Tanish,
zdegradowany przywódca klanu Orgolion, prawie każdego dnia sprawdzał dziuplę w
pochyłej limbie, która służyła za skrzynkę kontaktową z nowym wspólnikiem. Na
tatrzańskich szlakach było teraz niewielu turystów, deszczowa, jesienna pogoda
nie sprzyjała spacerom. Mógł więc bez zwracania na siebie uwagi chodzić, po
stromych ścieżkach. Od czasu do czasu, po prostu z nudów i aby nie wyjść z
wprawy w zabijaniu, porywał jakiegoś zbłąkanego pijaka w charakterze deseru. Z
doświadczenia wiedział, że do szukania takich osobników nikt się specjalnie nie
przykładał. Tego dnia włożył rękę w otwór w drzewie i ku swojej niezmiernej
radości, znalazł niewielką karteczkę. Poświecił sobie latarką jako, że zapadał
już zmierzch. Demon Balraj miał całkiem ładne pismo.
,, Przygotowałem pułapkę na króla. Wystarczy,
że go do niej zwabicie i przetrzymacie ze dwa tygodnie. Jutrzejszy dzień będzie
decydujący. Potem pozwólcie mu uciec i poszukajcie sobie dobrej kryjówki na
jakiś miesiąc. Ja w tym czasie posieję
ferment na dworze. Pozbędziemy się tego samozwańczego władcy raz na zawsze. Wy
dostaniecie tron, ja Nirmala i wolność. W jaskini blisko Sarniej Skały znajdziecie
mapę. Jutro wyślę naszego wroga do jego miejsca przeznaczenia. Postarajcie się
nie spaprać sprawy i nie róbcie niczego na własną rękę, żaden z was nie jest w
stanie sam pokonać Lakshmana. Mam zamiar zrobić to w majestacie prawa.”.
B
Tanish dawno nie
był w tak dobrym humorze, omal nie rozłożył skrzydeł by poszybować w noc i
zrobić kilka szalonych kółek wokół Morskiego Oka. Wolał jednak nie kusić licha.
Zamiast tego odnalazł wspomnianą jaskinię oraz mapę. Obejrzał ją dokładnie i
już wiedział, że plan demona był niemal doskonały. Obawiał się jedynie co
oznacza zwrot ,, zrobię to w majestacie prawa”.
W każdym razie oni prawie niczym nie ryzykowali. Zawsze mogli
powiedzieć, że potwór zmusił ich do współpracy. Z szerokim uśmiechem na
kościstej twarzy wrócił do swoich kompanów.
***
Chandi nigdy
wcześniej tak bardzo nie denerwował się swoim wystąpieniem na święcie Ayati.
Wstał niemal o świcie, aby się przygotować. Wmawiał sobie, że to z powodu
zaognienia międzyklanowych waśni, prawda jednak była zupełnie inna. Po raz
pierwszy od długiego czasu miał zobaczyć Rajita. Na pewno będą musieli
porozmawiać w sprawie synka. Nic nie pomogło wmawianie sobie, że mężczyzna już
go nie obchodził, a jego serce zamknęło się dla niego na zawsze. Wziął długą
kąpiel w relaksujących ziołach, ale ręce tak mu się nadal trzęsły, że z trudem
rozczesywał swoje jasne włosy.
- Czego się tak boisz? Najwyżej naplujesz mu w tą głupią
gębę! – rzucił wojowniczo do lustra. – I z pewnością, nie będzie tam nikogo
przystojniejszego od ciebie. Niech zobaczy durny krwiopijca jaki skarb stracił.
– Spojrzał z satysfakcją na swoje odbicie. Jasne pasma włosów lśniły niczym
diamentowy pył i sięgały aż do pośladków, niebieski, haftowany srebrem kaftan
podkreślał zgrabną sylwetkę i wąską talię. Granatowe oczy migotały jak
najszlachetniejsze klejnoty.
