poniedziałek, 17 listopada 2014

39. Jak się robi małe nietoperze,jak się pozbyć rywala oraz jak skłonić kogoś do rozsądku.

    Lakshman długo leżał z otwartymi oczami, niestety kapryśny Morfeusz jakoś nie chciał nadejść. Nawet miasto powoli zasypiało, robiło się coraz ciszej. Jedna po drugiej gaszono reklamy i latarnie. Północ dawno już minęła, a on nadal siedział na łóżku oparty  o poduszki i wpatrywał się w ciemność za oknem. Co kilka minut jego wzrok wędrował do posapującego na jego piersi męża, wtedy jego usta same rozciągały się w czułym uśmiechu. Na karniszu siedziała nietoperza rodzina i coś tam do siebie po cichu popiskiwała. Maluchy sporo urosły i dorównywały już wzrostem Alisie, która nadal im matkowała, ucząc je życia.
Nirmal spał bardzo niespokojnie, kręcił się wręcz niemożliwie, co chwilę spod kołdry wyglądało nagie udo, brzuch czy pośladki. Władca już nie wyobrażał sobie życia bez tego kruchego, kalekiego chłopaka, którego oddech ogrzewał mu właśnie skórę na piersi, wywołując przyjemne mrowienie. To on na nowo przywołał go do życia, dzięki niemu powstał niczym Feniks z popiołów. Otrzymał od kapryśnego losu drugą szansę i nie zamierzał jej zmarnować. Zapragnął z całej duszy – nie władzy, nie sławy, nie bogactwa, tylko czegoś o wiele cenniejszego - zwyczajnej kochającej się rodziny. Zaczął się zastanawiać jak wyglądałyby ich dzieci. Wyobraził sobie dwoje – śliczną dziewczynkę o słodkim uśmiechu i srebrnych oczach oraz dumnego, dzielnego chłopca, który objąłby po nim tron. Pogładził krągły pośladek Nirmala, po raz enty wyłaniający się ze skłębionej pościeli. Chłopak ziewną szeroko i otworzył oczy , przeciągając się niczym kot.
- O czym tak rozmyślasz? – Potarł policzkiem o gładką skórę na piersi męża.
-Zróbmy sobie dziecko, a najlepiej cała gromadkę dzieci – wyrwało się Lakshmanowi zanim zdążył pomyśleć. – Chandi całkiem atrakcyjnie wygląda z brzuchem, nawet złośliwy charakterek jakby mu się poprawił.
- Hm… Czyli mam się zaciążyć, żeby nabrać urody i ogłady? – Zachichotał Nirmal zupełnie już rozbudzony. Zresztą ciekawska dłoń wędrująca po jego ciele spowodowała, że zaczął się prężyć w jej kierunku i pomrukiwać z aprobatą. W ciemnościach skrywających jego kalectwo zazwyczaj stawał się odważniejszy.
- W takim razie na co czekamy?- Władca podniósł męża i posadził go sobie na udach twarzą do siebie, aby mógł dokładnie obserwować widoczne na niej emocje. Zapalił nocną lampkę, która przez czerwony abażur zalała pokój miękkim światłem. Wiedział, że tego nie lubił, więc żeby odwrócić uwagę chłopaka, pocałował zachłannie rozchylone w proteście usta.
- Zgaś to paskudztwo! – Mruknął niezadowolony Nirmal. Czuł się zawstydzony pozycją, w jakiej się po raz pierwszy znalazł, jego policzki zrobiły się szkarłatne pod wpływem pożądliwego wzroku mężczyzny, błądzącym śmiało po jego nagim ciele.
- Za żadne skarby. Chcę widzieć te słodkie rumieńce i omdlałość w twoich oczach, kiedy będziesz dochodził. - Jeden z jego palców zaczął zakradać się do zaciśniętego wejścia, zatoczył kilka drżących kręgów i wślizgnął się do środka, przygotowując kochanka do penetracji.
- Och ty… Prosto do celu, co? - Nie potrafił mu się oprzeć. Gorące wargi wprost parzyły jego wrażliwą szyję. Odchylił głowę do tyłu, odsłaniając gardło i zmrużył oczy z przyjemności. Poczuł jak niecierpliwe dłonie unoszą go do góry i rozsuwają pośladki.
- Dosiądź mnie. – Lakshman czuł się jak nastolatek. Nie sądził by wytrzymał choć chwilę dłużej. Nirmal opuścił się nieznośnie powolnym ruchem, odwracając głowę na bok.
- Patrz mi w oczy… - O dziwo krnąbrny zazwyczaj chłopak natychmiast posłuchał. Wygiął się w lekki łuk i podjął nieśpieszny rytm. Żaden z nich nie spuścił rozpalonego wzroku, źrenice rozszerzyły się z rozkoszy, a biodra uderzały o biodra. Penis władcy zagłębiał się coraz mocniej w pulsujące wnętrze, słychać było jedyne głośne pojękiwania, kiedy uderzenia stawały się celne. W końcu Nirmal krzyknął chrapliwe, szczytując gwałtownie, jednocześnie czuł jak nasienie męża uderza w ścianki jego anusa. Spletli się w namiętnym uścisku, dysząc w swoje wargi. Spocone, rozgrzane ciała nadal przebiegały poorgazmowe dreszcze.
- Musimy już wracać prawdą? – Wyszeptał, tuląc się do, piersi męża, unoszonej gwałtownym oddechem.
 - Niestety tak, czeka na mnie wiele obowiązków. Nie chcę też nadużywać cierpliwości Chandiego. Zabrałem mu męża, który przeze mnie nie ma dla niego czasu -  westchnął z niechęcią. Nie miał bynajmniej ochoty wracać. W tym skromnym domku na przedmieściach Krakowa czuł się wyjątkowo dobrze. Nigdy wcześniej nie był tak odprężony, nasycony i szczęśliwy. – Myślisz, że udało nam się zrobić małego księcia?
- Nie wiem, ale myślę, że możemy spróbować jeszcze raz. – Nirmal uśmiechnął się łobuzersko. Światło przestało mu przeszkadzać, prawdę mówiąc zupełnie o nim zapomniał wpatrzony w złote oczy Lakshmana.W tym momencie zachłysnął się powietrzem, bo zauważył trzy puszyste, brązowe kulki, siedzące na obramowaniu łóżka. Nietoperza gromadka, przyglądała mu się uważnie przekręcając kosmate pyszczki. Kiedy zorientowała się, że została zauważona zaczęła wymachiwać radośnie skrzydełkami w entuzjastycznym powitaniu. Czarne, bystre ślepka śledziły każdy jego ruch.
- Od kiedy ta banda tu siedzi? - Zażenowany widownią Nirmal zanurkował pod kołdrę.
- Od początku… - Był szczerze rozbawiony jego zachowaniem. Mały głuptas najwyraźniej wstydził się tych stworzonek.
- Żartujesz prawda? – Gwałtownie poczerwieniał. – Chcesz powiedzieć, że one… no… widziały jak my… - Reszta nie przeszła mu przez gardło.
- Oczywiście, wyglądały nawet na bardzo zainteresowane… – Z każdą chwilą bawił się coraz lepiej.
- Nie mogłeś mi powiedzieć! – Prychnął oburzony jego beztroską. Jakoś nie potrafił przejść do porządku dziennego nad tym, że nietoperze widziały ich w tak intymnej sytuacji. Czuł się zażenowany, jakby zrobił to na ławce w parku.
- Pomyślałem, że to już dorosłe chłopaki i chcą się czegoś nauczyć. – Wyszczerzył zęby niepoprawny Lakshman.
 - Niby czego? – Nie miał pojęcia, o co chodzi temu zboczonemu idiocie.
- Robić małe nietoperze? – Nie potrafił się już powstrzymać i wybuchnął gromkim śmiechem, płosząc stworzonka, które natychmiast umknęły na karnisz.
- Ty wstrętny… - Walnął durnego żartownisia z całej siły poduszką, aż posypało się pierze. Król nie król, zasługiwał na porządne lanie. Nikt nie będzie bez pozwolenia oglądał jego gołego tyłka, nawet jeśli nosi futerko.

***
    Balraj wrócił do pałacu w paskudnym humorze. Przemierzał puste korytarze, powarkując pod nosem. O tej porze większość dworzan już spała. Było mu przykro, że nie dogadał się z Nirmalem, który zareagował zupełnie inaczej, niż tego oczekiwał. Nie chciał wyjść na egoistę, ani się z nim kłócić. Chłopak za nic nie chciał przyjąć do wiadomości żadnych argumentów. Przecież nawet wampirze prawo z pewnością było po jego stronie. Otrzymał go w darze od rodziny, jako swojego rodzaju rekompensatę i tylko niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że się nie spotkali we właściwym miejscu i czasie.
- Przeklęty Lakshaman – warknął sam do siebie – ukradł mi towarzysza. Czemu nie zgnił pod tą Fontanną Cudów?!
Demona oprócz wyrzutów sumienia z powodu sprzeczki z księciem, zżerała zazdrość. Nie mógł zapomnieć cudownego wyrazu twarzy Nirmala, kiedy poddawał się rozkosznemu rytmowi.
- To dla mnie powinien tak słodko jęczeć i kręcić biodrami! – Rzucił oskarżycielsko do jakiegoś napotkanego po drodze posągu. – Niech piekło pochłonie tego pożądliwego starucha! – Zupełnie zapomniał, że sam miał o wiele więcej lat od Lakshmana. Na samo wspomnienie namiętnej sceny, robiło mu się gorąco i ciasno między nogami. Nie miał bynajmniej zamiaru tak tego zostawić. Chłopak należał do niego, czy tego chciał czy nie.
-Zdobędę cię, zdobędę za wszelką cenę! – Wycelował palec w jedno z luster, które natychmiast spadło ze ściany i rozbiło się w drobny mak. Przyszło mu do głowy kilka pomysłów, jak może tego dokonać. Należało przede wszystkim pozbyć się rywala. Władca wampirów miał bardzo niechlubną przeszłość. O jego oziębłości uczuciowej, gwałtownym charakterze  i brutalności krążyły w Amalendzie legendy, bynajmniej nie pozbawione podstaw. Już sama sprawa z narzeczonym, którego ponoć uwielbiał, ale nie zawahał się własnoręcznie zabić, dawała do myślenia. Wampiry z natury były dość kochliwe i pożądliwe, lubiły łóżkowe uciechy równie mocno jak walkę i rywalizację. Lakshman raczej nie był tu wyjątkiem. Wybuchowe zachowania jakich często się dopuszczał w pałacu świadczyły o wybujałym temperamencie. Prawdopodobnie wystarczyło go jedynie sprowokować, żeby sam się pogrążył.
   Balraj usiadł w swojej tajemnej komnacie i głęboko się zamyślił. Nie chciał doprowadzić do wielkiego dramatu, Nirmal nie był głupcem i mógłby zacząć coś podejrzewać. Postanowił drążyć powoli jego duszę, zasiać ziarna niepewności i pozwolić by same wykiełkowały. Miał zamiar ujawnić prawdziwą naturę władcy wampirów, przekonać chłopaka, że nie czekało go u jego boku nic dobrego. Zaczął od razu pleść misterną sieć kłamstw i sugestii. Już dawno zauważył, że wiele młodych wampirów spoglądało tęsknie na Lakshmna i chętnie zamieniłoby się z księciem miejscami. Dla nich król był żywym mitem, ucieleśnionym bohaterem. Poza tym najpotężniejszym, żyjącym wampirem, w dodatku przystojnym mężczyzną mogącym wynieść je na szczyt hierarchii i obdarzyć wyjątkowym potomstwem. Demon postanowił zagrać na ich ambicjach i uczuciach, zachęcić tych najbardziej obiecujących do działania. Miał nieograniczone możliwości i prawie żadnych, naturalnych wrogów przed którymi musiałby mieć się na baczności. Przez tysiąclecia niewoli pałac Harash – Andrum stał się nim, a on pałacem w pełnym znaczeniu tego słowa. Potrafił być dosłownie wszędzie, niczym wszechwładny bóg, słyszał i widział co się dzieje nie tylko na zamku, ale i na całej wyspie, na której stał. Był jednocześnie ścianami, podłogą, obrazami i sufitem. Mógł bez przeszkód sączyć do uszu młodzieży słodki jad, zatruwać ich serca i umysły. To co wampiry brały za własne myśli, było setkami słów szeptanymi w czasie snu, albo kiedy przechodzili korytarzem, czy parkową aleją.

,,- W czym jesteś gorszy od księcia Nirmala? – Przemawiał każdej nocy do sekretarza Velena, siedząc przy wezgłowiu jego łóżka. – To znajda bez rodziny, w dodatku kaleka. Ty dałbyś królowi zdrowych synów, nie to co on!
- Spójrz jaki jesteś piękny! W dodatku wykształcony w najlepszych szkołach i obyty na dworze. Na pewno nie popełniałbyś tylu gaf co Nirmal. – Szeptał do kapitana straży Kazana, gdy tylko ten spojrzał w lustro. – Gdybyś zajął miejsce księcia, mógłbyś przywrócić świetność swojego klanu!
- Twój ród jest potężny, posiadasz wielu możnych krewnych we wszystkich klanach. – Szemrała woda w fontannie, kiedy młody dworzanin Asen odpoczywał na ławce w cieniu drzew. – Jeśli zajmiesz miejsce księcia, król pozbędzie się wielu problemów. Nikt nie będzie się mu już sprzeciwiał. Masz o wiele więcej do zaoferowania nić chłopak nie wiadomo skąd. Kto wie czy to jego znamię jest prawdziwe. Wszyscy widzieli je jedynie z daleka."
   
   Demon był bardzo sprytny. Sam niewiele się angażując puścił w ruch prawdziwą perpetum mobile. Raz puszczona w ruch machina plotek, wygórowanych ambicji, zazdrości i niechęci do Nirmala sama się napędzała. Na wieść o tym, że władca już wkrótce wraca z podróży poślubnej na dworze zaczęło się dosłownie gotować. Wiele młodych wampirów stroiło się na wyścigi i nie mogło spać nocami zastanawiając się, jakby tu zbliżyć się do Lakshmana.
   Balraj nie zapomniał bynajmniej w swoich planach o Nirmalu. Postarał się by stare księgi i zwoje mówiące o grzeszkach króla wampirów, walały się wszędzie tam, gdzie mógł je, oczywiście zupełnie przypadkowo, znaleźć. Znał też wielu chętnych, którzy tylko czekali, by opowiedzieć księciu o występkach jego męża. Żyło jeszcze sporo uczestników wielkiej bitwy, którzy nie zapomnieli z czyich rąk zginęli ich krewni i przyjaciele. Czekali na okazję do zemsty, chętnie skłóciliby królewską parę i wprowadzili zamęt w Amalendzie.     
***
   Mijały tygodnie i Chandi stawał się coraz grubszy. Ubierał się w specjalnie dla niego uszyte, obszerne koszule i niemodne, ale wygodne spodnie na gumce. Maleństwo rosło jak na drożdżach i brzuch stawał się już widoczny. Spędzał teraz dużo czasu w podniebnej sypialni, znajdującej się między konarami Drzewa Życia. Nucił dziecku jego Pieśń, opowiadał o ojcu, Amalendzie, zamku w którym zamieszka, o tym, że bardzo go kocha i jak się cieszy na spotkanie.
Mieszkające w twierdzy wampiry nie mogły się nadziwić, że chłodny zazwyczaj wieszcz okazuje tyle uwagi i czułości nienarodzonemu. Zwyczaje elfów były im zupełnie obce.
   Rajit, jeśli tylko miał wolny czas, a ostatnio zdarzało mu się to niezmiernie rzadko starał się dotrzymywać towarzystwa mężowi. Nie znosił tej cholernej, chwiejącej się komnaty na drzewie, ale zaufał Chandiemu, który z pewnością instynktownie wiedział, co dla ich potomka najlepsze. Lęk wysokości przyprawiał go nadal o zawroty głowy, ale dzielnie trwał u boku męża.
   Tego dnia chciał porozmawiać z wieszczem w ważnej sprawie, więc szczególnie mu zależało by kapryśny ostatnio kochanek, był w jak najlepszym humorze. Sfrunął na swoich błoniastych skrzydłach prosto do komnaty i z miłością spojrzał na drzemiącego męża, który nawet we śnie obejmował rękami brzuch w ochronnym geście, jakby trzymał najdroższy skarb. Nawet nieświadomy, chronił ich dziecko przed wszelkim zagrożeniem.   
- Pobudka śpiochu! – Pociągnął go delikatnie za jedwabiste pasmo jasnych włosów, które wymknęło się z luźnego kucyka. – Obijasz się, kiedy inni zarabiają na chleb! – Uderzył się z rozmachem w szeroką pierś, jak by oczekiwał co najmniej kilku pochwał.
- Mam cię pogłaskać po głowie i powiedzieć jakim jesteś dużym chłopcem? – Prychnął wyniośle elf, otwierając jedno błękitne oko i przytulając się jednocześnie do męża, który z niepewną miną siedział na skraju, kołyszącego się pod wpływem wiatru łóżka.
- Myślę, że kilka buziaków zachęciłoby mnie do dalszych wysiłków. Może wtedy zapracuję nawet na twoje ulubione ciastka i kilka nowych koszul. – Wziął nadętego łobuza w ramiona i wpił się mu w usta, nie zważając zupełnie na jego fochy. Już po chwili smukłe ramiona objęły go za szyję, a niepoprawny uparciuch zaczął entuzjastycznie oddawać pocałunki, wdrapując mu się bezceremonialnie na kolana.
- Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj!  - Oderwał się od Rajita i spojrzał na niego surowo, ale kąciki ust zaczęły mu drgać. – Niepotrzebnie tu przyleciałeś, trzeba było mnie zawołać. – Doskonale zdawał sobie sprawę ze słabości męża.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz, w niebieskim ci do twarzy. -  Wampir niezbyt zręcznie próbował wkupić się w jego łaski. Prawdę mówiąc dla elfa bardziej interesująca była jego dłoń, głaszcząca mu właśnie plecy i zmierzająca w kierunku pośladków.
- Rajit, za długo się znamy. Przestań kadzić, bo nie umiesz tego robić i powiedz, co głupiego znowu wymyśliłeś. – Oparł wygodnie głowę na jego ramieniu.
- Właściwie to drobnostka. – Wampir z niewinną miną spojrzał mu w oczy. – Najwyższy czas wybrać medyka, który odbierze poród.  Wyszukałem dwóch najlepszych i właśnie czekają w salonie.
- Wiedziałem, że jesteś durny! – Usiadł gwałtownie, omal nie spadając na podłogę. – Jestem elfem nie wampirem! Na pewno nie pozwolę im zaglądać między moje nogi! Poza tym co oni mogą wiedzieć o moim ciele?! – Wbił oskarżycielsko palec w twardą pierś męża.
- Ale mój syn może jest! – Rajit popatrzył na niego z równym, jak nie większym uporem.
- Co ty tam wiesz! – Warknął, a jego niebieskie oczy zaczęły rzucać gniewnie iskry. – Nie dam się zbadać żadnym zakurzonym durniom!
- Bądźże rozsądny kochanie…- Do mężczyzny właśnie dotarło, że pokpił sprawę. Wysunięta szczęka elfa wyraźnie mówiła, że tak łatwo nie odpuści.
- Nie chcę! – Założył ręce na piersi dziecinnym gestem. – W końcu jestem tylko rozpieszczonym, elfim wieszczem! – Prychnął zadzierając nos, moszcząc się wygodniej na kościstych kolanach męża, które uwierały go w tyłek.
- Ja cię bardzo proszę, nie zachowuj się jak bachor. – Jęknął na widok jego miny wampir. Zarumieniony ze złości i obrażony, nadal wyglądał kusząco i słodko. Najwyraźniej miał coś z mózgiem, ten facet z pewnością jakoś go uszkodził. Przesunął dłonie na jego pośladki.
- Nie próbuj mnie zmiękczyć! Zabieraj te łapska! – Nie kochali się od kilku dni i jego wyposzczone, zdradzieckie ciało było więcej niż skłonne do wywieszenia białej, a raczej czerwonej flagi.- Jesteś pewny? – Z łobuzerskim uśmiechem wsunął dłonie pod bieliznę, delikatnie głaszcząc miękką skórę.
- Tak… nie… och… - W jasnej głowie elfa powstał pewien zamęt, dostała zbyt wiele sprzecznych sygnałów.
- Będziemy się kochać – wziął uparciucha na ręce – a potem podyskutujemy.
- Mhm…- Nie miał najmniejszej ochoty sprzeczać się dalej. – Oni tam czekają…
- No to co… - odparł z właściwą sobie, pokrętną filozofią Rajit. Nie widział powodu, dlaczego medycy nie mieliby trochę poczekać, zwłaszcza, ze mąż właśnie znacząco rozchylił usta.  

środa, 15 października 2014

38. Chandi i królicza kitka. Ziarno podejrzliwości.Historia Salema.

     Chandi stał w komnacie sypialnej prawie nagi, ubrany jedynie w skąpe majtki, które dostał w prezencie od zboczonego męża. Wydął usta i schował się za chińskim parawanem, za którym zazwyczaj zmieniał garderobę. Spojrzał w duże lustro, w którym widział całą swoją sylwetkę. Niestety nie było, przynajmniej jego zdaniem, na czym zawiesić oka. No, może pupa nie przedstawiała się najgorzej, pomachał puszystym, białym ogonkiem, przyczepionym do mocno wyciętych na pośladkach niebieskich stringów. Za to z przodu wyglądał jak mocno przekarmiony królik. Maleństwo szybko rosło, z każdym upływającym dniem coraz lepiej wyczuwał jego ruchy. Pogłaskał się po wydatnym brzuchu. Za nic na świecie nie pokaże się tak mężowi. Chyba, że po ciemku. Musiał koniecznie wynegocjować inny system rat, za dzisiejsze zakupowe szaleństwo.
- Nirmal ma rację, jestem gruby! - Zajęty powarkiwaniem w stronę swojego odbicia, nie usłyszał otwierających się drzwi.
Zaciekawiony Rajit cicho podszedł do parawanu i zerknął za niego ostrożnie. Jego słodkie kochanie najwyraźniej znowu miało humorki. Próżny elf był naprawdę szczęśliwy, że niedługo na świat przyjdzie ich maleństwo i często widział jak gładzi czule brzuch, ale niestety niechętnie akceptował zmiany, zachodzące w jego ciele. Tymczasem jemu podobało się absolutnie wszystko – skóra, która zrobiła się wrażliwsza i jakby miększa, okrąglejszy tyłeczek stworzony idealnie dla jego rąk, nie mówiąc już o brzuchu , który zupełnie go zafascynował od pierwszego wejrzenia. Mógł godzinami patrzyć, jak dziecko porusza się płynnie pod powłokami, czasami udało mu się nawet zgadnąć czy to rączka,  czy nóżka.
- Niedługo będę musiał chodzić w worku! Najlepiej takim ogromnym, po ziemniakach! – Usłyszał ponowny jęk Chandiego, patrzącego z niechęcią spod zmrużonych powiek na swoją zaokrągloną sylwetkę. – Codziennie jestem większy! Może lekarz się pomylił i jest was tam więcej, co? – To stwierdzenie wypowiedziane głośno nieco go przeraziło. Już jedno dziecko wydawało mu się ogromną odpowiedzialnością, a co dopiero cała gromadka.
- Po pierwsze w tym zamku zmieści się każda ilość berbeciów. – Rajit nie wytrzymał i podszedł do elfa obracając go twarzą do siebie. – Po drugie mogę codziennie osobiście sprawdzać ile utyłeś, bo mam wrażenie, że mocno przesadzasz! – Objął go w talii i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj! – Chandi zarumienił się ogniście. Szorstki materiał kaftana mężczyzny podrażnił jego sutki, które natychmiast stwardniały. – Może jeszcze weźmiesz centymetr i zaczniesz mnie mierzyć?
- Lubisz bawić się w doktora? – Na twarzy Rajita pojawił się szeroki, koci uśmiech. – Moje dłonie zupełnie wystarczą. – Natychmiast zacisnął je na pośladkach nadąsanego męża. Zamruczał z przyjemności, czując pod palcami sprężyste krągłości.
- Ee…? – Nie zrozumiał Chandi. Elfy nie znały tego rodzaju figli.
- Zaraz ci pokażę. - Wziął go na ręce i zaniósł na łóżko. - Teraz dokładnie, centymetr po centymetrze, obejrzę pacjenta. - Natychmiast przystąpił do badania, używając do niego zarówno dłoni jak i natarczywych ust. Już po chwili  Chandi wił się w pościeli, jakby chciał wyjść z własnej skóry. Zupełnie zapomniał o swoich rozterkach. Niedługo potem królicza kitka leżała na podłodze, a z ogromnego małżeńskiego łoża dochodziły coraz głośniejsze jęki i pomruki rozkoszy.
***
   Nirmal po powrocie do domu nie zastał Lakshmana, który już wcześniej zapowiedział, że wróci dość późno. Wziął szybki prysznic i przebrał się w piżamę. Zapalił w kominku i usiadł w fotelu. Nie chciało mu się spać mimo, że była już prawie jedenasta. Zakupy przeciągnęły się nieco i zamieniły w jedną, wielką imprezę. Spotkanie z demonem też trwało nadspodziewanie długo. Teraz, kiedy po powrocie do domu został sam, słowa Balraja wracały do niego raz po raz, nie pozwalając uporządkować rozbieganych myśli. Krążyły w jego głowie niczym trucizna, drążąc korytarze pytań, na które nie znał odpowiedzi. Zwłaszcza sprawa byłego narzeczonego męża wydawała mu się niejasna i podejrzana. Znał z grubsza historię krwawej wojny sprzed setek lat, w której zginęło tysiące wampirów. O księciu Salemie kroniki jednak milczały, jakby jakaś zapobiegliwa dłoń wymazała go z ich kart. Skulił się, okrył kocem i dorzucił drewienek, by ogień nie wygasł. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś kochający, mógł własnoręcznie podnieść rękę na bliską osobę, nawet jeśli ciążyły by na niej poważne zarzuty. Czy Lakshman byłby zdolny go zabić, jeśli zrobiłby coś niezgodnego z wampirzym prawem?
- Dlaczego nie jesteś w łóżku? – Zapytał cicho władca, zaskoczony widokiem Nirmala, wpatrującego się w płomienie. Narada ciągnęła się bez końca. Gdyby nie postraszył kilku ministrów, pewnie nie wróciłby do domu aż do świtu.
- Jakoś nie mogłem zasnąć, nie zwracaj na mnie uwagi. Połóż się, na pewno jesteś zmęczony.  - Pociągnął na krycie pod samą brodę. Nie zdawał sobie sprawy, że jego wrażliwa twarz odzwierciedla wszystkie ponure myśli. Można z niej było czytać jak z otwartej księgi. Lakshman nie miał z tym żadnego problemu, widział, że jego młodziutki mąż był smutny. Najwyraźniej jakieś problemy nie pozwoliły mu zamknąć oczu.
- Może zrobimy tak. Ja się szybko wykapię, a ty zagrzejesz kołdrę. Potem mi opowiesz, co cię tak dręczy. – Pogładził delikatnie blady policzek. Zdziwiony zauważył, że chłopak nie odpowiedział jak zwykle entuzjastycznie na jego pieszczotę, w dodatku odwrócił głowę, unikając jego wzroku. Najwyraźniej czymś podpadł i należało to z niego koniecznie wyciągnąć.
- Nic mi nie jest, wydaje ci się. – Nirmal podniósł się z fotela i położył się do łóżka, obracając plecami do obserwującego go mężczyzny. Lakshman jedynie westchnął, widząc jego ośli upór i poszedł do łazienki. Po kwadransie odświeżony i pachnący wrócił do sypialni. Mąż, co było do przewidzenia, udawał, że mocno śpi. Władca jednak zbyt dobrze poznał wszystkie jego najwrażliwsze punkty i od razu z tej wiedzy skorzystał. Najpierw przejechał kilkakrotnie opuszkiem palca po miękkich wargach, które zdradziecko drgnęły, potem dmuchnął na płatek ucha, by w końcu pocałować miejsce na szyi, gdzie wyraźnie widać było niespokojny puls.
- Co robisz? – Nirmal widząc, że nie ustąpi, otworzył oczy. Drań doskonale wiedział, jak się do niego dobrać. Na jego policzki wstąpiły rumieńce.
- Zastanawiam się, dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać. – Popatrzył w nachmurzone oczy kochanka.
- To nie tak, że nie chcę. – Położył głowę na jego ramieniu, wtulając się w ciepły bok. – Sprawa jest delikatna, ale od jakiegoś czasu nie wychodzi z mojej głowy. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Co chcesz wiedzieć? – Lakshman jak zwykle przeszedł do sedna sprawy, jego bezpośredniość nieraz krępowała nieśmiałego chłopaka. Teraz jednak nie było odwrotu.
- Właściwie niewiele o tobie wiem. Nigdy nie opowiadasz o swojej rodzinie, przeszłości. Próbowałem się czegoś dowiedzieć na własną rękę, ale jest tego naprawdę niewiele. Zwłaszcza o twoim narzeczonym Salemie księgi milczą jak zaklęte. – Powiedział jednym tchem, bojąc się, że gdy przerwie, nigdy już nie nabierze odwagi, by poruszyć tę sprawę.
- Jednym słowem, pragniesz znać historię mojego związku? – Objął ramieniem męża. Jego bliskość, zapach, rytm serca zawsze działały na niego uspokajająco. – Trzeba przyznać, że jesteś spostrzegawczy. To prawda, że wszelkie wzmianki o Salema zostały celowo usunięte. Wolałem, żeby pamięć o nim zaginęła. Być może niemądrze chciałem uratować, choć resztkę jego honoru. Lata zatarły nieco bolesne wspomnienia. Stały się jakby mniej wyraźne.
- Kochałeś go? A może to było narzeczeństwo z powodów dynastycznych? – Zaczął dociekać chłopak. Ziarno niepewności, zasiane przez sprytnego demona, zaczęło już kiełkować w jego sercu.
- Jedno i drugie. Rodzina Salema miała królewskie korzenie. Znaliśmy się od dziecka, wiedzieliśmy, że kiedy dorośniemy pobierzemy się i razem będziemy rządzić Amalendem. Z początku krok po kroku, powoli zaprzyjaźniliśmy się, choć z natury nie jestem skłonny do wchodzenia z innymi w bliższe relacje, on jakoś ujął mnie za serce. Może dlatego, że spędzaliśmy ze sobą dużo czasu? A może dlatego, że był jedyną osobą, która się mnie nie bała, traktowała jak zwykłego mężczyznę, wchodziła do gabinetu bez skrępowania, domagając się uwagi. Nie mam pojęcia. Salem z pewnością był uroczym, pełnym radości życia, inteligentnym chłopakiem. Wspaniałym towarzyszem, z którym nie sposób się było nudzić i namiętnym, wymagającym  kochankiem, kiedy dorośliśmy.
Na nieszczęście okazał się też niezmiernie oddanym członkiem swojego drapieżnego klanu i wręcz niewolniczo posłusznym synem, niesamowicie ambitnego ojca, któremu, jak się potem okazało, nie wystarczyła pozycja przyszłego teścia władcy. Miał o wiele bardziej dalekosiężne plany. Marzyła się mu korona Amalendu i od początku spiskował za moimi plecami, gromadząc szeregi wiernych mu wampirów, w czym przez cały czas pomagał mu Salem. Wywołali rebelię, dla  zaspokojenia chorej ambicji pogrążyli Amalend w morzu krwi i zamętu. Buntownicy byli niesamowicie okrutni, nie oszczędzali nikogo. Ginęły w płomieniach całe rodziny - dzieci, kobiety, starcy bez wyjątku. O udziale w tym wszystkim Salema dowiedziałem się prawie pod koniec wojny, kiedy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na moją stronę. Narzeczony przez cały ten czas tkwił u mojego boku, pełniąc jednocześnie  rolę szarej eminencji i szpiega. Zaślepiła mnie miłość do niego, ostrzegano mnie przed nim kilkakrotnie, a ja nie uwierzyłem w ani jedno słowo, przekonany, że nie mamy przed sobą tajemnic i to właśnie ja, znam go najlepiej. Nie chciałem widzieć oczywistych faktów. Nie ma większego głupca niż zakochany głupiec. – Lakshman umilkł, pogrążony w ponurych wspomnieniach.
- Odkryłeś zdradę i kazałeś stracić księcia? – Zapytał cicho Nirmal, głaszcząc unoszącą się w niespokojnym oddechu potężną pierś.
- Zabiłem go własnymi rękoma. – Usłyszał w odpowiedzi szept mężczyzny. – Nadal widzę na nich jego krew, próbuję ją bezskutecznie zmyć każdego dnia.
- Jak mogłeś to zrobić? – Nirmalowi nie mieściło się to w głowie. – Po czymś takim nie potrafiłbym żyć dalej.
- A wiesz jak to jest, kiedy zdradza się najukochańsza osoba? Nie raz, nie dwa, ale setki razy. Każdego dnia przez wiele lat. Znajomi, przyjaciele, rodzina giną w strasznych męczarniach i dowiadujesz się, że za wszystkim stoi twój kochanek, którego pieściłeś, całowałeś, chciałeś mu przychylić nieba! Oddawał mi się w łożu ze słodkim uśmiechem, jednocześnie planując zagładę całego, mojego świata. – Chłopak poczuł, że mężczyzna spiął wszystkie mięśnie, chcąc nad sobą zapanować i mimo wysiłku zaczął drżeć.
- Przepraszam, nie powinienem był pytać i rozdrapywać starych ran. – Objął go mocno w talii, chcąc swoim drobnym, kalekim ciałem dodać mu nieco otuchy, zasłonić przed całym złem, które go spotkało i spotka. Było mu przykro, że zaczął tą rozmowę, w dodatku podpuszczony przez podstępnego demona. Z drugiej strony wiele się dowiedział o swoim mężu, wiele też zrozumiał. Niektóre jego niezrozumiałe zachowania, zwłaszcza nieufność i otaczający go chłód, stały się teraz jasne.
- Wolę, abyś się o wszystkim dowiedział ode mnie, nie chcę żebyś snuł jakieś dziwne domysły. – Lakshman nabrał kilkakrotnie głęboko powietrza, uspokoił się i kontynuował opowieść. – Kiedy przedstawiono mi niezbite dowody zbrodni Salema, poczułem jakby niebo spadło mi na głowę. Miałem wrażenie, że lecę prosto na samo dno piekła, gdzie nie czeka mnie już nic dobrego. Jakaś część mojej duszy umarła w tym momencie. Musiałem wydać wyrok na własne serce. Zabić kawałek samego siebie. Salem podczas przesłuchania przyznał się do wszystkiego, chyba miał nadzieję, że się dzięki temu uratuje. Być może liczył na to co nas łączyło…- Władca przerwał na moment, mocno przywarł do Nirmala, jakby czerpiąc z niego siłę do dalszej opowieści, po czym jego głos zmienił się w ochrypły z emocji szept. - Nie pozwoliłem jednak, aby dotknęła go bezlitosna ręka kata. Mimo tego co zrobił, nadal należał do mnie, czułem go głęboko w środku. – Dotknął ręką swojej piersi. - Wbiłem mu nóż prosto w serce, patrząc głęboko w jego piękne oczy, w których tyle razy tonąłem w chwilach namiętności. Odciąłem głowę, która tyle razy spoczywała na moim ramieniu. Spaliłem ciało, które tyle razy tuliłem, szepcząc miłosne zaklęcia. Wiesz… on chyba do końca nie wierzył, że to koniec…  
Od tego dnia byłem trupem, zimnym obojętną na wszystko skorupą, która wyglądała jak ja, w środku jednak nie było nikogo… Żyłem jak trup, poruszałem się jak trup, mówiłem jak trup… Zobojętniałem na wszystko wokoło. Sprawy Amalendu, tak dla mnie zawsze ważne, wydawały mi się jakimś odległym, abstrakcyjnym snem… Pewnego dnia postanowiłem po prostu zasnąć, by nigdy się nie obudzić. Ukryłem się, aby nikt nie zakłócił mi spokoju. Mijały stulecia… Obudził mnie dopiero twój jasny śmiech…                                                

niedziela, 7 września 2014

37. Telefon o świcie. Wyprawa na zakupy. Jesteś kłamcą!

   Nirmala wczesnym rankiem obudził natarczywy dźwięk komórki. Ziewnął szeroko i sięgnął na stojącą w pobliżu szafeczkę. Niestety manewr okazał się niemożliwy, w pasie coś go mocno trzymało. Odsunął kołdrę i z zażenowaniem stwierdził, że był nagi, a potężne ramię Lakshmana owinięte wokół jego talii zupełnie go unieruchomiło. Kręcąc pupą starał się wyślizgnąć, nie budząc chrapiącego w najlepsze mężczyzny. Osiągnął jedynie tyle, że gorące usta wpiły mu się w kark, a do pleców przywarło gorące, twarde ciało. Uścisk nieco zelżał, więc dosięgną telefonu.
- Rany, co tak długo? – Rozległ się zniecierpliwiony głos Chandiego, który już od bladego świtu nie mógł spać i rozpierała go energia. Męża niestety od dwóch dni nie było w domu, nie miał się więc nad kim znęcać.
- Czy wiesz, że jest siódma rano?- zapytał jeszcze nie do końca przytomny Nirmal. - Hm…-  Wyrwało się z jego ust, kiedy łakome wargi zaczęły się przemieszczać wzdłuż kręgosłupa w dół. Postanowił jednak ignorować bezczelnego intruza, który tak go wykończył poprzedniego wieczora, że nawet nie wiedział kiedy i w jaki sposób znalazł się w łóżku.
- Nie mrucz mi tam, tylko przyjeżdżaj. Pójdziemy na zakupy. – Elf był już w pełni ubrany i jadł śniadanie złożone z miętowych pomadek i sardynek w oleju. Stojący za jego krzesłem lokaj przyglądał się temu z lekko pozieleniałym obliczem.
- Jeszcze zamknięte. Galerię otwierają o dziewiątej. – Przyjaciel ostatnio stał się strasznie nadpobudliwy. Dzwonił do niego o najdziwniejszych porach. – Rany…! - Pisnął niespodziewanie.
- Co ty tak wrzeszczysz? Z łóżka spadłeś łamago? – Wieszcz nastawił szpiczaste uszy.
- Ciekawe co ty byś powiedział, jakby jakaś wredota ugryzła cię w tyłek! – Wyrwało się niebacznie chłopakowi, a jego policzki natychmiast zrobiły się malinowe,, czego na szczęście nie mógł zobaczyć mężczyzna.
- Kup spray na komary. – Chandi mimo, że całkowicie rozbudzony jakoś wyjątkowo wolno myślał. Prawdopodobnie połączenie ryb i pomadek dziwnie wpływało na jego mózg.
- Przyjdę, muszę się tylko ub… - Nie udało się mu dokończyć zdania, bo mąż podciągnął jego biodra do góry, tak, że klęczał z wypiętym tyłkiem i twarzą wciśniętą w poduszkę. – Zaczekaj… - Chciał jeszcze dokładnie ustalić miejsce i czas spotkania, ale nie było to możliwe w takich warunkach. - Cholera, gdzie pchasz ten jęzor?! Aaa…! – Komórka wypadła mu z drżącej dłoni i potoczyła pod trzeszczące rytmicznie łóżko.
- Nirmal! Halo! – Zdenerwował się elf, niestety nikt mu nie odpowiedział. Dopiero, kiedy dotarły do niego pełne pasji jęki, głębokie pomruki oraz zgrzyt sprężyn zrozumiał, co właśnie wyprawiał chłopak. Poczerwieniał  gwałtownie na twarzy i szybko wyłączył telefon, odrzucając daleko na stół jakby go oparzył. Co innego wiedzieć, że przyjaciel uprawia seks, a co innego usłyszeć to na własne uszy. Wziął kilka łyków mrożonej herbaty i zaczął wachlować się ręką.

***
   Spotkali się dopiero trzy godziny później w Krakowskiej Galerii Handlowej. Nirmal jakby odrobinę kulał, czego nie omieszkał się mu natychmiast wytknąć Chandi. Najpierw poszli oczywiście na lody i dopiero przy płaceniu rachunku okazało się, że żaden z nich nie zabrał portfela. Z opresji uratowała ich Anka, która właśnie robiła w pobliżu zakupy. Zobaczyła chłopaka przez szybę i zaczęła iść w jego kierunku, zawahała się jednak na widok kolejnego przystojniaka, dotrzymującego mu towarzystwa. Wyglądał zupełnie jak książę z bajki, jaką oglądała w dzieciństwie. Za te długie włosy, przypominające kolorem światło księżyca, oddałaby diabłu duszę bez mrugnięcia okiem. Nirmal widząc niepewność dziewczyny pomachał do niej radośnie, a Chandi uśmiechnął się zachęcająco. Nieśmiało usiadła razem z nimi przy stoliku i zamówiła kawę.
- To Anka, znajoma z uniwerku. Wygląda na słodkiego pączka, ale ma też niezłe pazurki. – Dokonał prezentacji Nirmal. – A ten nadąsany facet ma na imię Chandi, mąż go zostawił na kilka dni samego, więc w zastępstwie maltretuje swoimi pomysłami mnie.
- Ty mały złośliwcze… Gdyby nie ja, chodziłbyś ubrany jak ciemięga! - Fuknął na niego elf i rzeczywiście nieco się nadął.
- Też mi coś! Niecałe pięć centymetrów! -  Odgryzł się natychmiast Nirmal. – Za to jestem zgrabniejszy!  Nie wyglądam jakbym połknął piłkę jak niektórzy!– Popatrzył wymownie na lekko zaokrąglony brzuch wieszcza.
- Chcesz powiedzieć, że jestem gruby…?! – Oczy Chandiego niebezpiecznie się zwęziły i pewnie doszłoby do awantury, gdyby nie kelner, który właśnie przyszedł z rachunkiem. Dopiero w tym momencie obaj panowie zorientowali się, że nie mają przy sobie ani grosza.
- Spokojnie, uratuje was ofiary losu. – Anka wyciągnęła portfel. Po kilkuminutowej obserwacji komicznej sprzeczki obu przyjaciół, nieśmiałość przeszła jej jak ręką odjął.
- Nie martw się, za chwilę oddamy. – Elf zawstydzony sytuacją natychmiast zadzwonił do domu. – Może pójdziesz z nami na zakupy? – Zaproponował zaskoczonej jego bezpośredniością dziewczynie.
- Nie za bardzo mam z czym. – Szczera jak zwykle Anka pokazała świecące pustkami wnętrze portfela. – Nie chcę sobie robić smaka.
- Zaczekajcie chwilę, wiem kto ma pełną kiesę i masę nieużywanych kart bankowych. – Chandi posłał im psotny uśmiech. Wyszli z kawiarni i usiedli na obramowaniu stojącej w holu fontanny. Stąd mogli obserwować, spieszący się we wszystkich kierunkach wielobarwny tłum. Po kwadransie pojawił się wysoki mężczyzna, zasalutował służbiście i wręczył wieszczowi solidnie zaopatrzony portfel oraz niewielką, elegancką kopertę.
- Co to takiego? – Zapytał zaskoczony elf, obracając w rękach kartonik. Nie było na nim nadawcy i nie wiedział, co o tym myśleć.
- To od lorda Rajita, proszę przeczytać. – Ukłonił się lokaj i zostawił ich samych.
- Ale ten twój mężulek jest szybki! – Nirmal z błyszczącymi z ciekawości oczami nachylił się mu przez ramię i wyrwał liścik. Przebiegł po nim szybko wzrokiem i zachichotał. – Czeka cię pracowity wieczór pięknisiu! Twoja druga połówka ma duszę bankiera!
- Oddawaj draniu, to moje! – Mężczyzna wyrwał mu karteczkę. Bezwiednie zaczął głośno czytać, zupełnie zapominając o towarzyszach. Dopiero widząc okrągłe z wrażenia oczy Anki i rumieńce na jej policzkach, zrozumiał, że popełnił solidną gafę, ale było już za późno.
                                     
Najdroższy!
    Oddaję ci do dyspozycji wszystko co posiadam, możesz dowolnie dysponować moim kontem. Oczywiście mała rekompensata byłaby mile widziana. Spłaty mogą być w dowolnych ratach, wyłącznie w naturze. Negocjacje przeprowadzimy dzisiaj wieczorem. Mam nadzieję, że jeszcze masz te stringi z futerkiem i króliczą kitką.
Twój stęskniony Rajit

- Naprawdę nosisz coś takiego? – Wykrztusił Nirmal, kiedy tylko przestał się śmiać. Oboje z Anką mieli w oczach łzy i omal nie spadli z ławki.
- Chyba nie myślisz, że ci pokażę?! – Zaczerwieniony elf, zadarł do góry nos. – Przestańcie rżeć i chodźcie! Skoro mam zapłacić własnym ciałem, to przynajmniej dobrze się zabawmy. Ja stawiam. Tego cwanego wampira stać, na wykupienie całej Galerii! – Ruszył w kierunku sklepów, nie oglądając się za siebie.
-  Wampira? – Dziewczyna nie miała pojęcia co sądzić, o dziwnym zwrocie nowego znajomego. Jego nieco wydatny brzuch też bardzo ją zaciekawił. Nie miała jednak odwagi spytać o to wprost Nirmala.
- Potem ci wszystko wyjaśnię. I tak byś się dowiedziała. – Szepnął jej na ucho chłopak, który domyślił się targających nią rozterek. – Nie krępuj się kupować wszystkiego, co ci się spodoba, mąż Chandiego jest bogaty niczym Krezus.
***
   Balraj powrócił do zamku mocno zaszokowany swoim zachowaniem. Próbował jakoś zbagatelizować całą sprawę, ale nie było to możliwe. Potłuczony i pokłuty tyłek nie pozwalał mu zapomnieć o minionych wydarzeniach. Kiedy tylko zamknął powieki stawały mu przed oczami niecenzuralne obrazki, a penis od nowa przypominał o swoich potrzebach. Demon, mrucząc gniewnie opatrywał swoje rany w sekretnym apartamencie. Z początku, kiedy dowiedział się o istnieniu Nirmala, wszystko wydawało mu się niezmiernie proste. Naiwnie wyobrażał sobie, że powie mu o matce i pamiętniku, a ten padnie w jego ramiona. W swoim pojęciu miał mu do zaofiarowania o wiele więcej niż Lakshman. Teraz jednak ta pewność została zachwiana. Niemądry chłopak najwyraźniej przywiązał się do władcy wampirów i trzeba było mu to szybko wybić z głowy.
  Balraj myślał nad tym wszystkim całą noc i doszedł do wniosku, że nie było sensu się denerwować na zapas. Musiał porozmawiać z młodym księciem na osobności, w sprzyjającej atmosferze. Kiedy mu wszystko spokojnie wyjaśni na pewno zrozumie, że jego propozycja była najlepszą z możliwych.
   Demon przy pomocy magii wysprzątał swoje komnaty na wysoki połysk i przystroił najlepiej jak potrafił. Przygotował eleganckie przekąski, pożyczył z zamkowej piwnicy kilka butelek słodkiego wina i zapalił świece w srebrnych lichtarzach. Natychmiast nadały pomieszczeniom przytulnego wyglądu, napełniając je miękkim światłem. Teraz pozostało tylko zwabić tutaj Nirmala, oczarować go swoim wdziękiem i licznymi zaletami. W tedy bez trudu zdobędzie i duszę, i ciało. Przejrzał się ostatni raz w lustrze. W swojej materialnej postaci był całkiem przystojnym mężczyzną o rudych, sięgających mu do ramion włosach, lśniących niczym wypolerowana miedź i czarnych, pozbawionych źrenic oczach. Niewielkie, ostre rogi dodawały mu w jego mniemaniu uroku. Miał średniego wzrostu, zgrabną sylwetkę i żywe, gwałtowne ruchy, pełne jakiegoś zwierzęcego wdzięku. Z pewnością mógł się podobać, na ile potrafił to ocenić. Wampirze kryteria urody, nie do końca były dla niego jasne. Postanowił wysłać do chłopaka liścik.

Do księcia Nirmala
Wiem, że mnie zbytnio nie znasz, ale mam dla ciebie wiele ważnych informacji na temat twojej prawdziwej rodziny. Chcę z tobą omówić kilka ważnych kwestii. W moim posiadaniu jest pamiętnik twojej matki, wiem też gdzie obecnie przebywa. Zapraszam cię dzisiejszego wieczora do siebie, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Wolałbym, abyś na razie nie mówił nic o naszym spotkaniu mężowi, może to źle zrozumieć.
 Balraj
***
    Nirmal otrzymał bilecik zaraz po powrocie zakupów, aż usiadł z wrażenia, kiedy przeczytał wzmiankę o swojej prawdziwej matce. Tak naprawdę, mimo kochającej rodziny wiele razy o niej rozmyślał. Nie miał pojęcia, dlaczego go oddała, ale na pewno musiała mieć jakiś ważny powód. Być może wstydziła się syna kaleki? Nie miał jednak do niej żalu, przynajmniej tak mu się wydawało. Chłopak był ogromnie ciekaw jak wyglądała, mówiła, co lubiła robić. Nie mógł się doczekać, aż ją pozna. Serce biło mu tak szybko, że omal nie wyskoczyło z piersi. Sam nie mógł narzekać, wygrał prawdziwy los na loterii życia, trafiając na wspaniałych ludzi, którzy traktowali go na równi z córkami. Kochali go jak swoje dziecko, nigdy nie dali odczuć, że był adoptowany. Nauczyli samych dobrych, pięknych rzeczy.
   Nirmal po chwili zastanowienia postanowił iść na spotkanie, demon wydawał mu się stosunkowo przyjazny i nie miał chyba złych zamiarów. Co do Lakshmana przyznał mu w duchu rację. Nie widział sensu mówić o tym na razie mężowi, który już nieraz pokazał, jakim był paskudnym zazdrośnikiem i mógłby go zatrzymać w domu. Chłopak miał jednak tego dnia sporo szczęścia, bo mężczyzna wieczorem do późna był zajęty. Musiał pomóc Rajitowi w załatwieniu kilku spraw wagi państwowej. O umówionej godzinie, Nirmal, nie zatrzymywany przez nikogo wymknął się na ulicę. Park znajdował się bardzo blisko domu, stamtąd Windą do Nieba w kilka chwil, przeniósł się do zamku. Przez dobrze mu znany, ukryty korytarz dotarł do apartamentów Balraja. Wpadł jak bomba do jego salonu i od progu zarzucił pytaniami, niemal zapominając oddychać.
- Skąd o tym wiesz? Masz pamiętnik? Chcę go przeczytać! Mogę się z nią zobaczyć? Czy ona wie, że żyję? – Buzia niemal mu się nie zamykała. Taki podniecony, z zarumienionymi policzkami oraz zwichrzonymi włosami, wydał się Balrajowi wyjątkowo uroczy i pociągający.
- Spokojnie po kolei. Najpierw usiądź, muszę ci wyjaśnić kilka spraw. – Wskazał chłopakowi miejsce obok siebie na kanapie. – Może się czegoś napijesz? Mamy dużo czasu. – Nalał do kieliszków wina.
- Niezbyt, muszę być z powrotem zanim Lakshman wróci do domu. Zrobi piekielną awanturę, jeśli nie zastanie mnie o tej porze. – Upił łyk alkoholu, który przyjemnie połaskotał mu podniebienie.
- Postaram się streszczać. - Zaczął swoją opowieść demon. Chciał przykuć uwagę chłopaka, wzruszyć słowami jego serce i zwrócić je w swoim kierunku. Nie miał w tym niestety żadnej wprawy, nigdy na nikim nie zależało mu tak bardzo jak na tym drobnym, kulawym księciu.

,, Popełniłem kilka drobnych przestępstw, nie chciałem ponieść konsekwencji i uciekłem z domu. Trafiłem w ręce przebiegłego wampirzego maga, który przykuł mnie do tego zamku w charakterze obrońcy. Przebywam tutaj od tysięcy lat, nie mogę opuścić tego miejsca i wrócić do rodziny, a ona nie jest w stanie mi pomóc. Ojciec zresztą uważa mnie za czarną owcę i nie kiwnie nawet palcem w mojej sprawie. Z początku nawet dobrze się w Amalendzie bawiłem, był taki odmienny od świata, który znałem. Szybko jednak zrozumiałem, że jestem tutaj intruzem, którego chętnie wykorzystują, ale nikt nie zaakceptuje. Poczułem się strasznie samotny. Jeden z kuzynów postanowił odrobinę osłodzić mi życie, niestety niezbyt rozsądnie się do tego zabrał. Uwiódł niewinną, naiwną Imanel, z tego związku ty się narodziłeś. Jesteś prezentem od rodziny, przeznaczonym od kolebki na mojego towarzysza i kochanka.”

- Co za brednie? Nie jestem jakąś rzeczą, którą można komuś podarować, tylko żywą, czującą osobą! – Oburzył się chłopak. Nie mieściło mu się w głowie, że potraktowano go jak przedmiot, w dodatku unieszczęśliwiając jego matkę.
- Wiem, że to nie brzmi zbyt dobrze – próbował złagodzić swoją opowieść Balraj. – Ale nie masz pojęcia, jaką radość poczułem, kiedy się dowiedziałem o twoim istnieniu. Nieomal oszalałem ze szczęścia. Na tym obcym świecie miałem kogoś bliskiego, kogo mogłem pokochać, kto należałby tylko do mnie.- Ujął za rękę chłopaka, który nie miał pojęcia jak zareagować na to wyznanie. Z jednej strony było mu niezmiernie żal demona, z drugiej jego egoistyczne nastawienie wzbudzało w nim gniew.
- Myślę, że jest tu mnóstwo istot, które mogłyby być ci bliskie, wystarczy otworzyć dla nich serce. Pewnie nawet nie próbowałeś zamknięty w swojej skorupie przez te wszystkie lata. – Zauważył dość rozsądnie, zważywszy na okoliczności, chłopak.
- Nie mów tak, spójrz na mnie. – Balraj uklęknął u jego stóp. – Jesteś wszystkim co mam, od naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że jesteś kimś niezwykłym. Zrobię co zechcesz, by twoje serce zwróciło się w moją stronę.
- Wstań, gadasz głupstwa! – Wyrwał dłonie i schował je za siebie w dziecinnym geście. – Dobrze wiesz, że mam męża, którego kocham, więc odpuść sobie te mdłe gadki. Tak naprawdę wcale mnie nie znasz. Poszukaj kogoś, kto będzie wdzięczny za twoje uczucie. – Nirmal usiłował delikatnie przywrócić mężczyźnie rozum, który najwidoczniej po drodze gdzieś zgubił. Nie wiedział biedak, że w sprawach emocji, ten organ nie zdaje się zazwyczaj na wiele. Nie posiadał zbyt wielkiego doświadczenia w tych sprawach, w końcu stał dopiero u progu życia.
- W czym ten wampir jest lepszy ode mnie? Ma paskudny charakter, sprawy państwa zawsze będą dla niego ważniejsze od ciebie! Wykorzystał twój tatuaż i legendę, by umocnić się na tronie! Myślałem, że jesteś mądrzejszy! – Zdenerwował się demon. – Następnym jego celem, będzie zrobienie ci dzieciaka, a potem zapomni, że istniejesz, bo nie będziesz już potrzebny!
- Wcale nie! Lakshman mnie kocha! – Nirmal zerwał się na równe nogi, odpychając mężczyznę, który klapnął nieporadnie na tyłek. – I nie potrzebuję twojej pomocy, sam znajdę matkę!
- Jeszcze się przekonamy, kto ma rację! Jak tylko zajdziesz w ciążę, twój mężulek, zniknie jak poranna mgła. Zostaniesz sam w wielkim zamku, a on sprawi sobie harem jak wcześniej jego ojciec. Wielu tylko czeka, by zając twoje miejsce u jego boku! – Warknął Balraj, a jego oczy zalśniły czerwienią. – Jeszcze zapłaczesz na moim ramieniu!
- Chciałbyś pokręcony draniu!Jesteś zwyczajnie zazdrosny i pomieszało ci się w tej rogatej łepetynie! – Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy, że zaczął krzyczeć, a w jego srebrnych oczach pojawiły się łzy. – Lakshman jest ze mną zawsze szczery, nie to co ty! Kocha mnie, sam mi to powiedział!
- Tak?! – Demon wstał i stanął naprzeciwko chłopaka, zaglądając mu głęboko w oczy. – A wiesz, że twój idealny mąż zabił swojego poprzedniego partnera, którego też ponoć bardzo kochał, własnymi rękami?!
- Ty bezczelny kłamco!! – Usta zaczęły mu drżeć, całą siłą woli starał się nie rozpłakać. Przyszedł tutaj pełen nadziei na spotkanie z matką, a otrzymał stek bzdur od zidiociałego, najwyraźniej nudzącego się demona, który chciał się zabawić jego kosztem. – Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! – Chwiejnym krokiem ruszył do drzwi, nie miał tutaj czego szukać. Srodze się zawiódł na nowym znajomym. Po raz pierwszy jego niezawodny instynkt wyprowadził go w pole.
- Zaczekaj, nie płacz proszę. - Balrajowi zrobiło się naprawdę przykro, że doprowadził swojego towarzysza do łez. Nie miał przecież takiego zamiaru. - Przepraszam. – Wyciągnął do niego dłoń z chusteczką, ale Nirmal odtrącił ją z pogardą w oczach. Trzasnął drzwiami, omal nie wyrywając ich z futryn. Najwyraźniej został tutaj zwabiony pod fałszywym pretekstem, żeby zaspokoić chore żądze demona. Przestał wierzyć nawet w historię z matką, z pewnością była zmyślona, jak wszystko inne. Przysiągł sobie, że więcej nie odezwie się do Balraja, a jeśli znowu zakradnie się do jego snów, wyrzuci go na zbity pysk, wyrywając przy okazji te głupie rogi i robiąc miazgę z ogona.
  

czwartek, 21 sierpnia 2014

36. Anka w opałach. AGD to ZUO. Bolesne skutki podglądania.

   Wspólna kolacja w gronie przyjaciół, w małym domku Nirmala i Lakshmana dobiegła końca. Goście oczywiście chcieli pomóc w doprowadzeniu kuchni do porządku, ale gospodarze się na to nie zgodzili. Zwłaszcza chłopak ostro zaprotestował, widząc, że lokaj chce także tutaj spełniać swoje obowiązki. Wybił mu to natychmiast z głowy, twierdząc, że powinien zająć się lepiej koleżanką i odwieźć ją do domu. Zrobiło się już dość późno i za oknem było zupełnie ciemno. Kraków jak każde duże miasto po zmroku nie był najbezpieczniejszym miejscem dla samotnej dziewczyny.
- Ale ja sobie poradzę. – Krygowała się Anka, w duchu prosząc swojego anioła stróża, aby Bansi okazał się dżentelmenem, o jakim zawsze marzyła.
- On ma rację. Taki słodki pączek nie powinien wracać sam. – Mężczyzna podał jej kurtkę.
- Ale... – Dziewczynę nieco zapowietrzyło, bo troskliwy towarzysz z psotnym uśmiechem pomógł jej zapiąć zacinający się zamek.
- Żadne ale. Ma cię odstawić pod same drzwi! – Nirmal miał świetny humor. Właśnie upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Pomógł najwyraźniej zauroczonej Ance w podrywie i pozbył się nadopiekuńczego lokaja. Jeśli miał nauczyć czegoś męża o zwyczajnym życiu, musiał trzymać tego rodzaju osobników z daleka od ich domu.
- Za kogo wy mnie macie? Jestem nowoczesną kobietą. Umiem sama o siebie zadbać! – Burczała pod nosem dziewczyna, oburzona, że robią z niej niedorajdę. Z jednej strony chętnie poznałaby się bliżej z przystojnym rudzielcem, z drugiej nie chciała wyjść za jakąś bezradną, pustogłową lalę.
- Nikt w to nie wątpi – zamruczał Bansi, odplątując jej zahaczony o guziki lok i czubkami palców muskając, oczywiście zupełnie przypadkowo, kusząco pachnący kark.
- Mm..może lepiej już chodźmy... – Zarumieniona Anka ruszyła do drzwi. Nie była przecież z kamienia, dotyk tego uroczego drania spowodował lekki zamęt w jej myślach. Pierwszy raz ktoś podrywał ją tak jawnie i zaczęło się jej to coraz bardziej podobać. Nieprzyzwyczajona do adoracji, reagowała jednak zbyt nerwowo. Bansi przepuścił ją przed sobą i zaprowadził do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Oczywiście nie omieszkał się długo i dokładnie zapinać jej pasów. Skutek tego był taki, że dziewczyna cała czerwona nie śmiała na niego spojrzeć. Milczała, bojąc się, że głos zdradzi jej zakłopotanie.
- Odezwij się Pączuszku i wskaż nam drogę do Raju... – zachichotał niepoprawny Bansi.
- C- co...? – Całkowicie ją zatkało. Czyżby ten drań myślał, że była łatwa i proponował jej seks randkę? Wszystko się w niej zagotowało. – Patrz lepiej gdzie jedziesz tani podrywaczu!
- Źle mnie zrozumiałaś skarbie. Ja właściwie nie wiem dokąd jadę. Może jakiś adres? – Puścił jej oczko. Wyglądała strasznie słodko, kiedy próbowała go zabić wzrokiem. Miał ogromną ochotę wjechać w krzaki i wycałować te prychające usta.
- Och... przepraszam... Dąbrowskiego 12. – Zrobiło się jej głupio za ten wyskok. Jak zwykle wyrwała się z czymś idiotycznym. Miała ochotę zapaść się pod podłogę ze wstydu. Facet zwyczajnie po dżentelmeńsku ją odwoził na prośbę przyjaciół, a ona myślała bóg wie co. Chyba to ona była tą bardziej napalona stroną, stąd te kocie myśli. – Ech... – wyrwało się jej bezwiednie. Spojrzała dyskretnie na mężczyznę. Silny kark, błyszczące szare oczy, zgrabna sylwetka, jednym słowem prawdziwe ciacho. I jak tu biedna dziewczyna ma się nie ślinić? Chciałaby zobaczyć taką, której na jego widok nie zrobiłoby się gorąco.
- Jesteśmy na miejscu. Mieszkasz tu sama? – Zatrzymał się przed furtką prowadzącą do skromnego, parterowego domku.
- Nie, z babcią. Nieznośna i wścibska z niej staruszka, więc lepiej pożegnajmy się tutaj. – Wysiadła powoli z samochodu. Chciała, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Pewnie już się nie zobaczą, ale choć przez moment mogła się łudzić, że to jej chłopak odwozi ją po udanej randce.
- Hola Pączuszku! – Bansi stanął jej na drodze. – Najpierw ustalimy datę i miejsce następnego spotkania. – Anka była wprost idealna – sympatyczna, prostolinijna, inteligentna i śliczna. Rzadko się spotykało takie zwyczajne, miłe dziewczyny. Strasznie niepewna siebie, ale nad tym mogli popracować. – No chyba, że nie chcesz. Pewnie masz kolejkę chętnych.
- Pewnie, sprawdzę w kalendarzyku i jakoś cię wcisnę. To przez te rude włosy, mam do nich słabość – zachichotała. Miała wrażenie, że ubyło jej nagle z dziesięć kilo, albo wyrosły skrzydła.
- W takim razie jutro o osiemnastej, zabiorę cię do kina.  – Kuł żelazo póki gorące.
- Jutro? – Anka była niezmiernie zaskoczona szybkością z jaką potoczyły się sprawy.
- Nie podobam ci się? Za dużo gadam?– Bansiemu zrzedła mina. Pewnie nie był w jej typie. Może zbyt nachalnie się do niej przystawiał?
- Miałam raczej na myśli, że nie zdążę się zrobić na bóstwo. – Był z niego niesamowicie uroczy głuptas.
- Chcesz powiedzieć, że ubierzesz się w coś uwodzicielskiego? - Poczuł niezmierną ulgę i sekundę potem popatrzył na nią błyszczącymi oczami. – Obawiam się, że do tego kina musisz zabrać kajdanki.
- Ee...? – Kompletnie za nim nie nadążała. Przyszło jej za to na myśl kilka niegrzecznych zabaw, o jakich czytała w książkach. Znowu poczerwieniała po same rzęsy.
- Wiesz, już teraz ledwo się powstrzymuję, żeby cię nie pocałować. Nie chcę abyś myślała, że pragnę tylko jednego. Jak się przerobisz na bóstwo, będziesz musiała mnie zakuć, inaczej nie ręczę za siebie. – Ujął jej dłoń, delikatnie ją pogładził czubkami palców patrząc jej głęboko w oczy, po czym wpił się w nią zachłannie ustami. – Dobranoc.
- B- branoc... – wyjąkała, ledwie trzymając się na nogach z wrażenia. Może Nirmal dolał czegoś do herbaty i właśnie śniła? Dobrze, że płot był blisko, bo mogła się o niego oprzeć. Nigdy by nie pomyślała, że całowanie dłoni może być takie podniecające. Zawsze wydawało jej się to głupie i staroświeckie. Pomachała mu na pożegnanie.
- Co tak stoisz jak słup soli? – usłyszała za sobą głos babci Klary i aż jęknęła w duchu. – Ten koleś ma niezły bajer. Podoba mi się. Wygląda na gorący towar. – Zachichotała niepoprawna staruszka.
- Wyłączę jutro kablówkę. Te młodzieżowe seriale ci szkodzą. Zacznij się posługiwać normalnym językiem! W twoim wieku nie wypada mówić takim wulgarnym slangiem...
- Nudziaraa...! Za parę lat zapiszesz się do kółka różańcowego, jak twoja matka...- Babcia zadarła nos i ruszyła przodem. – A wiesz, widziałam na jednym portalu taką seksowną bieliznę. Z futerkiem. Pokażę ci...
- Rany! Pójdę mieszkać do Akademika! – Rodzina bywała naprawdę straszna. Po raz enty tego dnia zarumieniła się po same uszy. Staruszka, oglądająca takie rzeczy w Internecie, to było dla niej zbyt wiele. Może była za mało nowoczesna?
- Akurat! Nie umiesz porządnie zrobić nawet jajecznicy. Umrzesz z głodu na chińskich zupkach! – Odgryzła się natychmiast Klara. - Następnym razem, kiedy zobaczę tego seksownego rudzielca, spytam, czy umie gotować. Moja wnuczka nie będzie jadać byle czego!
- Powiem matce, żeby odprawiła nad tobą egzorcyzmy! – Jeszcze tego brakowało, żeby najbardziej pyskata część jej rodziny dopadła Bansiego. Biedak pewnie nigdy by jej już nigdzie nie zaprosił.
***
   Nirmal był bardzo zadowolony z przebiegu kolacji. Miał nadzieję, że Lakshmanowi przeszło i zapomniał o swoich groźbach. Pokazał mężowi jak powkładać naczynia do zmywarki. Ostatnio uczył go obsługiwać wszystkie domowe urządzenia. Mężczyzna jednak posiadał, do tych jakby się wydawało prostych czynności, prawdziwy antytalent. W dodatku za każdym razem przejawiał prawdziwie dziecinną fascynację nową, migającą światełkami zabawką, co zwykle kończyło się wyprawą do sklepu AGD, po nowe urządzenie. Nirmal zaczął sprzątać ze stołu talerze, kiedy z kuchni dobiegł go okrzyk męża.
- Niech to szlag...!
Zaniepokojony od razu pobiegł na miejsce wypadku. Dobrze znał niemądre pomysły mężczyzny. Uważał, że jako władca wiedział lepiej i często próbował zrobić wszystko po swojemu. Zazwyczaj kończyło się to prawdziwą katastrofą. Teraz stał na środku niemożliwie upapranej kuchni i z obrażoną miną patrzył na mikser, sprawcę wszelkiego zła.
- Durna maszyna! – Warknął Lakshman, ocierając twarz z lepkiego soku. -  Zrobiłem jak mi pokazywałeś. Wrzuciłem owoce, zamknąłem i nacisnąłem guzik, a to cholerstwo mnie opluło.
- Ciekawe, co mu zrobiłeś? – Nirmal zajrzał do środka i natychmiast znalazł przyczynę. – Zapomniałeś wyciągnąć  pestki, kiedy włączyłeś wybiły wieczko. Bądź zadowolony, że nie dostałeś w oko. – Podszedł bliżej, wspiął się na palce i liznął go w policzek. – Poza tym całkiem smaczne, moja ty brzoskwinko. – Zmieszany tym, co zrobił chciał się odsunąć, ale objęły go silne ramiona.
- Czyli to twoja wina, bo kiepsko mnie nauczyłeś! – Mąż biegle operował wyjątkowo pokrętną logiką, egzamin na adwokata diabła z pewnością zdałby na szóstkę. Miał jedną, prostą zasadę, cokolwiek by nie narozrabiał, zawsze winny był ktoś inny i trzeba było z tego wyciągnąć jak największe korzyści.
- Ożesz ty... przewrotny... – Nie dokończył, bo został przerzucony przez ramię i zaniesiony do łazienki.
- Za karę mnie umyjesz, tylko baardzo dokładnie. Skoro jesteś moim nauczycielem powinieneś mi dawać dobry przykład,  żeby mi się potem znowu coś nie pomyliło. –  Lakshman posadził swoją nieco skołowaną ofiarę na pralce i zaczął ją powoli rozbierać, pieszcząc ustami delikatną skórę na twarzy. Zabawa w dom przypadła mu do gustu bardziej, niż byłby skłonny się przyznać. Zwłaszcza, że słodki głuptas patrzył na niego właśnie kompletnie zahipnotyzowany, swoimi wielkimi, srebrnymi oczami. Oddychał coraz szybciej, a zarumienione policzki i rozchylone wargi, wymownie świadczyły o jego emocjach. – Nie oddam cię nikomu, dawno nie byłem taki szczęśliwy. W nocy nie mogę zamknąć powiek, bo wydaje mi się, że każda chwila z tobą jest bezcenna i szkoda mi czasu na sen. Szkoda, że nie możemy tutaj zostać na dłużej, z dala od dworskich problemów. Chciałbym zrobić z tobą jeszcze tyle różnych rzeczy.
- Och...- Nirmal nie wiedział co powiedzieć, nie spodziewał się takiego wyznania z ust tego dumnego mężczyzny, który przez większość życia nie miał zupełnie czasu na prywatne przyjemności. Zaangażowany zbytnio w sprawy Amalendu, najczęściej kompletnie zapominał o sobie. Jego rozdygotane serce zalała fala radości. Ryzykowny pomysł z miesiącem miodowym wśród ludzi okazał się całkiem trafny. Chociaż na krótko miał męża tylko dla siebie. – Jesteś wszystkim czego potrzebuję, nikt na świecie nie byłby w stanie cię zastąpić. – Ujął w dłonie jego twarz i mocno pocałował w usta. -  Hmn... - Nawet nie wiedział, kiedy został rozebrany. Duże dłonie masowały jego plecy, zbliżając się do pośladków. Pralka dostarczała mu dodatkowych bodźców łagodnie wibrując pod nagimi udami. Rozsunął zapraszająco nogi. Źrenice Lakshmana na widok tak hojnie ofiarowanych mu skarbów stały się niemal pionowe.
***
   Balraj po przeczytaniu pamiętnika Immanel nie mógł znaleźć sobie miejsca. Pragnął natychmiast podzielić się swoim odkryciem z Nirmalem. Zobaczyć jego minę na informację, że zaszła pomyłka i to on, a nie Lakshman był mu przeznaczony. Potrafiłby mu dać o wiele więcej, niż wiecznie zapracowany władca Amalendu. Dla niego chłopak byłby najważniejszy, jemu poświęciłby cały swój czas. Razem mogliby podróżować, kiedy tylko uwolniłby się od tego przeklętego zamku. Z mocą jaką dysponował młody książę nie powinno być to trudne. Rozłożył skrzydła i stanął na samej krawędzi wyspy.  Na dole było już zupełnie ciemno. W widać było rozświetlony tysiącami neonów Kraków. Na szczęście do domu chłopaka było dość blisko, mógł sobie więc pozwolić na małą wycieczkę,bez większych konsekwencji ze strony pętającego go zaklęcia. Przysiadł na parapecie okiennym i ostrożnie zajrzał do środka, jedynie w kuchni paliło się światło. Zobaczył otwarte drzwi do łazienki i domyślił się, że gospodarze są właśnie tam. Razem. Ta myśl niezbyt mu się spodobała. Przeskoczył na znajdujące się w pobliżu drzewo. Małe okienko było uchylone, mógł więc nie tylko obserwować, ale i słyszeć każde słowo zajętych sobą mężczyzn. Widział jak Lakshman zaczyna dobierać się do Nirmala i miał nadzieję, że ten drugi ostro zaprotestuje i odepchnie natręta. Spotkał go jednak srogi zawód.
- Chyba nie masz zamiaru mnie tam pocałować? – Wyjęczał cały czerwony Nirmal, kiedy mąż obsypujący go szczodrze pieszczotami dotarł do jego podbrzusza.
- A kto mi zabroni? – Wyszczerzył zęby mężczyzna i spojrzał łakomie na dumnie prężącego się członka, którego miał przed swoim nosem. -  Chyba nie będziesz okrutny i pozwolisz temu słodkiemu biedactwu na odrobinę miziania.
- Ee...? Wariacie, czy ty mówisz o moim penisie per,,  słodkie biedactwo” ? – Ledwo oddychał, gorący oddech na samym czubku spowodował, że jego srebrne oczy całkiem się zamgliły.
Balraj zazgrzytał zębami, chciał wskoczyć do środka, miotając zaklęcia i szarpiąc szponami, odebrać swoją własność. To on powinien tam być i obdarzać pieszczotami to smukłe, wyginające się w podniecający łuk ciało. To dla niego Nirmal powinien wydawać te słodkie jęki. Mimo ogarniającej go wściekłości poczuł też falę pożądania, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał. Spodnie boleśnie wpiły się w nabrzmiewającego członka demona. Omal nie spadł z gałęzi na której siedział. Owinął sztywne ramię wokół pnia, nie mógł oderwać wzroku od rozgrywającej sie na jego oczach sceny. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje, takie rzeczy nigdy nie robiły na nim zbytniego wrażenia. W zamku był świadkiem niejednej podobnej akcji.
- Jesteś taki ciasny. – Lakshman pchnął delikatnie chłopaka na plecy, uniósł jego nogi wysoko i położył sobie na ramionach. Mimo przygotowania, w wąskim tunelu jego ciała było niewiele miejsca, dlatego wchodził w niego bardzo powoli.
Balraj patrzył na to z szeroko otwartymi oczami, przypominającymi dwa bezdenne wiry. Zazdrość dławiła go w gardle, a podniecenie zaczęło sięgać zenitu. Ręka sama powędrowała do krocza i mocno się na nim zacisnęła.
- Nirmal...- jęknął, nie zdając sobie z tego sprawy. Chciał rzucić się naprzód, odepchnąć rywala miażdżąc mu przy tym kark i sam zająć jego miejsce, a jednocześnie nie potrafił ani drgnąć.
- Jest taki gorący...rozgrzewasz mnie od środka...- słyszał dokładnie ochrypłe, zachęcające okrzyki chłopaka. Widział szczupłe biodra poruszające się w coraz szybszym rytmie, wyeksponowaną w geście uległości smukłą szyję. – Och... tak...Aaa...
Dłoń demona także zaczęła się poruszać, spodnie opadły mu do kostek, krępując nogi. Bordowy od napływającej krwi członek sączył pierwsze, perłowe krople. Oddychał chrapliwie szarpany przez sprzeczne emocje.
- Oddaj... tylko mój...- wydyszał, ale usłyszały go jedynie nocne ptaki. Wydawało się, że powietrze wokół małego domku aż zgęstniało i zaczęło iskrzyć. W pełnej napięcia ciszy słychać było jedynie jęki i postękiwania. Trzy istoty opętane namiętnością, w dziwny sposób połączone przez los na tą krótką,  ale jakże emocjonującą chwilę, szybko zmierzały wprost na szczyt.
- Aa...- Rozległo się z trzech par ust przeciągłe wycie, oznajmujące wyzwolenie z okowów namiętności, która miotała ich ciałami, pogrążając umysły w rozkosznej mgle zapomnienia.
Lakshman i Nirmal ocknęli się wtuleni nawzajem w swoje ramiona. Przez kilka minut trwali zupełnie nieruchomo, czerpiąc nawzajem przyjemność ze swojej obecności. Potem mężczyzna wziął na ręce ziewającego męża i wszedł z nim pod prysznic, gdzie delikatnie zaczął zmywać z ich ciał lepkie plamy spermy i brzoskwiniowego soku.
Balraj miał zupełnie inny powrót do rzeczywistości. Po osiągnięciu gwałtownego orgazmu, jego mięśnie rozluźniły się i spadł z drzewa. Na szczęście wylądował na miękkiej murawie tłukąc sobie jedynie goły tyłek i drapiąc pośladki do krwi, o niewielką gałązkę, co jak możemy się domyślać nie ustosunkowało go zbyt przyjaźnie do otoczenia. Klnąc paskudnie pod nosem usiłował wyplątać się ze spodni.
-  Muszę pozbyć się tego napalonego krwiopijcy. Ma paskudny charakter, więc nie powinno to być trudne. – Liczył tu przede wszystkim na dumę, ośli upór i zazdrość władcy o Nirmala. Miał zamiar skłócić parę raz na zawsze, wtedy pojawiłby się on, wybawca i bohater.  Powarkując pokuśtykał na piechotę do zamku, ponieważ jego skrzydła niestety, też trochę ucierpiały. Oczywiście skorzystał z dobrze znanej wampirom Windy Do Nieba.
.................................................................................................................................
ZUO - zło
AGD - artykuły gospodarstwa domowego

czwartek, 14 sierpnia 2014

35. Pamiętnik Immanel.

Daję wam ,, Pamiętnik Immanel", wyjaśniający pochodzenie Nirmala. Miałam w planie jeszcze kilka scen, ale sądzę, żeby tutaj nie pasowały, więc dalsze losy naszych bohaterów w następnym rozdziale.
   
    Balraj wrócił do zamku z ogromnym zamętem w duszy. Bał się, co może odkryć w pamiętniku Immanel. Przez całe wieki był zupełnie sam, z dala od rodziny i przyjaciół, w zupełnie obcym i niezrozumiałym dla niego miejscu. Jego rasa unikała wampirów i ludzi. Kontakt z nimi uważano za przestępstwo i zdradę. Demony miały swój zamknięty, odizolowany od innych nacji świat. Nie wpuszczały do niego nikogo obcego i pilnie strzegły swoich tajemnic.Uwięziony przez sprytnego maga, podczas niemądrej ucieczki z domu kiedy to pokłócił się z ojcem o jakieś głupstwo, nie miał pojęcia jak się wyzwolić z pułapki. Z początku szalał z wściekłości, ale otrzymywał tylko kolejne razy. Mściwy mężczyzna z przyjemnością wymierzał mu kolejne kary. Potem popadł w rozpacz i chciał umrzeć, na koniec zobojętniał na wszystko wokół. Niewiele rzeczy w Amalendzie wzbudzało jego zainteresowanie. Życie przepływało jakby obok, a on nadal tkwił w tym przeklętym zamku.  Zespolił się z nim tak bardzo, że nawet nie wiedział już, gdzie się zaczyna on, demon Balraj, a gdzie roziskrzone szkarłatnymi runami, czarne mury.
   Po drodze zerkał zaciekawiony na pamiętnik, ale nie odważył się go otworzyć. Dopiero w swojej ukrytej komnacie, kiedy usiadł w ulubionym fotelu i wypił szklaneczkę szkockiej, zaczął badać skomplikowany zameczek. Najwyraźniej właścicielka bardzo dbała, aby nie dostał się w niepowołane ręce. Po wielu nieudanych próbach udało mu się go otworzyć. Zaczął powoli czytać z drżącym sercem. Dzięki tej małej, oprawionej w skórę książeczce miał zyskać przyjaciela i kochanka na całe życie, ani przez moment nie miał wątpliwości, że tak właśnie będzie. Nirmal spodobał mu się od pierwszego wejrzenia. Kuzyni sprawili mu wspaniały prezent. Pismo z początku dziecinne i niewprawne, w miarę czytania stawało się coraz bardziej kształtne i kobiece...

... Tatuś mnie nie kocha, woli moich starszych braci. Tyle się napracowałam nad tym haftem, a on nawet na niego nie spojrzał. Niania mówiła, że jest naprawdę ładny, a ona przecież jest strasznie wymagająca. Chciałam mu zrobić prezent, żeby się choć raz do mnie uśmiechnął. Widziałam jak wytarł sobie moją chusteczką buty, a potem wrzucił ją do kosza....
... Rodzice ciągle się kłócą, widziałam jak tata uderzył mamę w twarz i nazwał ją dziwką diabła. Nie mam pojęcia, co to takiego. Pytałam niani, ale ona kazała mi być cicho i zająć się lekcjami, zamiast podsłuchiwać dorosłych...
...Tatuś nie kocha też mamy, ona ciągle płacze, kiedy myśli, że nie widzę. Mówi, że jest naprawdę zła i zasłużyła na taki los. Ciągle mnie przeprasza, a ja nie wiem za co...
...Jestem w szoku, tak wielkim, że ledwo mogę pisać.  Już wiem dlaczego ojciec nie kocha mamy. Służące plotkowały w kuchni, że miała kochanka i chciała z nim odejść, ale tata jej nie pozwolił. Wniosła do małżeństwa ogromny posag i musiałby w takim wypadku go oddać. Wcale nie chodzi mu o nią, ale o pieniądze. Boi się też hańby, jaką okryłby się jego klan w przypadku rozwodu...
... Mama próbowała uciec. Złapali ją i strasznie pobili. Nie wychodzę z pokoju od kilku dni. Mnie też pilnują. Nie mogę spać ze strachu. Ojciec mówił, że trzeba się pozbyć obu dziwek. Co z nami będzie?...
... Leżę i płaczę...Mama nie żyje. Podobno miała wypadek. Ogromnie lubiła pływać. Często skakała do jeziora ze stromego klifu, nieraz przyglądałam się temu z brzegu. Byłam dumna z jej odwagi. Służba twierdzi, że prędzej czy później te popisy musiały się tak skończyć...Nie mogę w to uwierzyć, ona pływała jak ryba. Miała skrzydła jak każdy wampir, więc jakim cudem rozbiła się o skały?...
... Mój ojciec to potwór! Teraz, wiem to na pewno. Zabił ją, a wcześniej dokładnie wszystko zaplanował.  To morderca!...
...Też chciałam uciec, mam przecież dziadka ze strony mamy. Zawsze był dla mnie dobry, ale tata nie pozwalał nam się zbyt często spotykać, zawsze był przy tym obecny....Znalazłam w jego biurku album z obrazkami, nakreślonymi wprawną ręką przy pomocy ołówka. Wszystko jest na nich narysowane, z detalami. Skok mamy z klifu, jej piękne włosy rozwiewane przez wiatr. Ukryty pod wodą nurek, w ręce trzymający jakby cienką rurkę ze strzałką w środku. On do niej strzelił, a jakaś egzotyczna trucizna dokonała reszty. Znaleźli ją dopiero po dwóch dniach. Pewnie do tego czasu dawno wyparowała i wszelki ślad jego zbrodni zaginął... Tam było więcej obrazków, wszystkie pokazywały czyjąś śmierć. Między innymi przystojnego mężczyzny z głową smoka. Wygląda na to, że wszyscy zginęli z jego ręki...
... Długo nie pisałam. Poznałam kogoś fascynującego, ale o tym sza. Ojciec chce się mnie pozbyć wydając za mąż za jednego ze swoich podejrzanych znajomych. Nie pozwolę mu na to....
... On ma takie piękne oczy. Mówi, że jestem niezwykła, niczym rzadki kwiat. Jak go nie kochać. Nie jest wampirem, wiem to na pewno. Ale co mi tam. Chyba się zakochałam...

   Balraj poprawił się na fotelu i aż westchnął nad głupotą dziewczyny. Naiwna, spragniona czułości smarkula rzuciła się w ramiona pierwszego mężczyzny, który był dla niej miły. Jego kuzyn wykorzystał ją do swoich celów. Był ciekawy, dlaczego jego wybór padł właśnie na Immanel. W Amalendzie było wiele ładniejszych dziewcząt, bez ojca psychopaty dyszącego im nad karkiem. Miał pewne podejrzenia, ale musiał je sprawdzić. Demony nie mogły mieć potomstwa z wampirami, ale z innymi nacjami owszem, mieszańce też wchodziły w grę.

... Jestem szczęśliwa, kochaliśmy się w parku pod rozłożystym kasztanem. Chyba jestem w niebie, moje serce wprost wiruje z radości. Mam ochotę tańczyć i śpiewać. Wszyscy zauważyli, że ostatnio wypiękniałam...
... Nie mogę w to uwierzyć. Znowu jestem na dnie. Wykryto obecność obcego w zamku. Wzmocniono osłony, ojciec patrzy na mnie podejrzliwie. Co ja teraz zrobię, już nigdy go nie zobaczę. Pogrążam się w otchłani rozpaczy...
... Boję się. Obawiam się, że wszystko wyjdzie na jaw. Wszystko we mnie dygocze. Chyba jestem w ciąży. Ojciec mnie zabije!...
...Jedynie niania jest po mojej stronie. Ojciec i tak, rzadko do mnie zagląda. Może uda się ukryć ciążę. Niania obiecała zaopiekować się maleństwem i wynieść je z zamku, dopóki mnie nie uda się uciec. Odrobina nadziei zaświtała w moim przerażonym sercu....
... Rośnie pod moim sercem maciupeńki kawałek mnie samej. Owoc naszej miłości. Zaczynam czuć jego ruchy. Pływa sobie w środku  niczym mała rybka. Przez skórę na brzuchu czasem widzę rączkę lub żkę. Wszystko miniaturowe i  strasznie słodkie. Jak mam ochronić tą kruszynkę przed ojcem? Śnią mi się koszmary...
... Urodziłam go w samotności, gryząc z bólu poduszkę. Widok mojego synka wynagrodził mi całą mękę. Jest piękny, idealny w każdym calu. Nazwałam go Nirmal, czyli czysta, kryształowa dusza. Nie wyobrażam sobie, jak ja go oddam. Umrę z tęsknoty. Całą noc nie zmrużyłam oka, głaszcząc go po mięciutkich, czarnych loczkach. Ma je po mojej pięknej mamie...

   Balraj nawet nie wiedział, że zaczyna już świtać. Pamiętnik dziewczyny wciągnął go bez reszty. Postanowił pomóc jej ze wszystkich sił. Zasłużyła na odrobinę szczęścia, po tych wszystkich dramatycznych przejściach.  Poza tym miał wobec niej dług do spłacenia. Może nie była zbyt mądra, za to miała złote serce, zdolne do prawdziwej, szczerej miłości. Wiedział, co teraz nastąpi i wypił kolejną szklaneczkę alkoholu dla kurażu.

... Straciłam go straciłam. Wyję jak zwierzę po całych nocach. Przyszedł potwór i zabrał mi moje słodkie maleństwo! Zabrał je z moich ramion, o mało nie wyrwał mu nóżki. Tak strasznie płakało. Moje serce pękło na pół kiedy je maltretował. Na szczęście niania zachowała więcej przytomności umysłu. Porwała mojego synka na ręce i wyskoczyła z nim przez okno. Mają niewielkie szanse na przeżycie. Żegnaj aniołku, oby udało ci się przetrwać na tym strasznym świecie...
...Ojciec jest wściekły. Codziennie mnie bije i wyzywa od dziwek podobnych do matki. Stawiam się i pyskuję, podsycając jego nienawiść. Mam nadzieję, że i mnie zabije. Nie potrafię żyć bez mojej kruszynki. Umieram każdego dnia, w szumie wiatru słyszę jego płacz, kiedy zamykam  oczy widzę,  gdzieś na klifie jego zakrwawione szczątki...
... Jestem wyrodną matką. Idiotką, która nie pomyślała o konsekwencjach swoich czynów. Zapłacił za nie mój biedny synek. Za to wiem, dlaczego ojciec mnie nienawidzi. Wykrzyczał mi to w twarz. Ożenił się z moją matką dla pieniędzy i prestiżu. Ona szybko się zorientowała, że jej nie kocha, ale było już po ślubie. Urodzili się bracia. Potem matka poznała kogoś fascynującego, dopiero, kiedy była już w nim zadurzona po uszy przyznał się, że jest smokiem. Jestem jego córką. Mieszańcem! Dowodem hańby, jak twierdzi ojciec...
... Cieszę się, że nie jestem córką mordercy. To pierwsza dobra wiadomość od wielu lat...
... Tyle razy próbowałam się zabić, ale dobrze mnie pilnują. Ojciec strzeże pilnie swojej skarbonki, to dzięki niej opływa w dostatki. Lwia część majątku należała do matki i jest dziedziczona po kądzieli. Nigdy mnie  dobrowolnie  nie wypuści ze swoich  łap...
... Nie mam ochoty na nic, z trudem piszę. Litery się rozmazują. Myśli w mojej głowie wirują jak stado spłoszonych ptaków. Karmią mnie na siłę jakąś rurką. Kiedy się to skończy? Nie mam już sił, żeby żyć. W nocy dręczą mnie straszne sny, a w dzień słyszę żałosne kwilenie  synka. Z każdego kata patrzą na mnie oskarżycielsko oczy mojego maleństwa...

  Potwierdziły się wszystkie przypuszczenia Balraja. Było dokładnie tak, jak podejrzewał. Jego kuzyn z którym spędził większość dzieciństwa, chcąc mu osłodzić wygnanie i samotność, znalazł jedyną kobietę w Amalendzie, która mogła urodzić mu dziecko. Skądś wiedział, że Immanel jest mieszańcem, w dodatku z rasą do której demony żywiły nabożny szacunek. Z  Nirmalem mógł mieć dzieci, które uznałby nawet jego wymagający ojciec. Może pozwoliłby mu wrócić do domu. Przed Balrajem otwierały się perspektywy, o których wcześniej nie śmiał marzyć. Nawet nie przemknęło mu przez głowę, że chłopak może mieć na ten temat odmienne zdanie.