądliwa dłoń między udami pieszcząca
wprawnie nabrzmiewającego penisa, zupełnie odebrała mu wolę.
- Jesteś strasznym draniem! – Wyjęczał, kiedy osuwali się na
świeżo skoszoną trawę. Sturlali się z niewielkiego zbocza prosto w gęste krzewy
kwitnącego bzu.
***
Pierwsze tygodnie w
nowym domu były dla Chandiego bardzo trudne. Osłabiony porodem, przytłoczony
rozpaczą i chaosem panującym w duszy, popadł w depresję. Jedynie od czasu do
czasu brał prysznic, jadł byle co, po czym karmił synka, by zaraz potem zapaść
w kolejną drzemkę. Słynne na cały Amalend księżycowe włosy, o które zawsze tak
dbał, przypominały teraz splątaną, pajęczą sieć, a on sam pokutującego ducha –
wychudłego, bladego, z podkrążonymi oczami i spieczonymi ustami. Maleństwo
płakało po całych nocach, nie dając mu wypocząć i zebrać myśli. W krótkim
czasie przytulna, drewniana chata zaczęła przypominać chlew. Wszędzie walały
się ubrania, brudne pieluszki zalegały po kątach, spod stosu naczyń nie widać
było zlewu. Łóżko bardziej przypominało barłóg lub legowisko jakiegoś menela. Elf
snuł się po pokojach niczym zjawa, reagując jedynie na głos maleństwa i
przeraźliwe miauczenie paskudnego Kocurka. Jedynie ci dwaj awanturnicy zgodnym
chórem domagający się regularnych posiłków, trzymali go przy życiu, które
wydawało mu się jednym, wielkim bezsensem. Kiedy tylko Hiral zaczynał się
krzywić do płaczu, kot wskakiwał elfowi na pierś miauczał i drapał pazurkami,
dopóki wieszcz nie usiadł na łóżku, a jego spojrzenie nie nabrało ostrości. Działali
w naprawdę zgodnym duecie. Mężczyzna wiele razy miał ochotę wrzucić kudłatego
potwora do jeziora, ale pilnował jego synka lepiej niż on i to go za każdym
razem powstrzymywało, kiedy zaczynał drzeć wąsaty pyszczek wprost do jego wrażliwego
ucha.
Nirmal początkowo
obserwował to wszystko ze współczująca miną, schodząc cierpiącemu przyjacielowi z drogi, dbając jedynie o
zawartość lodówki. Starał się zastosować do rad Lakshmana i nie ingerować
zbytnio w życie pogrążonego w rozpaczy wieszcza. Któregoś jednak dnia, taszczył
dwie ogromne torby zakupów, dysząc w paskudnym upale jaki zaserwowało rozpoczynające
się lato, niczym miech kowalski. Przeklęte komary, jako że zbliżał się wieczór,
cięły niemiłosiernie, a do pięty wbił mu się cierń. Nie był wiec zbyt pokojowo
nastawiony do świata. Wszedł na taras, ponieważ tędy bliżej było do kuchni,
potknął się o coś leżącego na podłodze i padł jak długi. Rozejrzał się dookoła,
wszędzie leżały porozrzucane chyba wszystkie poduszki jakie były w domu. Dotknął
jednej ręką, była mocno wilgotna. Tak dłużej nie mogło być.
- Ty cholerny idioto! – Warknął do elfa, który właśnie
pojawił się w przeszklonych drzwiach. – Jak długo masz zamiar być takim żałosnym, ryczącym po kątach dupkiem?! – Poniósł się na nogi.
- Przecież nie płaczę. Panuję nad wszystkim. – Stwierdził spokojnie
mężczyzna, wysuwając dolną wargę, co świadczyło o napadzie przeklętej, elfiej dumy.
- Jasne! A te poduszki po prostu zaśliniłeś, albo nasikał do
nich Kocurek? – Wskazał na walające się wszędzie dowody.
- Ee…- Wieszczowi bardzo rzadko brakowało argumentów. Tym
razem jakby się zapowietrzył i zarumienił. Były to pierwsze kolory, jakie młody
książę widział na jego twarzy od porodu. – Są mokre, więc je suszę – wyszeptał zmieszany.
- Głupi głupku! – Chłopak stanowczo ujął dłonią jego brodę i
nie pozwolił mu odwrócić głowy. – To ja, twój wkurzony przyjaciel! Myślisz, że
nie widziałem jak wyjesz w te jaśki?
- Ale mniej…- Próbował ocalić resztki godności. Cholerny
śmieć Rajit zrobił z niego lejącą łzy dziewkę i doprowadził do tego godnego
pogardy stanu.
- Powiedz kim jesteś i co zrobiłeś z moim przyjacielem? –
Nirmal wziął go za rękę, wciągnął do środka i postawił przed dużym lustrem w
salonie. – Co to za brudna, smętna istota?! – Brutalnie odwrócił opierającego się
słabo elfa przodem do szklanej tafli.
- On ciągle płacze, nie mam na nic siły… - Jego tłumaczenie
zabrzmiało naprawdę żałośnie. Czy ten niechlujny, rozczochrany mężczyzna w
skarpetkach nie do pary, w potarganym podkoszulku i wiszących na tyłku
spodniach to rzeczywiście on? Wytrzeszczył ciemnoniebieskie oczy jakby się zobaczył po
raz pierwszy od długiego czasu .
- A jak myślisz, dlaczego Hiral tak zawodzi? Dzieci
wyczuwają nastroje rodziców! Natychmiast
doprowadź się do porządku! Chcesz zniszczyć swoje i jego życie, bo twój mąż jest
popierdolonym bałwanem?! – Popchnął mężczyznę w stronę łazienki. - Masz
godzinę, aby znowu stać się pięknym i pachnącym. Obym w tym syfie znalazł
jakieś czyste rzeczy.
Nirmal zerknął do
sypialni, gdzie spał jego chrześniak przytulony do futerka posapującego Kocurka.
Zawrócił do kuchni i zaczął energicznie sprzątać pobojowisko, które jeszcze
niedawno było wytworną chatą na wsi. Dziękował w duszy matce, która nie zrobiła
z niego rozpieszczonego gamonia. Szło mu całkiem sprawnie, dom powoli zaczął
przypominać dom. Z łazienki dochodził go plusk wody szorującego się posłusznie
elfa. Nastawił jeszcze pralkę i zmywarkę, kiedy usłyszał kwilenie maluszka. Wszedł
do pokoju i zobaczył jak chłopczyk energicznie wymachuje rączkami i nóżkami.
Siedzący obok niego kot właśnie otworzył pyszczek i wydał z siebie okropny
jazgot .
- Miauuuu, łuuuu, mrrrr…! – Nie żałował kudłatej mordki i
dawał z siebie wszystko. Straszliwe dźwięki jakie produkował postawiłyby na
nogi nawet nieboszczyka.
- Rany już dobrze, przestań! – Chłopak złapał się za uszy.
Wieszcz miał jednak świętą cierpliwość do tego zwierzaka. Zwyczajnie niańki nie
były aż tak głośne. – Twojego kumpla powinni zatrudnić w straży pożarnej na
etacie syreny. – Połaskotał chłopczyka po brzuszku. Zaczął myć i
przebierać gaworzącego do niego chrześniaka. Nabrał już w tym pewnej wprawy. Jak
zwykle, kiedy tylko wziął go na ręce, z małego terrorysty zamienił się w słodko gruchającego
aniołka.
- Jak ty to robisz? – Chandi już doprowadzony do porządku, z
włosami zaplecionymi w schludny warkocz stanął za jego plecami.
- Bo jestem najbardziej czarującym wujkiem na świecie? –
Zachichotał, kiedy malec chwycił go usteczkami za koszulę w poszukiwaniu
jedzonka. – Ale bar mleczny to u tatusia. – Podał głodomorka elfowi.
- Jesteś przede wszystkim wspaniałym przyjacielem. Nie wiem
co bym bez ciebie zrobił. – Mężczyzna pocałował go czule w policzek i usiadł w
fotelu. Hiral od razu zorientował się, że kolacyjka właśnie przybyła. Ciepła
łapka wymacała pod szlafrokiem nabrzmiały sutek, łakome wargi złapały mocno i
zaczęły rytmicznie ssać. Nirmal obserwował te scenkę z prawdziwym zachwytem na
twarzy. Czy było na świecie coś piękniejszego od tych dwóch przytulonych do
siebie istot? Jak Rajit mógł zrezygnować z czegoś takiego z tak niemądrych powodów?
Jak mógł nazwać takiego maleńkiego aniołka pustookim potworem? Stracił tyle
pięknych chwil, tyle miłości. Wszystkie pierwsze razy jego maleńkiego synka
należały do niego, zamiast do jego ojca – pierwsze karmienie, pierwsza kąpiel,
pierwsze dźwięki jakie z siebie wydał… Nic nie mogło tego zastąpić. To były
skarby warte każdej ceny.
Rozdział świetny! Jakże nie mogłam się go doczekać! Uwielbiam twoje opowiadania! Nie można się od nich oderwać.
OdpowiedzUsuń1. Balraj działą mi na nerwy knując po kątach podstępne plany. Lakshman był, jest i będzie królem wampirów i mężem Nirmala!
2. Ach te lepkie łapki Lakshmana hihi xD
3. Nadal nie wiem co powiedzieć na szczyt idiotyzmu ''wielkiego lorda".
4. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Chandi tak haniebnie się zapuścił. On piękny, dumny, uparty jak osioł, wyrafinowany, dobrze wychowany wieszcz stał się... kimś takim. Aż mi szczęka opadła.
