piątek, 25 listopada 2016

54. Jawa czy sen? Dobre wychowanie.

Nirmal leżał na łóżku i wijąc się niczym wąż, usiłował naciągnąć ciasne spodnie. Nie rozumiał zupełnie obecnej mody, każącej nosić przylegające, niezbyt wygodne ubrania. Dla niego takie uwydatnienie walorów było mocno krępujące. Na szczęście znający go dobrze lokaj przygotował sięgający za biodra kaftan. Zazgrzytał zębami, kiedy udało mu się nareszcie zapiać guzik przy pasku. W dodatku odkąd wszedł w płodną fazę, miał strasznie wrażliwa skórę, jakikolwiek dotyk powodował dziwne dreszcze. Uciskające pośladki i penisa cholerne portki bynajmniej nie pomagały mu w opanowaniu sensacji. Tymczasem wokół czyhało wiele ciekawskich oczu, gotowych zauważyć każdy drobiazg i stworzyć szereg mniej lub bardziej nieprawdopodobnych plotek na temat ich ulubionego księcia. Wszelaki wiadomości o panującej parze rozchodziły się jak świeże bułeczki w mgnieniu oka. Im bardziej krępujące, tym chętniej powtarzane. I gdzie się podział jego nadopiekuńczy lokaj, który zazwyczaj nie odstępował go na krok i zachowywał się jak matka - kwoka?
   Bansi od rana zachowywał się dziwnie. Najpierw zniknął na prawie dwie godziny, a odkąd wrócił rzucał mu ukradkowe, pełne niepokoju spojrzenia. Wyraźnie miał do niego sprawę, ale nie śmiał podjąć tematu. To było naprawdę zaskakujące, bo mężczyzna na codzień miał niezły tupet i naprawdę ostry język. Książę przypomniał sobie jednak, że zbliżały się Andrzejki, a wraz z nimi tak lubiane przez wampiry tańce, hulanki i swawole. Pewnie chciał gdzieś zabrać Ankę, ale nie śmiał prosić o wolne ze względu na nieobecność Lakshmana. Nie miał pojęcia czy w Amalendzie obchodzono to święto, ale zauważył, że wiele innych zostało zaadoptowanych od ludzi. Każdy pretekst do zabawy był mile widziany.
- No wyduś to wreszcie - zwrócił się do opierającego się o framugę drzwi Bansiego.
- Ja nic nie mówiłem - zmieszał się mężczyzna. Chłopak zawsze był niezłym obserwatorem. Miał szansę z nim szczerze porozmawiać. Westchnął i usiadł w fotelu naprzeciwko.
- Więc zacznij, bo przebierasz nogami od samego rana, a jak się dobrze zastanowić to nawet od kilku dni.
- Znamy się już dość długo i mam nadzieję, że masz do mnie zaufanie - zaczął powoli, przeciągając słowa. Nie chciał wystraszyć wrażliwego chłopaka i sprawić, że się przed nim zamknie. - Władca wyjechał i nie wiadomo kiedy wróci. Powierzył mi opiekę nad tobą.
- Nie jestem dzieckiem.. - obruszył się Nirmal. Nie lubiał, kiedy traktował go jak niezbyt rozgarniętego smarkacza. Niespodziewanie poczuł wyraźne ukłucie strachu. Uznał, że niepotrzebnie się odezwał. Ta rozmowa zmierzała w złym kierunku.
- Doskonale o tym wiem. To widać, zwłaszcza ostatnio. Przechodzisz pierwszy raz TE dni i na pewno nie jest ci łatwo bez wsparcia męża. - Spojrzał w oczy swojego pana i dostrzegł, że się zarumienił i wyraźnie zmieszał. Coś przed nim ukrywał. - Może masz w związku z tym jakiś problem, albo chcesz o coś zapytać? Jestem twoim przyjacielem i nie będę się śmiał z niczego co mi powiesz. Potrafię też dochować sekretu.
- Faktycznie nie jest mi łatwo, ciągle chodzę pobudzony - zaczął chłopak, najwyraźniej namyślając się nad każdym słowem. W jego przypadku taka ostrożność była naprawdę dziwna. Zazwyczaj szczery do bólu nie umiał niczego przed nim ukryć. - Ale jakoś sobie radzę...- Dokończył szybko i poderwał się z łóżka. Ogarnęło go złe, bardzo złe przeczucie. Poczuł potrzebę natychmiastowej ucieczki. Niestety ciężka dłoń lokaja wylądowała mu na  ramieniu i zmusiła go by usiadł ponownie.
- Widzę, że nie chcesz mi się zwierzyć, a ja bardzo się o ciebie martwię.- Bansi postanowił nie odpuszczać jak pouczyła go Anka.
- Ale mnie naprawdę nic nie jest... - Chłopak pobladł gwałtownie, zaprzeczając w ten sposób swoim słowom. Zaczął wykręcać sobie palce, aż zaczęły strzelać w stawach. Dziwny sen stanął przed jego oczami jak żywy. Co innego jednak mieć przypuszczenia, a co innego potwierdzić fakty. Nie mógłby sie już więcej łudzić, że wszystko samo sie rozwiąże. Gdzieś na obrzeżach świadomości pojawiło się straszne słowo...
- Nirmal, to ja twój przyjaciel... - Dotknął delikatnie jego drżących dłoni, a on się gwałtownie wzdrygnął. - Nigdy bym sobie nie darował, gdyby pod moją opieką ktoś cię skrzywdził. Skoro nie chcesz mi się zwierzyć, pozwól, że coś ci pokażę. - Wyciągnął z kieszeni poskładaną w schludną kostkę biała chusteczkę z monogramem. Rozłożył ją powoli i oczom przestraszonego księcia ukazało się rude pasmo włosów, wyglądające dziwnie znajomo.
- Skąd to masz?! - Zrobiło mu się jakoś słabo. Zacisnął dłonie w pięści aż pobielały. Zdrajca... ZDRAJCA.... ZDRAJCA!!  To okrutne słowo wirowało w jego głowie, pulsowało w rytm serca.
- Znalazłem w twoim łóżku kilka dni temu. Nie znam nikogo o takiej barwie włosów. Szanse na włamanie do królewskiej sypialni są właściwie równe zeru. Proszę, opowiedz co się stało bo za chwilę osiwieję. - Najwyraźniej książę coś rzeczywiście ukrywał i tkwili w bagnie po same uszy. Już czuł ciężkiego buta Lakshmana na swojej szyi. - Masz. - Nalał dwie szklaneczki szkockiej i jedną podał roztrzęsionemu chłopakowi. Widział jak zbiera się w sobie.
- Prawdę mówiąc do tej pory miałem nadzieję, że to był tylko wyjątkowo realistyczny sen. - Pociągnął solidny łyk i oczywiście się zakrztusił. Łupnięcie w plecy przywróciło mu oddech. - Yhy... Yhy... Cholera... - zakasłał. - Rozwiałeś moje złudzenia. Lakshman mnie zabije i będzie miał rację. - Zamilkł bo gwałtowny szloch wstrząsnął jego ramionami.
- Nie panikujmy... Opowiedz powoli i ze szczegółami... - Bansi równie przejęty łyknął cały alkohol na raz i nalał sobie jeszcze jedną szklankę. Pijany czy trzeźwy i tak już po nim, jeśli to o czym myślał miało miejsce.
- Było to tuż po wyjeździe męża, hormony szalały, a ja niczym zwierzę w klatce rzucałem się po łóżku. Szkarłatne żyły na smoliście czarnych ścianach zamku pulsowały hipnotyzująco. Nie mogłem oddychać, było mi na przemian zimno i gorąco.  Komnata wydawała się być wypełniona mgłą, na tapecie widziałem szarpiące się w tańcu, powyginane lubieżnie cienie. W końcu zmorzył mnie sen pełen dziwnych, niepokojących kształtów. Otwarłem powoli ciężkie powieki bo usłyszałem w pokoju szmer. Zasłony były rozsunięte i świecił blady księżyc. Zobaczyłem w ciemnościach dobrze mi znajomą sylwetkę Lakshmana. Wypowiedział moje imię. Oblała mnie fala przyjemnego, drżącego ciepła i skumulowała się w dole brzucha. Poczułem w oczach łzy radości. Tak bardzo go potrzebowałem, a on się zjawił...
- Ożesz kurwa...- Bansi aż podskoczył. - No przecież wyjechał...
- Mógł wrócić w każdej chwili prawda? Miał zająć się jedynie problemami w Strażnicy. Masz pojęcie jaki byłem szczęśliwy, że wrócił i zaskoczony, kiedy go rano nie zastałem w łóżku?! Z kim tak namiętnie kochałem się w nocy? Potem pomyślałem o TYCH dniach. To na była ich wina, z pewnością oszalałem. Byłem otumaniony, spragniony i najpewniej mój mózg stworzył niezwykle barwny sen - Nirmal ukrył twarz w dłoniach.
-  O w mordę!.. O w mordę!... - Jęczał po każdym wypowiedzianym przez niego zdaniu lokaj. - I nic cię nie zaniepokoiło?
- Niby co?! - Wrzasnął niespodziewanie Nirmal. - No kurwa co?! Wiedziałem, że Lakshman pragnie dziecka i jest równie napalony, a może nawet bardziej niż ja. Skorzystał więc z okazji by się do mnie dobrać, a byłem więcej niż chętny. Zupełnie nad sobą nie panowałem, jakby ktoś zdjął ze mnie wszystkie hamulce. Miałem wrażenie, że to nasz pierwszy raz. czułem się taki wyzwolony...
- Żadnych zgrzytów, fałszu...- Bansi powoli tracił nadzieję, że wyjdą z tego cało.
- Jak się dobrze zastanowić, to czasem głos, drobne gesty, to jak na mnie patrzył. Jakbym był słońcem, księżycem i gwiazdami jednocześnie. Niesamowita zaborczość, większa niż zwykle. I szczerość emocji... - Nie umiał wytłumaczyć zbytnio swoich spostrzeżeń.
- Szczerość emocji...?- Lokaj kompletnie nie zrozumiał o co mu chodziło, za to niemal czuł wchodzący miedzy jego żebra hak dla wyjątkowo paskudnych przestępców.
- Nie rób takiej miny. Przecież równie dobrze wiesz jaki jest Lakshman. To najbardziej skryty, zamknięty w sobie facet jakiego kiedykolwiek poznałem. Wiele przeszedł w swoim życiu. Głęboko w sobie chowa nie tylko wszystkie urazy, ale niestety także pozytywne uczucia. Podczas tej nocy, pierwszy raz był tak szczery, otwarty, nieskrępowany. Pokazywał mi całym sobą jak jestem dla niego ważny. A ja nieszczęsny głupiec, poczułem się niesamowicie szczęśliwy, że nareszcie w pełni mi zaufał. - Chłopak pokiwał głową i skulił się w sobie. - Jestem idiotą prawda? Powinienem wiedzieć, że to nie może być takie proste.
- Myślę, że to wszystko strasznie pokręcone i potrzebujemy pomocy kogoś bystrzejszego. To nie moja liga. Mamy do czynienia ze strasznym cwaniakiem, który może jeszcze zrobić wiele złego.- Poklepał załamanego chłopaka po plecach. - Co powiesz na wizytę u wieszcza?
- Jak ja mu powiem coś takiego? Co sobie o mnie pomyśli? Umrę ze wstydu!
- To nie czas na wstyd. Chandi jest mądrym facetem, w dodatku jasnowidzem. Przyjaźnicie się więc na pewno dochowa tajemnicy. - Wyciągnął rękę do Nirmala, który właśnie starał się przełknąć łzy i zacząć zachowywać się jak na księcia przystało. Chciał być dzielny, ale jakoś nie potrafił się zebrać w sobie. Poczucie winy wprost go przytłoczyło.
- Nie mogę... - Nogi ugięły się pod nim i klapnął z powrotem na fotel.
- Masz. - Lokaj podał mu chusteczkę. - Ani sie waż załamywać! Wygląda na to, że ktoś cię oszukał i wykorzystał. Znajdziemy drania i wypatroszymy! - Warknął z pewnością do której tak naprawdę było mu bardzo daleko. Do głowy przyszła mu jeszcze jedna, bardzo niepokojąca myśl. Co będzie, jeśli ta namiętna noc zaowocuje?! - Oż w mordę! - Jęknął i wyciągnął do swojego pana rękę. Na razie lepiej mu było nie mówić o możliwych konsekwencjach, wyglądał na całkowicie zdruzgotanego.
***
   Chandi usiadł za stołem i z właściwym elfom wdziękiem rozłożył na kolanach serwetkę. Obserwujący go uważnie Hiral zrobił dokładnie to samo i zerknął na tatusia, który z uśmiechem mu przytaknął. Wieszcz dziękował wszystkim bogom, że nadal był dla niego najwyższym autorytetem. Zasady dobrego wychowania były ważne, zwłaszcza dla osób często bywających w pałacu. Wziął nóż i widelec i pokazał jak kroić apetyczne wyglądającą warzywną zapiekankę. Maluch dzielnie naśladował go we wszystkim, wysuwając koniuszek różowego języka, kiedy jakiś kęs uparcie uciekał na drugą stronę talerza. Usługująca im gospodyni kiwała głową z aprobatą. Ich mały panicz szybko rósł i przy takim dobrym przykładzie wyrośnie na pewno na lorda z prawdziwego zdarzenia.
- Kochanie, żadnych zwierzaków przy stole. - Zwrócił uwagę synkowi, na którego ramieniu wylądował właśnie Kiki łakomie spoglądając na miseczkę z borówkami. Pod krzesłem usiadł Kocurek. - Nie ucz ich złych nawyków i nie rzucaj na podłogę jedzenia.
- Ale tatusiu... - zaprotestował maluch, widząc dwie pary wygłodniałych ślepek wpatrzonych w niego jak w obraz.
- Głuptasie, one dostały już śniadanie, są zwyczajnie łakome. - Obejrzał się za siebie i zobaczył swojego barbarzyńskiego męża, który uśmiechnął się szeroko na ich widok. Rozparł się na krześle obok Hirala, poczochrał go po jasnych włoskach i złapał ręką największy kawał mięsa jaki znalazł na półmisku. Rozerwał go na pół i mlaskając z zachwytu zaczął jeść. Sok kapał mu po brodzie, a kilka kropel splamiło świeżą koszulę. Gospodyni Ella wzniosła oczy do sufitu i westchnęła z rezygnacją.
- Wygląda na pyszne. - Hiral dziobał niemrawo, super zdrowe jak twierdził tatuś, marchewki i wpatrywał się z zazdrością w pochłaniającego śniadanie ojca. Chciałby być taki duży i silny jak on. Widział kiedyś jak ćwiczył z ogromnym mieczem.
- Na tym zielsku mały daleko nie zajedziesz, trzeba się porządnie odżywiać żeby urosnąć. - Wyprężył przed chichoczącym synkiem imponujące mięśnie ramienia. Dotknięcie rozwichrzonej czuprynki przyszło jakoś naturalnie. Włoski były takie mięciutkie i lśniące.
 - Proszę.. - I zanim Oburzony Chandi zdążył otworzyć usta włożył mu do rączki nogę z kurczaka przyprawioną szczodrze ziołami. Jednocześnie rzucił Kocurkowi pod stół kość z rozbefu, a popiskującego z radości nietoperza usadził na brzegu miski z owocami. - Widzisz, w ten sposób ma i warzywka, i mięsko - Zwrócił się dumny z siebie do męża.
- Nie bardzo rozumiem dlaczego przyprawy kojarzą ci się z jarzynami. - Wieszcz przewrócił oczami zupełnie jak wcześniej gospodyni. - W której jaskini się spędziłeś dzieciństwo neardentalczyku?! - Warknął. Starał się opanować i nie wszczynać awantury przy chłopcu, który z dnia na dzień robił się coraz mądrzejszy i niesamowicie wygadany. Jak on miał wychowywać w takich warunkach dziecko? - Nie wierzę, aby matka nie uczyła cię manier.
- Starała się biedaczka, ale jego wysokość był strasznie odporny na wiedzę. - Mruknęła po cichu Ella.
- Tak samo będziesz się obżerał w pałacu? - Elf patrzył ze zgrozą jak obaj panowie, mały i duży, dają oblizać palce zachwyconemu kotu, a potem tymi samymi rękami sięgają po chleb.
- Nikt nigdy nie protestował. - Mrugnął do niego Rajit.- A panie nawet chwaliły mój apetyt i to jak ładnie dzięki niemu wyrosłem. - Wyszczerzył zęby do oburzonego męża. Granatowe oczy elfa iskrzyły, a na jego blade policzki wstąpiły rumieńce. - Ale tobie zielsko służy. - Prześlizgnął się zachwyconym wzrokiem po smukłej sylwetce.
- Naprawdę ślicznie wyglądasz, włosy ci dzisiaj bardzo błyszczą. - Odezwał się śmiało mały pochlebca. Już dawno się zorientował jak bardzo tatuś lubił, kiedy chwaliło się jego wygląd. Zawsze poprawiało mu to humor. Delikatnie dotknął jedwabistego pasemka.
- Rośnie nam dyplomata - zarechotał Rajit z uciechą klepiąc się po udach. Sam chętnie by zanurzył ręce w tym płynnym, świetlisty srebrze.
- My sobie jeszcze pogadamy panie - wszystko białko poszło mi w mięśnie więc dla rozumu niewiele już pozostało! Nie będę jadł z dzikusami! - Zgromił wzrokiem skruszonych już teraz panów i ostentacyjnie wyszedł z jadalni zadzierając nos.
- Chyba się obraził? - Hiral popatrzył niepewnie na ojca. Nie lubił, kiedy tatuś był na niego zły. - Kto to jest dyplomata?
- Nie martw się jakoś temu zaradzimy. - Podrapał się po głowie wampir. - To taka osoba, która tak załatwia trudne sprawy, aby nikt się nie poczuł skrzywdzony.
- Słabo nam poszło prawda? Ja pójdę i przeproszę. Dam mu buziaka, zawsze się wtedy uśmiecha. - Chłopczyk zsunął się z krzesła.

- Zapytaj czy ja też mogę mu dać całusa, albo lepiej dwa. - Rzucił jeszcze żartobliwie Rajit zanim mały wybiegł z komnaty. Nie umiał postępować z tym upartym elfem, choćby nie wiem jak się starał zawsze coś zepsuł.




Obrazki dla dociekliwej czytelniczki pytającej o kaftany, autor nieznany. Mniej więcej miałam namyśli coś takiego do pól uda. Polskie stroje szlacheckie są piękne.

6 komentarzy:

  1. Wróciłaś :-D
    bardzo się cieszę, znam na pamięć Twoje wszystkie opowiadania. Wiem, że masz teraz trudny czas i z doświadczenia wiem też, że żadne słowa otuchy od innych ludzi nie pomogą dopóki czas i własna pamięć nie dadzą ukojenia, ale...
    Ale ja na ten przykład dzięki Twoim tekstom swego czasu zachowałam zdrowy rozsądek i miałam siłę wstać z łóżka. Te opowiadanka to była moja jedyna odskocznia i za to Ci będę zawsze wdzięczna.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wygląda kaftan ? :) Gdy wpisuję w google wyświetla mi się takie coś - https://ae01.alicdn.com/kf/HTB1YNDNIpXXXXXsXXXXq6xXFXXXd/Chiffon-font-b-Embroidery-b-font-V-Neck-A-Line-Long-Sleeve-Green-Saudi-Arabia-Muslim.jpg
    A to chyba nie o to chodzi. A przynajmniej nie o to w przypadku mężczyzn. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za kolejną odsłonę.Sytuacja troszkę się rozjaśnia,ale kłopoty murowane,rada Chandiego mile widziana,panika niestety jak najbardziej na miejscu,bo jak wyjaśnić zaborczemu Lakshmanowi ,że demnon podszył się pod niego i wykorzystał będącego w potrzebie Nirmala. Będzie dym.Rozweseliłaś mnie ,uwielbiam postaci dziecięce które kreujesz ,to takie słodziaki,o jakie trudno w realnym świecie ,a to pachole jako dzieciątko pięknego elfa(łasego na komplementy,co mały spryciarz wykorzystuje) podbiło moje serce.Liczę ,że Rejit wreszcie znajdzie sposób by ponownie zdobyć ponownie serce Chandiego. Nad manierami mógłby popracować i dawać lepszy przykład słodziakowi,który tak bardzo by chciał być taki duży i silny jak wampir. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.Czas leczy rany ,ale to niestety trwa ,wiem jak to jest.Cieszę się ,że wróciłaś do pisania.Serdecznie pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Strego:-) ))))
    Znów cudeńko stworzyłaś. Oby takdsalej i częściej!( ale nie poganiam)
    Pzdrawiam i weny życzy Mefisto

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ok, rozdział wspaniały, mam nadzieję że Chandi pomoże,  no i jednak tamta noc w żaden sposób nie zaowocuje... i gdzie podziewa się nasz Lankshman...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń