Nirmal burcząc pod nosem, dreptał
za bardzo zadowolonym z siebie Lakshmanem, który z szerokim uśmiechem pokazywał
mu dom.Właśnie wchodzili po schodach na piętro, chłopak tuż przed nosem miał zgrabny
tyłek męża i proste, szerokie plecy. Rozpraszały go do tego stopnia, że prawie
nic nie słyszał z tego co mówił.
- Moja sypialnia to ta? – Wskazał z niezbyt przytomnym wyrazem twarzy na
drzwi po lewej. Zabawa w doktora nie wyszła biedakowi na zdrowie. Raz było mu gorąco, to znowu przechodziły go dreszcze.
Zwłaszcza, gdy zupełnie przypadkowo oczywiście, natykał się na ponętne ciało
obok. W swoim pierwotnym postanowieniu utrzymywał go jedynie ośli upór.
Mężczyzna udawał, że nie widzi jego fascynacji i zakłopotania, za to z każdą chwilą jego uśmiech stawał się coraz szerszy. Spokojnie
opowiadał o zmianach jakie wprowadził w mieszkaniu, by stało się wygodniejsze.
Jego srebrnooka rybka chwyciła przynętę, jeszcze kilka dni i sama wpadnie mu w
ramiona. Musiał jedynie uzbroić się w cierpliwość.
- Przecież ci pokazywałem dwa razy. Zupełnie mnie nie słuchasz. Może
jesteś głodny? – Odchylił do tyłu głowę, eksponując opaloną na złocisty brąz
szyję, na której pulsowała wydatna żyła.
- Niemożliwe! – Najwyraźniej tracił rozum. Nie pamiętał ani jednego słowa,
które wypowiedział do niego mąż. Szare komórki się zawiesiły, bo cała krew
spłynęła wartkim strumieniem w dół. - Chyba
muszę siusiu – jęknął, szarpnął za klamkę i uciekł w popłochu, zostawiając samego
mocno rozbawionego mężczyznę. Jeszcze chwila i rzuciłby się na tego cwanego
wampira, stojącego na korytarzu ze zmrużonymi szelmowsko oczami. Natychmiast
skierował się do łazienki, zrzucił ubranie i wszedł pod prysznic. Ciepła woda
łagodnie zaczęła masować pobudzone ciało. Zawstydzony spojrzał na swój
sterczący dumnie członek.
– Chyba jestem jakimś niewyżytym zboczeńcem! Wystarczy, że na niego spojrzę i wariuję. – Rzadko zaspokajał się sam, nie miał w tym żadnej wprawy. Doszedł jednak do wniosku, że napięta sytuacja wymagała odpowiednio silnych środków zaradczych. W tym wypadku jego dłoni, która zaczęła delikatnie ślizgać się po sączącym już penisie. Dwie minuty później, klęczał już w zaparowanej kabinie, osłabiony gwałtownym orgazmem. Ledwo udało mu się z niej wyczołgać.
– Chyba jestem jakimś niewyżytym zboczeńcem! Wystarczy, że na niego spojrzę i wariuję. – Rzadko zaspokajał się sam, nie miał w tym żadnej wprawy. Doszedł jednak do wniosku, że napięta sytuacja wymagała odpowiednio silnych środków zaradczych. W tym wypadku jego dłoni, która zaczęła delikatnie ślizgać się po sączącym już penisie. Dwie minuty później, klęczał już w zaparowanej kabinie, osłabiony gwałtownym orgazmem. Ledwo udało mu się z niej wyczołgać.
- A co będzie, jak to On zacznie cię dotykać? – Pokazał język swojemu
odbiciu w lustrze. – Prawie zemdlałeś, taki byłeś napalony od samego widoku w
pełni ubranego faceta! Pewnie wszystko przez te wampirze geny! – Mruknął
oskarżycielsko, dotykając kłów, nieco wystających z szeregu zębów oraz
nabrzmiałych ust. – A gdyby cię Tam pocałował? – Zarumienił się mocno na samą
myśl. Krew zaszumiała mu w uszach i poczuł gwałtowną falę pożądania, pędzącą na
złamanie karku przed siebie i kumulującą się ponownie w najwrażliwszym miejscu.
Jego penis znowu był twardy niczym drewniana laska. – Ożesz ty... dopiero co
się powycierałem...- jęknął bezradnie i pomaszerował z powrotem pod prysznic.
Upłynął zaledwie kwadrans, kiedy owinięty jedynie w ręcznik, padł całkowicie
wyczerpany na łóżko. Mocny sen przyszedł prawie natychmiast.
***
Demon Balraj od rana szukał
Nirmala. Robienie kawałów pałacowym urzędnikom i służbie jakoś przestało go
ostatnio bawić. Utykający, mały książę zaciekawił go do tego stopnia, że nie
mógł przestać o nim myśleć. Od dawna nie trafił na równie interesującą zagadkę.
Zmobilizował wszystkie swoje zmysły, węsząc niczym pies myśliwski. Niestety
okazało się jednak, że chłopaka nie było w zamku. Nie mógł oddalać się zbytnio od
swojego więzienia, na szczęście uciekinier nie odszedł zbyt daleko. Odnalazł go
śpiącego, w małym domku na przedmieściach Krakowa. W pokoju był
zupełnie sam, mógł więc trochę się zabawić i poszpiegować. Przysiadł cichutko
na parapecie. Gładko wsunął się w senne marzenia głuptasa, który nie postawił oczywiście
żadnej zapory, aby je chroniła. Widział jak lata nad oceanem beztroski i
szczęśliwy, łagodne fale rozbijają się o brzeg, mieniąc się złociście i
czerwono, a szkarłatna tarcza słońca pogrąża się powoli w wodzie. Zupełnie nagi,
wystawiał smukłe ciało na ostatnie, ciepłe promienie. Srebrne runy mieniły się
na jego rozpostartych szeroko skrzydłach. Demon zauroczony unoszącym się w
powietrzu zjawiskiem usiadł na plaży, czekając aż go zauważy.
- Och... – pisnął na jego widok i spadł na ziemię, zarywając tyłkiem w
piasku. Przytomnie nabrał go w garści i zaczął zasypywać strategiczne miejsca.
– Kim... czym jesteś?
- Przecież mnie znasz, Balraj do usług – zachichotał, widząc jak się
rumieni pod jego uważnym wzrokiem, błądzącym bez skrępowania po nagim ciele.
- Brzmisz znajomo, ale na pewno nigdy cię nie spotkałem. Wyglądasz zupełnie
jak demony z książek. – Mężczyzna widział jak z wielką ciekawością patrzy na
wystające z rudych włosów ostre rogi, wodzi oczami za długim ogonem zakończonym
trójkątnym kolcem jadowym, podziwia silne skrzydła.
- Rozmawialiśmy w ukrytej komnacie. Skąd masz ten tatuaż? – zapytał, dotykając bezceremonialnie jego piersi. Nie poczuł żadnej wypukłości, świadczącej o wprowadzeniu pod skórę
barwnika. Rysunek miał doskonale mu znajomy kształt, chociaż nie do końca. Zawierał też obce elementy. Wampiry jednak nigdy go nie używały. Niestety nie mógł użyć innych zmysłów, by potwierdzić swoje podejrzenia. We
śnie nie było to możliwe, koniecznie musieli się spotkać w rzeczywistości, oko
w oko.
- To znamię, urodziłem się z nim. Kilka lat temu, był prawie niewidoczny.
Czym jestem starszy, tym robi się większy i wyraźniejszy – wyjaśnił chłopak.
Nie wiedział dlaczego, mimo, że wyczuwał niebezpieczną naturę tego mężczyzny,
jednocześnie w jakiś dziwny sposób wzbudzał jego zaufanie. Już dawno nauczył
się wierzyć swojemu instynktowi, który nigdy go nie zawiódł. – Dlaczego to cię tak
interesuje?
- Coś mi przypomina, spójrz. – Rozpiął koszulę, dokładnie w tym samym miejscu
miał podobny rysunek. Jego jednak posiadał więcej smoczych barw, czerwony,
szmaragdowy i żółty przeplatały się nawzajem, tworząc zawiłe runy.
- Piękny. – Chciał dotknąć, ale demon nagle zniknął. Rozwiał się niczym mgła i
został na plaży zupełnie sam.
