wtorek, 13 grudnia 2016

55. Nie ma jak przyjaciele. Ryzykowny pomysł.

Nirmal, tak naprawdę, wcale się nie palił do rozwiązania swojego problemu. W obecnej sytuacji mógł się jeszcze łudzić, co do przebiegu Nocy Z. Słowo na Z nie chciało jakoś wydobyć się z jego gardła. Wiedział, że zachowuje się dziecinnie, ale odwlekał jak mógł moment, kiedy jego życie ostatecznie pogrąży się w chaosie. Właśnie zabarykadował się w łazience i udawał głuchego. Bansi dobijał się coraz mocniej do drzwi, w końcu zniecierpliwiony zwyczajnie w nie kopnął, wyłamując zamek. Zastał chłopaka siedzącego na podłodze za umywalką z opuszczoną głową. Twarz zasłaniały mu rozpuszczone włosy.
- Nie ma sensu przeciągać sprawy, czym prędzej się za to zabierzemy tym lepiej. Rozmawiałem przez telefon z wieszczem, oczekuje naszego przybycia. - Złapał za rękę swojego pana i postawił na drżące nogi. Zrobiło mu się żal biedaka, który był stanowczo za młody na takie poważne problemy. Powinien teraz studiować, biegać z przyjaciółmi po barach, robić głupie kawały profesorom i cieszyć się życiem. Sam miał wspaniałe wspomnienia z tego okresu. Zamiast tego dzieciak musiał zmagać się z kłopotami, którym nie dałoby rady wielu dorosłych i doświadczonych wampirów. Niemniej należały mu się tęgie baty za głupotę, nie do niego jednak należało wymierzenie kary.
- Wstydzę się - wymamrotał cicho książę, spoglądając na niego spod długich rzęs. Nadal był tym samym, naiwnych chłopakiem mimo spędzenia wielu miesięcy na Amalendzkim dworze, gdzie zdrada i intryga były na porządku dziennym. Wysokie stanowisko na jakim niespodziewanie się znalazł, absolutnie nie zepsuło jego prostodusznej natury. Nie miał świadomości, jak to nieśmiałe, spłoszone spojrzenie działa na jego sługę. Bansi kompletnie zapomniał o słusznym gniewie, który przez cały czas starał się opanować. W końcu każdy pisklak miał prawo do błędów.
- To mój przyjaciel. Jak niby mam mu powiedzieć, że jestem niewyżytym durniem?
- Nie bądź niemądry, przyjaciele są nie tylko od zabawy. Chodź albo cię zaniosę na księżniczkę, albo na worek kartofli do wyboru. Znowu na dworze będą mieć o czym gadać. - Zagroził małemu tchórzowi. Mimo, że był szczęśliwie zakochany w Ance, te wielkie srebrne oczy, jak zwykle zrobiły mu z mózgu żałosną papkę. Zamiast wygłosić porządne kazanie, użalał się nad głuptasem. Gdyby był bardziej czujny, zdystansowany i w pełni profesjonalny, to nie doszłoby do tej tragedii. Młody wodził go za nos na cienkim sznureczku, jak wszystkich innych wokół nie wyłączając Lakshmana i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Bansi poczuł, że grunt się im palił pod nogami. Król na pewno będzie chciał się znaleźć jak najszybciej w zamku, gdzie zostawił samego swojego niemądrego, młodziutkiego męża targanego przez dzikie żądze. Do tego czasu muszą złapać prawdziwego winowajcę, ktokolwiek nim był i osadzić go w lochu, jeśli chcą zachować swoją skórę w całości. Ta ponura wizja dotyczyła zwłaszcza Bansiego, bo książę miał co prawda niewielką, ale jednak szansę wywinąć się z opresji. W końcu był przecież chłopcem ze słynnego wiersza - zagadki. Kogoś takiego nie rozrywa się szponami na strzępy w napadzie szału. A może jednak? Popędliwy charakter władcy wampirów był legendarny.
***
   Dzięki stanowczej postawie lokaja, kwadrans później obaj zestresowani , siedzieli w małym salonie znajdującym się obok sypialni elfa, z filiżankami uspokajających ziółek w rękach. Nirmal, który bladł i zieleniał naprzemian, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, od razu dostał podwójną porcję od zatroskanego mężczyzny.
- Skoro to taka ważna sprawa, może każdy opowie mi swoją wersję historii. - Chandiemu wrażliwemu na emocje innych natychmiast ich zdenerwowanie. Zaczął nawet bębnić palcami o blat stołu, co zawsze uważał za wyjątkowo niekulturalne i lekceważące w stosunku do rozmówcy.
- Głupio mi, że zawracamy ci głowę, choć wiemy ile sam masz problemów. - zaczął zacinajac się Nirmal. - Obawiam się twojej reakcji, ale jesteś tutaj jedyną osobą, której w pełni ufam. Zdarzyło się coś okropnego. Jestem winny z... zzz... zzdrady. - Udało mu się wreszcie wykrztusić.
- Czy ty zjadłeś coś dziwnego, wypiłeś, a może nawdychałeś się bagiennych oparów? - Elf pokręcił jasną głową. Ten dzieciak jak nic bredził. Świadomie na pewno nie był zdolny do takiego przestępstwa. Nosił serce na dłoni. - Co właściwie rozumiesz przez zdradę? - Chłopaczynie najwyraźniej z tęsknoty za mężem coś się poplątało w łepetynie.
- Właściwie to nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. - Pokręcił smutno głową. - Myślałem dolną częścią ciała i dałem się oszukać niczym gówniarz z liceum... - Podjął swoją opowieść. Elf milczał w obawie, że jeśli go spłoszy jakimś gestem lub nieprzemyślaną uwagą, wrażliwy dzieciak całkiem się w sobie zamknie i nie wydobędą z niego więcej ani słowa. Przerywał opowieść rzadko, by zadać jakieś ważne pytanie, kiedy coś wydało mu się niejasne. Kiedy książę skończył i ukrył twarz w dłoniach, próbując sie opanować, temat podjął równie zdenerwowany i przejęty Bansi. Mówił o swoim znalezisku, podejrzeniach i obawach, o tym że sporo w tym wszystkim także jego winy. Zachował się nieprofesjonalnie, powinien baczniej obserwować swojego pana i służyć mu pomocą, zwłaszcza w niekomfortowej sytuacji w jakiej się znalazł. Powinien zdawać sobie sprawę, jak trudne do przejścia były dla niego TE DNI bez żadnego wsparcia ze strony rodziny czy męża. Nirmal był wszak kimś nowym w Amalendzie, miał prawo nie wiedzieć wielu rzeczy.
   Kiedy skończyli wieszcz przez chwilę siedział nieruchomo, obracając w rękach rude pasemko włosów, które otrzymał od lokaja. Od razu rozpoznał do kogo należało. Znał dobrze istoty tego gatunku, choć w Amalendzie bywały bardzo rzadko. Musiał jeszcze potwierdzić fakty w laboratorium, ale był przekonany, że się nie pomylił. Ufał swojej intuicji, która nigdy go nie zawiodła. No może jeden raz -w przypadku tego tępego wampira Rajita. Mieli kłopoty, poważne kłopoty. Musieli zdobyć niepodważalne dowody na przestępstwo popełnione przez demona. Ta rasa była wyjątkowo przebiegła i podstępna. A tutaj mieli do czynienia z wielowiekowym bytem władającym zamkiem. Zamyślił się na dłuższą chwilę, ocknął się dopiero wtedy, kiedy zobaczył dwie pary wpatrzonych w niego wystraszonych oczu.
- I co teraz? - Odważył się odezwać Nirmal. - Nam nic mądrego nie przyszło do głów. - Skinął w kierunku lokaja. Sądząc po reakcji elfa niewiele można było zrobić. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co zrobi jego mąż, kiedy się o wszystkim dowie. Mając w pamięci okropną historię narzeczonego Laksmana, doskonale zdawał sobie sprawę, że mężczyzna nie był skłonny do wybaczania ani pobłażliwy dla cudzych błędów.
- Spokojnie, muszę się nad tym dobrze zastanowić.. - odezwał się wreszcie Chandi.
- Właściwie to nie ma nad czym... - Chłopak podniósł na niego przepełnione bólem oczy. - Chciałbym tylko, by zrobił to szybko. Nie jestem zbyt odważny.
- O czym ty do zgniłego liścia...? - Elfa aż poderwało z fotela.
- Karą za zdradę jest przecież śmierć - powiedział spokojnie, zbyt spokojnie Nirmal.
- Jeśli tutaj ktoś umrze, to na pewno nie ty dzieciaku. - Chandi usiadł obok niego i wyciągnął ramiona, w które natychmiast wtulił się spragniony pociechy chłopak. - Najwyższy czas pozbyć się z zamku tego obcego bytu. Z twoich słów wynika - podjął kojącym głosem - że ten łajdak Balraj, uznał cię za swoją własność i wciągnął w zasadzkę.
- Niby jakim cudem doszedłeś do takich wniosków? - Bansi widział w tym wszystkich sporo sprzeczności.
- Pomyśl, Nirmal miał Te DNI, mógł zajść w ciążę w każdej chwili. Wampiry są bardzo przywiązane do swojego potomstwa. Gdyby począł dziecko, nigdy nie zgodziłby sie na związek z demonem, a nawet jeśli, ten z kolei nie byłby skłonny wychowywać cudzego potomka. I w tym momencie, następuje prawdziwe zrządzenie losu - atakują rebelianci i wyciągają z pałacu Lakshmana, który nie daje znaku życia od ponad tygodnia. Demon ma przed sobą łatwy cel...
- Niby ja jestem taki przewidywalny i łatwy?! - żachnął sie chłopak.
- Wybacz skarbie, ale tak. Demony to mistrzowie iluzji. - Elf poczochrał go po włosach. - W dodatku pierwszy raz przechodzisz TE DNI, nie masz żadnego doświadczenia, nie znasz wielu zwyczajów, zostałeś sam w najbardziej niefortunnym czasie. Kiedy Lakshamn wróci powiem mu swoje zdanie na ten temat. Trzeba wiedzieć, kiedy wybrać sprawy państwowe, a kiedy ważniejsza jest rodzina.
- Traktujecie mnie jak niedorozwinięte dziecko...- Nirmalowi bardzo sie nie podobał kierunek, jaki obrały rozważania elfa. Starał się jak umiał pokazać, że był dorosły i godny być księciem Amalendu.
- Bo właściwie trochę nim jesteś - stwierdził nieco brutalnie elf. - I nie ma się co fochać. - Gdyby nie to, że sytuacja była tak poważna, chętnie pstryknąłby go w zadarty nos i pocieszył jakimś wyjątkowo dobrym łakociem. Na nim srebrzyste oczy, też robiły spore wrażenie. Gdyby nie obrzydliwy, największy z  dupków Rajit, niech go zeżrą robale, to kto wie, czy sam nie próbowałby odbić Nirmala władcy. Potrząsną jasną głową i przywołał się do porządku. Wampirze feromony działały niestety na wszystkich. Uważał, nie bez racji, że drugi naczelny dupek Amalendu Lakshman, powinien strzec swego skarbu, a nie ganiać za banitami po całym kraju. Po jakie licho utrzymują w końcu taką drogą armię nierobów z mieczami u boku zwanymi królewska strażą?
- No taa... Jesteś już dorosły, w dodatku książę, zachowuj się odpowiednio do statusu.. - burczał pod nosem chłopak naśladując wieszcza sprzed miesiąca. - Za to w innych wypadkach - jesteś jeszcze za młody, nie zrozumiesz tego...
- Elf ma rację, zamknij łaskawie swoją miłościwie nam panująca paszczę, ucz się i słuchaj mądrzejszych. - Nie wytrzymał lokaj kompletnie wypadając ze swojej roli.
- Już dobrze, nie ma sensu sie kłócić. - Machnął na nich niecierpliwie ręką Chandi. - Naprawdę mam taką marudną minę, gdy wygłaszam swoje życiowe mądrości? - Będzie musiał się lepiej kontrolować, gdy poucza Hiral. Jeszcze synek pomyśli, że jego tata urodził się z kodeksem norm i zasad w zębach.
- Yhy...- mruknął niezbyt kulturalnie Nirmal, któremu zrobiło się zwyczajnie głupio. Oni tu próbują mu pomóc, a on dąsa się jak trzylatek.
- Musimy zastawić na Balraja pułapkę, najlepiej aby przy świadkach przyznał się do przestępstwa. Trzeba to dobrze obmyślić, mamy do czynienia z niezłym spryciarzem, przekonanym o swojej racji. Licho wie czym się tak naprawdę kierował. Niełatwo zwrócić na siebie uwagę demona. Ten zamek jest pełen ślicznych mężczyzn. Coś go musiało do ciebie przyciągnąć.
- Znamię i kojarząca się z nim władza? - Podsunął Bansi.
- Prędzej zemsta, a może ma jeszcze jakieś inne, ukryte motywy. Te stworzenia niezbyt są nią zainteresowane. - Zaczął zastanawiać się elf.
- Nie mógł się zwyczajnie zakochać? - Nieśmiało szepnął chłopak. Demon był wstrętnym krętaczem i zboczeńcem, ale wydawał się szczery w swoich uczuciach do niego. Poczuł się nieco urażony, że tylko takie prostacie powody przyszły im do głów. Poza tym taka wersja najbardziej do niego przemawiała i powodowała, że dławiący go w gardle żal, gniew i chęć odwetu nieco się zmniejszały.
- Nieuleczalny romantyk co? - Odpowiedział pytaniem na pytanie Bansi. On nie wierzył w żadne słowiki, spacery w świetle księżyca i inne bzdety.
- Jesteś beznadziejny. Pewnie na gwiazdkę kupiłeś Ance rękawiczki i szalik. - Popatrzył na mężczyznę z politowaniem.
- A skąd wiesz? Poza tym, co złego w praktycznych prezentach? Dbam o jej zdrowie!
- Jesteś beznadziejnym przypadkiem, kogoś mi przypominasz. Założę się, że ty za to otrzymasz zestaw do pielęgnacji włosów. - Skinął zaskoczonemu elfowi.
- Może minąłeś się z powołaniem? Masz napad jasnowidzenia? Niby dlaczego miałby to zrobić?
- Bo Rajit ma bzika na punkcie tego kołtuna- tu pociągnął go za jasny warkocz - i lubi piżmo. Więc na pewno wybierze taki zapach kosmetyków. Będzie wtedy mógł je sobie podziwiać i wąchać do woli, z tą swoją głupią, beznadziejnie zakochaną miną.
- Odchodzisz od tematu. - Chandi nie dał sie zbić z tropu, choć wbrew jego woli w sercu zapłonęła mu maleńka iskierka ciepła. Może wampir rzeczywiście posiadał jakieś tam uczucia? W stosunku do synka zachowywał się zupełnie przyzwoicie, pomijając jego niestosowne pomysły wychowawcze. - Wróćmy do sprawy. Mam trochę ryzykowny pomysł. Potrzebujemy przynęty, jakoś musimy zwabić demona...
- O nie... Nie ma mowy... - Nirmal aż się zachłysną powietrzem, kiedy zobaczył dwie pary wpatrzonych w niego oczu. Kiedy tylko pomyślał o Balraju za każdym razem robiło mu się niedobrze. Przed oczami drżącego chłopaka zaczął przewijać się szereg obrazów z tamtej nocy. Wszystko tonęło w dziwnej mgle. Usłyszał swoje jęki rozkoszy i namiętny, urywany szept mężczyzny, którego w swojej głupocie wziął za męża. Poczuł wypełniającego go gorącego, twardego niczym stal penisa. Zerwał się z fotela i zatykając pięścią usta pobiegł do łazienki. Po chwili dobiegły stamtąd odgłosy gwałtownych wymiotów.