Życzę duużo weny i chęci by nastepny rozdział pojawił się szybciutko xD.
Bardzo nie lubię Balraja. Jest zafiksowanym na punkcie Nirmala dupkiem, do któregonie dociera, że do miłości nie można nikogo zmusić.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka w piękny i gorący dzień.
Ja to bym jakoś Balaraja jakoś ukarał od tak :D
OdpowiedzUsuńJak Chandi mógł się tak zapuścić ,nie poznaje go jak Izzi,dobrze że Nirmal ;)
Rozdział jak zawsze fajny i wciągajacy ;)
Wenyy i rozdział jakiś poproszę względnie szybko ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńBalraj się nie poddaje, a na domiar złego teraz związał sojusz z Tanitem, oby Rajt poszedł po rozum do głowy, on tak Nimral się w końcu wkurzył na Chandiego za jego zachowanie i doprowadził go do porządku… Rajt przegapił pierwsze razy ich syna później będzie tego bardzo żałował…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Usunęłam poniższą burzę, bo mam jako właścicielka bloga takie prawo. Nie pozwolę w chamski sposób obrażać ani siebie, ani swoich czytelników. Zostawiam jednie definicję, którą niektórzy powinni sobie przyswoić.
OdpowiedzUsuń,,Krytyka nie powinna być pisana złośliwie i agresywnie, ale wyważonym tonem mającym na celu zwrócenie uwagi autora na pewne aspekty. Nie powinno być natomiast jej celem wyśmianie, czy atakowanie go.”
Ja tujestem .
OdpowiedzUsuńJa tu czekam.
No błagam! kiedy kolejny rozdział!? usycham z tęsknoty za Chandim!
OdpowiedzUsuńDwa dni temu znalazłem tego bloga i zdążyłem go przeczytać. Czytałem po nocy, przy jedzeniu śniadania, myjąc zęby, malując sobie paznokcie, zerkałem na tekst wieszając pranie. Jestem pod zajebistym wrażeniem. Nie uważam, że "Znamię ciemności" to jakieś arcydzieło, bo lekturę blogów, szczególnie romansów, uważam za rozrywkę między czytaniem książek z literaturą klasyczną albo wartko pisanych sci-fi, ale... Kurde. Kupiłaś mnie, totalnie mnie kupiłaś. Opowiadanie jest świetne. Napisane bardzo lekko, wręcz naturalnie, w ani jednym momencie nie wiejące nudą (a przecież to takie ważne i wcale nie takie łatwe, a ludzie o tym czasem zapominają), z sympatycznymi bohaterami, których pokochałem. Nie mogłem się oderwać. Jestem po prostu pod sporym wrażeniem, bo dawno nie czytałem w internecie czegoś tak dobrego, przy czym niewymagającego i zabawnego (humor trafił do mnie idealnie). Polubiłem Nirmala, który jest przekochany i dziecinny, Lakshman zyskał w moich oczach sam nie wiem w którym momencie, Chandi absolutnie podbił moje serce, Rajit, no cóż... Był moment, w którym Rajitowi kibicowałem z całych sił, ale po ostatnich wydarzeniach... Chociaż wciąż liczę, że coś mu zaświta, że ogarnie tę swoją pustą łepetynę i zacznie czołgać się przed Chandim, błagając o litość i wyleje mnóstwo łez nad swoją głupotą i przeprosi i męża, i swoją małą kruszynkę. Noalecóż. Mimo wszystko, po tym co powiedział, wydaje mi się to wciąż za mało. Może się też utopić, serio. Strasznie bolą takie plot twisty, szczególnie, że się zdążyłem tak do postaci przywiązać i czuję się poniekąd zdradzony jako osoba zaangażowana już w tę historię i czytelnik. Więc gratulacje kunsztu. Uśmiałem się na wielu momentach. Polubiłem Ankę, chociaż zazwyczaj mam uraz do postaci kobiecych, bo ciężko znaleźć taką dobrą napisaną. Nawet Balaraja nie potrafię tak po prostu znielubić, bo jego perspektywa jest tak cudownie i prosto przedstawiona, że po prostu da się go zrozumieć.
OdpowiedzUsuńMógłbym się rozpisywać i rozpisywać, ale chyba zajmę się przejrzeniem pozostałych historii. Tymczasem: czekam na następny rozdział! Tak bardzo, bardzo, bardzo czekam. Życzę dużo weny i cierpliwości do pisania!!
Kiedy mozemy spodziewac sie czegos nowego? ;)
OdpowiedzUsuń''który w końcu zrozumiał, że jeśli władca zapłodni księcia nie będzie już odwrotu'' Eee,ale dlaczego nie będzie odwrotu? I take by the way - czy Nirmal nie powinien nosić tytułu królowej,lub chociaż króla nr.2 ?W końcu jest mężem króla(znaczy się tego króla nr.1 :D )
OdpowiedzUsuń