środa, 2 kwietnia 2014

22. Królewski ślub. Nieoczekiwane skutki topienia ,,robaków". Młody gniewny.

     Po słowach władcy Amalendu nastała głucha cisza. Wszyscy, łącznie z narzeczonymi mieli oczy wielkości spodków. Pierwszy raz w historii wampirzego państwa doszło do czegoś podobnego. Król zazwyczaj wybierał sobie towarzyszkę lub towarzysza wśród arystokracji, kierując się przede wszystkim odpowiednią pulą genów, reprezentacyjnym wyglądem i korzyściami, jakie mogło przynieść małżeństwo. Oczywiście zwracano też uwagę na wzajemną sympatię, a przyjazne stosunki w związku były bardzo pożądane.
   Lakshman zaborczo położył rękę na ramieniu Nirmala, szpony miał lekko wysunięte, co wyraźnie świadczyło, że w razie odmowy gotów był o niego walczyć. Wiedział już, że podjął słuszna decyzję i nie zamierzał się z niej wycofać. Miał nadzieję, że zauroczony nim dzieciak szybko mu wybaczy i znowu będą przyjaciółmi.
    Rajit, do tej pory przekonany o konieczności wprowadzenia planu B, nieco odetchnął. Zerknął na bladą twarz przyjaciela, która bynajmniej nie wyrażała zachwytu wyskokiem władcy. Gdyby chłopak nie wyraził zgody, miał zamiar tkwić u jego boku do końca, nawet jeżeli oznaczało by to pojedynek z królem.
- Dziękuję, nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłeś – Nirmal uśmiechnął się do niego słabo. – Skoro jednak taka jest wola władcy, pozostaje nam się jedynie podporządkować.
- Jeśli wyrażasz zgodę, nic tu po mnie. Wasza Wysokość, liczę, że zaopiekujesz się księciem tak jak ja bym to zrobił.  – Rajit ukłonił się wszystkim i wycofał w cień. Niedaleko dostrzegł wyjście, którym wymknął się wcześniej elf. Z jednej strony był zadowolony z odzyskania wolności, z drugiej ledwo nad sobą zapanował, żeby nie trzasnąć Lakshmana w tą  zarozumiałą gębę. Zrobił z jego ślubu cyrk i pośmiewisko, wampiry będą miały o czym plotkować przez najbliższe trzysta lat. Nie mówiąc już o tym, że nikogo nie zapytał o zgodę i wziął sobie Nirmala, niczym należne mu trofeum. Skorzystał, że wszyscy wpatrzeni byli w młodą parę i zaczął się powoli cofać. Po chwili z ulgą dopadł drzwi i wyszedł na świeże powietrze. Poczuł suchość w gardle, doszedł do wniosku, że dzisiaj może sobie pofolgować. Najwyższy czas utopić smutki w kielichu. Skierował kroki do najbliższej karczmy.
    Nirmal miał chyba najbardziej mieszane uczucia ze wszystkich. Gdyby Lakshman mu się oświadczył jak należy, wyznał swoje uczucia przed zaręczynami z Rajitem, byłby pewnie w siódmym niebie. Zakochał się w nim i nawet nie próbował udawać przed sobą, że było inaczej. Teraz jednak, kiedy miał okazję zostać jego mężem, poczuł się oszukany i wściekły. Nie śmiał jednak zaprotestować, obawiając się konsekwencji nie tylko w stosunku do siebie, ale i dla całego Amalendu, który zaczynał powoli dochodzić do siebie. Nie chciał dawać buntownikom, których nadal nie brakowało, powodu do wszczęcia powstania lub siania niezgody. Jeśliby on, jako Wybraniec z legendy nie zaakceptowałby króla, inni mogli zrobić to samo i zaczęłyby się bratobójcze walki o władzę.
- Mogę? – Lakshman delikatnie ujął go za rękę. Zapomniał się do tego stopnia, że nie pomyślał, co by było, gdyby chłopak publicznie odmówił mu zgody.
- Proszę – Nirmal stanął u jego boku, dłoń miał chłodną i pozbawioną życia, a srebrne oczy ani razu na niego nie spojrzały. Mężczyzna wyczuł zbliżające się kłopoty. Czyżby się pomylił i smarkacz rzeczywiście chciał wyjść za Rajita? Jeśli tak, w domu będzie miał wroga z gatunku tych najgorszych, bo kierującym się wyłącznie chęcią zemsty.
   Tymczasem zgromadzeni goście, żałowali, że nie mają kilku par oczu i nie mogą słyszeć myśli bohaterów skandalu. Niezupełnie rozumieli, o co tu właściwie chodziło. Skoro król tak lubił swojego podopiecznego, to dlaczego zezwolił na ślub? Skoro lord Rajit kochał księcia, to dlaczego tak łatwo odpuścił i wyszedł? Szeptali gorączkowo między sobą, nie mając odwagi powiedzieć tego głośno. Tak naprawdę spodziewali się nudnej, napuszonej ceremonii, a byli świadkami naprawdę ekscytującego widowiska. Życie na dworze zapowiadało się coraz ciekawiej.
   Kapłan, wykazując się niesamowitym opanowaniem i prawie świętą cierpliwością, kontynuował ceremonię, jakby nic się nie stało. Ślub to ślub, nie ważne, że pan młody nagle się zmienił. Jeśli nikt nie protestował, to on też nie miał zamiaru. Odetchnął, kiedy wreszcie zbliżyli się do punktu kulminacyjnego.
- Czy ty Lakshmanie, bierzesz sobie tego mężczyznę za męża?
- Tak! – zabrzmiało bardzo zdecydowanie.
- Czy ty Nirmalu, bierzesz sobie tego mężczyznę za męża? -  W tym momencie nastała pełna napięcia cisza. Mijała sekunda za sekundą, a książę otwierał i zamykał usta, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Władca poczuł w sercu ukłucie chłodu, najwyraźniej nie był wcale tak mile oczekiwany, jak się spodziewał.
- Ttak! – Głos chłopaka, był bardzo niepewny i drżący. Dobrze, że kaplica miała doskonałą akustykę, bo nikt by go nie usłyszał.
- W takim razie ogłaszam was mężem i mężem. – Kapłan, z radości, że ta męka właśnie się skończyła miał ochotę ucałować posadzkę. Pogratulował małżonkom i humor mu się poprawił. – Możecie się pocałować. – Wymknęła mu się zwyczajowa formułka zanim zdążył pomyśleć i puknąć się w czoło.
   Oczywiście wszyscy skupili wzrok na młodej parze, czekając, co się wydarzy. Doskonale widzieli, że książę nie był zadowolony ze zmiany narzeczonego. Władca objął go, przyciągnął do siebie, ujął za podbródek i spojrzał prosto w zwężone ze złości oczy.
- Bądź grzeczny i daj buzi – szepnął do zaróżowionego ucha.
- Odgryzę ci język ohydny manipulatorze! – syknął chłopak. Ten drań robił z nim co chciał, jakby był marionetką.
- Tchórz! Boisz się, że ci się spodoba! - Nie mógł oderwać oczu od seksownej blizny na wardze.
- Nigdy! – Warknął i pierwszy go pocałował z takim impetem, że zadzwoniły zęby. Dopiero teraz, widząc uśmiech na twarzy Lakshmana zorientował się, że znowu został wmanewrowany. Zdenerwował się na siebie za głupotę, ale było już po fakcie.
- Niech żyją! Niech żyją! Wiwat! – rozległy się ze wszystkich stron radosne okrzyki. Wampiry cieszyły się z tego związku i miały nadzieję, że oto nastała ponownie Złota Era Amalendu. Legenda się dopełniła i od tej pory mogło być tylko lepiej.
***
   Elf po wyjściu z kaplicy nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu i znowu płakać w poduszkę. Chciał się otrząsnąć wreszcie z tego koszmaru, któremu do pewnego stopnia sam był winien. Zmarnował wiele okazji, by powiedzieć Rajitowi o swoich uczuciach. Duma często zwodziła go na manowce, tak było i w tym wypadku. Wlókł się powoli w stronę ulubionej karczmy. Upicie do nieprzytomności wydało mu się doskonałym pomysłem. Ulice z powodu ślubu były zupełnie opustoszałe, ci którzy nie mogli wziąć w nim udziału oglądali relację na żywo w telewizji. Dzięki temu dotarł szybko na miejsce. Kiedy usiadł przy ladzie barman nawet nie odrywał oczu od odbiornika.
- Malibu proszę – zwrócił się cicho do mężczyzny.
- Chwileczkę, zaraz wejdą reklamy. – Odwrócił się do niego dopiero po minucie. Przygotował drinka i uważnie zlustrował gościa, natychmiast poznając słynnego wieszcza. – Nie trzeba było wychodzić w trakcie, opuścił pan najlepszy kawałek.
- A co w tym ciekawego? – rzucił chłodno elf. – W kółko to samo, obrączki przysięga, gratulacje. – Wzruszył ramionami.
- Niezupełnie – uśmiechnął się do niego barman. Piękny wieszcz wyglądał na przygnębionego, a on nie miał nic przeciwko pocieszaniu atrakcyjnego gościa. Poza tym na sali i tak nie było nikogo. – Przed chwilą król zajął miejsce Lorda Rajita, widać zmienił zdanie i nie chciał oddać księcia komuś innemu. Dzieciak jest uroczy, na jego miejscu też bym go zatrzymał dla siebie.
- Zmyślasz? – Chandi popatrzył na niego niedowierzająco. W jego serce nieśmiało wkradła się nadzieja, że jednak nie wszystko skończone.
- Gdzieżbym śmiał, zresztą za chwilę na pewno powtórzą tę scenę – Rzeczywiście w telewizji właśnie zrobiono skrót wydarzeń. - ,, Ja Lakshman władca Amalendu sprzeciwiam się..."
   Elf siedział z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co widział. Dumny król przyznający się w ostatniej chwili do błędu, wyznający na oczach wszystkich swoje uczucia do Nirmala i bezczelnie zajmujący miejsce Rajita. Świat był jednak dziwniejszy niż mu się wydawało, nigdy nie spodziewałby się takiego obrotu sprawy.
- Zrób mi jeszcze jeden, ale mocniejszy – rzucił do barmana. Poczuł jakby z jego ramion nagle stoczyła się lawina kamieni. Poruszył się na obrotowym stołku i poczuł się lekki niczym piórko. Miał ochotę pocałować migający ekran. Wypił całą szklaneczkę jednym haustem i podsunął ją do ponownego napełnienia.
- Zalewasz robaki pięknisiu? – usłyszał za swoimi plecami znajomy, niski głos. Odwrócił się i zobaczył siadającego na krzesło Rajita. Minę miał kwaśną niczym ocet i mamrotał do siebie żołnierskie przekleństwa. – Pozwól, że się przysiądę.
- Fakt, topię biedne stworzonka już od godziny. Lakshman wyciął ci paskudny numer – próbował nadać swojemu głosowi współczujący ton, ale niezbyt mu to wychodziło. Jego oczy błądziły z aprobatą po zgrabnym ciele przyjaciela w ślubnym surducie.
- Ten drań zrobił ze mnie żałosnego durnia przed całym Amalendem. Biedny malec został potraktowany jak paczka, którą można bez pytania przekazywać sobie z rąk do rąk. Wiesz, że on nawet mu się nie oświadczył, tylko powołał na królewskie prawo? Zaraz mnie tu trafi szlag! Barman polej, zamiast się gapić i podsłuchiwać! – Warknął na mężczyznę, który nie spuszczał maślanego wzroku z elfa.
- Lepiej zmieńmy lokum, za chwilę zwalą się tu wszyscy, którzy nie zostali zaproszeni na wesele – odezwał sie rozsądnie Chandi, widząc jak przyjaciel wlewa w siebie kieliszek za kieliszkiem. Dobrze go znał i wiedział jak bardzo bywa wtedy rozmowny, a król na pewno nie byłby zadowolony z wypaplania jego sekretów.
- Najlepiej do mnie, nikt nam nie będzie przeszkadzał, wszyscy nadal oglądają relację, a wesele też ma być transmitowane. Moja piwniczka jest na twoje rozkazy pięknisiu. – Wziął lekko zawianego elfa za rękę. – Mam w niej wystarczająco dużo trunków, by utopić wszystkie robaki świata.
   Podpierając się nawzajem, chwiejnym krokiem dotarli do najbliższego teleportu, a stamtąd przenieśli się wprost do holu w zamku Rajita. Udało im się nawet dotrzeć do małego salonu na piętrze, gdzie zwykle biesiadowali. Służba dostarczyła im tacę z przekąskami oraz spory bukłak wina. Usiedli starym zwyczajem na miękkim dywanie przed płonącym kominkiem. Obłożyli się ściągniętymi z kanapy kocami i poduszkami. Po przygotowaniu miejsca dalszej libacji wyciągnęli się wygodnie obok siebie.
- Ciekawe co słychać u naszej młodej pary? – Mężczyzna podał wieszczowi szklaneczkę z alkoholem. – Oby Nirmal urządził mu piekło na ziemi. Chłopak jest o wiele bardziej charakterny niż myśli ten bęcwał.
- To włącz telewizor, zerkniemy na to przedstawienie. Myślisz, że sobie poradzi z tym królewskim osłem?- Chandi miał w głowie lekki szmerek i było mu z tym dobrze. Trafili akurat na powtarzaną do znudzenia scenę pocałunku. – Po coś ty się właściwie zgodził na tę farsę? Zakochałeś się w małym księciu?
- O czym ty gadasz? To była przyjacielska przysługa, poza tym lubię kogoś innego. – Rajit postanowił, że tym razem elf mu się nie wywinie. Należało jednak ostrożnie przygotować dumnego uparciucha.
- Może mnie oświecisz kogo?- Na mocno zawianym wieszczu ta wiadomość nie wywarła należytego wrażenia. Dotarła do niego jak przez mgłę.
- Widziałeś to? Dzisiejsza młodzież nie umie się całować. Przeszkadzają im nawet zęby – sprytnie zmienił temat.
- A ty niby wiesz jak się to robi? Znalazł się znawca! – prychnął na przyjaciela pogardliwie i zdjął z siebie surdut. W pokoju było strasznie gorąco, tak przynajmniej mu się wydawało.
- Udowodnić ci zarozumiały pięknisu? – Poczołgał się bliżej i zawisł nad nim. Wyglądał niesamowicie kusząco, z zarumienionymi od płomieni policzkami i nieco zamglonymi oczami. Przez cienki materiał koszuli prześwitywały stwardniałe sutki. Czyżby jednak działał na tego mężczyznę?
- Proszę bardzo – elf spojrzał na niego hardo. Parę miłych buziaków nie powinno nikomu przynieść żadnej szkody, a twarde ciało, którego przez tyle lat tak pożądał było dosłownie o włos. Jedna, mała chwila zapomnienia, najwyżej jutro zrzuci wszystko na mocne wino.
   Na takie oświadczenie, Rajit o mało się nie udławił przełykanym właśnie alkoholem. Chandi zgadzający się na zakład i patrzący na niego zachęcająco, był zjawiskiem równie rzadkim jak czerwone chińskie smoki.
- Pokażę ci jak to robi prawdziwy mężczyzna – ujął w dłonie jego twarz, delikatnie pieszcząc ją czubkami palców. Obrysował szczękę i kości policzkowe, pogładził złociste brwi, sprawiając, że miękkie usta rozchyliły się zapraszająco.
- Masz zamiar się całować, czy ćwiczysz Braila? - Chandi wiedział, że traci nad sobą kontrolę. Ogarnęła go dziwna słabość, świat kołysał się razem z nim, otulając różowymi obłokami. Zbyt długo czekał na tego mężczyznę, zbyt długo się opierał. Zaczął drżeć, nie zdawał sobie sprawy, że rozsuwa uda by ułatwić mu ułożenie się pomiędzy nimi. Spojrzał w ciemne oczy, równie wygłodniałe i spragnione jak jego własne. Zaczerwienił się i zamknął powieki. I w tym momencie poczuł na swoich wargach łagodne muśnięcie. Jedno, drugie trzecie... każde następne mocniejsze, gorętsze i bardziej stanowcze. Pożądliwy język Rajita powoli wsunął się do środka i splótł się z jego własnym w namiętnym uścisku. Umięśnione ciało kochanka zaczęło się o niego ocierać w rytm pocałunków.
- Chcę sie z tobą kochać. Oszaleję, jeśli teraz mnie odepchniesz – zamruczał prosto w szpiczaste ucho. Odpowiedziały mu jedynie ciche jęki i westchnienia. Elf przebywał właśnie w swoim małym raju i nie zamierzał stamtąd wracać. Zarzucił mu ręce na szyję i objął w pasie nogami, chcąc być jak najbliżej źródła targających nim emocji.
***
   Wesele trwało do północy i wszyscy zaproszeni goście doskonale się bawili. Nirmal nie miał zamiaru się umartwiać, postanowił odłożyć na bok wszystkie smutki i problemy, tańczył jak szalony w coraz to innych ramionach, zupełnie zapominając o swoim kalectwie. Bacznie się jednak pilnował, by nie przekroczyć dozwolonej granicy. Kompletnie ignorował przy tym swojego znakomitego małżonka, który z przyklejonym uśmiechem i kamienną twarzą przyglądał się jego wyczynom. Nie mógł jednak nic zrobić, by nie narazić się na kpiny i opinię zazdrośnika. Na szczęście czas szybko płynął i starym obyczajem, najznamienitsi goście musieli odprowadzić państwa młodych do sypialni. Lakshman podał ramię chłopakowi, który je przyjął, zadzierając jednak do góry nos. Nie raczył go obdarzyć ani jednym spojrzeniem.
- Daj spokój, dziś jest nasz wielki dzień, nie ma sensu się sprzeczać. – Próbował załagodzić sytuacje władca. – Skąd te humory? Chyba nie czujesz nic do Lorda Rajita?
- Wasza Wysokość, od kiedy zacząłeś się interesować moimi uczuciami? Dostałem rozkaz i wykonałem go, jak umiałem najlepiej, powinieneś więc być zadowolony. – Wzruszył ramionami.
- Porzućmy w takim razie ten temat i zostawmy go na stosowniejszą porę. Będziemy musieli poważnie porozmawiać o tym co zaszło. Teraz jednak zajmijmy się czymś przyjemniejszym. – Zamek był ogromny i dotarcie do królewskiej sypialni zajęło młodej parze trochę czasu. Towarzyszący im dworzanie, prześcigali się w dobrych radach, dotyczących nocy poślubnej. – Obowiązki małżeńskie na pewno ci się spodobają – wskazał na zbliżające się drzwi do ich alkowy. – Może zaczniemy od nauki całowania?
- Nie wiedziałem, że z ciebie panie taki marzyciel. Żyjesz w świecie iluzji – zatrzymał się na środku korytarza. – Jestem twoim mężem to prawda, mam nawet obrączkę, ale nie przypominam sobie, żebym ci był winien coś więcej. – Zmierzył mężczyznę chłodnym spojrzeniem. – Życzę wszystkim dobrej nocy – odwrócił się do gości, sprytnie blokując swoim ciałem wejście do komnaty.
- Związek nie polega jedynie na noszeniu pierścionka – Lakshman starał się zachować stoicki spokój.
- A na czym? Myślałem, że ubijamy interes, zwłaszcza kiedy powołałeś się na prawo, by przerwać ceremonię. Nie przypominam sobie bym coś obiecywał, a tym bardziej podpisywał. Jestem zmęczony, więc dobranoc! – Wszedł do środka i zamknął zaskoczonemu królowi drzwi przed nosem.
- Otwieraj natychmiast! Nie zachowuj się jak rozpuszczony dzieciak! – Zdenerwowany jego zachowaniem mężczyzna zabębnił pięściami w drewno.
- Ja na twoim miejscu nie nocowałbym na korytarzu, może się to odbić na królewskim wizerunku – Nirmal zaryglował drzwi i podsunął pod nie komodę. – Jutro mogę poczytać o tych obowiązkach – dodał łaskawie. Poczuł się jak ,,młody gniewny” i nie miał ochoty w niczym ustąpić. Dostał od życia solidną lekcję, zapragnął udowodnić sobie i innym, że uczy się na błędach. Udał się do łazienki, zrzucił ubranie, po czym wszedł pod ciepły prysznic, który stanowił prawdziwy balsam dla napiętych mięśni i skołatanych nerwów. Nie miał zamiaru przejmować się fochami męża i zostać słodką, uległą żonką. Naszedł czas buntu i walki o swoje prawa.
   Lakshman słysząc odgłos płynącej wody odwrócił się do gości. Nie było sensu upierać się przy nocy poślubnej, na którą smarkacz najwyraźniej nie miał ochoty. Zrozumiał, że chłopak był wściekły i nie zamierzał zbyt łatwo mu odpuścić. Pozbawił go prawdziwego narzeczeństwa, wszystkich tych przesłodzonych bzdur za którymi szaleją dzieciaki w jego wieku. Życie małżeńskie zapowiadało się bardzo burzliwie, tym milej przedstawiała się wygrana. Uległy Nirmal, oddający mu wśród namiętnych westchnień swoją duszę i ciało, stanowczo był czymś, o co warto zabiegać.
- Moi drodzy, chyba faktycznie czas do łóżek. Mój młody mąż najwyraźniej rozpoczął działania wojenne i wygląda na to, że przegrałem pierwszą bitwę. Postaram się jednak nie przegrać wojny – uśmiechnął się pod nosem, planując strategię. – Liczę na wasze wsparcie, bo chyba mi się przyda.
......................................................................................................................................
Betowała Ariana