sobota, 8 lutego 2014

15. Ucieczka.

   Daniel znalazł na dnie szafy niewielki plecaczek, spakował do niego kilka podręcznych rzeczy potrzebnych w czasie zaplanowanej naprędce wyprawy. Miał zamiar podkraść się pod dom rodziców, sprawdzić czy wampiry mówiły prawdę i najbliżsi rzeczywiście go nie poznają. Po tym co się stało na sali treningowej przestał im ufać, uważał, że pogrywają nim w sobie tylko wiadomych celach i tak naprawdę wcale ich nie obchodził.
Alissa na szczęście, zmęczona opieką nad maluchami, zasnęła. Dzięki temu udało mu się niepostrzeżenie wymknąć z pokoju. Sypialnia Rajita była niedaleko, po drodze nie spotkał nikogo. Przez chwilę stał niezdecydowanie pod drzwiami. Nie usłyszał jednak ze środka żadnych podejrzanych dźwięków, więc wsunął się powoli do komnaty, starając się nie narobić hałasu. Wampir spał pogrążony w głębokim śnie, a jego bransoletka, będąca kluczem do wolności chłopaka leżała na szafeczce obok łóżka. Daniel zabrał ją i założył na swoją rękę, po czym wyszedł na balkon. Tu rozłożył skrzydła i sfrunął do ogrodu. Szybko odnalazł płytę do teleportacji, dobrą chwilę zajęło mu wpisanie w urządzenie odpowiedniego adresu. Widział kilkakrotnie jak robiły to wampiry, ale okazało się, że nie było takie proste jakie wyglądało. Wylądował jak sobie to wcześniej umyślił w pogrążonym w mroku, pustym parku, w pobliżu rodzinnego domu.  Miejskie latarnie nie dawały zbyt wiele światła, co skradającemu się chłopakowi było raczej na rękę. Szybko dotarł do rodzinnego domu, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. W pokoju sióstr świeciło się nadal światło. Podłożył sobie pod nogi skrzynkę po narzędziach i wspiął się na nią, by zajrzeć do środka przez otwarte okno. Niestety w tej samej chwili Ola odgarnęła za długą grzywkę z oczu, po czym podeszła do parapetu, aby opuścić żaluzje. Na widok nieznajomego zaglądającego do sypialni zaczęła piszczeć.
- Mamo, mamo jakiś zboczeniec nas podgląda!
- Faktycznie – Asia stanęła za jej plecami. – Ty ohydny perwersie, zmiataj stąd albo dzwonimy na policję! – wrzasnęła, a przestraszony Daniel zachwiał się i upadł na tyłek. Zrozumiał, że siostry wcale go nie poznały i wampiry mówiły prawdę. Dla niego niestety oznaczało to również, że właśnie został na świecie zupełnie sam, nie miał już nikogo, komu choć odrobinę by na nim zależało. Łzy stanęły mu w oczach, a serce ścisnęło się boleśnie. Wszystkiemu było winne to przeklęte znamię, które najchętniej by sobie wypalił. Zerwał się na równe nogi i zaczął na oślep uciekać przez pogrążony w ciemnościach ogród.
- Zaraz obudzę ojca i zrobi z nim porządek! – usłyszał jeszcze z oddali głos matki. Wpadł na krzaki malin i przewrócił się, robiąc przy tym sporo hałasu, gdy się podniósł okazało się, że został otoczony przez trzy, skądś mu znajome sylwetki.
- Proszę...  proszę... My cię szukamy po całej Polsce, a tu nasz mały króliczek sam wpada nam w ręce – Raktam wyszczerzył kły w zimnym niczym arktyczne powietrze uśmiechu, od którego Daniela przeszły ciarki.
- Słodziuteńki - Nikum przejechał mu ostrym pazurem pod brodą. – Chętnie się z tobą poznam bliżej - prześlizgnął pożądliwym wzrokiem po jego drżącym ciele.
- Zamknijcie się, musimy go zabrać do kryjówki. Na pewno już go szukają – Zauważył rozsądnie Vilas.
   Daniel był tak przerażony, że nie mógł wykrztusić ani słowa. Dopiero teraz przypomniał sobie, co Rajit mówił na temat jego napastników, o ostrzeżeniach i zabezpieczeniach, które razem Chandim wprowadzili nie bez powodu. Przez całą awanturę z nietoperzami, kompletnie o tym zapomniał. Zaślepiony gniewem, kierując się jedynie uczuciami zachował się jak nieodpowiedzialny smarkacz. Okazał się głupcem, który naraził na kłopoty nie tylko siebie, ale i rodzinę. Wampiry bez ceremonii związały mu ręce i nogi, rozłożyły skrzydła i zabrały w sobie tylko wiadomym kierunku.
    Najlepsza skrytka jaką znali synowie przywódców klanów znajdowała się oczywiście w Wymysłowie. Pod ruinami zamku Skąpca były ciągnące się kilometrami, dobrze zachowane lochy. Ich ojcowie często się tam zbierali, by knuć nikczemne plany. W jednej ze starych cel, zaopatrzonej w całkiem wygodne łóżko i o dziwo elektryczność, zamknęli Daniela. Ciężka, żelazna krata zatrzasnęła się za nim z głuchym trzaskiem. Mężczyźni usiedli w kącie i zaczęli dyskutować, co robić dalej. Jednocześnie mieli na oku skulonego w kącie chłopaka, któremu zdjęli więzy.
- Najlepiej wezwijmy ojców, niech oni zadecydują – odezwał się najrozsądniejszy z nich Vilas.
- Po tym jak nas ostatnio potraktowali? Zbiorą śmietankę, a my dalej będziemy popychadłami. – Nie zgodził się z nim Raktam.
- Może zagrajmy o niego w kości? – zaproponował Nikum, jak wszyscy z jego rodu uwielbiający hazard. – Na kogo wypadnie, ten spędzi z nim noc i zostanie królem.
- Kości? Co ty w średniowieczu żyjesz? – W oczach Raktama pojawił się okrutny błysk. – Mam znacznie lepszy pomysł, dzięki któremu wszyscy spędzimy miło czas.
- Jaki... jaki... – Nikun uwielbiał wymyślne zabawy przyjaciela i często brał w nich udział.
- Każdy z nas go posiądzie, który celnie strzeli gola do tego będzie należał. Już po trzech dniach dowiemy się, który z nas go zapłodnił. – Oblizał się obleśnie.
- Przecież on jest bardzo młody, może nie być jeszcze gotowy – zaprotestował Vilas.
- Nie bądź idiotą, dobrze wiesz, że często uprawiany seks przyśpiesza dojrzewanie. Tutaj nikt nas nie znajdzie, możemy tu siedzieć nawet kilka miesięcy. I jak, robimy zawody? – Nie mógł się doczekać, kiedy wejdzie w to dziewicze ciało. Strach i ból w oczach innych zawsze go podniecały. Im więcej cierpienia sprawił w czasie aktu, tym jego satysfakcja była większa.
- Tylko go nie uszkodź za bardzo, też chcę mieć trochę rozrywki. Ten kuternoga ma całkiem fajny tyłek. Proponuję najpierw go dokładnie obejrzeć – Nikun podniósł się z krzesła, a za nim zrobiły to pozostałe wampiry.
- Powariowaliście, ojcowie nas zabiją! – Ostatni raz zaprotestował Vilas. Prawdę mówiąc do niego też przemówiła wizja przyjaciela. Ambitny i żądny zaszczytów już widział siebie na tronie Amalendu. Jego ród był z natury bardzo płodny w przeciwieństwie do innych klanów, miał więc ogromną szansę na wygranie tej potyczki.

***
   Chandi długo nie mógł zasnąć, jego dar jasnowidzenia dręczył go na różne sposoby, pokazując migawki przyszłości. Widział przerażoną, zapłakaną twarz Daniela w jakimś słabo oświetlonym, ciemnym lochu. Kłopot w tym, że często była to jedna z wielu możliwych ścieżek, którą podążała rzeczywistość. Wziął ciepłą kąpiel, napił się melissy, obejrzał  głupawą komedię, którą nadawali właśnie w telewizji i nadal leżał w łóżku z otwartymi oczami. Usłyszał jak zegar na zamkowej wieży wybija północ.
- Durny elfie, jutro będziesz wyglądał jak panda! – warknął w końcu do siebie. – Skoro jesteś taki przewrażliwiony idź sprawdź, co robi Daniel! – Ten monolog nieco podniósł go na duchu. Owinął się puchatym szlafrokiem, ponieważ na korytarzach szalały przeciągi i podążył w kierunku sypialni chłopaka.
- Mam cię! – usłyszał za swoimi plecami głos Rajita i jego silne ramiona objęły go w pasie. – Co kombinujesz? Wiem! Na pewno za mną zatęskniłeś! – zamruczał mu do ucha. Pozwalał sobie na tego typu zachowania, chociaż doskonale wiedział, że nie ma u wieszcza najmniejszych szans. Mężczyzna podobał mu się na tyle, że nie mógł się powstrzymać od podobnych, poufałych gestów. Nigdy świadomie nie skrzywdziłby przyjaciela. Nie nadawał się na stałego partnera, a o takim właśnie marzył Chandi. Lubił wolność i nie chciał zakładać jeszcze rodziny. Nie miał biedak pojęcia, jak bardzo się mylił w ocenie uczuć elfa.
- Nie strasz mnie kretynie! Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko porządku! – Wyrwał się jednym szarpnięciem, ponieważ jak zwykle ledwie wampir go dotknął, zaczynał się rozpływać w jego objęciach. Duma nie pozwalała mu zrobić z siebie jedno nocnej zdobyczy. Wiedział, że Rajit uznaje jedynie takie związki i niczym diabeł przed święconą wodą ucieka na samą myśl o ślubie.
- Cicho, bo obudzimy dzieciaka i tego wściekłego nietoperza. – Wampir otworzył powoli drzwi do sypialni Daniela.
- Co wy wyprawiacie? Nie jesteście lepsi od tego smarkacza! – Wyszeptał Lakshman, który wyłonił się właśnie z głębokiej, ciemnej wnęki. – Też nie mogłem spać – dodał celem usprawiedliwienia swojej obecności w tym miejscu w środku nocy.
- Iiiiich...! – rozległ się bojowy okrzyk Alissy, która od razu zaatakowała intruzów. Usiadła na ramieniu Rajita i wczepiła się w nie głęboko pazurkami.
- Gdzie twój pan, durny latawcu?! – Warknął władca z rozglądając się niepokojem po komnacie. Ogarnęło go jakieś niejasne przeczucie. – Miałaś go strzec!
- Diii...! – rozległ się pełen rozpaczy pisk. Biedny nietoperz nie wiedział co ma robić, rozdarty między instynktem macierzyńskim, a miłością do Daniela.
- Za chwile nas ogłuszysz!  Zostań tutaj i zawiadom, gdyby wrócił! – rozkazał Lakshman.
- Zniknęły też jego dokumenty – rzucił Chandi, grzebiąc pracowicie w szafie. – Nie może być daleko, nie miał przecież klucza.
- Ee... – zająknął się na chwilę Rajit i złapał za nadgarstek. – Chyba jednak ma, zapomniałem ubrać bransolety po kąpieli.
- Nie można na was polegać, wszystko musze robić sam! – Wściekł się Lakshman. – Najprawdopodobniej wrócił do domu, trzeba go złapać zanim inni go dopadną! Niech to szlag! – Mężczyzna wyszedł na balkon, a stamtąd poszybował prosto do teleportera. Rajit z Chandim ruszyli za nim. 
   Po kilku minutach znaleźli się pod domem Daniela, w ogrodzie, gdzie widać było ślady szarpaniny. Znaleźli też jednego, prawdopodobnie należącego do niego buta. Władca na myśl o tym, co może w tej chwili dziać się z chłopcem zagryzł usta. Elf stanął pod jabłonią i na moment przymknął oczy, próbując zlokalizować porywaczy.
- Było ich trzech, pewnie nasi starzy znajomi. Zabrali go do jakiejś kryjówki. Czarownice, Skąpiec, ruiny, góra na południu Polski – czy to wam się z czymś kojarzy?
- Z Łysą Górą? Tam kiedyś był zamek – odezwał się po chwili namysłu Rajit. – Ludzie nie plątają się tam po nocy, uważają, że wzgórze jest przeklęte i można spotkać na nim diabła.
- Czyli idealne miejsce. W Wymysłowie jest teleport. – Zdenerwowany coraz bardziej Lakshman ruszył z powrotem do parku. Czuł, że powinni się pośpieszyć, ogarniał go coraz większy niepokój. Jeżeli ci durnie tkną małego choć jednym palcem, rozwlecze ich flaki po całej okolicy. Złote oczy mężczyzny zaczęły płonąć, nawet nie zauważył,że zaczyna go otaczać mroczna poświata. Drobiny ciemnej materii wirowały wokół niego niczym pył, zbierając magiczną energię z całej okolicy.
                                                                            ***
  Daniel siedział skulony pod kocem na łóżku i bał się jak jeszcze nigdy w życiu. Wcześniej obszedł całą celę, która nie posiadała ani okna, ani innego najmniejszego otworu, jedyne zaś wyjście zamykała solidna krata. Próbował się skupić, by wykrzesać z siebie choć odrobinę mocy, ale nic mu nie wychodziło. Tym bardziej, że jednym uchem starał się słuchać planów porywaczy, a drugim odgłosów dobiegających z zewnątrz, co nie było łatwe z powodu grubego na metr muru. Z początki miał niewielką nadzieję, że sprzeczka między wampirami potrwa nieco dłużej, co da mu czas na wymyślenie jakiegoś ratunku. Niestety się przeliczył, pomiędzy mężczyznami dość szybko zapanowała zgoda. Pod koniec mówili szeptem, więc nie wiedział co zaplanowali. Z rosnącym niepokojem obserwował jak wstali i zaczęli się do niego zbliżać. Weszli do celi i zamknęli za sobą kratę na klucz.
- No kuternogo, to twój wielki dzień, zaraz poczujesz, co to wielki penis w twoim tyłku. – Raktam brutalnie złapał go w talii i poderwał na nogi.
- Puszczaj, burdelu sobie poszukaj śmieciu! – Daniel wyrywał się rozpaczliwie. Nie miał jednak żadnych szans z trzema parami silnych rąk, które zaczęły zdzierać z niego ubranie. Kopał i gryzł jak szalony, walcząc z całych sił o swoją godność. Od dziecka marzył o czułym księciu i romantycznej nocy w jego ramionach, dla niego zachował swoją niewinność. Zamiast tego pożądliwe łapy porywaczy obmacywały jego trzęsące się z przerażenia ciało.
- Ale temperamentny, będzie z niego gorąca sztuka. – Nikun był zachwycony całą akcją. – Nieduży, ale słodki – włożył rękę między drżące uda chłopaka. – Zaraz ci go postawimy.
- Obrócicie go na brzuch, wygodniej będzie go pieprzyć – zakomenderował Vilas, co natychmiast podchwycili przyjaciele. Nagiego, krzyczącego i miotającego się na wszystkie strony Daniela rzucili bezceremonialnie na łóżko. Zsunęli na skraj materaca tak, aby stał na nogach z wypiętymi wysoko pośladkami z zapłakaną twarzą wepchniętą w poduszkę. Dwa wampiry usiadły po obu stronach głowy wierzgającego chłopaka i skutecznie go unieruchomiły, Raktam stanął za plecami i ostrym pazurem przejechał wzdłuż kręgosłupa, robiąc na nim długą, krwawą rysę. Rozsunął szeroko smukłe nogi i opuścił swoje spodnie. Członek mężczyzny sączył już pierwsze krople, strach i piski ofiary tylko wzmagały jego pożądanie.
- Ratunku! Panie Nietoperzu! – Daniel ostatkiem sił krzyknął imię osoby, która zawsze stanowiła dla niego źródło bezpieczeństwa, broniła i chroniła odkąd pamiętał. Przed oczami latały mu czarne płatki, miał wrażenie, że jego dusza rozpada się na kawałki, umiera po trochu za każdym obleśnym dotykiem, za każdym okrutnym rechotem, za każdym pożądliwym słowem jego napastników. Wkrótce zniknie i zostanie już tylko pusta skorupa.
...............................................................................................................................
Betowała Ariana