czwartek, 15 stycznia 2015

40.Plany Balraja. Medyków dwóch. Ognisty oddech.

   Nirmal przebywał w pałacu dopiero od dwóch tygodni, a już żałował, że miesiąc miodowy nie potrwał nieco dłużej. Prawie nie widywał męża, który ciągle był zajęty i jak twierdził nadrabiał zaległości. Sam też nie był bez winy próbując pogodzić dworskie obowiązki z nauką na uniwersytecie. Jakoś nie potrafił zrezygnować z ludzkiej szkoły, o której przez tyle lat marzył. Spotkania z przyjaciółką też stanowiły miłą odskocznię od codziennego życia pełnego intryg, kłótni i awantur. Wampiry jak to wampiry zawsze skłonne do manipulacji innymi, nadmiernie ambitne raczej nie miały zamiaru się zmienić. Starzy przywódcy klanów, którzy egzystowali gdzieś na wygnaniu w ukryciu stali się ostatnio bardzo aktywni. Ciągle wybuchały jakieś zamieszki, a ostatnio doszło nawet do kilku zaginięć wydawałoby się nic nie znaczących osób.  Z tego powodu Lakshman bardzo niechętnie patrzył na codzienne wyjścia męża poza obręb wyspy, na której stał zamek Harash- Andrum. Na szczęście zaczęły się właśnie ferie i między małżonkami nieco opadło napięcie, niestety nie na długo.
     Nirmal, mający teraz nieco więcej czasu zauważył rosnące zainteresowanie jego mężem  i to nie bynajmniej w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Młode wampiry spoglądały na władcę pożądliwie, wyraźnie dając do zrozumienia, że chętnie służył by mu w każdy możliwy sposób. Niektóre czyniły do subtelnie pilnie się strzegąc, by książę niczego nie zauważył. Inne nie miały zamiaru się ukrywać tak jak młodziutki sekretarz Jamal. Na jego widok chłopak zaczynał ostatnio dostawać gęsiej skórki. Dosłownie kleił się do Lakshmana, nie omieszkując się wykorzystać żadnej okazji, by otrzeć się o mężczyznę czy zaprezentować swoje wdzięki. Starał się jednak zachować cierpliwości i nie robić niepotrzebnej afery, która spowodowałaby jedynie lawinę plotek oraz domysłów na temat królewskiego małżeństwa,  zawartego w tak pośpieszny i niecodzienny sposób.
W dodatku, jakby mało miał kłopotów z mężem chłopak ostatnio nie czuł się zbyt dobrze. Niby nie było to coś szczególnie uciążliwego, co skłoniłoby go do wizyty u medyka, ale odczuwał coraz większy niepokój i nie za bardzo miał się komu zwierzyć. Najpierw zaczęła swędzieć go skóra zwłaszcza za uszami i w okolicach nadgarstków. Po jakimś czasie zauważył w tych miejscach niewielkie łuski podobne do tych u węży, ale dużo twardsze. Udało mu się je skutecznie ukryć pod koszulami z długim rękawem i rozpuszczonymi włosami. Niestety na łuskach się nie skończyło, zaczął coraz częściej odczuwać uderzenia gorąca, jakby coś z jego brzucha usiłowało się wydobyć, wędrowało jednocześnie do góry i na dół. Do tego doszedł dziwny smak w ustach, jakby wysokoprocentowego alkoholu połączonego z ziołami i minerałami. Nie miał pojęcia co o tym wszystkim sądzić, próbował znaleźć jakieś informacje w książkach, ale nie wiedział czego szukać. Do tego od kilku tygodni ciągle chodził poirytowany, a jego magia, mimo codziennych ćwiczeń stała się jeszcze bardziej niestabilna. Nauczyciele jedynie kręcili głowami i rozkładali ręce nie wiedząc jak mu pomóc.
   Nirmal tęsknił za przyjaciółmi, dlatego postanowił zaprosić Ankę do siebie. Inteligentna i spostrzegawcza dziewczyna szybko domyśliła się, że miał wiele niezwykłych sekretów. Zwłaszcza Chandi z ciążowym brzuszkiem strasznie ja zafascynował. Chłopak obiecał jej pokazać swój świat, tak odmienny od tego, który znała. Musiał jednak uzyskać na to zgodę Lakshmana. Mimo późnej pory udał się do jego gabinetu, zapukał, ale nikt mu nie odpowiedział. Przekonany, że komnata była pusta wszedł do środka. Widok jaki zobaczył natychmiast podniósł mu ciśnienie. Za biurkiem siedział jego mąż obłożony ze wszystkich stron papierami, a na obramowaniu fotela z wielce zadowoloną mina rozpierał się Jamal. Nachylał się do mężczyzny omal nie dotykając ustami jego ucha.
- Może przenieś się na kolana Jego Wysokości, będzie ci wygodniej – zaproponował chłodno książę. – Ta poręcz wygląda na niewygodną i pewnie wpija się w pośladki.         
- Och…- Sekretarz cały czerwony poderwał się na nogi. Zmieszany zaczął pośpiesznie zbierać drżącymi rękami z blatu dokumenty. Winę miał wypisaną na pobladłej twarzy. Przepadł przez dywan i wylądował z jękiem na kolanach.
- Nie strasz tak tego chłopca, bo skręci sobie kark, a ja zostanę tu na zawsze pogrzebany pod papierami. – Król podniósł oczy na pomrukującego pod nosem męża.    
- Widzę, że wam przeszkadzam – rzucił złośliwie.
-Ależ skąd. – Lakshman upił łyk kawy z kubka. – Potrzebujesz czegoś? – Nie miał pojęcia dlaczego ostatnio jego młodziutki mąż ciągle się złościł. 
- Pozwolenia na pobyt w Amalendzie dla przyjaciółki. - Ze wszystkich sił starał się nad sobą zapanować. Jak zwykle to co powiedział zostało zbagatelizowane. Miał nieodparte wrażenie, że ostatnio przestał się kompletnie nim interesować. Wieczorem zasypiał prawie natychmiast jak przyłożył głowę do poduszki. Zaczynało mu coraz bardziej brakować czułości i pieszczot. Nie pamiętał kiedy ostatnio został przytulony. Czyżby Balraj miał rację? Został zdobyty i pozostawiony samemu sobie?
- Proszę.- Laksham podał mu wyciągniętą z szuflady bransoletkę. Jeszcze niedawno w takim wypadku przynajmniej starał by się go chociaż dotknąć, teraz nawet na niego nie spojrzał. Chciało mu się płakać.  – Mam nadzieję, że ta dziewczyna jest tego warta i nie sprawi nam żadnych kłopotów. – Nirmal… Bądź cierpliwy…- Zauważył, minę chłopaka i próbował go złapać za rękę.       
- Daruj sobie…- Odsunął się i włożył do kieszeni bransoletkę. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, wyglądała jak zwykła, srebrna biżuteria ze skomplikowanym splotem ozdobiona niewielkimi turkusami w kształcie nietoperzy. Była przepustką do Amalendu, którą mógł wydać jedynie władca. Rzucił jeszcze jedno chmurne spojrzenie i wyszedł z gabinetu. Gdyby został tam chwilę dłużej, któremuś z nich wydrapałby oczy. Zrobiło mu się gorąco i niedobrze. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. W ustach poczuł dziwny smak, który ostatnio ciągle go prześladował. Paznokcie zaczęły się zmieniać w szpony bez udziału jego woli. Przestraszony nie na żarty nie miał pojęcia co się z nim  dzieje. Postanowił jak najprędzej porozmawiać z wieszczem, który był najbardziej wykształconą osobą jaka znał. Niestety tego dnia już nie zdążył, a następnego żadna siła nie wyciągnęłaby go z komnaty….  

    Lakshman chciał za nim pobiec, ale doszedł do wniosku, że to nie miało sensu. Na razie niewiele mógł mu ofiarować. Nie był wcale tak ślepy jak sądził jego młodziutki mąż. Widział, ze od jakiegoś czasu coś go gnębi, niestety obowiązki pochłonęły go niemal całkowicie. Każdego dnia przysięgał sobie, że najdzie czas na chwilę rozmowy i każdego o tym zapominał. Starał się ze wszystkich sił nadrobić zaległości, jakie powstały przez miesiąc miodowy. Miał nadzieję, że już wkrótce pozałatwia najpilniejsze problemy i znowu będą spędzać razem przynajmniej wieczory. Nie wiedział, ze w tym czasie Balraj usilnie się starał, aby kłopotów przybywało, a nie ubywało.  Uparty demon, pragnący rozdzielić królewską parę za wszelką cenę nie zasypiał gruszek w popiele. Robił co mógł, żeby ich skłócić i oziębić między nimi stosunki. Całkiem nieźle mu szło, nawet dworzanie zaczęli już szeptać, że idylla się skończyła. Udało mu się nawet skontaktować z ukrywającymi się przywódcami klanów. Podjudzał ich do działania przeciwko władcy i podsunął kilka pomysłów.
O tym wszystkim ani Nirmal, ani Lakshman nie mieli pojęcia. Demon był zbyt sprytny by dać się złapać. Chciał mieć chłopaka tylko dla siebie, tak jak mu obiecano i konsekwentnie do tego dążył. Mało go obchodziło co się stanie z Amalendem i pozostałymi wampirami. Zawsze traktowały go jak intruza, więc nie czuł się z nimi w jakikolwiek sposób związany.
***
   Wysoki, jasnowłosy elf i przysadzisty wampir stali obok siebie w eleganckim salonie, noszącym ślady ręki Chandiego. Ponure, kamienne mury zostały ozdobione kobiercami  przedstawiającymi mityczne sceny. Kominek emanował ciepłem i miękkim, naturalnym światłem, ale mężczyźni odczuli jego dobroczynnego wpływu. Spoglądali na siebie chłodno, mierzyli się wzrokiem niczym zapaśnicy przed walką. Obaj byli znanymi medykami i zostali tutaj zawezwani w celu zbadania wieszcza. Każdy z nich uważał, że obecność tego drugiego była zbędna. Rozkazu króla nie mieli jednak zamiaru podważać. Lakshman, widząc, że małżonkowie nie mają zamiaru w tej sprawie się pogodzić, postawił ich przed faktem dokonanym. Lekarze mieli za zadanie przebadać upartego wieszcza, który był przecież niezmiernie cenny dla Amalendu ze względu na swoje unikalne talenty. Oczywiście dumny władca za nic by się nie przyznał, że zwyczajnie martwił się o przyjaciół i ich nienarodzone dziecko. Doskonale wiedział, że ciąże międzygatunkowe był zazwyczaj trudne, często kończyły się poronieniem lub śmiercią płodu.
Nagle drzwi sypialni się otworzyły i wyszedł z nich Rajit. Z marsem na czole powiódł wzrokiem po medykach. Właśnie stoczył z mężem prawdziwą walkę, drań był o wiele silniejszy, niż na to wyglądał. Kilka siniaków które mu zrobił, na pewno długo będzie odczuwał.
- Zapraszam panów i proszę o wyrozumiałość dla Chandiego. Jest ogromnie zdenerwowany – westchnął i przepuścił ich w drzwiach. Mężczyźni weszli do przestronnej, jasnej komnaty. Na łóżku siedział nadęty wieszcz, ubrany w jedwabną, niebieską piżamę, podkreślająca kolor jego oczu. Gdyby wzrok mógł zabijać z pewnością nie przekroczyliby progu.
- Jestem doktor Tristan – skłonił się elegancko elf.
- Doktor Farel – mruknął wampir i wypchnął się przed niego, chcąc od razu pokazać wszystkim, kto zasługuje na pierwsze miejsce.
- Chyba nie mam wyjścia – warknął wieszcz. – Róbcie, co do was należy. Ułożył się wygodnie na poduszkach i próbował przewiercić wzrokiem Rajita, który stał w nogach łóżka ze skrzyżowanymi ramionami i bardzo niepewną miną. Przezornie trzymał się z daleka od niebezpiecznych palców męża. Chciał, żeby było już po wszystkim. Ogromnie się martwił o zdrowie maleństwa i blondwłosej szczypawki, którą przytargał tutaj niemal siłą.
Lekarze widząc, że zapanował względny spokój przystąpili do pracy. Rozpięli koszule pacjenta dokładnie oglądając jego klatkę, piersi i wykonując szereg tajemniczych gestów nad jego wydatnym brzuchem. Oczywiście każdy robił to na swój sposób.
- Czy to nie zaszkodzi dziecku? - Zaniepokoił się mężczyzna.
- W żadnym wypadku, to tylko rutynowa kontrola – odpowiedzieli zgodnym chórem. Mimo, że się nie polubili od pierwszej chwili, starali się ze sobą współpracować dla dobra wieszcza, który starał się zachować cierpliwość.
Tymczasem Rabit był coraz bardziej niezadowolony, że dwaj, obcy mężczyźni obmacują bezceremonialnie jego skarb. Kiedy zaczęli dotykać jego sutków głośno warknął.
- Uspokój się idioto! Sam ich tutaj wpuściłeś! – Głos Chandiego przywołał go do porządku. Elf miał ochotę go czymś walnąć, przytargał go tutaj niczym worek kartofli, a teraz śmiał się jeszcze fochać. – Już koniec? – Zapytał z nadzieją, widząc jak medycy się szeptem naradzają.
- Proszę się rozebrać od pasa w dół. Musimy sprawdzić kanał rodny i inne rzeczy – odezwał się łagodnie Tristan, podziwiając ognisty rumieniec wpływający na piękną twarz pacjenta. Dawno nie widział równie uroczego ciężarnego.
- Och … - Tego się nie spodziewał. Zmieszany miał problem ze zdjęciem spodni. – Chwileczkę…
- Co takiego…?! – Wybuchnął niespodziewanie Rajit. – Nie ma mowy! Koniec tego obmacywania! – Wyciągnął gwałtownie ręce przed siebie z zamiarem złapania bezczelnych łapiduchów za kołnierze i wywalenia ich z JEGO sypialni. Zwłaszcza ten wymuskany elf nie przypadł mu do gustu.
- Zamknij się durny krwiopijco i zjeżdżaj stąd! – Wrzasnął naprawdę zły Chandi. – Nie pomagasz, więc przynajmniej nie przeszkadzaj. – Rajit chcąc nie chcąc posłusznie zaczął wycofał się z sypialni. Nie przestał jednak powarkiwać i spoglądać na męża zaborczo.
- Już cię tu nie ma! – Temu okrzykowi towarzyszył celny rzut poduszką w głowę. Warknął ostatni raz i zamknął za sobą drzwi. Pozostał jednak na korytarzu podsłuchując i podglądając przez dziurkę od klucza.
Jakieś pól godziny później został wezwany do sypialni. Chandi był już w pełni ubrany, ale nadal czerwony i potargany, co rzadko mu się zdarzało. Samo to świadczyło jak niepewnie się czuje w tej sytuacji. Obdarzył go nieśmiałym uśmiechem.Rajit natychmiast podszedł i usiadł na łóżku, wziął szczupłą dłoń i złożył na niej czuły pocałunek.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał łagodnie nie spuszczając oczu z ukochanej twarzy. Gdzieś, wewnątrz nadal czuł niepokój.
- Nie denerwuj się już, maluszek jest zdrowy. To chłopczyk – wyjaśnił drżącym szeptem. Nagle podniósł się i przytulił mocno do męża, kładąc mu głowę na ramieniu. Tutaj czuł się najbezpieczniej. – Strasznie się bałem.
- Ja też kochanie, ja też… Teraz już wszystko będzie w porządku. – Zaczął delikatnie masować nadal napięte plecy, mrucząc do szpiczastego ucha słodkie głupstwa.          
Lekarze widząc, ze przeszkadzają z porozumiewawczymi uśmiechami wycofali się z sypialni. Małżonkowie mieli prawo do spokoju po takiej dawce emocji. Cieszyli się razem z nimi, że ciąża przebiega bez powikłań i już niedługo na świat zawita nowy obywatel Amalendu.       
***
   Nirmal denerwował się coraz bardziej. Był wczesny ranek. Stał właśnie przed lustrem i oglądał łuski za uszami. Przybrały jasną, szkarłatno srebrną barwę i niesamowicie swędziały. Na domiar złego fale gorąca przetaczały się przez jego ciało jakby miał gorączkę. Nie mógł też znaleźć ani jednych całych spodni, ta komedia powtarzała się już co najmniej od tygodnia. Wszystkie miały dziury na tyłku, a jego lokaj właśnie gdzieś przepadł na wieść o przybyciu Anki, w której skrycie się podkochiwał.
   Książę postanowił odszukać męża, który poprzedniego wieczora chciał z nim najwyraźniej porozmawiać, ale zanim wyszedł z łazienki on już zasnął. Wiedział, że tego ranka miał być w zamkowych koszarach i tam skierował swoje kroki, oczywiście po znalezieniu ocalałej pary portek. Gdyby w tym momencie przystanął i poświęcił tej drobnej niedogodności odrobinę uwagi, zaoszczędziłby sobie okropnego wstydu i upokorzenia. Niestety do swojej garderoby nigdy nie przywiązywał zbytniej uwagi, a teraz jeszcze wyręczał go lokaj. Skro jednak go nie było założył to, co wpadło mu w rękę. Wyszedł wzdychając z pałacu i skierował się na plac ćwiczebny. O tej porze pałacowa straż zawsze miała trening. Wyszedł na zalaną słońcem, otwartą przestrzeń otoczoną wiekowymi kasztanami i od razu o mało nie trafił go szlag .Kilkudziesięciu, nagich do pasa wspaniale zbudowanych mężczyzn , dobranych w pary toczyło pojedynki przy pomocy nowych, nie znanych mu mieczy, wydających śpiewne odgłosy. Jego mąż w rozpiętej koszuli, prezentując imponujące mięśnie stał razem z przeklętym kapitanem, który z maślanym wzrokiem pokazywał mu jakieś skomplikowane cięcie. Przywarł przy tym bezczelnie do jego pleców z błogą miną i objął ramionami, niby coś tam tłumacząc. Przykładał się do tego nauczania w zupełnie wyjątkowy sposób.        
- Za każdym razem jak cię spotykam z kimś się migdalisz! – Odezwał się poirytowany Nirmal, a świetna akustyka placu spowodowała, że słychać go było niemal w każdym zakątku. Wszystkie oczy oczywiście skierowały się na niego niczym pociągnięte za sznurek.
- Opanuj się dziecko – rozległ się chłodny głos Lakshmana wyraźnie niezadowolonego z jego zachowania. – Gdybym chciał coś zrobić wybrałbym ustronniejsze miejsce!
- Jako dziecko, miałem prawo nie wiedzieć, że lubisz takie perwersyjne zagrywki na oczach wszystkich! – Zupełnie stracił kontrolę nad ty co mówi. Właściwie dlaczego miał być spokojny? Miał ochotę zetrzeć mu ten zimny wyraz z twarzy przy pomocy pięści. Tym bardziej, że zauważył złośliwy uśmieszek kapitana.- Co się tak śmieszy złodzieju mężów! – Wrzasnął na mężczyznę aż ten podskoczył z wrażenia.      
- Przepraszam Waszą Wysokość, wykonywałem tylko swoje obowiązki – odparł bezczelnie, próżno by szukać w jego głosie poczucia winy. Odsunął się jednak od władcy, nieco zaniepokojony miną chłopaka.
- Może idź do parku, zaraz do ciebie dołączę – Lakshman niezbyt umiejętnie próbował załagodzić awanturę, widząc jak magia wokół nich zaczyna gęstnieć.
- Pokazywałem tylko królowi nowa broń. Nie było potrzeby aż tak się denerwować. Protekcjonalny niczym do niegrzecznego maluch, na granicy kpiny ton jego głosu przepełnił puchar.
- Niech mnie szlag, jeśli ci na to pozwolę! – Krzyknął rozwścieczony książę, a szalejące w nim od jakiegoś czasu gorąco wybuchło z ogromna siłą. Chciał jeszcze coś powiedzieć otwarł usta…
- Ahrh… - Zionął najprawdziwszym ogniem niczym smok z bajek o księżniczkach. Na szczęście jego wróg miał niezły refleks i zasłonił się trzymana w ręce tarczą, bo zostałaby z niego jedynie kupka popiołu jak z rosnących za nim drzew.         
- Aaa…! – Zawył z bólu, kiedy czubek jego głowy i buty zostały jednak liźnięte językami ognia. Upadł na marmurowe płyty machając bezładnie rękami.
- Ja pierd… - zdołał jedynie wydusić zupełnie skamieniały z wrażenia Nirmal. Przerażone oczy omal nie wypadły mu z orbit. Nie miał najmniejszego pojęcia co się tak właściwie stało. Nogi się pod nim ugięły i klapnął na tyłek. Otwierał i zamykał usta, bojąc się wypowiedzieć choćby jedno słowo. Lakshman pierwszy odzyskał przytomność umysłu i władzę w członkach. Też był zaskoczony tym co się stało, ale miał nieco więcej doświadczenia choćby z racji wieku, zachował więc zimną krew. Czuł prawdę mówiąc niewielkie wyrzuty sumienia.
- Już dobrze…, już dobrze… Pozwól, że zasłonię co nieco. –  Chwycił go pod ramiona i postawił do pionu, po czym zdjął swoją koszulę i owinął wokół jego pasa niczym spódniczkę, nie wiedząc  czy ma się śmiać razem z innymi czy przylać temu głuptasowi.
- Co…? Och …! – Książę dopiero teraz poczuł na swoim dolnych partiach powiew wiatru. Z niepewną miną przesunął dłoń do tyłu i dotknął swoich nagich pośladków. Miał tam niewątpliwie ogromną dziurę. Widocznie ogień poszedł nie tylko górą, stąd zniszczone spodnie. Czerwony jak burak rozejrzał się ukradkiem dookoła, dwaj żołnierze zabierali właśnie z placu jęczącego kapitana, reszta gwardii tkwiła na swoich miejscach wpatrując się jak urzeczona w jego tyłek.
- Zabierz mnie stąd zanim umrę ze wstydu – wyszeptał do męża. Lakshmanowi zrobiło się żal porywczego chłopaka, bo wziął go na ręce i przytulił do twardego torsu. Natychmiast schował w nim twarz, która zdawała się płonąć. – Już nigdy nie wyjdę ze swojego pokoju, możesz mnie dokarmiać przez klapę dla kota – pisnął upokorzony do ostatnich granic.                                                                                                                                  

11 komentarzy:

  1. dobra, rozdział długi. Dziękuję :3
    Końcówka mi się zdecydowanie nie podoba... Biedny Nirmal...
    BUAHAHAHAHA, Nimral stanie się wężem i będziemy mieć pierwsze na bloggerze zoofilskie boy's love :D
    A tak poważniej... Jakie są objawy ciąży u wampirów? :P
    Lakshman - panie, grabisz sobie!
    Nirmal - współczuję...
    Balraj - *Bianeczko, Ty już dobrze wiesz, co sądzę o demonie i jego przyszłości z pewnymi małżonkami*
    Bianeczko... Życzę Ci weny, powodzenia z Mrokiem, kontynuacji Mrożonki i Pieprzyka, kocham Twoje opowiadania... chyba znowu muszę spróbować wejść z Tobą w jakiś układ, coby szybciej rozdziały były :P
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, koncowka mnie rozwalila xDDD Zionacy ogniem tylek? xD
    Ciekawe, co mu dolega. Moze ma dziecko? Ale takie objawy? Zachowanie Balraja mi sie nie podoba. Zachowuje sie jak zazdrosny gowniarz. Mimo wszystko mam nadzieje, ze znajdzie kogos lepszego, ale i tak licze na dramat xD
    Pozdrawiam




    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo końcówka najlepsza :D
    Wenyy :)
    I nie mogę się doczekać następnego rozdziałuu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę jesteś niesowita. Każdy twój wpis trzyma mnie w napięciu. Życzę wielkiej weny.

    P.S.Dziękuję Ci za rady.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to ciekawostka:-) coraz bardziej mi się podoba niby taki maluch ale ciekawe co z niego wyjdzie, ktoś chyba zapomniał o szkoleniach bo inne rzeczy przesłoniły to jak nasz bohater jest nieświadczony w swoim jestestwie hi hi hi.... Nie broni swojego wszystkimi sposobami:-) czekam na dalszy ciąg...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak. Wreszcie nowy rozdział, świetny jak zawsze.
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam. Początek dobry, środek moze być ale końcówka mi nie przypadła. Teraz chcesz jeszcze z niego smoka zrobić. Spodziewałam się czegoś lepszego. Niech Nirmal sprawi żeby Laki zazdrosny był a nie pokazuje takie szczeniackie zachowanie. Ale to tylko moje zdanie, innym się podobało.
    Dużo weny i lepszych pomysłów. JJ

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    rozdział świetny, ale smutno mi że ich stosunki się oziębiają, zachowanie Balraja mi się nie podoba i mam nadzieję, że jednak odpuści, może zrozumie w końcu, że Nimrial kocha Lankshmana... końcówka super, może właśnie to jest wyjaśnieniem dlaczego ostatnio wszystkie spodnie mają dziurę na tyłku... a może Nimrial jest w ciąży... Raijt i Chandi oni są fantastyczni, a to musiała być długa walka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. heeeeeeeeejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj

    OdpowiedzUsuń
  11. Kwik kwik (to ze śmiechu). Końcówka powalająca.

    OdpowiedzUsuń