Balraj wyczuł zbliżającego się
Lakshmana, czuł przed nim respekt i nie chciał by dowiedział się o jego
zainteresowaniu Nirmalem. Władca Amalendu był potężnym wampirem, w dodatku
mądrym i doświadczonym. Nie było sensu robić sobie z niego wroga, przynajmniej
na razie, dopóki nie potwierdził swoich domysłów. Rzucił jeszcze ostatni raz
okiem na śpiącego chłopaka, wyglądał tak bezbronnie i młodo. Były to jednak
tylko pozory. Na razie nie umiał wykorzystywać swojego potencjału, ale jeśli
miał rację, już wkrótce wampiry nabiorą do niego szacunku. Z przyjemnością
popatrzy jak szaleją z niepokoju, na widok nie dającego się kontrolować obcego,
którego własnymi rękami posadziły na tronie. Zwłaszcza reakcja tych zapyziałych
przywódców klanów powinna być komiczna. Rozłożył skrzydła i poszybował w kierunku zamku. Życie, wraz z przybyciem
kulawego księcia, zrobiło się o wiele ciekawsze. Miał nadzieję, że ta durna
przepowiednia spełni się, co do ostatniej literki, zwłaszcza, że głupie wampiry
znały tylko jej połowę.
***
Rajit drzemał sobie beztrosko, z
miną zaspokojonego drapieżnika, któremu nocne polowanie wyjątkowo się udało. Nie otwierając
oczu sięgnął ręka w bok, by przytulić się po raz tysięczny od ślubu do swojego
męża. Uwielbiał te dwa proste słowa - ,, mój mąż”, brzmiały w jego uszach
niczym muzyka. Dawały poczucie bezpieczeństwa, powodowały dziwne drżenie w
sercu. Sprawiały, że za każdym razem, kiedy je wypowiadał zaczynał się
uśmiechać.
- Nie szczerz się leniu, pobudka! – Został walnięty poduszką prosto w
twarz. Chandiego rozpierała energia, miał jeszcze tyle pracy przed sobą, a ten
tu wampir beztrosko sobie spał. Zamiast wstać jak się tego spodziewał, wypiął do
niego tyłek i nakrył się na głowę kołdrą.
- Zajeździłeś mnie, daj odpocząć! – Wymamrotał sennie. Nie widział powodu, aby ruszyć się z ciepłego posłania. Miał zamiar cieszyć się w spokoju swoim
miodowym miesiącem. – No chyba, że chcesz dołączyć – Wystawił głowę niczym żółw
ze skorupy. Na widok elfa, owiniętego jedynie prześcieradłem w pasie,
natychmiast rozbłysły mu oczy.
- Na bzykanie masz siłę, a na przygotowanie domu na przyjęcie dziecka to
już nie! – Pochylił się i ugryzł go, bynajmniej nie delikatnie, w ucho. Pociekło
nawet kilka kropel krwi. Uzyskał jednak efekt odwrotny od zamierzonego. Takie
zachowanie nie zniechęciło Rajita, który jako wampir lubił tego
rodzaju ostre zagrywki.
- Możesz to powtórzyć? – Nadstawił drugie ucho coraz bardziej podniecony.
- Oszaleję z tobą! – Warknął bezradnie wieszcz piorunując go wzrokiem.
- No dobra, już wychodzę. Nie wiedziałem, że elfy bywają takie niecierpliwe
i brutalne – Wypełznął spod kołdry, nie odrywając od męża ani na chwilę zachwyconych
oczu. Miał wrażenie, że wszystkie kości miał zrobione z gumy. Chandi jako
kochanek okazał się bardzo wymagający, obdarzony niespożytymi silami i bujnym
temperamentem. Nawet nie liczył, ile razy doszli odkąd znaleźli się w łóżku.
Padli dopiero nad ranem, zasypiając w swoich ramionach.
- Nie brutalne, tylko stanowcze! – Wieszcz, któremu cała złość na widok
jego rozanielonej miny zupełnie przeszła, z psotnym uśmiechem puścił krańce
prześcieradła, które osunęło się na podłogę z cichym szelestem. – Muszę się
wystroić na spotkanie z członkami twojego klanu. – Przeciągnął się i zaczął powoli
ubierać, patrząc prosto w oczy sparaliżowanego głuptasa, który stał z otwartymi
niemądrze ustami, poruszając nimi bezgłośnie.
- Naprawdę musimy zrobić to dzisiaj? – Jęknął wampir, któremu dopiero po
dłuższej chwili wróciła zdolność mowy.
- Nie marudź, muszę posadzić drzewo życia. Powinienem to zrobić od razu,
kiedy zorientowałem się, że jestem w ciąży. A ty powinieneś przy tym być,
trzeba wybrać pieśń i zanucić ją maleństwu. – Rzucił niemrawo ruszającemu się
mężowi spodnie.
- O co chodzi z tą pieśnią? – Nie miał pojęcia o zwyczajach elfów.
- Wyjaśnię ci po drodze. – Pociągnął go do wyjścia. Ponieważ również oni
mieszkali w pobliżu parku, szybko dotarli do Windy do Nieba, a nią przenieśli się
do twierdzy klanu Coraggion.
***
W wielkim holu czekali już na
nich prawie wszyscy poddani Rajita. Odświętnie wystrojeni, z kwiatami w
dłoniach wyglądali jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina. Na widok młodej pary zaczęli głośno wiwatować. Ich przywódca
nie krył się ostatnio z uczuciem do elfa, wszyscy wiedzieli, że ich połączenie
było tylko kwestią czasu. Oczywiście nie brakło i takich, którym to małżeństwo
się nie podobało, ale uprzejmie milczeli, z szacunku do swojego lorda. Skoro
Rajit był najwyraźniej zadowolony, to nie pozostało im nic innego jak się z tym
pogodzić. Trochę szpiczastouchych dzieci w klanie powinno stanowić miłą
odmianę, po bandzie psotnych, małych wampirów, które rozrabiały na każdym
kroku, poza tym było ich naprawdę niewiele. Podobno elfie maluchy były słodkie
i bardzo grzeczne, tak przynajmniej niosła fama. Wszyscy stali bardzo
podekscytowani, ponieważ noce przedślubne ich przywódcy miały wydać owoc.
Zaczęły powstawać nawet zakłady do kogo będzie bardziej podobny – wampira
czy elfa. Skutek tego był taki, że kiedy Chandi się pojawił, wszyscy zamiast w
oczy wpatrywali się z szeroko otwartymi oczami w jego brzuch.
..............................................................................................................................
- Witam wszystkich i mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do
rodziny. – Na twarzy elfa pod wpływem tych natarczywych spojrzeń wykwitł ciemny
rumieniec.
- Wybacz nam brak ogłady wieszczu. – Naprzód wystąpiła
ochmistrzyni zarządzająca twardą ręką całym dworem. – Wszyscy są zwyczajnie
ciekawi jaki będzie dzieciaczek. Sama postawiłam tysiaka na to, że będzie miał
piękne, jasne włosy. – Uśmiechnęła się szeroko do zmieszanego mężczyzny. –
Oczywiście witamy w domu. Przygotowaliśmy pokoje dla waszej wielmożności.
- Nic się przed wami nie ukryje, prawda? – Rajit westchnął i
objął ramieniem męża.
- Zawsze są tacy bezpośredni?- Wyszeptał do niego Chandi,
czujący się dość zażenowany tym, że wszyscy wiedzą o ich sypialnianych
wyczynach i jeszcze na ten temat publicznie dyskutują. Żadnemu elfowi takie
słowa nie przeszłyby przez usta.
- Dziękuję za przybycie, pozwólcie, że was przedstawię. – Do
wieszcza zaczęli kolejno podchodzić członkowie klanu, każdy wypowiadał kilka
miłych słów, a Rajit opowiadał mężowi kim był i jaką pełnił funkcję. Cała
ceremonia trwała dość długo, dlatego po jakimś czasie dla elfa przyniesiono
wygodny fotel. Dzieci w Amalendzie pojawiało się ostatnio bardzo mało, dlatego przyszłe
matki były traktowane z wyjątkowym szacunkiem.
***
Dopiero koło
południa, po zjedzeniu odświętnego obiadu z najważniejszymi członkami
społeczności, małżonkowie zostali sami. Chandiego od tego siedzenia rozbolał już tyłek, a usta
zdrętwiały od uśmiechu. Starał się zrobić jak najlepsze wrażenie, by nie przyczyniać mężowi żadnych problemów.
- Kochanie, możesz odpocząć. – Rajit wziął go za rękę i
poprowadził długim korytarzem. – Nie musisz się aż tak starać, to dobrzy ludzie,
zrozumieją.
- Jestem tu obcy, chcę by mnie polubili. Szanowali tak jak
ciebie. – Elf przystanął i wtulił się w tors mężczyzny. Ukrył twarz w jego
koszuli i wdychał zapach, który odkąd pamiętał działał na niego uspokajająco.
- Przestań się martwić głuptasie, wystarczy, że będziesz
sobą. Moi rodacy potrafią docenić szlachetne serce. – Pogładził go czule po
plecach. – Chodź, chciałeś zobaczyć naszą sypialnię.
- Och... zupełnie zapomniałem...- Wieszcz wszedł do dużej, widnej komnaty. Gotyckie okna sięgały tu od podłogi aż do sufitu,
ozdobionego roślinnym ornamentem. Umeblowanie było skromne za to najwyższego
gatunku. Oczywiście królowało tutaj wielkie łoże, nakryte narzutą z najdelikatniejszej
wełny. Po obu stronach stały nocne szafeczki z ciemnego drzewa. Całości
dopełniał marmurowy kominek, przed nim stał okrągły stoliczek z dwoma wygodnymi
fotelami. Puszysty, kremowy dywan przyjemnie łaskotał w stopy.
- Podoba ci się sypialnia? Bardzo się postarali. Nie wiedzieli jak ją urządzić. Nigdy nie mieli do czynienia z żadnym elfem oprócz
ciebie.
- Tak, jest naprawdę piękna. – Chandi rzucił się na materac
i przeturlał w obie strony. – Musimy jeszcze zrobić coś bardzo ważnego. –
Podszedł do okna i uważnie obejrzał przez nie otoczenie. Wychodziło na nieco zaniedbany,
acz bardzo bujny ogród. – Idealnie się nadaje. Zaprowadź mnie na dół.
- Co będziemy robić? – Rajit był autentycznie zaciekawiony,
nie znał elfich tradycji. Poprowadził męża ostrożnie po stromych schodach.
- Kiedy matka wyczuwa pod sercem dziecko, wybiera wraz z
jego ojcem pieśń, która będzie towarzyszyła mu przez całe życie. Śpiewa się mu
ją, kiedy się rodzi i umiera, kiedy jest smutny ociera jego łzy, kiedy jest gniewny
uspokaja rozdygotane serce, kiedy szczęśliwy pozwala duszy latać ponad chmurami. Najpierw jednak trzeba zasadzić Drzewo Życia,
które ukołysze maleństwo po przyjściu na świat i połączy z naturą. – Przystanął pośrodku
wysokiej trawy, za ich plecami wznosiły się mury twierdzy. Podniósł do góry głowę.
– Czy tam jest nasza sypialnia?
- Tak. Czyli po prostu przygotowujemy pokój dla dziecka?
- Mniej więcej. Teraz usiądź obok mnie, nie odzywaj się i
nie przeszkadzaj w żaden sposób. Jeśli potrafisz, śpiewaj razem ze mną. Nasz
język jest jednak dosyć trudny. – Usiadł na trawie po turecku,a Rajit zrobił o co go prosił. Elf wyjął z medalionu, który
zawsze nosił na piersi maleńkie ziarenko. Wykopał rękami płytki dołek i wrzucił
go do środka, zasypując miękka ziemią. Zamknął na chwilę oczy, jakby się w coś
wsłuchując. Potem podniósł głowę i zaczął śpiewać.
,,Królu mój, ty śnij, ty śnij a ja
Królu mój, nie będę dzisiaj spał.
Kiedyś tam, będziesz miał dorosłą duszę,
Kiedyś tam, kiedyś tam...
Ale dziś jesteś mały jak okruszek,
Który los rzucił nam.
Skarbie mój ,ty śnij, ty śnij a ja,
Skarbie mój, do snu Ci będę grał.
Kiedyś tam, będziesz spodnie miał na szelkach,
Kiedyś tam, kiedyś tam...
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
Którą los zesłał nam.”
Królu mój, nie będę dzisiaj spał.
Kiedyś tam, będziesz miał dorosłą duszę,
Kiedyś tam, kiedyś tam...
Ale dziś jesteś mały jak okruszek,
Który los rzucił nam.
Skarbie mój ,ty śnij, ty śnij a ja,
Skarbie mój, do snu Ci będę grał.
Kiedyś tam, będziesz spodnie miał na szelkach,
Kiedyś tam, kiedyś tam...
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
Którą los zesłał nam.”
Rajit siedział, nie śmiejąc nawet głośno oddychać. Głos
Chandiego był piękny niczym głos anioła. Delikatnie oplatał miłością jego duszę i ciało, zdobywał go po raz kolejny krok po kroku, aż w końcu każda, nawet najmniejsza cząstka, należała do męża. Miał wrażenie, że razem z mężczyzną nuci cały
świat – drzewa, ptaki, krzewy, krople wieczornej rosy, a nawet mury twierdzy wtórują
mu basem. Wampir nie wiedział, kiedy zaczął śpiewać razem z nim, mimo, iż nie
znał języka. Po chwili, ze zdumieniem zobaczył jak ziemię przebija wiotka, zielona łodyżka.
Rośnie w zawrotnym tempie, robi się coraz grubsza i wyższa. Gdy osiągnęła
wysokość może półtorej metra, elf przestał śpiewać.
- Na dzisiaj wystarczy. Trzeba to robić każdego dnia, a w
dzień narodzin nasz syn, będzie miał wspaniały pokój pod gwiazdami. Drzewo
Życia nauczy go kochać oraz szanować każdą żywą istotę i roślinę.
Rajit milczał niezdolny wyjaśnić tego co czuje. Wiedział, że
doświadczył właśnie czegoś niezwykłego, niedostępnego przeciętnemu wampirowi.
Podał jedynie mężowi rękę i pomógł mu wstać. Ściśle objęci, wtuleni w siebie
nawzajem, wrócili do dziwnie opustoszałego zamku.
Tymczasem wszyscy mieszkańcy zgromadzili się w ogrodzie, podziwiając
tajemnicze drzewko, emanujące bardzo silną, nie znaną im magią. Pomimo, że nie
miało jeszcze liści ani kwiatów, wydzielało niezwykłą, miłą dla zmysłów woń.
Ktokolwiek go jednak delikatnie dotknął, natychmiast odczuwał w sercu dziwny
spokój i ukojenie.
tekst kołysanki należy oczywiście do Agnieszki Osieckiej
Cholercia, aż się popłakałam ze wzruszenia. Ten rozdział jest... idealny, piękny i niesamowicie wzruszający. Miłość Rajita i Chandiego jest... aż trudno mi to wyrazić. Przepiękny ceremoniał z drzewem życia. Dodatkowo, widać że mężczyzni tak bardzo się kochają. To aż niesamowite. Piękne! Uwielbiam Cię za tą parę i ten rozdział!
OdpowiedzUsuńCo do Lakshmana i Nirmala, to głuptasy jak zwykle. Jednak zaniepokoiło mnie podobne znamię u demona... Może się z tego coś złego wykluć. Ale mam nadzieję, że Laki i Nirmal w końcu się dogadają.
Dziękuje Strega :* :)
Piękny rozdział, wręcz cudowny :) Bardzo się cieszę, że mogę przeczytać Twoje dzieła, które są niesamowite.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie nieznaną częścią przepowiedni, czy Nirmal będzie silniejszy od Lakshmana czy wyrosną mu rogi, a może jest dalekim krewnym nowego demona? Tyle pytań, mam nadzieję,że wkrótce poznam na nie odpowiedzi. A co do drugiej pary to cieszę się, że wszystko pomiędzy nimi się układa, ale mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy charakterek Chandiego.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
O mój Boże to był najwspanialszy rozdział jaki chyba czytałam <3 taa pieśń dla maleństwa *.* nie do opisania. Hej to może Nirmal jest w połowie demonem ?? Tak mi to przyszło do głowy gdy poznaliśmy demona który mieszka w zamku i czyżbym miała racje ?? No nic musze poprostu czekać :*
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny
Pozdrawiam OfeliaRose
ofeliaroseopyaoi.blogspot.com
Rozdział oczywiście wspaniały a ja mam dziwne przeczucie, że Nirmal okaże się synem tego demona :)
OdpowiedzUsuńPięknie:) Cieszę się że pokazałaś trochę normalnego życia i super że zdaje się że akceptują wieszcza. Niepokoi mnie tylko o co chodzi z tą przepowiednią. Co tam jeszcze może się stać? Oby nie było to nic złego. No i mam nadzieje że te dwa głuptasy w końcu się dogadają.
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny i chęci:)
No to mnie tą przepowiednią wystraszyłaś, ciekawe o co chodzi... Heh i tak nic nie przyćmi tej radości, że Rajit i Chandi w końcu są RAZEM I BĘDĄ MIELI DZIECKO <3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńco za podstępny Lankshman, więc Nimrial jest kimś zupełnie innym, jest bardzo potężny,a w zadzie taki będzie jak zacznie władać magią już całkowicie, jest bardzo podobny do demona Baltraja, mam nadzieję, że nie skrzywdzi ani Lankshama, ani Raijta czy Chandiego, Rajt i Chandi są bardzo szczęśliwi razem, a co się stało z kotem? On musi być przy panu, musi go bronić...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia