niedziela, 24 listopada 2013

2. Bękart.


   Immanel leżała na łóżku w swojej sypialnej komnacie i była przerażona. Szczelnie zasłoniła ciężkie kotary, które całkiem nieźle tłumiły dźwięki. Jeszcze rok temu szalała wśród arystokracji na wszystkich przyjęciach i balach. Ojciec był dla niej wyjątkowo pobłażliwy. Piękna i obdarzona wysokim poziomem mocy, stanowiła cenny skarb dla swojego rodu. Wszyscy liczyli, że wyjdzie za syna któregoś z przywódców klanów. Tymczasem ona zafascynowana gotyckimi powieściami swojej matki dała się uwieść nieznajomemu wędrowcowi. Jedna noc zapomnienia była jednakże brzemienna w skutki. Dziewczyna zaszła w ciążę do której przyznała się jedynie starej niani Ledzie. Ściskała się gorsetem przez całe dziewięć miesięcy i nosiła luźne, wygodne suknie. Rodzice na szczęście wiele podróżowali i mieli całkowite zaufanie do opiekunki, która pracowała w ich rodzinie od wielu lat.
    Immanel miała nadzieję, że urodzi maleństwo, do którego zdążyła się przywiązać, po kryjomu i odda je cichaczem jakiejś ubogiej rodzinie. Przytuliła do siebie machającego rączkami synka. Nadała mu imię Nirmal, czyli bez skazy. Wydawał się jej taki piękny ze srebrnymi oczkami i czarnymi, kręconymi włosami. Niestety jedna ze służek domyśliła się co się dzieje i wezwała ojca. Dziewczyna dobrze wiedziała co czeka chłopczyka. Od razu zorientowała się, że nie miał żadnej mocy, czyli tym samym był bezwartościowy dla klanu. Takie dzieci były od razu zabijane, wampiry nie widziały sensu w marnowaniu potencjału matki na kogoś takiego. Kobieta mogła wykarmić w ciągu swojego życia nie więcej niż dwóch potomków. Leda obiecała jej pomóc, ale ojciec przybył zbyt szybko, nie zdążyła się wymknąć z domu, a z komnaty nie było drugiego wyjścia. Ogarnęła ją panika, nie miała pojęcia co robić. Nadal była bardzo słaba, po przebytym kilka godzin wcześniej porodzie. Nagle drzwi otwarły się gwałtownie i z hukiem uderzyły o ścianę.
- To prawda, że masz bękarta, ty głupia dziewko?! - ryknął od progu Khan. Jednym ruchem zerwał zasłony wokół łoża córki i brutalnie wyrwał z jej drżących ramion dziecko. Rozebrał je do naga i skrzywił się z niesmakiem. – Nie dość, że się puściłaś, to jeszcze wydałaś na świat takiego śmiecia?! – chwycił maleństwo za nóżkę i podniósł je wysoko, głową w dół, potrząsając niczym szmacianą lalkę. Zaniosło się płaczem, a oszalała z bólu i strachu dziewczyna rzuciła mu się na ratunek, wysuwając ostre szpony. Teraz nie ważne było co zrobią z nią, nikt nie będzie krzywdził jej synka. Nie miała żadnych szans w walce z dorosłym, potężnym wampirem. Szybko zrozumiała, że nie tędy droga. Serce tłukło jej się w piersi, starała się zapanować nad sobą i zerknęła znacząco na nianię, która kuliła się w kącie.
- Zostaw go, zrobię co zechcesz! – rzuciła się do kolan mężczyzny, który kopnął ją bez wahania, posyłając na ścianę. Oszołomiona siłą uderzenia osunęła się zamroczona na podłogę. Nie miała nadziei, że zdoła go ubłagać. Przeciw sobie miała nie tylko jego gniew, ale także klanowe prawo oraz wielowiekową tradycję. Chciała zyskać na czasie.
- Precz suko! – zamachnął się dzieckiem niczym dyskiem, chcąc wyrzucić go przez okno w bezdenną przepaść. Kwiliło rozpaczliwie, wołając matkę na pomoc. Drobne ciałko trzęsło się z bólu i szoku. Dziewczyna niewiele myśląc złapała leżący na stole sztylet i wbiła go głęboko w swoją pierś, dając znak Ledzie. Mężczyzn upuścił na ziemię malucha, który na szczęście omdlał. Nie miał zamiaru pozwolić, by ta smarkula zniweczyła jego plany samobójstwem. Wczoraj ustalił za nią cenę z przywódcą klanu Mortest. Już on nauczy ją dyscypliny, rozpuścił dziewuchę i teraz zbierał tego żniwo.

   W tym czasie, gdy jej pan zajął się córką, Leda skradając się ostrożnie podniosła chłopczyka i bez wahania wyskoczyła z nim przez okno. Jej skrzydła były już stare i słabe, ale niewiele miała do stracenia. Wiedziała, że po Immanel przyjdzie kolej na nią. Dostrzegła niewielką szansę uratowania dziecka i oddała się cała temu zadaniu. Postanowiła umieścić je tam, gdzie nikt go raczej szukać nie będzie, wśród ludzi. Wylądowała ciężko w pogrążonym w mroku miejskim parku. Padał śnieg i było dość zimno. Otuliła chłopca wełnianą chustą i podążyła w kierunku klasztoru sióstr Klarysek. Znała trochę zwyczaje tej rasy, wiedziała, że kobiety w czarnych sukniach zajmują się sierotami. W murze otaczającym budynek, obok bramy wejściowej znajdowała się spora wnęka, przez szybkę widać było kołyskę z kocykiem, gdzie zdesperowane matki zostawiały noworodki. Rozejrzała się bacznie dookoła, ale jej wrażliwy słuch nie wykrył nikogo w pobliżu. Cichutko otworzyła okienko, pocałowała czule nieprzytomnego malucha w miękkie czółko i zapięła mu na włoskach wymyślną spinkę z nietoperzem.
- Żegnaj kochanieńki, tu się tobą zajmą – przytuliła go na chwilę, po czym ułożyła na przygotowanym posłaniu. Uważała, że jej pan nie miał racji, widziała już wiele wampirzych dzieci, a to było zupełnie inne, niezwykłe. Co prawda nie posiadało wybitnych mocy, ale otaczała je dziwna, niepokojąca cisza. Jakby sama natura otuliła chłopczyka gęstą mgłą, przez którą nic nie mogło się przedostać. Postanowiła z daleka czuwać nad małym Nirmalem. Zamknęła drzwiczki i nacisnęła dzwonek. Ukryła się na dachu pobliskiej kamienicy i obserwowała zdumioną minę zakonnicy, która zauważyła w niszy noworodka. Uznała, że teraz może zająć się sobą. Nie miała zamiaru wpaść w łapy wściekłego ojca Immanel.

....................................................................................................

Betowała Ariana

4 komentarze:

  1. Nirmal pięknie imię. I jaki smutny początek życia. No ale opis małego całkiem fajny. Jestem ciekawa co z niego wyrośnie chociaż potrafię się już domyślić, że będzie ślicznym uke. Opowiadanie już jest świetne a wiem że będzie jeszcze lepsze.
    Dużo dużo weny i chęci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff, szczęście, że Leda zdołała umknąć z maluszkiem. Też ciekawi mnie jaki Nirmal będzie miał charakter, kiedy podrośnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och jaki smutny początek życia... jak dobrze, że Ledzie udało się uciec z maleństwem... Nirmal piękne imię..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, biedny maluszek, ale tak tutaj wśród ludzi nic mu nie grozi ze strony wampirów i ojca jego matki...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń