czwartek, 21 sierpnia 2014

36. Anka w opałach. AGD to ZUO. Bolesne skutki podglądania.

   Wspólna kolacja w gronie przyjaciół, w małym domku Nirmala i Lakshmana dobiegła końca. Goście oczywiście chcieli pomóc w doprowadzeniu kuchni do porządku, ale gospodarze się na to nie zgodzili. Zwłaszcza chłopak ostro zaprotestował, widząc, że lokaj chce także tutaj spełniać swoje obowiązki. Wybił mu to natychmiast z głowy, twierdząc, że powinien zająć się lepiej koleżanką i odwieźć ją do domu. Zrobiło się już dość późno i za oknem było zupełnie ciemno. Kraków jak każde duże miasto po zmroku nie był najbezpieczniejszym miejscem dla samotnej dziewczyny.
- Ale ja sobie poradzę. – Krygowała się Anka, w duchu prosząc swojego anioła stróża, aby Bansi okazał się dżentelmenem, o jakim zawsze marzyła.
- On ma rację. Taki słodki pączek nie powinien wracać sam. – Mężczyzna podał jej kurtkę.
- Ale... – Dziewczynę nieco zapowietrzyło, bo troskliwy towarzysz z psotnym uśmiechem pomógł jej zapiąć zacinający się zamek.
- Żadne ale. Ma cię odstawić pod same drzwi! – Nirmal miał świetny humor. Właśnie upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Pomógł najwyraźniej zauroczonej Ance w podrywie i pozbył się nadopiekuńczego lokaja. Jeśli miał nauczyć czegoś męża o zwyczajnym życiu, musiał trzymać tego rodzaju osobników z daleka od ich domu.
- Za kogo wy mnie macie? Jestem nowoczesną kobietą. Umiem sama o siebie zadbać! – Burczała pod nosem dziewczyna, oburzona, że robią z niej niedorajdę. Z jednej strony chętnie poznałaby się bliżej z przystojnym rudzielcem, z drugiej nie chciała wyjść za jakąś bezradną, pustogłową lalę.
- Nikt w to nie wątpi – zamruczał Bansi, odplątując jej zahaczony o guziki lok i czubkami palców muskając, oczywiście zupełnie przypadkowo, kusząco pachnący kark.
- Mm..może lepiej już chodźmy... – Zarumieniona Anka ruszyła do drzwi. Nie była przecież z kamienia, dotyk tego uroczego drania spowodował lekki zamęt w jej myślach. Pierwszy raz ktoś podrywał ją tak jawnie i zaczęło się jej to coraz bardziej podobać. Nieprzyzwyczajona do adoracji, reagowała jednak zbyt nerwowo. Bansi przepuścił ją przed sobą i zaprowadził do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Oczywiście nie omieszkał się długo i dokładnie zapinać jej pasów. Skutek tego był taki, że dziewczyna cała czerwona nie śmiała na niego spojrzeć. Milczała, bojąc się, że głos zdradzi jej zakłopotanie.
- Odezwij się Pączuszku i wskaż nam drogę do Raju... – zachichotał niepoprawny Bansi.
- C- co...? – Całkowicie ją zatkało. Czyżby ten drań myślał, że była łatwa i proponował jej seks randkę? Wszystko się w niej zagotowało. – Patrz lepiej gdzie jedziesz tani podrywaczu!
- Źle mnie zrozumiałaś skarbie. Ja właściwie nie wiem dokąd jadę. Może jakiś adres? – Puścił jej oczko. Wyglądała strasznie słodko, kiedy próbowała go zabić wzrokiem. Miał ogromną ochotę wjechać w krzaki i wycałować te prychające usta.
- Och... przepraszam... Dąbrowskiego 12. – Zrobiło się jej głupio za ten wyskok. Jak zwykle wyrwała się z czymś idiotycznym. Miała ochotę zapaść się pod podłogę ze wstydu. Facet zwyczajnie po dżentelmeńsku ją odwoził na prośbę przyjaciół, a ona myślała bóg wie co. Chyba to ona była tą bardziej napalona stroną, stąd te kocie myśli. – Ech... – wyrwało się jej bezwiednie. Spojrzała dyskretnie na mężczyznę. Silny kark, błyszczące szare oczy, zgrabna sylwetka, jednym słowem prawdziwe ciacho. I jak tu biedna dziewczyna ma się nie ślinić? Chciałaby zobaczyć taką, której na jego widok nie zrobiłoby się gorąco.
- Jesteśmy na miejscu. Mieszkasz tu sama? – Zatrzymał się przed furtką prowadzącą do skromnego, parterowego domku.
- Nie, z babcią. Nieznośna i wścibska z niej staruszka, więc lepiej pożegnajmy się tutaj. – Wysiadła powoli z samochodu. Chciała, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Pewnie już się nie zobaczą, ale choć przez moment mogła się łudzić, że to jej chłopak odwozi ją po udanej randce.
- Hola Pączuszku! – Bansi stanął jej na drodze. – Najpierw ustalimy datę i miejsce następnego spotkania. – Anka była wprost idealna – sympatyczna, prostolinijna, inteligentna i śliczna. Rzadko się spotykało takie zwyczajne, miłe dziewczyny. Strasznie niepewna siebie, ale nad tym mogli popracować. – No chyba, że nie chcesz. Pewnie masz kolejkę chętnych.
- Pewnie, sprawdzę w kalendarzyku i jakoś cię wcisnę. To przez te rude włosy, mam do nich słabość – zachichotała. Miała wrażenie, że ubyło jej nagle z dziesięć kilo, albo wyrosły skrzydła.
- W takim razie jutro o osiemnastej, zabiorę cię do kina.  – Kuł żelazo póki gorące.
- Jutro? – Anka była niezmiernie zaskoczona szybkością z jaką potoczyły się sprawy.
- Nie podobam ci się? Za dużo gadam?– Bansiemu zrzedła mina. Pewnie nie był w jej typie. Może zbyt nachalnie się do niej przystawiał?
- Miałam raczej na myśli, że nie zdążę się zrobić na bóstwo. – Był z niego niesamowicie uroczy głuptas.
- Chcesz powiedzieć, że ubierzesz się w coś uwodzicielskiego? - Poczuł niezmierną ulgę i sekundę potem popatrzył na nią błyszczącymi oczami. – Obawiam się, że do tego kina musisz zabrać kajdanki.
- Ee...? – Kompletnie za nim nie nadążała. Przyszło jej za to na myśl kilka niegrzecznych zabaw, o jakich czytała w książkach. Znowu poczerwieniała po same rzęsy.
- Wiesz, już teraz ledwo się powstrzymuję, żeby cię nie pocałować. Nie chcę abyś myślała, że pragnę tylko jednego. Jak się przerobisz na bóstwo, będziesz musiała mnie zakuć, inaczej nie ręczę za siebie. – Ujął jej dłoń, delikatnie ją pogładził czubkami palców patrząc jej głęboko w oczy, po czym wpił się w nią zachłannie ustami. – Dobranoc.
- B- branoc... – wyjąkała, ledwie trzymając się na nogach z wrażenia. Może Nirmal dolał czegoś do herbaty i właśnie śniła? Dobrze, że płot był blisko, bo mogła się o niego oprzeć. Nigdy by nie pomyślała, że całowanie dłoni może być takie podniecające. Zawsze wydawało jej się to głupie i staroświeckie. Pomachała mu na pożegnanie.
- Co tak stoisz jak słup soli? – usłyszała za sobą głos babci Klary i aż jęknęła w duchu. – Ten koleś ma niezły bajer. Podoba mi się. Wygląda na gorący towar. – Zachichotała niepoprawna staruszka.
- Wyłączę jutro kablówkę. Te młodzieżowe seriale ci szkodzą. Zacznij się posługiwać normalnym językiem! W twoim wieku nie wypada mówić takim wulgarnym slangiem...
- Nudziaraa...! Za parę lat zapiszesz się do kółka różańcowego, jak twoja matka...- Babcia zadarła nos i ruszyła przodem. – A wiesz, widziałam na jednym portalu taką seksowną bieliznę. Z futerkiem. Pokażę ci...
- Rany! Pójdę mieszkać do Akademika! – Rodzina bywała naprawdę straszna. Po raz enty tego dnia zarumieniła się po same uszy. Staruszka, oglądająca takie rzeczy w Internecie, to było dla niej zbyt wiele. Może była za mało nowoczesna?
- Akurat! Nie umiesz porządnie zrobić nawet jajecznicy. Umrzesz z głodu na chińskich zupkach! – Odgryzła się natychmiast Klara. - Następnym razem, kiedy zobaczę tego seksownego rudzielca, spytam, czy umie gotować. Moja wnuczka nie będzie jadać byle czego!
- Powiem matce, żeby odprawiła nad tobą egzorcyzmy! – Jeszcze tego brakowało, żeby najbardziej pyskata część jej rodziny dopadła Bansiego. Biedak pewnie nigdy by jej już nigdzie nie zaprosił.
***
   Nirmal był bardzo zadowolony z przebiegu kolacji. Miał nadzieję, że Lakshmanowi przeszło i zapomniał o swoich groźbach. Pokazał mężowi jak powkładać naczynia do zmywarki. Ostatnio uczył go obsługiwać wszystkie domowe urządzenia. Mężczyzna jednak posiadał, do tych jakby się wydawało prostych czynności, prawdziwy antytalent. W dodatku za każdym razem przejawiał prawdziwie dziecinną fascynację nową, migającą światełkami zabawką, co zwykle kończyło się wyprawą do sklepu AGD, po nowe urządzenie. Nirmal zaczął sprzątać ze stołu talerze, kiedy z kuchni dobiegł go okrzyk męża.
- Niech to szlag...!
Zaniepokojony od razu pobiegł na miejsce wypadku. Dobrze znał niemądre pomysły mężczyzny. Uważał, że jako władca wiedział lepiej i często próbował zrobić wszystko po swojemu. Zazwyczaj kończyło się to prawdziwą katastrofą. Teraz stał na środku niemożliwie upapranej kuchni i z obrażoną miną patrzył na mikser, sprawcę wszelkiego zła.
- Durna maszyna! – Warknął Lakshman, ocierając twarz z lepkiego soku. -  Zrobiłem jak mi pokazywałeś. Wrzuciłem owoce, zamknąłem i nacisnąłem guzik, a to cholerstwo mnie opluło.
- Ciekawe, co mu zrobiłeś? – Nirmal zajrzał do środka i natychmiast znalazł przyczynę. – Zapomniałeś wyciągnąć  pestki, kiedy włączyłeś wybiły wieczko. Bądź zadowolony, że nie dostałeś w oko. – Podszedł bliżej, wspiął się na palce i liznął go w policzek. – Poza tym całkiem smaczne, moja ty brzoskwinko. – Zmieszany tym, co zrobił chciał się odsunąć, ale objęły go silne ramiona.
- Czyli to twoja wina, bo kiepsko mnie nauczyłeś! – Mąż biegle operował wyjątkowo pokrętną logiką, egzamin na adwokata diabła z pewnością zdałby na szóstkę. Miał jedną, prostą zasadę, cokolwiek by nie narozrabiał, zawsze winny był ktoś inny i trzeba było z tego wyciągnąć jak największe korzyści.
- Ożesz ty... przewrotny... – Nie dokończył, bo został przerzucony przez ramię i zaniesiony do łazienki.
- Za karę mnie umyjesz, tylko baardzo dokładnie. Skoro jesteś moim nauczycielem powinieneś mi dawać dobry przykład,  żeby mi się potem znowu coś nie pomyliło. –  Lakshman posadził swoją nieco skołowaną ofiarę na pralce i zaczął ją powoli rozbierać, pieszcząc ustami delikatną skórę na twarzy. Zabawa w dom przypadła mu do gustu bardziej, niż byłby skłonny się przyznać. Zwłaszcza, że słodki głuptas patrzył na niego właśnie kompletnie zahipnotyzowany, swoimi wielkimi, srebrnymi oczami. Oddychał coraz szybciej, a zarumienione policzki i rozchylone wargi, wymownie świadczyły o jego emocjach. – Nie oddam cię nikomu, dawno nie byłem taki szczęśliwy. W nocy nie mogę zamknąć powiek, bo wydaje mi się, że każda chwila z tobą jest bezcenna i szkoda mi czasu na sen. Szkoda, że nie możemy tutaj zostać na dłużej, z dala od dworskich problemów. Chciałbym zrobić z tobą jeszcze tyle różnych rzeczy.
- Och...- Nirmal nie wiedział co powiedzieć, nie spodziewał się takiego wyznania z ust tego dumnego mężczyzny, który przez większość życia nie miał zupełnie czasu na prywatne przyjemności. Zaangażowany zbytnio w sprawy Amalendu, najczęściej kompletnie zapominał o sobie. Jego rozdygotane serce zalała fala radości. Ryzykowny pomysł z miesiącem miodowym wśród ludzi okazał się całkiem trafny. Chociaż na krótko miał męża tylko dla siebie. – Jesteś wszystkim czego potrzebuję, nikt na świecie nie byłby w stanie cię zastąpić. – Ujął w dłonie jego twarz i mocno pocałował w usta. -  Hmn... - Nawet nie wiedział, kiedy został rozebrany. Duże dłonie masowały jego plecy, zbliżając się do pośladków. Pralka dostarczała mu dodatkowych bodźców łagodnie wibrując pod nagimi udami. Rozsunął zapraszająco nogi. Źrenice Lakshmana na widok tak hojnie ofiarowanych mu skarbów stały się niemal pionowe.
***
   Balraj po przeczytaniu pamiętnika Immanel nie mógł znaleźć sobie miejsca. Pragnął natychmiast podzielić się swoim odkryciem z Nirmalem. Zobaczyć jego minę na informację, że zaszła pomyłka i to on, a nie Lakshman był mu przeznaczony. Potrafiłby mu dać o wiele więcej, niż wiecznie zapracowany władca Amalendu. Dla niego chłopak byłby najważniejszy, jemu poświęciłby cały swój czas. Razem mogliby podróżować, kiedy tylko uwolniłby się od tego przeklętego zamku. Z mocą jaką dysponował młody książę nie powinno być to trudne. Rozłożył skrzydła i stanął na samej krawędzi wyspy.  Na dole było już zupełnie ciemno. W widać było rozświetlony tysiącami neonów Kraków. Na szczęście do domu chłopaka było dość blisko, mógł sobie więc pozwolić na małą wycieczkę,bez większych konsekwencji ze strony pętającego go zaklęcia. Przysiadł na parapecie okiennym i ostrożnie zajrzał do środka, jedynie w kuchni paliło się światło. Zobaczył otwarte drzwi do łazienki i domyślił się, że gospodarze są właśnie tam. Razem. Ta myśl niezbyt mu się spodobała. Przeskoczył na znajdujące się w pobliżu drzewo. Małe okienko było uchylone, mógł więc nie tylko obserwować, ale i słyszeć każde słowo zajętych sobą mężczyzn. Widział jak Lakshman zaczyna dobierać się do Nirmala i miał nadzieję, że ten drugi ostro zaprotestuje i odepchnie natręta. Spotkał go jednak srogi zawód.
- Chyba nie masz zamiaru mnie tam pocałować? – Wyjęczał cały czerwony Nirmal, kiedy mąż obsypujący go szczodrze pieszczotami dotarł do jego podbrzusza.
- A kto mi zabroni? – Wyszczerzył zęby mężczyzna i spojrzał łakomie na dumnie prężącego się członka, którego miał przed swoim nosem. -  Chyba nie będziesz okrutny i pozwolisz temu słodkiemu biedactwu na odrobinę miziania.
- Ee...? Wariacie, czy ty mówisz o moim penisie per,,  słodkie biedactwo” ? – Ledwo oddychał, gorący oddech na samym czubku spowodował, że jego srebrne oczy całkiem się zamgliły.
Balraj zazgrzytał zębami, chciał wskoczyć do środka, miotając zaklęcia i szarpiąc szponami, odebrać swoją własność. To on powinien tam być i obdarzać pieszczotami to smukłe, wyginające się w podniecający łuk ciało. To dla niego Nirmal powinien wydawać te słodkie jęki. Mimo ogarniającej go wściekłości poczuł też falę pożądania, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał. Spodnie boleśnie wpiły się w nabrzmiewającego członka demona. Omal nie spadł z gałęzi na której siedział. Owinął sztywne ramię wokół pnia, nie mógł oderwać wzroku od rozgrywającej sie na jego oczach sceny. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje, takie rzeczy nigdy nie robiły na nim zbytniego wrażenia. W zamku był świadkiem niejednej podobnej akcji.
- Jesteś taki ciasny. – Lakshman pchnął delikatnie chłopaka na plecy, uniósł jego nogi wysoko i położył sobie na ramionach. Mimo przygotowania, w wąskim tunelu jego ciała było niewiele miejsca, dlatego wchodził w niego bardzo powoli.
Balraj patrzył na to z szeroko otwartymi oczami, przypominającymi dwa bezdenne wiry. Zazdrość dławiła go w gardle, a podniecenie zaczęło sięgać zenitu. Ręka sama powędrowała do krocza i mocno się na nim zacisnęła.
- Nirmal...- jęknął, nie zdając sobie z tego sprawy. Chciał rzucić się naprzód, odepchnąć rywala miażdżąc mu przy tym kark i sam zająć jego miejsce, a jednocześnie nie potrafił ani drgnąć.
- Jest taki gorący...rozgrzewasz mnie od środka...- słyszał dokładnie ochrypłe, zachęcające okrzyki chłopaka. Widział szczupłe biodra poruszające się w coraz szybszym rytmie, wyeksponowaną w geście uległości smukłą szyję. – Och... tak...Aaa...
Dłoń demona także zaczęła się poruszać, spodnie opadły mu do kostek, krępując nogi. Bordowy od napływającej krwi członek sączył pierwsze, perłowe krople. Oddychał chrapliwie szarpany przez sprzeczne emocje.
- Oddaj... tylko mój...- wydyszał, ale usłyszały go jedynie nocne ptaki. Wydawało się, że powietrze wokół małego domku aż zgęstniało i zaczęło iskrzyć. W pełnej napięcia ciszy słychać było jedynie jęki i postękiwania. Trzy istoty opętane namiętnością, w dziwny sposób połączone przez los na tą krótką,  ale jakże emocjonującą chwilę, szybko zmierzały wprost na szczyt.
- Aa...- Rozległo się z trzech par ust przeciągłe wycie, oznajmujące wyzwolenie z okowów namiętności, która miotała ich ciałami, pogrążając umysły w rozkosznej mgle zapomnienia.
Lakshman i Nirmal ocknęli się wtuleni nawzajem w swoje ramiona. Przez kilka minut trwali zupełnie nieruchomo, czerpiąc nawzajem przyjemność ze swojej obecności. Potem mężczyzna wziął na ręce ziewającego męża i wszedł z nim pod prysznic, gdzie delikatnie zaczął zmywać z ich ciał lepkie plamy spermy i brzoskwiniowego soku.
Balraj miał zupełnie inny powrót do rzeczywistości. Po osiągnięciu gwałtownego orgazmu, jego mięśnie rozluźniły się i spadł z drzewa. Na szczęście wylądował na miękkiej murawie tłukąc sobie jedynie goły tyłek i drapiąc pośladki do krwi, o niewielką gałązkę, co jak możemy się domyślać nie ustosunkowało go zbyt przyjaźnie do otoczenia. Klnąc paskudnie pod nosem usiłował wyplątać się ze spodni.
-  Muszę pozbyć się tego napalonego krwiopijcy. Ma paskudny charakter, więc nie powinno to być trudne. – Liczył tu przede wszystkim na dumę, ośli upór i zazdrość władcy o Nirmala. Miał zamiar skłócić parę raz na zawsze, wtedy pojawiłby się on, wybawca i bohater.  Powarkując pokuśtykał na piechotę do zamku, ponieważ jego skrzydła niestety, też trochę ucierpiały. Oczywiście skorzystał z dobrze znanej wampirom Windy Do Nieba.
.................................................................................................................................
ZUO - zło
AGD - artykuły gospodarstwa domowego

12 komentarzy:

  1. Anka a raczej jej babcia daje czadu. Masz talent do dobrych wyrazistych postaci drugo i trzecio planowych.Demon coś knuje to mi się nie podoba. Oby za wiele nie namieszał. Chociaż na to mam pomysł. Niech zajmie miejsce wampira, jego samego porwie i przybierze jego postać ale książę się na tym szybko pozna.
    To jednak tylko sugestia. Rozdział super i masz 100 procent racji AGD to ZUO:D
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba nie podoba mi się fakt, że demon miałby zająć miejsce pana wampira...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nirmal ma być tylko z Lakshmanem, niech Baltraj ich zostawi w spokoju i też żeby Nirmal był w ciąży.
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten demon coraz mniej mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu ci się napisał pamiętnik Ismeny a nie Immanel czy jak jej tam. Wkurza mnie ten demon, a i mam nadzieję, że Anka będzie z Bansim.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe! Podoba mi się to ! A Anka jest naprawdę w porządku. Nieśmiałość ma chyba po mnie xD Szkoda,że mnie nikt tak nie podrywa aww *_* Chociaż nie mogę narzekać, bo dostałam dwa dni temu ogromną pandę z serduchem *_* A on nawet nie jest moim facetem,, jeszcze,.. Może tacy dżentelmeni aww jeszcze istnieją co? :)
    Nirmal uważaj kochanie, bo szykują się kłopoty. Aż się boję co temu Baltrajowi strzeli do głupiego łba.
    Zostaw zakochanych w spokoju pokrako! Najpierw się naucz po drzewach chodzić xD
    Twoja zapracowana Maru;3

    PS: Informuj mnie o notkach <3 Kooocham ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, a babcia Anki ubawiła mnie do łez. W sumie, babcie potrafią być nieopisywalne he he. Fajnie się rozwija znajomość Anki z rudzielcem.
    Balraj mnie trochę irytuje swoją postawą. Ok, zasługuje na szczęście, jak każdy, ale nie podoba mi się, że traktuje Nirmala jako swoją własność.
    Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    może Lanksham celowo udaje antytalencie, aby móc trochę po obściskiwać Nimrla... oby Balraj im nie zaszkodził, a babcia bardzo mi się spodobała...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. No to tak:
    Rozdział-niesamowity
    Babcia-zahebista
    Demon, Nirmal, Lanksham-trojkacik?
    No sorry, ale coś na trójkąty mnie ostatnio bierze ;)
    AzusaXD

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak się składa, że dla mnie sam sprzęt AGD jest niezwykle ważny i niestety ale w ostatnim czasie awarii uległa moja mikrofalówka. Na całe szczęście z samą naprawą bez problemów sobie poradzono w https://serwisagd-technik.pl/naprawa-mikrofalowek-wroclaw/ i wiem, że to była najlepsza decyzja.

    OdpowiedzUsuń