piątek, 29 listopada 2013

6. Pierwsza miłość.


   Mijały lata Daniel rósł i radził sobie z każdym dniem coraz lepiej. W przezwyciężaniu codziennych trudności pomagali mu przyjaciele. Pan Nietoperz, służąc mądrymi radami nieraz przywoływał chłopca do porządku i nie pozwalał popaść w depresję. Pieszczoszka Alisa zawsze wiedziała, kiedy przytulić się do swojego pana i polizać ciepłym języczkiem w ucho, by rozproszyć smutki. Potrafiła też dotkliwie pogryźć i podrapać dokuczających mu rówieśników. Szybko zrozumieli, że nie warto z nim zadzierać, kiedy krąży w pobliżu.
   W gimnazjum Daniel zorientował się, że dysponuje też inną bronią. Był bardzo inteligentny i nauka przychodziła mu bez trudu. Ciekawy świata, lecz nieco ograniczony swoim kalectwem, poznawał go przy pomocy książek. Przez nauczycieli uważany za najlepszego ucznia w szkole wykorzystywał swoją wiedzę by bronić się przed kolegami. Pomoc klasowego kujona, to nie byle co w ciężkim, szkolnym życiu.  Chłopak nie dawał się jednak ani wykorzystywać, ani zastraszać, za to jak nikt inny potrafił wytłumaczyć zawiłe zadanie. Nawet najwięksi chuligani miękli, mając w perspektywie jedynkę i porządne lanie w domu.
    Przez kilka lat Daniel całkiem nieźle prosperował i nie wdawał się w żadne awantury. Niestety, kiedy skończył siedemnaście lat zobaczył na treningu Michała, po czym kompletnie oszalał na jego punkcie. Przystojny kapitan drużyny koszykówki całkowicie zawrócił mu w głowie. Pierwsza, szczenięca miłość to faktycznie ciężka sprawa. Chłopak przez kilka tygodni cierpiał katusze, aż w końcu pod wpływem rady Pana Nietoperza, który kazał mu - ,,skonfrontować z rzeczywistością swoje idiotyczne mrzonki”, postanowił działać. Napisał do Michała list, a potem włożył mu go ukradkiem do torby. Wyznaczył w nim miejsce i czas spotkania.
    O dziewiętnastej sala gimnastyczna była już pusta i Daniel z drżącym sercem czekał na swoją miłość. Nie wierzył, że przyjdzie, więc na widok wysokiego blondyna nienagannie ubranego w najmodniejsze jeansy i koszulkę z logo drużyny, omal nie zemdlał.
- Naprawdę jesteś? – wyszeptał z rozjaśnioną szczęściem twarzą. Zdawało mu się, że właśnie trafił do nieba, niemal słyszał chóry anielskie. Obiekt jego westchnięć miał takie piękne niebieskie oczy, że z bliska wręcz go hipnotyzowały.
- Chodźmy pogadać w jakieś ustronne miejsce, tutaj ktoś może nas zobaczyć. – Jego bóstwo wzięło go za trzęsącą się niesamowicie rękę i pociągnęło w stronę szatni. Daniel szedł za nim nieprzytomny z radości. Zatrzymali się obok szafek z ubraniami szkolnych sportowców. Michał z bezczelnym uśmiechem zlustrował jego ciało centymetr po centymetrze. – Na co czekasz? Wyskakuj z tych paskudnych ogrodniczek, nie mam zbyt wiele czasu! – Przycisnął zaskoczonego chłopaka swoim umięśnionym ciałem do zimnego metalu.
- Co ty m… mówisz…? - Wyjąkał pobladły Daniel. – Prawie się nie znamy, nawet się nigdy nie całowaliśmy! – ogarnął go strach, o tej porze w szkole nie było prawie nikogo. Zaślepiony urodą chłopaka być może źle ocenił jego charakter. Na domiar złego Alisę zostawił w domu, bywała zazdrosna i kiepsko tolerowała nowych znajomych.
- To po co mnie tu zaprosiłeś kretynie?! Ściągaj gacie i wypinaj tyłek, coś mi się należy za to, że się tu pofatygowałem! Chyba nie myślałeś, że mi się podobasz kuternogo?! – ujął boleśnie palcami podbródek Daniela i ukąsił go zębami w usta.
- Ale… - chłopakowi, któremu właśnie zawalił się na głowę świat zrobiło się słabo. Miał ochotę zwymiotować na trzymającego go drania, który jeszcze kilka minut wcześniej zdawał mu się być aniołem.
- Nie udawaj idioty! Przyszedłeś tu na gorące bzykanie! Zaraz cię tak przelecę, że zobaczysz gwiazdy! – zaczął szarpać zamek u spodni swojej ofiary.
- Nie…! – udało się wydusić w końcu Danielowi. Nie miał pojęcia jak to się stało, że kapitan, który zawsze wydawał się mu ideałem mężczyzny, zamienił się w bezdusznego potwora.
- Łaski bez! – skrzywił się Michał. – To była pewnie ostatnia w twoim życiu szansa na stracenie wianka! - dorzucił złośliwie. - Chciałem ci okazać wdzięczność za korki z polaka, ale skoro nie chcesz, to spieprzaj! – Zaskoczony odmową przez szkolne popychadło, nie mówił całej prawdy. W tym smarkaczu w workowatych spodniach było coś pociągającego, inaczej nigdy by tutaj nie przyszedł. Puścił go i popchnął brutalnie, chora noga ugięła się pod nim i upadł na posadzkę, boleśnie tłukąc kolano.
   Daniel nie potrafił się opanować, zaczął cicho  płakać wycierając zaciśniętą pięścią łzy. Tym razem upokorzenie było niezwykle bolesne. Jasnowłosy przystojniak wyraźnie dał mu do zrozumienia, że przespałby się z nim jedynie z litości. Serce boleśnie kurczyło mu się w piersi i ledwie mógł złapać oddech.
   W tym momencie lampy zamigotały i zrobiło się zupełnie ciemno, okienko pod sufitem przepuszczało niewiele ulicznego światła. W odległym kącie pomieszczenia pojawił się znikąd tuman wirującej, gęstej mgły, a przynajmniej tak to zapamiętał Daniel. Uformował się w wysoką, prawdopodobnie męską sylwetkę okrytą czarną peleryną aż do samej ziemi. Obszerny kaptur zupełnie zakrywał twarz. Widoczne były jedynie kształtne, czerwone usta, zaciśnięte w pełnym gniewu grymasie. Kontury przybysza były jednak płynne i rozmywały się przed oczami trzęsącego się chłopaka.
- Co to kurwa jest?! – przestraszony Michał wpatrywał się z otwartymi ustami w niezwykłe zjawisko. Butny i  odważny wobec słabszego od niego chłopaka, teraz o mało nie narobił w majtki ze strachu. Podobne rzeczy widział tylko w tych okropnych horrorach, które namiętnie oglądał jego brat. W tajemniczym, ciągle zmieniającym kontury słupie dymu rozbłysły nagle szkarłatne ślepia, ze złotymi pionowymi źrenicami.
- Coś, co nauczy cię szacunku dla innych! – rozległ się głuchy, zimny głos istoty, który brzmiał, jakby dobiegał z czeluści bezdennej studni. – Opuść spodnie i kładź się na ławce, ale już!
- Takiego wała! – wrzasnął chłopak, który właśnie odzyskał możliwość poruszania się. Zwinnie ruszył w stronę drzwi, udało mu się zrobić jedynie dwa kroki, gdy jakaś niewidzialna ręka podniosła go do góry niczym szczeniaka i brutalnie rzuciła na stojący w pobliżu stół bilardowy. Jeansy ściągnięto mu do kolan, a na tyłek zaczęły spadać bolesne razy. Z początku zaciskał zęby, chcąc zachować resztki godności, ale zaraz potem zacząć wyć niczym pięcioletnie dziecko. Mimo, że prężył ze wszystkich sił swoje wyrobione latami treningów mięśnie, nie mógł nawet drgnąć. Za każdym uderzeniem coś wbijało się w jego skórę, raniąc ją do krwi. Przypomniały mu się wszystkie opowieści ojca policjanta o psychopatach i poczuł jak ciepła strużka moczu ścieka mu po udach.
- Nie trzeba było uciekać śmieciu! – usłyszał drwiące, pogardliwe słowa. - Chyba trzeba ci zmienić pieluszkę!
   Obserwujący całą akcję z odległości kilku metrów Daniel miał już dość atrakcji jak na jeden dzień. Nie miał pojęcia kim lub czym jest jego wybawca, ale bał się go prawie tak samo jak Michał. Miękko osunął się na podłogę, jęknął i zemdlał.
   Obudził się następnego dnia w swoim łóżku. Kiedy otworzył oczy i zamrugał powiekami doszedł do wniosku, że miał chyba jakiś wyjątkowo paskudny sen. Jednak zachowanie kapitana następnego dnia w szkole dało mu wiele do myślenia. Dziwnie utykał, siadał sycząc niczym kobra, a na jego widok zrobił się dosłownie zielony. Od tej pory chłopak miał spokój, nie czepiali się go nawet najwięksi chuligani. Odpowiednio podkoloryzowana i przekręcona historia gwiazdy sportu spowodowała, że ludzie zaczęli go omijać szerokim łukiem i traktować jak wielce podejrzanego dziwoląga. Przestali nawet przychodzić na korepetycje. Z niegroźnego kulawca stał się niebezpiecznym osobnikiem, którego należało za wszelką cenę unikać.
     Paskudny koniec pierwszej miłości i zachowanie rówieśników spowodowało, że Daniel stracił poczucie własnej wartości i mając siedemnaście lat, całkowicie się załamał. Zamknął się w swoim pokoju i żadne prośby, ani groźby rodziny nie mogły go stamtąd wyciągnąć. Nie mył się, nie przebierał i wyrzucił przez okno wszystkie lustra. W nocy, kiedy wszyscy spali przemykał się do kuchni i przemycał do swojej sypialni  tony niezdrowego jedzenia. Zajadał swój smutek ogromnymi porcjami lodów i torbami cukierków karmelowych. W miesiąc udało mu się utyć prawie pięć kilo. W końcu siostry oraz mama stworzyły wspólny front i na siłę wyciągnęły go z sypialni. Zaciągnęły piszczącego chłopaka do łazienki i wrzuciły tak jak stał w piżamie do pełnej wody wanny. Kiedy już znowu zaczął przypominać człowieka zaprowadziły go do znanego, krakowskiego rehabilitanta. Pan Stanisław wziął chłopaka ostro w obroty, zmusił do pracy nad swoim ciałem, skutecznie wybijając z głowy depresję. Przez całe wakacje Daniel ostro pracował nad formą i wzmacniał chorą nogę. We wrześniu wrócił już jako inny człowiek, uczył się jak szalony i zdał maturę z jednym z najlepszych wyników w kraju. Dostał się na wymarzone studia weterynaryjne, w końcu ze zwierzętami zawsze dogadywał się lepiej niż z ludźmi. Wydawało mu się, że jego życie właśnie się ustabilizowało.

.....................................................................................................

Betowała Ariana