niedziela, 23 marca 2014

21. Zaręczyny. Zazdrość paskudna rzecz. Mocą urzędu.

   Dodaję nowy rozdział dla wszystkich marud, mających dość dramatów. Od tej pory będzie tylko lepiej. Dążyłam do tego właśnie punktu zwrotnego opowiadania. Miłego czytania.

   Kiedy Rajit otworzył rano oczy napotkał kilka centymetrów od swojego nosa dwie futrzaste kulki robiące sobie zjeżdżalnię z poduszki. Turlały sie w dół z radosnym piskiem, a siedząca na ramie łóżka Alisa pyskowała na nich po swojemu, najwyraźniej upominając dokazujące maluchy. Widok tych beztroskich stworzonek poprawił mu nieco humor. Po chwili obudził się też Nirmal i gwałtownie usiadł na łóżku płosząc  łobuziaki, które odleciały na stojącą w pobliżu szafę.
- Co ja tu robię? – rozejrzał się dookoła niezupełnie przytomnie.
- Nie chciałeś zostać w pałacu, więc zabrałem cię do siebie. Może coś najpierw zjedzmy, a przy okazji porozmawiamy – Podał mu rękę i pomógł wstać.
- Coś ty mi wczoraj dał, nadal czuję się pijany? – Chłopak ziewając szeroko stanął na miękkich nogach. – Nie jestem głodny.
- Trochę przesadziłem z tymi kroplami, ale byłeś w takim stanie, że bałem się o ciebie. – Pociągnął go do jadalni. – Wrzuć w siebie cokolwiek, nie pozwól by ta sprawa zniszczyła ci życie.
- Wiem, ale to trudne i sądzę, że dla ciebie też – usiadł za stołem i nalał sobie kawy. – Pewnie już wszyscy wiedzą. – Nasypał do miseczki owoców, nalał mleka i postawił na parapecie okiennym. Nietoperze natychmiast przyleciały, zabrały się za posiłek jakby tydzień nie jadły. Po chwili wszystkie trzy pyszczki były całe wypaprane, a maluchy wylizywały się nawzajem, piszcząc i machając skrzydełkami.
- Nie przejmuj się innymi, teraz masz mnie, razem sobie poradzimy. Posłuchaj, myślałem nad tym całą noc i wpadłem na pewien pomysł. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem twoim wymarzonym kochankiem, ja też prawdę mówiąc miałem odmienne plany. Tutaj panują inne zwyczaje niż w świecie ludzi. Jeśli nie będziemy mieć potomstwa, za kilka lat, kiedy staniesz na nogi i będziesz umiał o siebie zadbać, możemy się rozwieść. Musimy jedynie uzbroić się w cierpliwość, dwóch przyjaciół nie zacznie sobie chyba skakać do oczu tylko dlatego, że na palce włożą im obrączki. – Rajit mimo, że zdenerwowany sytuacją, jadł za dwóch i starał się znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie. Wiedział, że Nirmal był na granicy załamania i chciał go jakoś uspokoić.
- Bardzo ci dziękuję – Chłopak nachylił się i cmoknął go w policzek. – Gdyby nie ty, nie wiem co bym wczoraj zrobił. Czeka nas długa droga do wolności – westchnął zrezygnowany. - Strasznie chciałbym znowu porozmawiać za swoją rodziną.
- Myślę, że to przy odrobinie starań da się załatwić – Rajit poczochrał go po głowie. – O wiele trudniej będzie posklejać twoje serduszko. Jak mogłeś się zakochać w takim palancie?
- Och... Skąd wiesz? – zarumienił się i spuścił głowę.
- Widać gołym okiem. Na twojej twarzy wypisane jest wszystko co czujesz, powinieneś się nauczyć nieco nad nią panować. Nie daj panu Jestem z Kamienia satysfakcji. – Podsunął mu smakowicie wyglądającą kanapkę.
- Chciałbym, żeby pożałował swojej decyzji, ale on ma mnie w nosie. Byłem dla niego tylko środkiem do celu – posmutniał.
- Pokaż mu co stracił, mogę ci w tym pomóc jak chcesz – uśmiechnął się przekornie. – Stworzymy związek idealny, nikt nie musi wiedzieć, że przyjacielski. Większość osób wierzy w to co widzi i nie docieka prawdy.
- Ale Lakshman może wtedy pomyśleć, że znalazł mi odpowiedniego partnera i będzie z siebie dumny – zaoponował nieśmiało.
- Uważam, że on coś kręci. Opiekował się tobą przez wiele lat, co samo w sobie jest dziwne. Wcale nie musiał tego robić, a teraz strasznie szybko zdecydował o tym ślubie, jakby się czegoś bał. Z jego gęby nie da się niczego odczytać, więc przetestujmy Lodowatą Wysokość, co nam szkodzi.
- No dobrze, możemy spróbować. Ale co z tobą? – zapytał łagodnie.
- Mam identyczny problem, elf od lat kręci na mnie zadartym nosem i uważa za głupka. Prosty żołnierz chyba się dla niego nie nadaje. – Na wspomnienie wieszcza natychmiast zmarkotniał.
- Czy ja wiem, postaram się pociągnąć go za język. – Nirmal, kiedy miał już jasno wytyczone cele, poczuł się nieco lepiej. Nie da się nikogo zmusić do miłości, ale można mu nieco zatruć życie, skoro on tak łatwo bawił się jego własnym. Martwił się tylko o Rajita, elf był bardzo dumnym i przekornym stworzeniem.
***
   Lakshman, który wcale nie spał lepiej od Rajita, postanowił kuć żelazo póki gorące. Chciał raz na zawsze skończyć z głupimi mrzonkami i pozbyć się niechcianych sensacji siejących zamęt w jego głowie i sercu. Uważał, że nawet jeśli chłopak wziął jakieś mylne wrażenie na temat łączących ich stosunków, to szybko się otrząśnie. W tym wieku, nikt nie był zdolny do dojrzałych uczuć. Skakało się z kwiatka na kwiatek, kierując się wyłącznie wyglądem i szalejącymi hormonami. Nie przyszło mu do upartej głowy, że na świecie nie istnieją dwie identyczne osoby. Każdy reaguje inaczej i nie można wszystkich wrzucać do jednego worka.
   Wstał skoro świt i nakazał wszystko przygotować do ogłoszenia zaręczyn. Moment założenia pierścieni miała pokazać telewizja, nie zaplanowano żadnego przyjęcia, ponieważ datę ślubu ustalono już za miesiąc. Wszyscy byli zaskoczeni tak bliskim terminem, po cichu plotkowano, że pewnie młodzi sobie pofolgowali i maleństwo było w drodze. Rajit z Nirmalem przybyli o ustalonej porze. Elegancko ubrani śmiali się i żartowali z obsługą kamer oraz reżyserem. Król był niemile zaskoczony ich beztroską i poufałością z jaką się dotykali. Nie spodziewał się, że tak szybko dojdą do porozumienia.
- Więcej powagi! – Przerwał ich wygłupy władca – Chcecie wyjść na błaznów?
- Oczywiście Wasza Wysokość – Uśmiechnął się Rajit, po czym objął w talii chłopaka, przytulając do swojego boku. Poprowadził go pod wysoki, liczący sobie setki lat kasztan, gdzie miały się odbyć zaręczyny. – Nie odsuwaj się, połóż mi głowę na ramieniu. Idealnie – szeptał mu do ucha.
- Tu jest pięknie, będziemy mieć wspaniale wspomnienia – Nirmal zrobił o co prosił ze słodkim uśmiechem na twarzy. Postanowił sobie, że nie pozwoli, by Lakshman nim rządził. Skoro miał teraz narzeczonego, nie mógł się już do niczego wtrącać. Wbił paznokcie w dłonie by się opanować i nie wypaść z roli jaką sobie narzucił.
- Panowie stańcie twarzami do siebie i dalej tak jak wcześniej ustaliliśmy – Reżyser był zachwycony, możliwością sfilmowania tej chwili. Oglądalność jego stacji na pewno pobije wszelkie rekordy. Para wyglądała niesamowicie słodko, widać było, że są sobie bliscy. – Akcja!
   Rajit powoli, patrząc prosto w oczy zarumienionego Nirmala, podszedł do niego i oparł się plecami o pień. Potężne drzewo, pamiętające jeszcze pewnie czasy wojen plemiennych, rozpościerało nad nimi swoje gałęzie, tworząc zielony, połyskujący w promieniach słońca dach. Trawa pod stopami wyglądała jak pyszny, szmaragdowy kobierzec stworzony mistrzowskimi dłońmi natury. Narzeczeni pragnęli, aby wszystko odbyło się w prostym, romantycznym otoczeniu bez żadnych udziwnień i wszyscy przystali na ten projekt.
- Pozwól kochanie, że włożę ci na palec symbol naszego związku. – Ujął drżącą dłoń chłopaka i wsunął na nią rodowy pierścień.
- Na zawsze twój – szepnął Nirmal i powtórzył jego gest. – Przyjaciel - dodał już w myślach.
- Tylko mi tu bez pornografii! – warknął obserwujący ich niczym jastrząb Lakshman, widząc, że Rajit zbliżył się jeszcze bardziej. – To pójdzie w biały dzień, nie chcę by dzieci oglądały wasze igraszki!
- Ciszaaa...! – wrzasnął wściekły reżyser, władca czy nie, na planie to on ustalał zasady.
- Mój piękny – zamruczał aksamitnym głosem Rajit, osunął się na jedno kolano, po czym odwrócił dłoń zmieszanego narzeczonego i wpił się w nią pożądliwie ustami. – Spokojnie, nic ci nie zrobię. Ten dureń zaraz dostanie apopleksji – szeptał rozbawiony.
- Och... – wyrwało się niespodziewanie z ust Nirmala. Z daleka wyglądał jakby zaraz miał zamiar paść w jego ramiona i oddać się namiętności.
- Koniec tych bzdur! – zabrzmiał kategoryczny rozkaz króla. Ci dwaj kretyni coraz bardziej go denerwowali, nie mieli za grosz wstydu. Dawali takie przedstawienie na oczach całego Amalendu.

***
   Chandi obudził się z bólem głowy i mokrą od łez twarzą. Zdziwiony zrozumiał, że zemdlał i został przeniesiony do swojego apartamentu. Będzie musiał podziękować młodemu kapłanowi za opiekę. Nie zdawał sobie sprawy dopóki nie spojrzał w łazienkowe lustro, że całą noc płakał przez sen.
- Głupi elfie, wybij sobie w końcu z głowy tego faceta! – Zanurzył ręce w zimnej wodzie i zaczął obmywać opuchniętą twarz. – Wyglądasz jak szalona małolata, bez pamięci wzdychająca do swojego idola. Czas już zmądrzeć. – Kiedy doprowadził się do porządku, usiadł z filiżanką herbaty i włączył telewizor. Służba krzątała się cicho, widząc jego nienajlepszy nastój.
- A teraz relacja na żywo z zaręczyn naszego księcia z Lordem Rajitem – rozległ się podekscytowany głos spikera. Na ekranie pojawiła się młoda para, wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Wyznanie mężczyzny, namiętny pocałunek i słodkie rumieńce na twarzy Nirmala wyraźnie o tym świadczyły. W tym ckliwym, kiczowatym obrazku elfa coś uderzyło. Każdy gest chłopaka świadczył, że naprawdę lubi tego mężczyznę i obdarza zaufaniem. Uśmiechał się ciepło i czule patrzył mu w oczy. Sam nigdy nie miał odwagi zdobyć się na tak szczere słowa. Duma nie pozwalała mu pierwszemu wykonać jakiegokolwiek ruchu. Czyżby przegapił swoją szansę na szczęście?
- Ależ piękna para – westchnęła zauroczona pokojówka, kładąc na stole koszyk z bułeczkami. – Zupełnie jak w bajce.- Znała wieszcza od dziecka i traktowała jak swojego syna.
- Akurat! Za parę miesięcy zaczną się żreć, potem omijać, a na koniec zdradzać! – mruknął rozdrażniony.
- Nieładnie! Trzeba było juz dawno się ożenić, a nie kręcić nosem na wszystkich kandydatów jak jakaś zamorska księżniczka. Powinien pan życzyć przyjaciołom wszystkiego najlepszego. Zazdrość brzydka rzecz! – odpaliła natychmiast. Tak naprawdę, martwiła się o chłopaka, doskonale znając tajemnicę jego serca.
- Co ty tam wiesz!
- Może i jestem prostą kobietą, ale na temat miłości na pewno wiem o wiele więcej od pana. Choćby z racji wieku. – Ostentacyjnie wzięła tacę z talerzami i wyszła z jadalni.   
***
   Upłynęło kilka dni, a Lakshman zamiast się uspokoić i zająć tak jak to planował sprawami państwa, czuł coraz większe rozdrażnienie. Chodził zjeżony niczym gradowa chmura z kąta do kąta, na wszystkich wrzeszczał i o wszystko się czepiał. Jedynie Kass ze spokojem znosił jego humory, reszta służby umykała, jak tylko miała okazję. Dworzanie doszli do wniosku, że źle znosił nieobecność swojego ulubieńca i wcale nie był zachwycony zbliżającym sie ślubem, nie bardzo jednak wiedzieli z jakiego powodu. Snuli więc coraz bardziej fantastyczne domysły.
- Ta kawa jest obrzydliwa, nikt już nie umie porządnie zrobić takiej prostej rzeczy! – marudził od rana Lakshman. – Ciasto wygląda jak błoto. – Odsunął od siebie smakowicie wyglądającą jagodziankę.
- Zawsze panu smakowała. – Kass doskonale wiedział co miota jego panem. Postanowił dolać oliwy do ognia. – Wasza wysokość powinien sprawdzić jak się miewa książę, w końcu jako opiekun powinien mieć pewność, że ten związek będzie szczęśliwy.
- Chyba masz rację, Rajit to lekkoduch – Zadowolony, że zyskał pretekst do wtrącania się w sprawy narzeczonych, natychmiast zaczął się ubierać. Doszedł do wniosku, że wpadnie bez zapowiedzi, a wtedy na pewno ich na czymś złapie. Mógłby wtedy zabrać Nirmala do pałacu i przetrzymać do ślubu.
Kiedy tylko wyszedł Kass złapał za telefon i zawiadomił mężczyzn o przybyciu podminowanego władcy. Wytłumaczył w kilku zdaniach, co mogą zrobić, a czego powinni unikać, by nie narazić się na konsekwencje. Następnie nalał sobie kawy, którą wzgardził król i zjadł drożdżówkę, zastanawiając się jak długo jego pan, wytrwa w swoim uporze.
***
   Rajit, uprzedzony przez sługę rozwalił się w swobodnej pozie na kocyku w ogrodzie. Rzucił na niego kilka puchatych poduch dla wygody, rozpiął koszulę i wystawił twarz do słońca. Opalona skóra opinała się na wyćwiczonych latami treningów mięśniach. Z nieba lał się żar, brzęczały owady, a rosnące dookoła kwiaty pachniały oszałamiająco. Uznał, że miejsce zostało wprost stworzone do akcji dywersyjnej. Na dany znak Nirmal miał zająć miejsce obok niego. Usłyszawszy zbliżające się kroki zrozumiał, że gość już przybył i schował się za drzewem. Skoro władca chce bawić się w podglądacza to kimże on był, żeby mu zabronić. Odrzucił do tyłu włosy, na ten znak chłopak wyszedł z ukrycia i podszedł do niego kusząco kołysząc biodrami.
- Chodź skarbie, dotrzymaj mi na chwilę towarzystwa – wyciągnął do niego rękę.
- Masz tu całkiem miłe gniazdko – Nirmal uśmiechnął się i położył obok. – Ale tu gorąco.
- Zaraz temu zaradzimy – mężczyzna pogładził go po policzku, po czym pociągnął za zamek błyskawiczny surduta. Dłoń niby przypadkiem zsunęła się na udo i zaczęła je gładzić. – Nie uciekaj, przecież cię nie zjem - dodał już o wiele ciszej. – Zaraz ten paskud wybiegnie zza tego drzewa. Nie przestrasz się. – Ręka zawędrowała wyżej, między uda chłopaka, który zrobił się purpurowy, mimo, że zatrzymała się kilka centymetrów nad jego spodniami.
- Rrajjittt – pisnął zawstydzony.
- Nie słyszałeś o czystości przedmałżeńskiej niewyżyty prosiaku! – wrzasnął wściekle Lakshman, wyskakując niczym diabeł z pozytywki. – Poucinam ci te łapy!
- O Wasza Wysokość, nie spodziewaliśmy się nikogo – zasłonił sobą narzeczonego.
- Właśnie widzę, zacznij się zachowywać jak na Lorda przystało zboczeńcu! – Najchętniej złapał by go za tą muskularną szyję, którą się tak popisuje i udusił niczym kociaka.
- A wy macie jeszcze średniowiecze?! – zapytał niewinnie Nirmal, wystawiając głowę zza szerokich pleców. – Nadal kupujecie kota w worku?
- Czy chodzi ci o to, żeby najpierw pomacać i pooglądać? – uśmiechnął się szeroko Rajit. – Nie mam nic przeciwko. Przez ubranie, czy mam się rozebrać?
- O czym ty...?! Nirmal, pakuj się i wracasz do pałacu! Nie mogę cię z nim zostawić samego! – warczał władca, ledwie panując nad swoim gniewem. Jego złote oczy, zamieniły się w dwa płonące wulkany.
- A obiecałeś, że nie będę musiał cię widywać. – Wydął usta chłopak. Miał na końcu języka, że i tak po ślubie będą się bzykać do woli, ale bał się przesadzić. Wielokrotnie słyszał od dworzan opowieści o charakterku Lakshmana. Nie chciał, by narzeczony na tym ucierpiał.
- To było zanim poznałem zamiary tego napaleńca! Marsz do domu! – załapał smarkacza za kołnierz i powlókł za sobą. Zgrzytał przy tym zębami, omal nie ścierając ich na miazgę. – Może powinienem cię umieścić w jakieś wieży? Żeby ci nie przyszło do głowy znowu do tego worka z kotem zaglądać!
- Proszę bardzo, jakoś te dwa tygodnie wytrzymam, tylko proszę o celę bez pająków – chłopak zadarł do góry nos i ruszył przodem. Zacisnął pięści, aby się opanować. Znowu był na łasce tego zimnokrwistego draba. Nie mógł zrozumieć po co się tak wścieka, skoro tak naprawdę nie interesuje go, co się z nim stanie. Pan Nietoperz bezpowrotnie gdzieś zniknął, jego miejsce zajął awanturnik o kamiennym sercu, myślący tylko o swoich korzyściach. – Nie będę płakał, nie będę płakał... – powtarzał sobie w myślach jak mantrę.
   Przez resztę pozostałego do ślubu czasu chłopak rzeczywiście nie wychodził z pokoju. Nie musiał już być karmiony krwią seniora, więc nie widywał też władcy. Niewiele jadł, prawie nie spał, zamartwiając się jak sobie poradzi w tym aranżowanym małżeństwie. Żal mu był również Rajita, niepotrzebnie zamieszanego w całą sprawę. Schudł i zbladł tak bardzo, że obserwujący go ukradkiem Lakshman zaczął się obawiać o jego zdrowie. Nie wszedł jednak do środka by porozmawiać z upartym podopiecznym, jedynie krążył pod jego drzwiami po korytarzu, nie mając pojęcia co robić.
***
   Czas szybko płynął i nadszedł dzień ślubu. Chandi także był na niego zaproszony. Jako jedna z najważniejszych osób w Amalendzie nie bardzo mógł się od wzięcia w nim udziału. Kaplicę zamkową wysprzątano oraz odmalowano, tak, że wyglądała jak nowa. Ozdobiona kwiatami i wieńcami z liści dębu, wyglądała niezwykle uroczyście. Po prawej stał tron, gdzie spocząć miał oczywiście Lakshman. Przez środek położono czerwony dywan, który prowadził aż do foteli przygotowanych dla państwa młodych. Po obu jego stronach ustawiono ławki dla znamienitych gości, reszta musiała zadowolić się miejscami stojącymi. Powoli wszyscy się schodzili, cicho między sobą rozmawiając. Kiedy przybył władca, zagrała muzyka i drzwi się otworzyły. Nirmal kroczył powoli, prowadzony przez Rajita. Wyglądał zjawiskowo w białym, jedwabnym surducie ze srebrnymi guzikami i rozpuszczonymi na ramiona czarnymi włosami, w których połyskiwały diamenty w kształcie gwiazd. Blady i bardzo poważny, w niczym nie przypominał wesołego chłopca jakiego wszyscy znali i kochali. Zaczęto między sobą gorączkowo szeptać, że nie tak powinien zachowywać się szczęśliwy narzeczony. Przyszli małżonkowie usiedli, a kapłan zaczął odprawiać rytuał. 
   Chandi nie mógł na to patrzeć, z każdą chwilą czuł sie coraz gorzej. Oto umierało jego marzenie, z którym żył od wielu lat, mając nadzieję, że pewnego dnia stanie sie cud. Od dzisiaj nie będzie miał prawa nawet myśleć o Rajicie. Pot wystąpił mu na czoło i zrozumiał, że jeśli stąd zaraz nie wyjdzie zrobi z siebie głupca lub zemdleje dając powód do plotek. Wstał i po cichu przecisnął się do bocznego wyjścia.
    Nirmal podobnie jak wieszcz miał wrażenie, że kona. Z każdym słowem kapłana zbliżała się decydująca chwila i nic nie pomagało tłumaczenie sobie, że za jakiś czas może przerwać te więzy. Serce tłukło mu się w piersi niczym oszalały z bólu ptak. Strach przed czekającymi go latami pełnymi tęsknoty, samotności i cierpienia powodował, że ciało stężało niczym lodowy posąg.
   Rajit starał się trzymać fason, ale przychodziło mu to z ogromnym trudem. Gdyby nie to, że u swojego boku miał przyjaciela, który potrzebował pomocy, już dawno by go tutaj nie było. Wiedział jednak, że jeśli nie on, na jego miejscu znajdowałby się ktoś inny, a tego mały mógłby nie przeżyć. Widział jak bardzo się zmienił i przygasł w ostatnim czasie. Odwrócił głowę w lewo i zobaczył wymykającego się chyłkiem elfa, który też nie wyglądał najlepiej.
   Wbrew pozorom najgorzej z nich wszystkich czuł się sprawca całego dramatu. Przed oczami stanęło mu całe życie. Co dziwne wspomnienia o byłym kochanku prawie całkiem już wyblakły, zdawały się odległe i zamazane. Za to pierwsze spotkanie z Nirmalem pamiętał jakby to było wczoraj. Mały, kaleki chłopiec o gorącym sercu pierwszy przełamał jego kilkusetletnie milczenie, które sam sobie narzucił, nie mogąc znieść tego co zrobił. Chociaż go nie widział, traktował jak swój największy skarb i zwierzał się ze swoich największych sekretów. Kochał i szanował nazywając Kochanym Panem Nietoperzem. Kiedy poznał osobiście dorastającego, młodego mężczyznę zachwyciło go ciepło, jakim promieniały srebrne oczy za każdym razem, kiedy na niego spojrzał. Szczery i oddany we wszystkim co robił, nie krył swoich uczuć. Tymczasem on zgorzkniały i wypalony nie umiał się mu odpłacić tym samym. Bał się zaangażować, mając w pamięci swoją klęskę. Ale czy był gotowy naprawdę oddać Nirmala innemu mężczyźnie? Na samą myśl, że ktoś weźmie go w ramiona i posiądzie te słodkie usta dostawał dreszczy.
- Czy ktoś ma coś przeciwko temu małżeństwu? Jeśli tak jest niech teraz się ujawni lub zamilknie na wieki! – głos kapłana rozległ się w jego głowie zwielokrotnionym echem. Nie zdawał sobie sprawy, że wstał i zrobił kilka kroków w kierunku młodej pary. Muzyka umilkła, a w kaplicy nastała głucha cisza. Wszystkie oczy wpatrzone były we władcę.
- Ja Lakshman król Amalendu sprzeciwiam się temu małżeństwu. Kocham księcia Nirmala, chcę go poślubić tu i teraz. Mocą swojego urzędu zrywam więzy narzeczeńskie i staję na miejscu Lorda Rajita, którego uwalniam z przysięgi – dźwięczny, stanowczy głos mężczyzny dotarł do najmniejszego zakątka kaplicy.
.............................................................................................................................
Betowała Ariana