– ,,Jestem piękny i
uroczy, tylko popatrz w moje oczy…” – zanucił pod nosem tekst niemądrej
piosenki zasłyszanej w ludzkim radiu. Kiedy czuł się atrakcyjny, zawsze
wstępował w niego bojowy duch. Nawet dłonie przestały mu się nareszcie trząść.
Teraz musiał jeszcze zadbać o Hirala i resztę ferajny. Miał zamiar zabrać ze
sobą synka razem z futrzakami i z dumą zaprezentować Amalendczykom. Będą mieli
o czym plotkować przez najbliższy miesiąc.
Jego wspaniały plan miał tylko jedną małą acz bardzo psotną
wadę. Zostawił malucha śpiącego grzecznie w łóżeczku, a odnalazł na podłodze w
kuchni, grzebiącego w skrzyni z warzywami. Z zapałem młodocianego Picassa
malował na ścianie, obgryzionym własnozębnie burakiem, jakieś bohomazy. Kocurek
pomagał mu ogonem, zamoczonym wcześniej w stojącym na kredensie soku
żurawinowym. Kiki popiskiwał, zagrzewając ich do dalszej zabawy. Wszyscy trzej
byli wypaprani jak nieboskie stworzenia.
- Powinienem was wszystkich zamknąć w komórce! – Pogroził
trzem urwisom, którzy zrobili niewinne miny i spotulnieli niczym owieczki.
Chcąc nie chcąc rozebrał się z paradnego stroju, związał włosy w kitkę i zajął
się brudasami. Zabrał wszystkich do łazienki i szczelnie zamknął drzwi. Włożył
synka do wanny pełnej pieniącej się wody, wrzucił tam jeszcze jego ulubioną
gumową kaczuszkę. Kiedy malec kwicząc z radości robił fale, on zajął się
Kocurkiem, który stawiał czynny, pełen ostrych pazurków, opór.
- Fff... Phhyy… - Jeżył się i fukał rozpaczliwie von Mrau
pewny, że ten jasnowłosy wielkolud, chce go za karę utopić, a już na pewno
zepsuć jego piękne, pręgowane futerko, które z taką uwagą wylizywał cały
wieczór.
- Bądź cicho kudłaty diable! Masz dzisiaj pachnieć niczym
kwiatek i nic mnie nie obchodzą twoje fochy! – Po krótkiej acz zajadłej walce,
zwierzak został wyszorowany, wysuszony i zawinięty w puszysty ręcznik. Na szyi
zapięto mu niebieską obróżkę z wygrawerowanym imieniem jego małego pana. Siedział
teraz w koszu na bieliznę i śledził losy towarzyszy niedoli. Zwinny Kiki
sprytnie ukrył się w pralce. Został jednak odnaleziony, wypucowany i
wyszczotkowany. Dostał też taką samą wąziutką obróżkę. Siedział otulony
kocykiem na pralce i próbował ją pracowicie rozpiąć pyszczkiem. Po godzinie
wszyscy byli nareszcie gotowi do wyjścia. Teraz wystarczyło się tylko ubrać.
Chandi zamknął wszystkich trzech w dziecięcym pokoiku, wcześniej przezornie rozsypał
na dywanie zabawki, by choć przez chwilę mieli zajęcie. Sam zajął się
doprowadzaniem swojego wyglądu do poprzedniego blasku. Zajęło mu to jedynie
kwadrans. Okazało się jednak, że co najmniej o dziesięć minut za długo. Kiedy
otwarł drzwi zobaczył jedynie unoszący się w powietrzu biały pył. Po zapachu
poznał talk, służący do pudrowania małej pupy Hirala. Na oślep dotarł do
dywanu, gdzie teoretycznie powinny siedzieć maluchy. Oczywiście ich tam nie
było, za to odnaleźli się na szafie, skąd zachwycony nowym odkryciem synek
rzucał pełnymi garściami pachnący proszek, a Kiki machał szybko skrzydełkami,
by formował się w zabawne obłoczki, dryfujące jakiś metr nad podłogą. Chandi
bez słowa wyszedł, odnalazł w korytarzu telefon komórkowy i wybrał numer
Nirmala.
- Natychmiast tu przyjedź, jak nie chcesz zastać moich zwłok!
– zawył do słuchawki z głębi udręczonego serca. – Twój chrześniak stworzył
bandę i mnie terroryzuje!
***
W sali tronowej
pałacu Harash- Andrum zebrali się już wszyscy najważniejsi członkowie klanów.
Na przygotowanym pośrodku podwyższeniu, ustawiono wróżebne lustro. Wysokie na
dwa metry, z ciemną, prawie czarną taflą przyciągało wzrok. Wyglądało zupełnie
jak egzotyczna brama do innego wymiaru, którą w istocie było. Srebrne, grube
ramy pokryte elfickimi runami lśniły w świetle lamp.
Oczywiście wampiry
należące do rodziny Orgolion, zajęły jak zwykle najlepsze miejsca jako, że
zawsze uważały się za ważniejsze od innych. Można ich było bez trudu odróżnić
po niemodnych, konserwatywnych szatach i wysoko zadartych głowach. Członkowie
klanu Mentrios z dumą prezentowali błyszczące od klejnotów i złota kaftany.
Uważali, że za pieniądze można mieć na tym świecie wszystko. Wypatrywali w
tłumie co bogatszych dziedziczek, na żony dla swoich synów. Takie święto było
do tego znakomitą okazją. Wysocy wojownicy z ze znakami Mortest, podzwaniali
bronią. Ich zdaniem przemoc była kluczem do wszystkiego, co w życiu
wartościowe. Natomiast wampiry z klanu Coraggion trzymały się nieco na uboczu.
Nie chciały mieć nic wspólnego z tą ponurą bandą, zaciekle walczącą od wieków o
wpływy w Amalendzie. Teraz król decydował o wszystkim, a oni byli z tego
zupełnie zadowoleni.
Rajit, jako
osobiście zaangażowany w cały ten cyrk ze świętem Ayati, bezczelnie rozpychając
oburzone jego chamstwem wampiry, dotarł do samego przodu z siłą tarana. Chciał
być jak najbliżej podwyższenia, na które za chwilę miał wejść Chandi. Nikt,
oczywiście poza Nirmalem, nie miał pojęcia o niespodziance, którą przygotował
dla wszystkich wieszcz. Wszyscy byli jednakże zdziwieni, po co wokół lustra
rozrzucono kilka puchatych, pokrytych czarnym aksamitem poduch. Większość
uznała to za nową fanaberię wybrednego wieszcza, a co złośliwsi za objaw
zbliżającej się starości.
Po kwadransie
niecierpliwego oczekiwania, zagrały trąby i do sali wszedł władca wraz z
małżonkiem. Obaj zajęli swoje miejsca na tronach. Również oni, podobnie jak
zgromadzone tutaj wampiry reprezentujące cały Amalend, byli ciekawi
przepowiedni na nadchodzący nowy rok. Prawdę mówiąc, zazwyczaj niewiele z nich
rozumiały i przeważnie tłumaczyły je sobie na swoją korzyść, ale zawsze z uwagą
słuchały, co miał im do powiedzenia elf. Poza tym była to znakomita rozrywka i możliwość
zdobycia najświeższego materiału do plotek, okazja do spotkania najważniejszych
osób w państwie oraz zrobienia kilku intratnych interesów.
Wszyscy skłonili
się głęboko w ceremonialnym ukłonie, po czym odsłonili szyje na znak
poddaństwa. Lakshman skinął głową i rozległy się ciche dźwięki muzyki. W
drzwiach pojawił się wyprostowany jak struna Chandi, poruszał się z właściwym
jego gatunkowi wdziękiem. Na widok jego eleganckiej sylwetki w nienagannie
skrojonym stroju rozległy się zachwyty, co wrażliwszych na urodę wampirów. Za
rączkę prowadził małego Hirala, który dzielnie dreptał u jego boku z uśmiechem
na zarumienionej z emocji buzi. Na jego ramieniu siedział dumnie Kiki, a za nim
z wysoko uniesionym ogonem szedł Kocurek. Dołeczki w policzkach malucha, burza
jasnych loczków i szeroki uśmiech rozczuliły sporą część pań. Maszerował u boku
taty bez cienia strachu.
– Ktoś chyba nazmyślał o kalectwie dziecka – odezwała się
tęga żona ministra skarbu do swojej sąsiadki.
- Nie kochana, przyjrzyj się dobrze, chłopczyk nie ma
źrenic.
- Skoro jesteś taka bystra, to powiedz jak w takim razie
chodzi bez przeszkód?
- Pewnie będzie niezwykły jak jego piękny tatuś. –
Szturchnęła gapiącą się z otwartymi
ustami kobietę. – Podobno już po małżeństwie i jest znowu do wzięcia.
- Ja bym go z łóżka nie wypędziła. Mój chłop już mi się
całkiem znudził – zarechotała druga. – A dzieciaczek słodki niczym cukiereczek,
mam już dwójkę dorosłych drabów, to i z trzecim dałabym sobie radę.
Stojący za nimi
Rajit zgrzytał bezsilnie zębami. Nie dość, że wstrętne plotkary pożerały
wzrokiem jego męża jakby był wyjątkowo wykwintnym daniem, to jeszcze kłapały bezmyślnymi
jęzorami na lewo i prawo. Kto by tam chciał, żeby taka raszpla z krzywym nosem
wychowywała jego potomka. Nie zdając sobie z tego sprawy chyba po raz pierwszy,
pomyślał o niewidomym kalece jako o swoim synu. Miał ochotę obdarzyć jędze
kilkoma soczystymi epitetami prosto z koszar. Ze zdumieniem zanotował, że miał
przed sobą najzwyklejsze dziecko. Spodziewał się, właściwie sam nie wiedział
czego, ale na pewno nie zdrowo wyglądającego, bystrego malucha o śmiało
zarysowanych ustach i podbródku, który codziennie widywał w lustrze. Jego
napędzana lękami i cierpieniem wyobraźnia stworzyła jakąś mityczną istotę
wprost z sennych koszmarów, która nijak miała się do tego, co właśnie zobaczył
na własne oczy. W tym momencie przywódca klany Coraggion, nareszcie spadł z hukiem prosto w ramiona
rzeczywistości. Potrząsnął kilka razy głową, a nawet się uszczypnął, żeby się
przekonać, że to nie jakieś halucynacje.
- Rajit, ty tumanie nad tumany - mruknął cicho do siebie –
wygląda na to, że spanikowałeś jak rekrut, na widok pierwszego w swoim życiu
pola walki. W dodatku, żałosny kretynie, spaliłeś za sobą wszystkie mosty. A w
szkole tyle uczyłeś się o strategiach. Zbudowanie choćby kładki do serca
Chandiego będzie teraz karkołomnym zadaniem. – W jakiś dziwny sposób, te słowa
dodały mu nieco otuchy i odwagi. Mężczyzna miał serce wojownika, przeszkody
były po to, by je pokonać, a bitwy, by je wygrać.
Chwilę potem zupełnie o zapomniał o wszystkich rozterkach,
bo widok byłego kochanka odebrał mu całkowicie mowę i zawęził pole widzenia, do
tej jednej najważniejszej osoby.
- Na bogów, jak on
zmizerniał – przemknęło mu przez głowę. – I to wszystko moja wina. Piękny ze
mnie mąż, nie ma co. Prawdziwie szlachetny opiekun domowego ogniska. –
Cokolwiek myślał o malcu, powinien był ugryźć się w język ze względu na
kochanka. Mogli się przecież uprzejmie tolerować, jak to bywało w wielu
wampirzych rodach, między ojcem a synem. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. A jego szczera natura, nie potrafiła taić
tego, co kryło się w sercu.
Chandi posadził
synka na przygotowanych poduszkach, a oba zwierzaki niczym dobrze wyszkolony
oddział, przycupnęły obok. Odrzucił do tyłu kurtynę księżycowych włosów, a
mężczyźnie zaparło dech. Nigdy, podczas swojego długiego życia, nie widział
wspanialszej istoty. Serce zaczęło mu boleśnie tłuc się w piersiach i musiał z
całej siły przyciskać do boków ramiona, by nie zrobić z siebie widowiska. Miał
niezmierną ochotę wyciągnąć je do przodu, porwać elfa i zanieść do swojej
jaskini.
Wieszcz podszedł do
zwierciadła. Odetchnął głęboko kilka
razy, bo obecność Rajita tuż pod samą sceną, wyjątkowo go rozpraszała. Ledwo
się powstrzymał, by nie krzyknąć mało elegancko.
- Spierdalaj zimny sukinsynu do dziury z której wypełzłeś.
Twoje miejsce jest z robakami i innymi oślizłymi paskudztwami, grubo poniżej poziomu
stworzeń, które posiadają jakieś uczucia.
Wystarczyło kilka wypowiedzianych szeptem w staroelfickim
słów, by mroczna, przypominająca głęboką
studnię powierzchnia, zafalowała niczym wzburzona tafla wody. Tam, gdzie inni
widzieli jedynie wirującą mgłę, wieszcz dostrzegał szereg niepokojących
obrazów. Stojący poniżej królewski sekretarz, skrupulatnie notował jego słowa.
- Zbliża się niespokojny czas. Demon stracił cierpliwość.
Największych zbrodni dokonywano z miłości. Starzy wrogowie podniosą głowy,
zatrzaśnie się podwójna pułapka. Zaowocuje łono smoczego dziecka. Z przeszłości
płynie nauka. Co wybierze powstały z martwych? Czy krew naznaczy tron Amalendu?
-
Elf zagryzł usta, aż poczerwieniały. Choć z całej siły
wytężał wieszczy wzrok, nie potrafił przeniknąć zasłony przyszłości, jak zawsze
w chwilach, kiedy przepowiednia dotyczyła także jego osoby. Wtedy jego słowa
bywały bardzo zagmatwane i niedokładne. Czuł całym sobą, że zbliża się
niebezpieczeństwo. W końcu zaczął drżeć i upadł na kolana.
- Tatusiu? – Zaniepokojony Hiral, z usteczkami ułożonymi w
podkówkę natychmiast podbiegł do niego i objął ciepłymi rączkami za szyję.
- Wszystko dobrze maleńki – Chandi wziął synka na ręce i
mocno do siebie przytulił. – Nic tu po nas, wracamy do domu. – Zwierzaki
zerwały się na łapki i skrzydła, gotowe do wymarszu.
Kiedy oniemiałe z
wrażenia wampiry trawiły w swoich umysłach to, co właśnie usłyszały, szerokie
drzwi do sali tronowej zostały z hukiem otwarte. Czerwonym dywanem, wprost do
stóp władcy pośpieszył kapitan straży pałacowej, wraz kilkoma zaufanymi
gwardzistami. Skłonił się głęboko, czekając na reakcję swojego pana.
- Mów, skoro tak gwałtownie tu wtargnąłeś zakłócając święto.
– Lakshman najwyraźniej nie był zbyt zadowolony z zachowania swojej ulubienicy.
Niewysoka, szeroka w biodrach, o śniadej twarzy, dziewczyna była jednym z
najlepszych wojowników jakich posiadał. - Mam nadzieję, że masz do tego dobry
pretekst Saro.
- Tanish zaatakował Północną Strażnicę. Zabił kilku naszych
żołnierzy. Nie wiemy, co planuje ta zakała rodu Orgolion. – Kobieta sama do
niego należała i było jej wstyd za krewnego, który ciągle sprawiał tyle
problemów. Gdyby to od niej zależało już dawno, definitywnie pozbyłaby się
zdrajcy.
- Dobrze, że nareszcie wyszedł z kryjówki. Chłopców
potraktujcie jak bohaterów, należy im się godny pochówek za obronę naszych
granic.
- Chcę pomóc. – Nirmal podniósł się z tronu. Przepowiednia
elfa z połączeniu z wtargnięciem żołnierzy wydała mu się bardzo niepokojąca.
- Ty zostajesz i zajmiesz się dworem – rzucał sprawnie
rozkazy władca. – Rajit obejmie rządy pod moją nieobecność. Ale najpierw
załatwi swoją osobistą sprawę tak, żebym po powrocie nie musiał się denerwować.
– Spojrzał na przyjaciela znacząco. Ten zbladł, widząc jak wparuje się w obrączkę
na palcu swojego męża, któremu bynajmniej nie podobały się padające z władczych
ust polecenia . Przed oczami natychmiast stanęła mu wizja rozwodu i ponownego
ślubu elfa.
- Oczywiście Wasza Wysokość. – Zerknął tęsknie za
wychodzącym właśnie z sali elfem. Hiral trzymał go mocno za szyję i Mizia po
niej noskiem. Wiele by dał, by być na miejscu tego szkraba. – Na zgniłą krew! –
zaklął cicho pod nosem. Czyżby był zazdrosny o tego walącego w pieluchy
malucha? Całkiem już zwariował!
- Pojadę z tobą! – Książę spróbował jeszcze raz przekonać
Lakshmana. Czuł, że nie powinni się teraz rozstawać. Z drugiej strony jego
okres płodny będzie łatwiejszy do przejścia dla obydwu, jeśli najbliższy
tydzień spędzą z dala od siebie.
- Nie ma mowy, ktoś musi zająć się pałacem, a on poza mną
słucha jedynie ciebie. – Pogładził upartego głuptasa po policzku, po czy
nachylił się do jego ucha i wyszeptał do czerwieniejącego ucha. – Chyba, że
wolisz pojechać ze mną, po drodze na pewno uda nam się zrobić jednego małego
wampirka, albo od razu dwa.
- To ja zostanę, skoro jestem tu taki niezastąpiony –
powiedział z przekąsem Nirmal. Cwany drań zawsze miał w zanadrzu jakiegoś asa.
Chyba faktycznie powinien lepiej zająć się rozwiązaniem problemu przyjaciół, zamiast
włóczyć się w poszukiwaniu Thanisa.
- Uwielbiam, kiedy jesteś taki zgodny – musnął zaciśnięte
usta swoimi. Koniecznie musiał szybko wrócić i zaciągnąć go do sypialni.
- Uważaj na siebie – dodał i przytulił się do niego na
oczach całego dworu, pozwalając sobie na chwilę słabości. I tak uważali go za ledwo
wyrosłego z dziecięcego pokoju smarkacza, więc nie było powodu grać twardziela.
Pozwolił, by mąż pogłębił pocałunek. Musiał mu starczyć co najmniej na kilka
dni. Odsunął się po chwili, notując dobiegające zewsząd z ciche śmieszki. Zadarł
dumnie głowę, udając dzielnie, że ich nie słyszał, choć ciemne rumieńce
świadczyły o czymś przeciwnym. Rozejrzał się w poszukiwaniu elfa.
- Chandi zaczekaj na nas! – zawołał za oddalającym się powoli
przyjacielem, jednocześnie złapał za rękę zaskoczonego Rajita. – Nie gap się
tak! Jedziemy do domku na wyspie ustalić wasze sprawy. Ja zajmę się maluchem, a
wy porozmawiacie. Pałac da sobie radę sam przez kilka godzin.
Ołł jes! Dziękuję! Dziękuję! Dożyłam kolejnego rozdziału! Boski! Rajit pomyślał o Hiralu jak o swoim synu. Nie wierzę! To było takie piękne jak Rajit się wkurzał o te plotkary i o słowa Lakshmana a propo rozwodu i ślubu z Chandim. Ich syn jest przecież taki kochany, pomijając to, że jest żywi i ruchliwy oraz ciężko za nim nadążyć. A co do przepowiedni to coś mi się ona nie podobała. Nadchodzi niebezpieczeństwo... Błagam Cię! Cokolwiek by się nie działo NIE UŚMIERCAJ ŻADNEGO Z GŁÓWNYCH BOHATERÓW. KOCHAM TE CZWÓRKĘ!
OdpowiedzUsuńWeny, bardzo dużo weny Strega!
Dzięki wielkie za kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będziesz nas długo trzymała w niepewności co do losów tego spisku. Ostatnio znowu przyszedł czas na jedno z Twoich starszych opowiadań. Tym razem były to "Dwa oblicza miłości". I tak mi przyszło do głowy, że fajnie by było poczytać kontynuację ich losów. Może coś więcej na początek o Jarku z Henrym (w jakiejś retrospekcji) a później o dzieciakach i ich perypetiach.
OdpowiedzUsuńHaha witaj w klubie Maxiii. Niezły pomysł. Trochę się tam nadziało. Ale czytało się świetnie. Bardzo chętnie przeczytałabym coś o Złotowłosej i Księciu. Wiadomo o kogo chodzi haha. No i może Kevin z Bartkiem?
UsuńNa razie żadnych odgrzewanych kotletów moi wy kombinatorzy. Mam pomysły na co najmniej 3 opowiadania, który wybiorę to się jeszcze okaże. Na pewno nie zacznę nowego projektu za im nie skończę któregoś ze starych.
UsuńSprawdzałam sobie blogi i jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział to o mało na zawał nie padłam :) Cudowny rozdział, już nie mogę się doczekać rozmowy małżonków (mam cichą nadzieję, że szybko się zejdą :p). Co do twoich opowiadań... Mówiłaś, że piszesz trzy na raz (i chwała ci za to!), ale mam takie jedno pytanko. Przeczytałam wszystkie twoje blogi i tylko jeden z tych starszych jest nie skończony - Farewell Atlantis. W sumie historia wyszła na prostą, więc gdybyś się uparła mogłabyś ją zamknąć w jednym rozdziale. Oczywiście z mojej strony to jest tylko luźna sugesti . Wiem, że już teraz masz sporo na głowie, ale możesz to wrzucić do worka "plany na przyszłość", prawda? No to tyle ode mnie. Życzę weny i czekam na dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuń//Mika
Farewell Atlantis to nie moje opowiadanie. Kiedyś miałam wspólnego bloga z inną autorką.Ona jednak nagle zniknęła, prawdopodobnie się znudziła pisaniem. Do tej pory nie dala znaku życia, nie wytłumaczyła niczego czytelnikom, ani mnie. A ja doszłam do wniosku, że już nigdy nie będę z nikim współpracować, bo to zawsze się źle kończy, przynajmniej w moim wypadku. Niestety w sprawie Farewell Atlantis nie umiem ci pomóc, nie mam żadnego kontaktu z jego autorką.
OdpowiedzUsuńMam rzeczywiście kilka pomysłów na nowe opowiadania, musicie niestety na nie poczekać. Napisałam już do nich rozpiski planów i postaci. Określiłam z grubsza fabuły, więc cierpliwości.
Ah, rozumiem. No nic. W sumie opowieść skończyła się w takim momencie, że nie mam jej aż tak za złe zniknięcia. Nowe opowiadania - jupi! Moje serce tańczy jak głupie i chyba do końca tygodnia nie przestanie :D Czekam cierpliwie na nie, a także na dalsze losy bohaterów Znamienia Ciemności, Świeżynki i Mroku Mojej Duszy. Kocham twoje dzieła! Każde z osobna i razem. Weny i sporo wolnego czasu :)
Usuń//Mika
Będziemy grzecznie czekać, bo my grzeczne dzieci jsteśmy... Ale... Grzecznym dzieciom należy się bajka na dobranoc, a Ty dawno nam żadnej nie opowiedziałaś...
OdpowiedzUsuńOjej! Czytałam już kilka z Twoich opowiadań i każde było cudowne, ale to..Powiem ci, że to prawdziwy majstersztyk!
OdpowiedzUsuńKocham tą całą czwórkę!
Mam nadzieję, że sprawy Nirmala i Lakshmana ułożą się pomyślnie, bo nikt by, chyba, nie chciał, aby ten demon dorwał Księcia, choć co prawda Balraj zasłużył na prawdziwą miłość, to pod żadnym względem nie powinien zabierać Nirmala jego mężowi...
Rajit nareszcie przejrzał na oczy i zrozumiał co stracił. Wierzę, że dumny elf wybaczy zbaraniałemu ukochanemu, przecież uczucie, którym siebie darzą jest wielkie..
Nigdy chyba, aż tak nie przeżywałam opowiadania. Dziękuję, że je piszesz i zgromadź dużo weny by zaspokoić nasze wygłodniałe umysły i serduszka swoimi genialnymi opowiadaniami. <3
Skoro przeżywałaś opowiadanie, to znaczy, że udało mi się, przynajmniej w jakimś stopniu, ożywić bohaterów. A to dla każdego autora ogromny komplement.
UsuńJesteś świetna w tym co robisz! I rób to dalej.
UsuńCzekam na dalsze ich losy i coś więcej o Annie i Bansim! :3
-Crystal
Dawno mnie tu nie było, bo dopiero dzisiaj przeczytałam dwa ostatnie rozdziały. Im dalej historia biegnie, tym mam coraz gorsze przeczucia. Ta przepowiednia... Do głowy przychodzą mi jakieś czarne scenariusze. Nawet przeszło mi przez myśl, że Nirmal mógłby zajść w ciążę z Balrajem, a Lakshman uważając to za zdradę... nie chcę kończyć, tylko błagam, nie rób mi tego T.T To jest w sumie mój pierwszy komentarz i chyba od teraz będę się starać pisać je pod każdym rozdziałem, bo wiem, że motywują :D Dużo weny życzę, czekam na następną część z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?;)
OdpowiedzUsuńBoskie i chcę więcej 😃
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział. Czekam na ciąg dalszy. Mam tak samo złe przeczucia jak Nata Lia, chociaż mam nadzieję, że historia Nirmala i Lakshmana będzie miała szczęśliwe zakończenie. Dużo weny życzę !!! pozdrawiam Lena
OdpowiedzUsuńJak możesz?! Ja tutaj padłam, jebłam i co tam jeszcze mogłam zrobić! Kocham tego bloga, twój styl pisania jest niesamowity! Tego nie można się nauczyć. Jako yaoistka,która czytała MNÓSTWO blogów fantasy slash, mogę śmiało powiedzieć jaki blog jest dobry a jaki nie. Powiem tyle: twój blog nie jest dobry. Jest cudowny! Ale bardzo się zawiodłam na tym że bardzo żadko dodajesz rozdziały. Co jest okropne dla mnie i dla innych czytelników, i bardzo obniża oceny twojego bloga. Rozumiem ze wena, ze brak czasy, ale na taką skale? JNaprawdę przez to tracisz obserwujących. Wiec błagam cię na kolanach! Dodaj nową notkę! Co ma Rajit do powiedzenia mężowi?! Ja ich ubóstwiam! OK bo zaczynam przynudzać. Weź proszę do serca moją radę i dodawaj wpisy/notki cześciej.
OdpowiedzUsuńMiło, że dobrze się bawiłaś. Mam w tej chwili bardzo mało czasu na pisanie z powodu ogromnych problemów rodzinnych, które trwają już od wielu miesięcy, ten rok nie zapowiada się wcale lepiej. Z tego powodu zaplanowałam, że będę kończyć po jednym opowiadaniu na raz. W tej chwili staram się sfinalizować ,,Mrok w mojej duszy”. Następne w kolejce jest ,,Znamię”. Musicie wykazać się cierpliwością, pewnych rzeczy nie można przeskoczyć.
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że zamierzasz zakończyć pisane opowiadania i przygodę z pisaniem? Mam nadzieję, że się mylę :-(
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie ta historia mimo ze wstydem przyznać ze jestem z pułci pięknej zajrzę za morze jeśli mi starczy wstrzemięźliwości to za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPs chcę chepi endu ......
Witam,
OdpowiedzUsuńoch rozdział wspaniały, mały jest uroczy, wszyscy sa nim zachwyceni, a Raijt zazdrosny o małego, demon z przepowiedni to na pewno Baltraj, a zdrajcy to ta trójka...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia