Rajit zajął miejsce po prawej stronie
władcy. Siedzący za długim stołem przedstawiciele wszystkich klanów spoglądali
na nich nerwowo. Nie mieli pojęcia z jakiego powodu zostali tutaj wezwani, nie
mogli się więc przygotować ani przedyskutować sprawy, a o to właśnie chodziło przebiegłemu Lakshmanowi. Chciał jak najszybciej, bez wdawania się w zbędne debaty, zmienić
średniowieczne ,,Prawo o Mieszańcach”, krzywdzące wiele niezwykłych istot, cennych dla
społeczeństwa Amalendu, takich jak na przykład wieszcz Chandi.
- Moi drodzy – zaczął król – zebraliśmy się tutaj, aby
nareszcie zmienić niegodne inteligentnych osób prawo o innych rasach.
Najwyższy czas, by nadać im prawa równe z wampirami. Oczywiście tylko tym,
którzy są mieszkańcami naszego państwa, albo zamierzają nimi zostać poprzez
związek.
- Ależ Wasza Wysokość, toż to będzie rewolucja! – wyrwało się
Ministrowi Zdrowia, który ze względu na samoleczące właściwości swoich rodaków
nie miał zbyt wiele do roboty, więc bardzo bał się o swoje lukratywne zajęcie.
Drugiego takiego nigdy by nie znalazł. Było nie tylko prestiżowe, ale i bardzo
dochodowe. – Różni dziwni osobnicy zaczną się pchać na urzędowe stanowiska. Nie
możemy do tego dopuścić. Nasza rasa jest najszlachetniejsza!
- Skoro jest taka wspaniała, to w czym problem? – zapytał chłodno Rajit.
– Z pana inteligencją i wiedzą nie powinien być mu straszny żaden przeciwnik. –
Spojrzał w spanikowane oczy ministra. – No chyba, że nie czuje się pan na
siłach stawić czoła jakiemuś elfowi czy demonowi!
-Ależ skąd...! -
zamachał rękami speszony mężczyzna. Nie miał najmniejszej ochoty nadstawiać
karku za kolegów, którzy szczypali go pod stołem, żeby mówił dalej.
- Ich dzieci będą uczyły się z naszymi? – Nie wytrzymał
Komendant Akademii Wojskowej. – Takie elfy na przykład nie dotrzymają im kroku!
Nie będę odpowiadał za każdego guza jakiego im nabiją!
- A walczył pan kiedyś z jakimś elfem? – Zapytał niewinnie
Rajit. Niekompetencja członków Rady była przerażająca, nawet nie zadali sobie trudu sprawdzenia jakichkolwiek faktów.
- Nie miałem okazji, ale przecież to takie kruche i słabe istoty!
– zaoponował. – Grają jedynie na lutniach i tańczą w tych swoich gajach. Nawet
nie jedzą mięsa.
- Powiedz to naszemu wieszczowi! – odezwał się
niespodziewanie Lakshman, który do tej pory przyglądał się w milczeniu
potyczce. – W tym pojedynku nie postawiłbym na ciebie ani grosza. Mogę się założyć,
że jest kilka razy szybszy od ciebie i włada magią, o której nie masz
pojęcia.
- Trzebaby
zmienić cały system nauczania, dostosować go do możliwości nowych uczniów. –
Bronił się potężny mężczyzna. Poświecił całe swoje życie na szkolenie młodych wojowników,
którzy potem dzielnie bronili Amalendu, czy zasilali szeregi policji zwanej
Szakalami.
- Chcesz
powiedzieć, że nie podołasz temu zadaniu? – Władca podniósł do góry czarną
brew.
- Ależ skąd...!
– powtórzył za swoim kolegą, zadzierając dumnie głowę. – Jestem na rozkazy!
- Tak
myślałem. Jeszcze jakieś obiekcje? – Lakshman rozejrzał się po sali, ale wszyscy
pospuszczali głowy, nie śmiejąc spierać się z królem, który najwyraźniej nie
był w najlepszym humorze.
- No to
głosujemy! – Rajit wstał. – W końcu mamy demokrację! – Postawił na stole małą
urnę na głosy i rozdał kartki.
- Niby mamy –
Władca popatrzył chłodno po zebranych, a w jego złotych oczach zapaliły się groźne
błyski. – Ale ja jestem starej daty, nie lubię jej. W związku z tym podpisujemy
swoje głosy pełnym imieniem i podbijamy klanową pieczęcią. Ci co są przeciw,
mają pod spodem napisać dlaczego i podać konkretne argumenty.
- Ale...-
próbował nieśmiało zaprotestować Minister Handlu. Jego rodzina niesamowicie
wzbogaciła się dzięki stanowisku, które piastował. Na myśl o tym, że mógłby je
stracić na korzyść jakiegoś na przykład goblina, które miał do kupiectwa wrodzony
talent, stanęły mu włosy na głowie.
- Jestem
bardzo zajęty, nie mam czasu na głupie spory – głos Lakshmana mógłby zamrozić
każde jezioro. Bawił się przy tym wymownie swoimi ostrymi, niczym diamentowe
ostrza, szponami. – Jeszcze ktoś ma ochotę zaprotestować? – Powiódł po wampirach
oczami, w których zaczęły się pojawiać szkarłatne iskierki, co jak wszyscy
wiedzieli świadczyło o narastającej furii, a ponieważ żaden z obecnych wolał
nie widzieć swojego ukochanego króla w akcji zapanowało milczenie. Wszyscy
pracowicie skrobali coś na swoich karteczkach. Pół godziny później urna była pełna.
Rajit wysypał na stół jej zawartość i zaczął oficjalne liczenie głosów, tylko jeden
był na ,,nie” .
- Pozwolicie,
że przeczytam, bo to dość ciekawe. – Wziął do ręki karteczkę. – Oto co napisał
nasz Minister Sportu.
‘’ Rane z
klanu Mortest – Nie zgadzam się!
Dlaczego? –
Nie bo nie! Jestem prawdziwym wampirem i mam rodowód sięgający kilka tysięcy lat wstecz! Możecie
mnie nazwać rasistą! Nie będę szkolił jakiś popaprańców!”
- Eh Rane...Twoja
rodzina to przykład, że nie powinno się zawierać małżeństw z kuzynami – odezwał
się niespodziewanie Komendant. – Gdybyś wpuścił do klanu jakiegoś elfa lub lepiej dwóch, może
by twoja głowa pracowała nieco sprawniej. – Zrobił wymowne kółko na czole. –
Przemyśl to sobie. Ups...przecież ty nie myślisz... – zarechotał.
- Ty kupo
gównianych mięśni! – Ryknął mężczyzna, zapominając zupełnie, gdzie się znajduje.
– Stawaj! – Wyciągnął szpony.
- No cóż,
chcieliście demokracji, to ją macie – westchnął znudzony Lakshman. Wystarczył
jeden gest z jego strony, by Minister Sportu został uniesiony do góry i ciśnięty
ze sporą siłą na ścianę do której został przyklejony zaklęciem. Zawisł tam
malowniczo głową w dół, popiskując tym razem ze strachu. – W tej pozycji ma
szansę na dojście do właściwych wniosków. Podobno krew wtedy łatwiej dotlenia
szare komórki - wyjaśnił pobladłym członkom Rady.
- Na tym
nieco rozrywkowym akcencie skończymy nasze zebranie. Za tydzień proszę wszystkich
obecnych o przygotowanie odpowiednich
zmian w swoich resortach. – Rajit ukłonił się obecnym. Po chwili nie zostało
już z nich ani śladu, rozgadana grupka przepychając się w drzwiach umknęła z sali
niczym stadko spłoszonych zajęcy. Zapomnieli oczywiście o wiszącym na ścianie koledze. – To ja już też pójdę! – zwrócił się do zamyślonego władcy.
- Spokojnie,
najpierw wyślij zawiadomienia do gazet o zmianie ,,Prawa o Mieszańcach”, a
potem przyjdź do apartamentu Nirmala. Udamy się do wieszcza razem, żebyś znowu
czegoś nie sknocił – Lakshman klepnął mężczyznę po przyjacielsku w ramię. –
Muszę przyznać, że miny naszych ministrów były bezcenne.
- Nie znoszę
tych konserwatywnych drani, walczyłem z nimi od lat. Myśleli jedynie o sobie, a
nie o tych biednych dzieciach z mieszanych związków żyjących na granicy
społeczeństwa, niczym trędowaci, pozbawione jakichkolwiek praw. Miło widzieć jak
zostają pokonani własną bronią. – Uśmiechnął się szeroko. – W takim razie trzeba przerobić się na przystojniaka,
czymś muszę zmiękczyć to dumne, elfie serce. A co z tym niedorobionym rasistą?
- Ściągnę go,
bo mi ściany pobrudzi. – Władca machną lekceważąco ręką i mężczyzna, któremu zbierało się właśnie na wymioty, spadł z
hukiem na ziemię.
***
Chandi już drugi dzień siedział w swoim
domu sam i zaczynał dostawać klaustrofobii. Bał się wyjść, żeby nie natknąć
się na poszukującego go intensywnie Rajita, jak mu donosili jego znajomi.
Obawiał się, że w czasie kolejnego spotkania nie udałoby mu się zachować
zimnej krwi i oszukać mężczyzny. Niestety samotność dawała mu się solidnie we
znaki. Dziwne było, że serdeczny zazwyczaj Nirmal po ostatniej rozmowie
przestał się do niego odzywać. Czyżby czymś uraził wrażliwego chłopaka?
Najpewniej jednak młody książę był zajęty swoimi sprawami, a miał ich na głowie
naprawdę sporo, jego małżeństwo też nie malowało się w różowych barwach. Do
tego dochodziły jeszcze obowiązki związane z jego statusem.
Z kotem na kolanach usiadł na swoim ulubionym, bujanym fotelu i przykrył się puszystym kocem. Ostatnio ciągle było mu zimno. Ogromnie brakowało mu ciepłych ramion, w które mógłby się wtulić. Poprawił się na krześle, przyjmując najwygodniejszą pozycję. Spojrzał na niewielki, ale bujnie kwitnący ogród, w którym pracował od kilku dni, starając się zapomnieć o wampirze. Lubił swoją niewielką werandę na tyłach domu oplecioną ciemnozieloną winoroślą i często tu wypoczywał. Wziął do ręki kilka dorodnych malin ze stojącej na stoliku miseczki, starał się dotrzymać słowa i bardziej o siebie zadbać. Maleństwo, żeby zdrowo rosło potrzebowało witamin. Pogładził zupełnie jeszcze płaski brzuch, a cwany kocur przytulił się do niego, mrucząc swoją kołysankę i ogrzewając własnym ciałem. Uwielbiał swojego
pana, uważał, że znalazł się w kocim raju i miał zamiar bronić go najlepiej jak
umiał.
Z kotem na kolanach usiadł na swoim ulubionym, bujanym fotelu i przykrył się puszystym kocem. Ostatnio ciągle było mu zimno. Ogromnie brakowało mu ciepłych ramion, w które mógłby się wtulić. Poprawił się na krześle, przyjmując najwygodniejszą pozycję. Spojrzał na niewielki, ale bujnie kwitnący ogród, w którym pracował od kilku dni, starając się zapomnieć o wampirze. Lubił swoją niewielką werandę na tyłach domu oplecioną ciemnozieloną winoroślą i często tu wypoczywał. Wziął do ręki kilka dorodnych malin ze stojącej na stoliku miseczki, starał się dotrzymać słowa i bardziej o siebie zadbać. Maleństwo, żeby zdrowo rosło potrzebowało witamin. Pogładził zupełnie jeszcze płaski brzuch, a cwany kocur przytulił się do niego, mrucząc swoją kołysankę i ogrzewając własnym ciałem.
Mężczyzna przymknął
oczy z zamiarem zapadnięcia w niewielką drzemkę, ale gdzieś na granicy snu,
jego wrażliwe uszy wychwyciły znajome kroki, zbliżające się do furtki. Ledwo
zdążył się poprawić, a Nirmal wyrósł przed nim jak wyczarowany.
- Wyglądasz o
wiele lepiej – zaczął nieśmiało, przyglądając się mężczyźnie. Nieczyste sumienie
nie pozwoliło mu spojrzeć prosto w twarz. – Przyniosłem ci śmietankowe babeczki.
– Położył na stoliku smakowicie pachnące pudełko.
- Nadal
próbujesz mnie utuczyć co? – zażartował elf. – Lepiej powiedz, co ci leży na
wątrobie. Znowu nabroiłeś?
- Tak troszeczkę
– Chłopak pokazał dwoma palcami, że chodzi o coś naprawdę niewielkiego. –
Wiesz, że ze mnie beznadziejna papla i do wszystkiego się wtrącam? – zaczął ostrożnie.
- Wygadałeś
się Rajitowi?! – Wieszcza aż podniosło. Kot z cichym miauknięciem umknął do
domu, ale z wysokości szafy obserwował, czy jago pan nie potrzebuje czasem
pomocy.
- Niezupełnie.
Tylko się nie denerwuj. – Wziął za ręce Chandiego i zmusił go by z powrotem usiadł.
- Więc, co
zrobiłeś mały pleciugo?! – Spojrzał groźnie na przyjaciela.
- Może
najpierw coś przeczytaj, zanim mnie zamienisz w żabę. – Podał mu najświeższą
gazetę. Na pierwszej stronie, wielkimi literami był wydrukowany obszerny artykuł
o zmianie prawa.– Twój ukochany
się postarał, walczył niczym lew! Laksyhman też zachował się... hm... po
królewsku.
- Jaki on tam
mój! – Lekko się zarumienił. - Nie mam pojęcia jak oni do tego zmusili te
uparte barany z Rady. Maleństwo będzie mogło chodzić do szkoły ze wszystkimi. –
Na jego wymizerowanej twarzy pojawił się szczęśliwy uśmiech. – Wiesz, że złamałeś
słowo? – Spojrzał z udaną surowością na wyłamującego nerwowo palce Nirmala.
- Prze...
przepraszam... – wyjąkał ze spuszczoną głową. – Właściwie, to nie złamałem.
Napisałem do nich obu listy. - Zerknął ostrożnie spod długich rzęs na
zdenerwowanego elfa. Miał nadzieję, że nie gniewa się aż tak bardzo.
- Robi się z
ciebie spryciarz, strach pomyśleć co będzie za kilka lat. Jednym paluszkiem będziesz
rządził nie tylko Lakshmanem, ale i całym Amalendem. – Pogładził go po policzku
na znak, że nie ma żadnych pretensji. Możliwości, które dawało nowe prawo były
niesamowite. Chłopak pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak wielką zrobił
wszystkim istotom mieszkającym w Amalendzie przysługę, bo przecież objęło ono każdego ,,obcego”, nie tylko mieszańców. – W takim razie gdzie reszta? Czy nie
powinni tu być razem z tobą?
- Powinni,
ale nam zabronił. Powiedział, że jak zaszkodzimy jego maluszkowi, to powyrywa
nam serca. – Rajit pierwszy wyszedł z kryjówki.
- Cieszę się,
że widzę cię w dobrym zdrowiu – Lakshamn wszedł na werandę jako ostatni i zrobił
się straszny tłok. – Gratuluję potomka. – Uśmiechnął się do elfa. – Myślę, że
reszta należy do tego niecierpliwego wampira, którego musiałem trzymać za nogę,
tak się do ciebie wyrywał. Te przeklęte krzaki mnie podrapały, zapłacisz mi za
to drogi książę. – Pogroził Nirmalowi, który natychmiast zaczął się wycofywać.
- Właściwie
nic tu po nas! – pisnął i pobiegł do furtki, a stamtąd prosto do wynajętego
domu, gdzie mieli zamieszkać na miesiąc miodowy. Za nim, powarkując do siebie, ponieważ solidne kolce agrestu powbijały się mu w ramię, pobiegł
Lakshman, napędzany wizją solidnych całusów za tą bądź co bądź, niemałą
przysługę.
***
Dwaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem, obu
zabrakło słów. Rajit ujął w swoje duże dłonie, drżące ręce Chandiego. Uklęknął
przed pobladłym mężczyzną, o którym ostatnio śnił bez końca. Kochał go tak bardzo, że to
aż bolało. Już nigdy nie pozwoli mu odejść. Widział jak bardzo zmienił się
przez ten krótki czas, wychudł i zmizerniał.
Dla niego samotność musiała też być bardzo trudnym przeżyciem. Głuptas
chciał oszczędzić mu problemów kosztem swoim i dziecka. Wtulił w zimne, niczym
lód ręce swoją twarz, ogrzewając je oddechem.
- Wiesz jak bardzo
za tobą tęskniłem? – Podniósł głowę i spojrzał prosto w błękitne oczy, które
powoli zaczęły napełniać się łzami. – Moją miłością do ciebie można by napełnić morze.
Przysięgnij, że zawsze będziesz ze mną.
- Przesadzasz
jak zwykle. Pewnie starczy najwyżej na mały stawek. – Zrobiło mu się tak ciepło
na sercu. - Niby dlaczego? – Chandi jak zwykle nie umiał poddać się bez walki,
choć miał na to ogromną ochotę.
- Bo też mnie
kochasz - zabrzmiał stanowczy głos mężczyzny. - Będziemy mieli dziecko i razem
je wychowamy.
- Kto ci
nagadał takich głupot? – Miało zabrzmieć chłodno, ale wyszło niespodziewanie
miękko. Spojrzał w jasne, pełne niezmierzonych emocji oczy mężczyzny i objął go
za szyję. – Chyba masz rację. Kocham cię uparty wampirze. – Wyszeptał mu do
ucha. Elfy z natury były powściągliwe i nie umiały mówić o swoich uczuciach. Natychmiast
został mocno przytulony do szerokiej piersi, po czym obdarzony krótkim,
namiętnym pocałunkiem, od którego zakręciło mu się w głowie. Potem niepoprawny
Rajit zsunął się nieco niżej, podniósł mu koszulę i czule pogłaskał brzuch.
- Kruszynko,
koniec twoich problemów. Tatuś się teraz zajmie tobą i mamusią – zagruchał niczym
do niemowlęcia.
- Jaką
mamusią? – Elf, choć na to oświadczenie zrobiło mu się całkiem przyjemnie, wzniósł
oczy do nieba, jakby prosząc go o świętą cierpliwość do tego mężczyzny. - Jestem
facetem, jakbyś jeszcze nie zauważył! – prychnął. – Z małym zdążycie się jeszcze
poznać, przyjdzie na świat dopiero za osiem miesięcy, więc nie wariuj.
- To strasznie mało czasu! – Rajit poderwał się
na nogi i wziął go na ręce. - Nie ma na co czekać! – Ruszył do bramki, ku
zdumieniu kompletnie zaskoczonego wiesza, który nie miał pojęcia jak zareagować
na to dziwne zachowanie.
- Co ty
wyprawiasz jaskiniowcu?! – Chandi zaczął wić się w jego ramionach, chcąc się
uwolnić. – Co ci znowu strzeliło do łba?! - Kot, który obserwował do tej pory
spokojnie całe zajście, zeskoczył z szafy prosto na plecy okropnego mężczyzny, który
śmiał porywać jego pana. Wbił się w nie
głęboko pazurami, zostawiając krwawe ślady.
- Poobcinam
ci te szpony mały potworze! – Rajit zrzucił z siebie zwierzaka, nie robiąc mu
jednak przy tym krzywdy. – Masz niezłego obrońcę skarbie. – W krótkim czasie
dotarli do płyty teleportacyjnej w parku,
wzbudzając przy tym po drodze małą sensację. Nie co dzień
widywano miłosne sprzeczki toczące się wprost na oczach przechodniów, którym
towarzyszyło przeraźliwie miauczenie kota. Zawzięty futrzak bynajmniej nie odpuścił i
biegł za mężczyznami, ile sił w małych łapkach.
- Powiedz
przynajmniej, gdzie mnie targasz? - Chandiemu nie pozostało nic innego jak
pogodzenie się z faktem, że jego mężczyzna był nieco szalony.
- Tajemnica. –
Uśmiechnął się do niego wampir z psotnym błyskiem w oczach. – Ciebie też
zapraszam! – Skinął na zwierzaka, który bez wahania wszedł na płytę.
Po chwili cała trójka zniknęła w chmurze gęstego dymu.
Super poradzili sobie z radą zatwardziałych rasistów. W ogóle tworzą dobry rządzący duet. Również świetnie dali rade z Chandim. Zwłaszcza Rajit :)
OdpowiedzUsuńKot jest boski! kocham tego kota!
czekam na ciąg dalszy!
Piękne. Bardzo się cieszę że zmienili to niedorzeczne swoją drogą prawo. Pojednanie kochanków wypadło wspaniale i widać że wampir prze te miesiące do urodzenia dziecka będzie szalał. Najlepszy ze wszystkiego jednak był kot. Niech oni o nim nie zapomną
OdpowiedzUsuńCzyżbyś powoli kończyła wszystkie wątki?
Czekam na kolejny rozdział.
Dużo dużo weny i chęci:)
Hmmm nie moge powiedziec nic poza WIECEJ !!! Ciesze sie, ze Rajit wreszcie jest z Chandiem. Teraz czekam juz tylko kiedy Nirmal wreszcie sie dogada sie tak 100% z Laksyhmanem <3 Czekam juz na nastepny rozdzial.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze dużo weny
Super rozdział, jak się cieszę,że panowie się pogodzili, ciekawie gdzie Rajit zabrał swojego ukochanego i ile Lakshamn dostanie całusów od swojego męża, a może dojdzie do czegoś więcej ;)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Rajit i Chandi, w końcuuuuuuuuuuuuuuuu.... Ale jeja, Lakshman trochę brutalnie potraktował swoich ministrów, żeby nie było z tego jakiejś rewolucji...Chociaż pora na zmiany nadeszła, to prawda. Ciekawe jak Nirmal wynagrodzi swojego małżonka <3
OdpowiedzUsuńNo, w końcu rozwiązał się problem Rajita i Chandiego. Lakshman sprawnie poradził sobie z Radą, jak na króla przystało.Ciekawe gdzie Rajit zabrał swojego elfa? No i jak Nirmal poradzi sobie ze ścigającym go mężem? Poczekam na kolejny rozdział, gdzie pewnie uzyskam odpowiedzi ^^.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę ciekawy i miło mi się go czytało. Zresztą wszystkie Twoje opowiadania świetnie mi się czyta, co nie podlega dyskusji. Życzę Ci dużo, dużo weny i pozdrawiam.
W końcu Chandi i Rajit razem. Cieszę się, że większość problemów elfa znikneły. Wamoirowi chyba uderzyło do głowy, to że zostanie ojcem, aż strach pomyśleć co wymyśli :-)
OdpowiedzUsuńWieszcz dobrze powiedział Nirmalowi, mały z niego spryciarz i manipulator. W końcu wyczekiwany prze zemnie miesiąc miodowy.:-)
Pozdrawiam i dużo weny :-)
Witam,
OdpowiedzUsuńNimrial jest bardzo sprytny, och bardzo mi się podobał przebieg tej całej narady, świetnie wyszła, i już mamy nowe prawo odnośnie mieszańców, Chandi zdobył małego obrońcę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, to było po prostu super, Nimrial o tak spryciarz z niego... Nimrial o tak niedługo to Lankaman będzie rządzony małym paluszkiem, super że już jest zmienione to prawo... i o tak ten kociak skradł mi serce mały obrońca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka