środa, 15 października 2014

38. Chandi i królicza kitka. Ziarno podejrzliwości.Historia Salema.

     Chandi stał w komnacie sypialnej prawie nagi, ubrany jedynie w skąpe majtki, które dostał w prezencie od zboczonego męża. Wydął usta i schował się za chińskim parawanem, za którym zazwyczaj zmieniał garderobę. Spojrzał w duże lustro, w którym widział całą swoją sylwetkę. Niestety nie było, przynajmniej jego zdaniem, na czym zawiesić oka. No, może pupa nie przedstawiała się najgorzej, pomachał puszystym, białym ogonkiem, przyczepionym do mocno wyciętych na pośladkach niebieskich stringów. Za to z przodu wyglądał jak mocno przekarmiony królik. Maleństwo szybko rosło, z każdym upływającym dniem coraz lepiej wyczuwał jego ruchy. Pogłaskał się po wydatnym brzuchu. Za nic na świecie nie pokaże się tak mężowi. Chyba, że po ciemku. Musiał koniecznie wynegocjować inny system rat, za dzisiejsze zakupowe szaleństwo.
- Nirmal ma rację, jestem gruby! - Zajęty powarkiwaniem w stronę swojego odbicia, nie usłyszał otwierających się drzwi.
Zaciekawiony Rajit cicho podszedł do parawanu i zerknął za niego ostrożnie. Jego słodkie kochanie najwyraźniej znowu miało humorki. Próżny elf był naprawdę szczęśliwy, że niedługo na świat przyjdzie ich maleństwo i często widział jak gładzi czule brzuch, ale niestety niechętnie akceptował zmiany, zachodzące w jego ciele. Tymczasem jemu podobało się absolutnie wszystko – skóra, która zrobiła się wrażliwsza i jakby miększa, okrąglejszy tyłeczek stworzony idealnie dla jego rąk, nie mówiąc już o brzuchu , który zupełnie go zafascynował od pierwszego wejrzenia. Mógł godzinami patrzyć, jak dziecko porusza się płynnie pod powłokami, czasami udało mu się nawet zgadnąć czy to rączka,  czy nóżka.
- Niedługo będę musiał chodzić w worku! Najlepiej takim ogromnym, po ziemniakach! – Usłyszał ponowny jęk Chandiego, patrzącego z niechęcią spod zmrużonych powiek na swoją zaokrągloną sylwetkę. – Codziennie jestem większy! Może lekarz się pomylił i jest was tam więcej, co? – To stwierdzenie wypowiedziane głośno nieco go przeraziło. Już jedno dziecko wydawało mu się ogromną odpowiedzialnością, a co dopiero cała gromadka.
- Po pierwsze w tym zamku zmieści się każda ilość berbeciów. – Rajit nie wytrzymał i podszedł do elfa obracając go twarzą do siebie. – Po drugie mogę codziennie osobiście sprawdzać ile utyłeś, bo mam wrażenie, że mocno przesadzasz! – Objął go w talii i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj! – Chandi zarumienił się ogniście. Szorstki materiał kaftana mężczyzny podrażnił jego sutki, które natychmiast stwardniały. – Może jeszcze weźmiesz centymetr i zaczniesz mnie mierzyć?
- Lubisz bawić się w doktora? – Na twarzy Rajita pojawił się szeroki, koci uśmiech. – Moje dłonie zupełnie wystarczą. – Natychmiast zacisnął je na pośladkach nadąsanego męża. Zamruczał z przyjemności, czując pod palcami sprężyste krągłości.
- Ee…? – Nie zrozumiał Chandi. Elfy nie znały tego rodzaju figli.
- Zaraz ci pokażę. - Wziął go na ręce i zaniósł na łóżko. - Teraz dokładnie, centymetr po centymetrze, obejrzę pacjenta. - Natychmiast przystąpił do badania, używając do niego zarówno dłoni jak i natarczywych ust. Już po chwili  Chandi wił się w pościeli, jakby chciał wyjść z własnej skóry. Zupełnie zapomniał o swoich rozterkach. Niedługo potem królicza kitka leżała na podłodze, a z ogromnego małżeńskiego łoża dochodziły coraz głośniejsze jęki i pomruki rozkoszy.
***
   Nirmal po powrocie do domu nie zastał Lakshmana, który już wcześniej zapowiedział, że wróci dość późno. Wziął szybki prysznic i przebrał się w piżamę. Zapalił w kominku i usiadł w fotelu. Nie chciało mu się spać mimo, że była już prawie jedenasta. Zakupy przeciągnęły się nieco i zamieniły w jedną, wielką imprezę. Spotkanie z demonem też trwało nadspodziewanie długo. Teraz, kiedy po powrocie do domu został sam, słowa Balraja wracały do niego raz po raz, nie pozwalając uporządkować rozbieganych myśli. Krążyły w jego głowie niczym trucizna, drążąc korytarze pytań, na które nie znał odpowiedzi. Zwłaszcza sprawa byłego narzeczonego męża wydawała mu się niejasna i podejrzana. Znał z grubsza historię krwawej wojny sprzed setek lat, w której zginęło tysiące wampirów. O księciu Salemie kroniki jednak milczały, jakby jakaś zapobiegliwa dłoń wymazała go z ich kart. Skulił się, okrył kocem i dorzucił drewienek, by ogień nie wygasł. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś kochający, mógł własnoręcznie podnieść rękę na bliską osobę, nawet jeśli ciążyły by na niej poważne zarzuty. Czy Lakshman byłby zdolny go zabić, jeśli zrobiłby coś niezgodnego z wampirzym prawem?
- Dlaczego nie jesteś w łóżku? – Zapytał cicho władca, zaskoczony widokiem Nirmala, wpatrującego się w płomienie. Narada ciągnęła się bez końca. Gdyby nie postraszył kilku ministrów, pewnie nie wróciłby do domu aż do świtu.
- Jakoś nie mogłem zasnąć, nie zwracaj na mnie uwagi. Połóż się, na pewno jesteś zmęczony.  - Pociągnął na krycie pod samą brodę. Nie zdawał sobie sprawy, że jego wrażliwa twarz odzwierciedla wszystkie ponure myśli. Można z niej było czytać jak z otwartej księgi. Lakshman nie miał z tym żadnego problemu, widział, że jego młodziutki mąż był smutny. Najwyraźniej jakieś problemy nie pozwoliły mu zamknąć oczu.
- Może zrobimy tak. Ja się szybko wykapię, a ty zagrzejesz kołdrę. Potem mi opowiesz, co cię tak dręczy. – Pogładził delikatnie blady policzek. Zdziwiony zauważył, że chłopak nie odpowiedział jak zwykle entuzjastycznie na jego pieszczotę, w dodatku odwrócił głowę, unikając jego wzroku. Najwyraźniej czymś podpadł i należało to z niego koniecznie wyciągnąć.
- Nic mi nie jest, wydaje ci się. – Nirmal podniósł się z fotela i położył się do łóżka, obracając plecami do obserwującego go mężczyzny. Lakshman jedynie westchnął, widząc jego ośli upór i poszedł do łazienki. Po kwadransie odświeżony i pachnący wrócił do sypialni. Mąż, co było do przewidzenia, udawał, że mocno śpi. Władca jednak zbyt dobrze poznał wszystkie jego najwrażliwsze punkty i od razu z tej wiedzy skorzystał. Najpierw przejechał kilkakrotnie opuszkiem palca po miękkich wargach, które zdradziecko drgnęły, potem dmuchnął na płatek ucha, by w końcu pocałować miejsce na szyi, gdzie wyraźnie widać było niespokojny puls.
- Co robisz? – Nirmal widząc, że nie ustąpi, otworzył oczy. Drań doskonale wiedział, jak się do niego dobrać. Na jego policzki wstąpiły rumieńce.
- Zastanawiam się, dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać. – Popatrzył w nachmurzone oczy kochanka.
- To nie tak, że nie chcę. – Położył głowę na jego ramieniu, wtulając się w ciepły bok. – Sprawa jest delikatna, ale od jakiegoś czasu nie wychodzi z mojej głowy. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Co chcesz wiedzieć? – Lakshman jak zwykle przeszedł do sedna sprawy, jego bezpośredniość nieraz krępowała nieśmiałego chłopaka. Teraz jednak nie było odwrotu.
- Właściwie niewiele o tobie wiem. Nigdy nie opowiadasz o swojej rodzinie, przeszłości. Próbowałem się czegoś dowiedzieć na własną rękę, ale jest tego naprawdę niewiele. Zwłaszcza o twoim narzeczonym Salemie księgi milczą jak zaklęte. – Powiedział jednym tchem, bojąc się, że gdy przerwie, nigdy już nie nabierze odwagi, by poruszyć tę sprawę.
- Jednym słowem, pragniesz znać historię mojego związku? – Objął ramieniem męża. Jego bliskość, zapach, rytm serca zawsze działały na niego uspokajająco. – Trzeba przyznać, że jesteś spostrzegawczy. To prawda, że wszelkie wzmianki o Salema zostały celowo usunięte. Wolałem, żeby pamięć o nim zaginęła. Być może niemądrze chciałem uratować, choć resztkę jego honoru. Lata zatarły nieco bolesne wspomnienia. Stały się jakby mniej wyraźne.
- Kochałeś go? A może to było narzeczeństwo z powodów dynastycznych? – Zaczął dociekać chłopak. Ziarno niepewności, zasiane przez sprytnego demona, zaczęło już kiełkować w jego sercu.
- Jedno i drugie. Rodzina Salema miała królewskie korzenie. Znaliśmy się od dziecka, wiedzieliśmy, że kiedy dorośniemy pobierzemy się i razem będziemy rządzić Amalendem. Z początku krok po kroku, powoli zaprzyjaźniliśmy się, choć z natury nie jestem skłonny do wchodzenia z innymi w bliższe relacje, on jakoś ujął mnie za serce. Może dlatego, że spędzaliśmy ze sobą dużo czasu? A może dlatego, że był jedyną osobą, która się mnie nie bała, traktowała jak zwykłego mężczyznę, wchodziła do gabinetu bez skrępowania, domagając się uwagi. Nie mam pojęcia. Salem z pewnością był uroczym, pełnym radości życia, inteligentnym chłopakiem. Wspaniałym towarzyszem, z którym nie sposób się było nudzić i namiętnym, wymagającym  kochankiem, kiedy dorośliśmy.
Na nieszczęście okazał się też niezmiernie oddanym członkiem swojego drapieżnego klanu i wręcz niewolniczo posłusznym synem, niesamowicie ambitnego ojca, któremu, jak się potem okazało, nie wystarczyła pozycja przyszłego teścia władcy. Miał o wiele bardziej dalekosiężne plany. Marzyła się mu korona Amalendu i od początku spiskował za moimi plecami, gromadząc szeregi wiernych mu wampirów, w czym przez cały czas pomagał mu Salem. Wywołali rebelię, dla  zaspokojenia chorej ambicji pogrążyli Amalend w morzu krwi i zamętu. Buntownicy byli niesamowicie okrutni, nie oszczędzali nikogo. Ginęły w płomieniach całe rodziny - dzieci, kobiety, starcy bez wyjątku. O udziale w tym wszystkim Salema dowiedziałem się prawie pod koniec wojny, kiedy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na moją stronę. Narzeczony przez cały ten czas tkwił u mojego boku, pełniąc jednocześnie  rolę szarej eminencji i szpiega. Zaślepiła mnie miłość do niego, ostrzegano mnie przed nim kilkakrotnie, a ja nie uwierzyłem w ani jedno słowo, przekonany, że nie mamy przed sobą tajemnic i to właśnie ja, znam go najlepiej. Nie chciałem widzieć oczywistych faktów. Nie ma większego głupca niż zakochany głupiec. – Lakshman umilkł, pogrążony w ponurych wspomnieniach.
- Odkryłeś zdradę i kazałeś stracić księcia? – Zapytał cicho Nirmal, głaszcząc unoszącą się w niespokojnym oddechu potężną pierś.
- Zabiłem go własnymi rękoma. – Usłyszał w odpowiedzi szept mężczyzny. – Nadal widzę na nich jego krew, próbuję ją bezskutecznie zmyć każdego dnia.
- Jak mogłeś to zrobić? – Nirmalowi nie mieściło się to w głowie. – Po czymś takim nie potrafiłbym żyć dalej.
- A wiesz jak to jest, kiedy zdradza się najukochańsza osoba? Nie raz, nie dwa, ale setki razy. Każdego dnia przez wiele lat. Znajomi, przyjaciele, rodzina giną w strasznych męczarniach i dowiadujesz się, że za wszystkim stoi twój kochanek, którego pieściłeś, całowałeś, chciałeś mu przychylić nieba! Oddawał mi się w łożu ze słodkim uśmiechem, jednocześnie planując zagładę całego, mojego świata. – Chłopak poczuł, że mężczyzna spiął wszystkie mięśnie, chcąc nad sobą zapanować i mimo wysiłku zaczął drżeć.
- Przepraszam, nie powinienem był pytać i rozdrapywać starych ran. – Objął go mocno w talii, chcąc swoim drobnym, kalekim ciałem dodać mu nieco otuchy, zasłonić przed całym złem, które go spotkało i spotka. Było mu przykro, że zaczął tą rozmowę, w dodatku podpuszczony przez podstępnego demona. Z drugiej strony wiele się dowiedział o swoim mężu, wiele też zrozumiał. Niektóre jego niezrozumiałe zachowania, zwłaszcza nieufność i otaczający go chłód, stały się teraz jasne.
- Wolę, abyś się o wszystkim dowiedział ode mnie, nie chcę żebyś snuł jakieś dziwne domysły. – Lakshman nabrał kilkakrotnie głęboko powietrza, uspokoił się i kontynuował opowieść. – Kiedy przedstawiono mi niezbite dowody zbrodni Salema, poczułem jakby niebo spadło mi na głowę. Miałem wrażenie, że lecę prosto na samo dno piekła, gdzie nie czeka mnie już nic dobrego. Jakaś część mojej duszy umarła w tym momencie. Musiałem wydać wyrok na własne serce. Zabić kawałek samego siebie. Salem podczas przesłuchania przyznał się do wszystkiego, chyba miał nadzieję, że się dzięki temu uratuje. Być może liczył na to co nas łączyło…- Władca przerwał na moment, mocno przywarł do Nirmala, jakby czerpiąc z niego siłę do dalszej opowieści, po czym jego głos zmienił się w ochrypły z emocji szept. - Nie pozwoliłem jednak, aby dotknęła go bezlitosna ręka kata. Mimo tego co zrobił, nadal należał do mnie, czułem go głęboko w środku. – Dotknął ręką swojej piersi. - Wbiłem mu nóż prosto w serce, patrząc głęboko w jego piękne oczy, w których tyle razy tonąłem w chwilach namiętności. Odciąłem głowę, która tyle razy spoczywała na moim ramieniu. Spaliłem ciało, które tyle razy tuliłem, szepcząc miłosne zaklęcia. Wiesz… on chyba do końca nie wierzył, że to koniec…  
Od tego dnia byłem trupem, zimnym obojętną na wszystko skorupą, która wyglądała jak ja, w środku jednak nie było nikogo… Żyłem jak trup, poruszałem się jak trup, mówiłem jak trup… Zobojętniałem na wszystko wokoło. Sprawy Amalendu, tak dla mnie zawsze ważne, wydawały mi się jakimś odległym, abstrakcyjnym snem… Pewnego dnia postanowiłem po prostu zasnąć, by nigdy się nie obudzić. Ukryłem się, aby nikt nie zakłócił mi spokoju. Mijały stulecia… Obudził mnie dopiero twój jasny śmiech…                                                

14 komentarzy:

  1. Super rozdział tylko szkoda, że trzeba było tak długo czekać =^-^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie piszę - źle, piszę - też niedobrze. Oj ludziska, trudno wam dogodzić.:D

      Usuń
    2. Oj tam, nie przejmuj się. Gdzie Ty jesteś?

      Usuń
  2. W tym rozdziale nie rozumiem jakim cudem nasz elf jest w 6 miesiącu skoro oni zrobili to w dzień ślubu Nirmala a on jest teraz w trakcie miesiąca miodowego o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, bardzo słuszna uwaga. Lubię, jak ktoś jest taki czujny. Mi czasem umykają takie błędy rzeczowe.

      Usuń
  3. Najpierw przejechał kilka krotnie opuszkiem palca po miękkich wargach, które zdradziecko drgnęły, potem dmuchnął na płatek ucha, by....
    kilkakrotnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie zdanie jest takie romantyczne.
    Świetny rozdział. Dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od bitych trzech dni nie mogę się oderwać od twoich opowiadań. Kurcze masz świetne pomysły na opowiadania, ładnie dobierasz słowa, a fabuła jest przemyślana i nie ma w niej zbędnych elementów. Wczoraj skończyłam czytać "Twierdzę Szkarłatnego Mroku" i mam pytanko, jaki jest tytuł kontynuacji X'D?
    Ale teraz przejdę do tego opowiadania. Kurcze jest w nim tyle emocji i wydarzeń, że nie jestem w stanie się oderwać, bo ciekawość mnie zżera a później z zaskoczeniem stwierdzam, że jest trzecia nad ranem a o szóstej trzeba wstać :| Jestem bardzo ciekawa ile jeszcze rozdziałów planujesz napisać, aby zakończyć to opowiadanko. Mam nadzieję, że co najmniej dziesięć, bo smutno będzie się rozstać z taką przyjemną serią.
    Życzę Ci dużo, dużo weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział c:
    /Kris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze ci się podobało. Co do Twierdzy Szkarłatnego Mroku, owszem były plany kontynuacji, coś tam zaczęłam pisać - Mrok w mojej duszy, ale nie skończyłam, więc nie polecam.
      Jeśli chodzi o Znamię, ja nie planuję nigdy ilości rozdziałów i piszę na bieżąco. Mam tylko ogólny zarys rozwoju fabuły i postaci. Na pewno jeszcze to opo się nie skończy, co do 10 kawałków możesz mieć rację. Miłego czytania.:D

      Usuń
  6. Wspaniały rozdział. Zwłaszcza historia byłego kochanka króla. To wszystko teraz układa się w zgrabną całość:) No i nie mogę się już doczekać kiedy elf urodzi on i jego mąż są wyjątkowo słodcy ostatnio.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto było czekać na taki wspaniały rozdział, który choć krótki pokazał nam tak wiele. Mam nadzieję, że nic nie zagrodzi miłości głównych bohaterów :) (może doczekają się dzidziusia?)
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, bardzo mnie wciągnął. Historia Lakshmana i Salema jest tragiczna, ale dobrze się stało, że władca osobiście i szczerze opowiedział ją Nirmalowi. Mam nadzieję, że tą postawą rozwiał wątpliwości rodzące się w głowie księcia. Rajit i Chandi tworzą naprawdę uroczą parę. Życzę ci dużo weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    Balraj zasiał niepokój u Nimriala, ale dzięki temu teraz poznał jego przeszłość, no a Chandi i Rajit uroczo... wiesz co brakuje mi naszych nietoperzy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń